Poczucie obcości w kulturze, w której mamy ciągle „zameldowanie tymczasowe” nie jest niczym niezwykłym dla wielu z nas. Nie możemy też postrzegać osób, które z różnych przyczyn znalazły się (lub zostały skazane) na życie poza marginesem społeczeństwa, jak buntowników przeciwko normom. Społeczeństwo nie posiada już żadnych wyraźnych cech.
To raczej brak jasnych zasad budzi lęk w nas wszystkich, a poszukujemy tych, których możemy obarczyć odpowiedzialnością i których łatwo możemy wskazać palcem.
Pytanie: Jak się odnaleźć w życiu, nie mając żadnej przydatnej „instrukcji używania”? Dla osób, które wyszły z więzienia konieczność odnalezienia się w warunkach wolności jest próbą dogoniena ciągle zmieniającej się rzeczywistości. Znaleźli się w pewnym momencie w zupełnie obcej kulturze, gdzie reguły są jednak znacznie mniej jasne niż w więzieniu.
Projekt „Wychodzenie wciąga - program pozytywnych zmian dla osób opuszczających placówki penitencjarne” to owoc kilkunastoletniego doświadczenia założyciela i pracowników Domu Socjalnego dla Mężczyzn. Program opiera się m.in. na metodzie dekompresji społecznej, która pozwala w odnalezienie się na wolności byłym więźniom.
Przy ulicy Reymonta, niemalże vis-a-vis jednego z wrocławskich zakładów karnych powstało miejsce, w którym mogą znaleźć wsparcie osoby po opuszczeniu więzienia.
Człowiek wynurzający się zbyt gwałtownie czy ze zbyt dużej głębokości powinien trafić do komory dekompresyjnej, by móc oddychać i funkcjonować na powierzchni. Różnica pomiędzy wysokim ciśnieniem panującym w głębinach morskich a ciśnieniem atmosferycznym może spowodować pojawienie się tzw. choroby kesonowej. Wyrównanie ciśnienia i ponowne zaadaptowanie się do warunków panujących na powierzchni wymaga pobytu w komorze dekompresyjnej. Podobnie dzieje się z osobami, które opuszczają zakłady karne. Według definicji Ervina Goffmana placówka penitencjarna jest instytucją totalną, czyli taką formą organizacji, która stwarza dla osób z nią związanych rodzaj odrębnego świata, rządzącego się własnymi prawami i odseparowanym od społeczeństwa mniej lub bardziej szczelnymi barierami. Różnice warunków życia w tych dwóch środowiskach (w więzieniu i poza nim) oraz gwałtowna zmiana tych warunków dla człowieka opuszczającego zakład karny powodują, że wychodząc z więzienia jest on jak wynurzający się z głębin człowiek.
Tak mówią o swojej metodzie jej twórcy. Tutaj znowu można przywołać analogię z nurkiem głębinowym. Przebywa w komorze dekompresyjnej, żeby móc żyć na powierzchni. Natomiast człowiek wychodzący z więzienia, wraca z powrotem do społeczeństwa i powinien znowu umieć żyć w nim jako wolna osoba. Po pobycie w więzieniu nie jest to jednak łatwe. Dlatego uczy się tak naprawdę podstawowych czynności, tak jakby na nowo uczył się chodzić. Uczy się odpowiadać za siebie i współpracować w grupie. Szuka pracy i nowego mieszkania. Często próbuje odbudować więzi, które łączyły go z innymi, bliskimi ludźmi, zanim znalazł się w więzieniu, choć nierzadko nie ma już do czego wracać. Uczy się też nie szukać poza sobą odpowiedzialności, za to, kim jest i w jakim punkcie się znajduje. Konieczność zastosowania metody dekompresji społecznej pojawia się w momencie wystąpienia szoku kulturowego, a taka sytuacja zachodzi wówczas, gdy człowiek gwałtownie zmienia kulturę społeczną, w jakiej przebywa. Szok kulturowy jest jedną z najpoważniejszych przeszkód dla naturalnego funkcjonowania w społeczności, w dojściu do stanu, kiedy nie jesteśmy wrogiem dla innych a przede wszystkim dla samych siebie a jednocześnie potrafimy postawić granice. W Domu Socjalnym jest taki moment, kiedy ludzie już sami chcą mieszkać sami w swoich pokojach, rezygnując z mieszkania w kilka osób. To jeden z pierwszych sygnałów, że człowiek adaptuje się do życia na wolności.
Wdrażanie do życia wolnej osoby nie może trwać zbyt długo. Dlatego tym, co wydaje się niezwykle istotne w zasadach funkcjonowania Domu, to postawienie dosyć wyraźnych granic czasowych. Żaden z jego mieszkańców nie powinien przebywać w nim dłużej niż dwa, trzy miesiące.
