Trwająca właśnie kampania 1,5% jest dobrą okazją do krytycznego spojrzenia na sposób, w jaki w swojej organizacji wykorzystujemy wizerunki tych, którym mamy pomagać i czy nie jest to – no właśnie – „wykorzystywanie” w tym pejoratywnym znaczeniu.
Kinga Szostko: Czym są święta dla Dzieci z Domu Dziecka? Wielkim przedstawieniem, na które sprzedano bilety i zatrudniono nas do roli, zupełnie nie pytając o to, czy tego chcemy, bo firmy, czy osoby publiczne postanowiły zrobić dla nas coś miłego, np. kupić i wręczyć czekoladę, przekraczając przy okazji każdą z granic, którą można przekroczyć. Widzę potem swoje zdjęcie w lokalnej gazetce, bo firma X podarowała kosz pomarańczy, a firma Y przywiozła cukierki. Panowie w garniturach ochoczo obejmują Dzieci do zdjęcia, zdarzają się panie, które głaszczą, całują, bardzo współczują… Proszę, apeluję: Dzieci w Domach Dziecka to nie małpki w zoo, a to, że niektóre z nich posiadają zgody na upublicznienie ich wizerunku, wcale nie znaczy, że chcą się one widzieć w lokalnej prasie, czy jak w dzisiejszych czasach – na Facebookach, Instagramach… Szacunek dla tych Małych, już poszkodowanych przez życie wychowanków Domów Dziecka powinien być dla każdego priorytetem, a nie okazją do brudnej PR-wej gierki.
Autorka tego gorzkiego apelu sama wychowywała się w Domu Dziecka i przy okazji ostatnich Świąt Bożego Narodzenia próbowała uczulić każdego, kogo w ogóle obchodzi perspektywa dziecka, na ich niewidzialną krzywdę, jaka dzieje się często przy okazji skądinąd często realizowanych w dobrej wierze przedsięwzięć charytatywnych.
Prowadzona przez nią Fundacja Przedsiębiorcy Pomagają przygotowała spot, w którym wystąpiły – anonimowo i bez pokazania twarzy – dzieci z takich placówek i powiedziały, co czują, gdy ceną za przyniesione przez sponsorów słodycze, czy zabawki jest ich prywatność, której nie chronią opiekunowie, i o którą nie dbają dobroczyńcy. Spot można obejrzeć tutaj:
Kinga Szostko skupia się na dzieciach z Domów Dziecka, bo jest to jej osobiste doświadczenie – doświadczenie na tyle bolesne, że wraca do niego już jako dorosła osoba, próbując ochronić kolejne pokolenia pokrzywdzonych przez los dzieci przed podobną krzywdą.
Ale przecież temat wykorzystywania wizerunku podopiecznych nie jest bynajmniej problemem specyficznym dla publicznych placówek wychowawczych. Podobny problem mają, a może raczej – generują go – także organizacje pozarządowe działające na rzecz dzieci i młodzieży, czy jeszcze szerzej – wszystkich grup z jakiegoś powodu słabszych.
I zazwyczaj jest ku temu dobry powód – musimy przecież zebrać pieniądze na bardzo potrzebne działania, z których posiadacze eksploatowanego wizerunku ostatecznie skorzystają, przeprowadzić atrakcyjną kampanię społeczną edukującą opinię publiczną na ich temat, albo po prostu wypromować naszą organizację, żeby jeszcze skuteczniej rekrutowała kolejne osoby, którym udzieli niezbędnego wsparcia.
Wszystkie z tych celów są ważne, ale żaden z nich na tyle, żeby po drodze stracić z oczu to, co najważniejsze – rzeczywisty interes podopiecznego, niezależnie czy jest jeszcze dzieckiem, czy osobą dorosłą. I niezależnie od tego, czy na papierze o wszystko zadbaliśmy, bo każda osoba podpisała nam zgodę na wykorzystanie swojego wizerunku.
Jak pisze Kinga Szostko – to, że wszystkie niezbędne zgody opiekunowie prawni dzieci podpisali, ostatecznie nie ma żadnego znaczenia, oczywiście jeśli nie zadowala nas sama tylko formalna poprawność naszych działań. Kluczowe jest bowiem pytanie, czy osoba na zdjęciu została potraktowana podmiotowo, i czy nie wykorzystywaliśmy – nieświadomie, bezrefleksyjnie, bo nikt nam nigdy tego tematu do przemyśleń nie zadał – jej poczucia, że ma dług wdzięczności wobec naszej organizacji za udzielone wsparcie i to właśnie, a nie jej własny wybór, jest rzeczywistym powodem wyrażenia zgody na znalezienie się w naszych materiałach promocyjnych.
Wszyscy chcemy jak najlepiej, osobiście wierzę, że każdy z nas poczułby się dość podle, gdyby te słowa młodzieży ze spotu odnosiły się do naszej własnej organizacji, bo przecież chcieliśmy jak najlepiej.
Trwająca właśnie kampania 1,5% jest dobrą okazją do krytycznego spojrzenia na sposób, w jaki w swojej organizacji wykorzystujemy wizerunki tych, którym mamy pomagać i czy nie jest to – no właśnie – „wykorzystywanie” w tym pejoratywnym znaczeniu.
PS. Ten i nie tylko ten temat poruszyłam w wydanej niedawno przez Fundację Stocznia publikacji „Odpowiedzialna innowacja społeczna”. Można ją bezpłatnie pobrać ze strony innowacjespoleczne.pl, gdzie znajdziecie także szereg innych materiałów przydatnych w codziennej działalności.
Katarzyna Sadło – trenerka, konsultantka i autorka publikacji poradniczych dla organizacji pozarządowych. Była wieloletnia prezeska Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Związana także z Ogólnopolską Federacją Organizacji Pozarządowych, Funduszem Obywatelskim im. Henryka Wujca i Stowarzyszeniem Dialog Społeczny. Członkini zarządu Fundacji dla Polski.
Źródło: informacja własna ngo.pl