Doświadczenie Erazma Humiennego, twórcy idei dekompresji społecznej, przez wiele lat pracującego również w różnych schroniskach dla bezdomnych wyraźnie pokazuje, jakie jest ryzyko w takiej pracy. Jest to zjawisko „produkcji bezdomnych”. Tak się dzieje, gdy celem samym w sobie staje się objęcie wsparciem jak największej liczby osób- nie ma czasu ani możliwości poznania człowieka. Daje się ludziom jedzenie i schronienie, ale nie pracuje się z nimi tak, jak tego potrzebują.
W ten sposób tworzy się wspólnoty bezdomnych, osób nieprzystosowanych coraz bardziej do świata poza bezpiecznymi ścianami schronisk. Nie wolno dopuszczać do takiej sytuacji, w której będą powstawały wspólnoty ludzi bezdomnych, bo to prosta droga do tworzenia gett, z których wyjście jest bardzo trudne, wręcz niemożliwe.
Bez poznania człowieka i jego historii nie ma możliwości dokonania trwałej zmiany- zdają się mówić pracownicy „Ludzie Ludziom”.
Dlatego w Domu jednocześnie może mieszkać około 25 osób. W takiej grupie nie ma anonimowości, czyli są ludzie a nie statystyka. I w takiej grupie można efektywnie pracować.
W projekcie wzięło w sumie udział 80 mężczyzn, którzy opuścili placówki penitencjarne w okresie do 12 miesięcy przed przystąpieniem do projektu. Jak w praktyce wygląda nauka życia na wolności? Mieszkańcy razem prowadzą swoją kuchnię, sami sprzątają, kiedy pracownicy kończą pracę, zostają sami. Odpowiadają za miejsce, w którym żyją.
Jak mówi Erazm Humienny: - Większym sukcesem jest dla mnie to, że ktoś nie pije przez tydzień, niż to, że ktoś się usamodzielnił. Bo łatwiej pomóc w usamodzielnieniu niż temu, żeby nie pił przez tydzień. Ale największym sukcesem jest to, że mieszkańcy biorą odpowiedzialność za siebie, za swoje życie. Dlatego nie traktujemy ich jak podopiecznych, ale jak partnerów. I oni biorą na siebie coraz więcej obowiązków, współodpowiedzialność za życie innych, uczą się podejmować decyzje, nabierają wiary we własne możliwości. Mają poczucie sprawstwa. (…)
(wypowiedź z archiwum Stowarzyszenia Pomocy Ludzie Ludziom [w:] Wychodzenie wciąga. Skok na głęboką wodę pod red. E. Humiennego. Wrocław 2010)
I właśnie o przywrócenie poczucia władania swoim losem przede wszystkim w pracy z ludźmi chodzi.
Zasada działania Stowarzyszenia opiera się na jasnym przesłaniu Hannibala: albo znajdziemy drogę albo ją sami wytyczymy. To motto przypomina, że nie ma rzeczy niemożliwych, ale też nakazuje walczyć o swoje marzenia. Dlatego działalność pracowników Stowarzyszenia to nie tylko wsparcie przy szukaniu indywidualnych rozwiązań dla każdej z osób przebywających w Domu, ale też ciągłe przypominanie o podstawowej zasadzie: odpowiadamy sami za siebie. Im dłuższy pobyt w schroniskach, tym większe spustoszenie dla człowieka, który w pewnym momencie jest już całkowicie stracony dla społeczeństwa.
W ramach projektu jego uczestnicy wzięli też udział w różnych szkoleniach i warsztatach, które z jednej strony miały im pomóc w nabyciu praktycznej, przydatnej w codziennych kontaktach wiedzy, a z drugiej pomagały w dążeniu do lepszej jakości życia. Szkolenia obejmowały zarówno treningi motywacji, autoprezentacji czy podniesienia samooceny, jak i radzenia sobie z agresją, naukę aktywnego szukania pracy czy poruszania się po urzędach i instytucjach. Wielką popularnością cieszyły się spotkania z Joanną Wajdą z Dolnośląskiego Stowarzyszenia Pomocy Ofiarom Przestępstw Karta 99, organizacji udzielającej porad prawnych i obywatelskich. W ramach projektu objęto uczestników indywidualna pomocą prawną, psychologiczną i pedagogiczną. DSPOP zrealizował też panele szkoleniowe z zakresu wiedzy prawnej i obywatelskiej. Uczestnicy uczyli się, jak mogą wykorzystać zdobytą wiedzę w swoich konkretnych sprawach.
Ale były też zupełnie odmienne spotkania, jak warsztaty prowadzone przez specjalistkę emisji i ekonomii głosu oraz dykcji. Nauka panowania nad swoim oddechem to jednak wyjście do świadomej pracy z własnymi, niejednokrotnie bardzo splatanymi emocjami. Chwila zatrzymania się każdemu służy.
Wszystkie te działania kierowały się w jednym kierunku: by w uczestnikach zakorzeniła się wiara w to, potrafią żyć w społeczności i jednocześnie mogą tę społeczność współtworzyć. Dopiero wtedy istnieje szansa, że będą chcieli w niej trwać.
Projekt „Wychodzenie wciąga” już się zakończył. Łącznie metodę dekompresji społecznej oraz działania podejmowane w ramach projektu poznało 371 osadzonych oraz 64 funkcjonariuszy. Jego długofalowym efektem są regularne spotkania z osadzonymi w zakładach karnych na terenie Dolnego Śląska.
Od 1 grudnia 2010 Stowarzyszenie realizuje inny projekt pt. „Zaaprobowani – aktywizacja zawodowa i społeczna jako wzmocnienie działań probacyjnych”. Uczestnikami projektu są osoby bezrobotne, odbywające karę ograniczenia wolności poprzez wykonywanie nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne oraz pracy społecznie użytecznej orzeczonej w zamian nieściągalnej grzywny.
Metoda dekompresji społecznej może być zastosowana nie tylko w pracy z osobami opuszczającymi placówki penitencjarne. Jest już powoli wdrażana w działaniach skierowanych do bardzo młodych osób wychodzących z zakładów poprawczych. Mówi o tym Jolanta Wierzbanowska-Olejniczak z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej:
- Jestem długoletnim praktykiem - ponad 33 lata pracowałam bezpośrednio w placówkach resocjalizacyjnych: zarówno zakład poprawczy jak i zakład karny dla młodocianych. Moim podstawowym miejscem pracy był młodzieżowy ośrodek wychowawczy dla chłopców (a później ośrodek koedukacyjny). Natomiast od bardzo wielu lat pracuję też jako teoretyk; wcześniej na Uniwersytecie Wrocławskim w ramach praktyk pedagogicznych oraz na Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, od początku jej istnienia. W programie studiów mamy metodykę, resocjalizację i praktyki pedagogiczne, które studenci resocjalizacji odbywają w ośrodkach resocjalizacyjnych.
Dodatkowo, niezależnie od praktyk w ramach metodyki resocjalizacji, studenci odwiedzają ośrodki i przeprowadzają zajęcia samodzielnie. są to zajęcia o różnorodnej tematyce wynikające z programu placówki lub własnej inwencji (w ostatnim semestrze dominowała ekologia). Odbywają również spotkania z wychowankami, podczas których studenci prowadzą ciekawe rozmowy – dotyczące planów na przyszłość, zainteresowań a także problemów życia codziennego. Wyznają zasadę, że im więcej studenci zobaczą, im więcej przeżyją, im więcej problemów tym większa jest szansa na łatwiejszy kontakt w przyszłości. Praktyka podparta teorią i oczywiście własna kreatywność daje studentom szansę na zaistnienie w tak trudnej pracy z ludźmi wykluczonymi społecznymi.
W jaki sposób doszło do pierwszych prób wdrażania programu dekompresji społecznej w pracy z wychowankami placówek resocjalizacyjnych?
Wiedziałam, że m.in. pani Ewa (Ewa Humienna, Stowarzyszenie Ludzie Ludziom- przyp. redakcji) która jest moją studentką (V rok resocjalizacji) przygotowuje taki program. Zaproponowałam, aby spróbować popracować z taką młodzieżą w zakładach poprawczych. Młodzi ludzie wychodzą stamtąd mając lat najwyżej 21. Jeżeli nie mają dokąd wrócić, to problem uruchamia się na nowo. Warto było pokazać im, jakie mają możliwości. Takie zajęcia odbyły się już w zakładach poprawczych w Sadowicach, w Jerzmanicach Zdroju oraz w Głogowie. W czasie takich spotkań pokazana jest działalność placówki prowadzonej przez Stowarzyszenie „Ludzie ludziom”. W ostatnim czasie skorzystało z tej możliwości dwóch wychowanków. Przyjechali razem z opiekunami, zobaczyć Dom Socjalny dla Mężczyzn, jeden zamieszkał.
Czym różni się sytuacja młodych chłopców wychodzących z takich placówek od położenia byłych więźniów?
Jeżeli młody chłopak wychodzi zakładu poprawczego mając lat 20, 21 lat (a był w tam 3 lata), i nie ma gdzie wrócić, to jego sytuacja jest podobna. On też nie ma swojego miejsca na ziemi. Jeżeli go nie znajdzie, nie dostanie tego „wiatru w żagle”, to może się okazać, że za chwilę to miejsce to… zakład karny. Warto, aby wiedział, że jest inna możliwość, że ktoś mu pomoże, że ma wybór i od niego zależy czy z takiej możliwości skorzysta. Jest więc szansa, światełko w tunelu a przede wszystkim perspektywa znalezienia się po właściwej stronie życia.
Zdjęcie główne- Mieszkańcy Domu w podróży
Zdjęcie1- Mieszkańcy Domu na co dzień
Zdjęcie 2- Wszystko w naszych rękach
Zdjęcie 3- Wejście do Domu
Zdjęcie 4- Mieszkańcy popierają wolnościowe dążenia Tybetańczyków
Źródło: informacja wlasna wroclaw.ngo.pl