Właścicielowi Brunet Kafe grożono śmiercią. W odpowiedzi sojusz ludzi dobrej woli zorganizował w kawiarni obchody perskiego Nowego Roku. – Musimy mocniej odpowiadać na akty przemocy – przekonywał Rzecznik Praw Obywatelskich, Adam Bodnar.
Salar Farsi mieszka w Polsce od 2008 roku. To wtedy przyjechał do naszego kraju z Iranu. Skończył studia ze stosunków międzynarodowych, robi doktorat z politologii. Od kilku miesięcy prowadzi również kawiarnię na ulicy Miodowej w Warszawie – Brunet Kafe.
Tych parę miesięcy wystarczyło, by czterokrotnie atakowano jego lokal – niszczono okna, drzwi, pojawiały się napisy. Na początku marca agresorzy poszli krok dalej – dali Farsiemu 30 dni na opuszczenie Polski pod groźbą śmierci. – Boi się pan? – pytam. – Na co dzień, kiedy wstaję rano, nie. Nie chcę popadać w paranoję. Ale widzę, że sytuacja się zmieniła, że jestem inaczej traktowany niż byłem na początku mojego pobytu w Polsce – odpowiada. A na pytanie, czy planuje wyjechać z Polski, mówi, że tak łatwo się nie podda. Również dlatego, że otrzymał wiele wyrazów solidarności. – Dopóki są dobrzy ludzie, którzy mnie wspierają, zostanę w Polsce.
Sąsiedzka solidarność
Ci dobrzy ludzie to nie tylko tak zwani zwykli obywatele, od których Farsi otrzymał wiele wiadomości i maili, w których przepraszali za to, co go spotkało. I którzy zaczęli częściej przychodzić do kawiarni. Irańczyka wsparli również „sąsiedzi”. Do swojej siedziby (trzy minuty od kawiarni) zaprosił go Rzecznik Praw Obywatelskich, Adam Bodnar. Z mieszczącej się na tej samej ulicy kurii przyszedł metropolita warszawski, kardynał Kazimierz Nycz. Lokal odwiedziła również prezydent Warszawy, Hanna Gronkiewicz-Waltz, która na co dzień urzęduje na niedalekim Placu Bankowym.
I to właśnie owi sąsiedzi – wspierani jeszcze przez mieszczące się obok Akademię Teatralną, Chrześcijańską Akademię Teologiczną oraz mający nieco dalej swoją siedzibę Wydział Orientalistyki Uniwersytetu Warszawskiego – postanowili 21 marca zorganizować w Brunet Kafe całodzienne wydarzenie. Okazje były dwie. Po pierwsze, perski Nowy Rok: Nou Ruz. Po drugie Międzynarodowy Dzień Walki z Dyskryminacją Rasową i trwający do wczoraj Europejski Tydzień Działań przeciwko Rasizmowi. Jak jednak zapewnił zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich, Andrzej Stefański, nie jest to ostatnie i jedynie odświętne spotkanie.
Coraz więcej światła
Przez cały dzień w niedużym lokalu na Miodowej działo się wiele. Wysłuchać można było rozmowy z Adamem Bodnarem (zapis zamieszczamy poniżej). Studenci Akademii Teatralnej przedstawili interpretację perskiej poezji w polskim przekładzie. Wieczorem odbył się koncert muzyki perskiej i polskiej w wykonaniu Mateusza Szemraja i Wojciecha Lubertowicza. Posłuchać można było także o podobieństwach i różnicach religii monoteistycznych.
Wcześniej jeszcze iraniści z Uniwersytetu Warszawskiego opowiedzieli o tradycji i symbolice Nou Ruz, w której kluczowe znaczenie mają wspólnota, radość, hałas, odwiedzanie się nawzajem. To wszystko symbolizować ma walkę światła z ciemnością i to, że od tego dnia dzień staje się coraz dłuższy.
Oby ta symbolika towarzyszyła również działaniom na rzecz poprawy sytuacji cudzoziemców w Polsce. I by mógł jej doświadczyć także Salar Farsi.
Bodnar: Przykład idzie z góry
Warto przypomnieć, że Międzynarodowy Dzień Walki z Dyskryminacją Rasową obchodzimy właśnie 21 marca po to, by upamiętnić ofiary pokojowej demonstracji w Sharpeville w RPA, gdzie w 1960 roku policja zastrzeliła 69 osób, które odważyły się zaprotestować przeciwko polityce apartheidu. Te dwa konteksty dobrze pokazują, do czego prowadzi solidarność, a do czego nienawiść rasowa.
A jak jest w Polsce?
Biorąc pod uwagę sytuację na polskich granicach, trudno o optymizm…
A na ulicach – czego przykładem może być właściciel tej kawiarni – narasta przemoc.
Bardzo ważne jest to, z jaką reakcją się takie akty spotkają. W Warszawie pani prezydent odwiedziła Brunet Kafe, widzimy reakcję władz Bydgoszczy, Torunia, Gdańska, Poznania, Lublina… Ale nie wszystko zależy od władz lokalnych. A wzrost liczby aktów przemocy wydaje się być tematem tabu dla obozu rządzącego. Słyszymy: „lepiej tego nie dotykajmy”, „to indywidualne przypadki”, „nie wzniecajmy nadmiernych emocji”. To niestety przekłada się również na działania policji.
A czy wraz ze wzrostem napięcia społecznego, a także w odpowiedzi na działania władz, widzi pan wzrost międzyludzkiej solidarności?
Jakie na przykład?
Obchody perskiego Nowego Roku wspólnie zorganizowały trzy uczelnie wyższe, Biuro RPO, lokalny Kościół i miasto. Czy to praktyczna realizacja hasła Europejskiego Tygodnia Działań przeciwko Rasizmowi – „Nie dziel – jednocz”?
To pokazuje również odpowiedź wspólnot lokalnych na takie wydarzenia, jak atak na Brunet Kafe.
Problemem jednak jest przykład, który idzie z góry. Dobrze to widać na przykładzie szkoły. Cóż z tego, że znajdzie się ambitny nauczyciel, który podejmie działania na rzecz edukacji wielokulturowej, jeżeli z góry idzie przekaz, że to tematy „niebezpieczne, delikatne i polityczne”? Że kurator oświaty może mieć wątpliwości. Że szkoła nie powinna się za bardzo sama otwierać, bo to państwo powinno decydować o tym, czego w szkole uczymy. Że w związku z tym nie należy tworzyć przestrzeni dla działań organizacji pozarządowych w szkole. Taka narracja, obecna w Polsce, stwarza niebezpieczeństwo, że edukacja wielokulturowa, tworzenie przestrzeni do poznawania innego człowieka i innej kultury, staje się zadaniem dla wyjątkowo ambitnych nauczycieli, a nie czymś naturalnym i trwale wpisanym w system edukacji. Zewnętrzne uwarunkowania są bardzo ważne.
Co Biuro RPO robi, by tę sytuację zmieniać? Naciskacie na władzę centralną?
Straceńcza?
Z drugiej strony, bardzo dużo jest do zrobienia na poziomie lokalnym. Jako Biuro RPO chcemy wzmacniać tych, którzy patrzą na omawianie zagadnienia inaczej. Którzy starają się coś robić. A tej dobrej aktywności jest przecież dużo. W Gdańsku powstała Rada Imigrantów, która doradza prezydentowi w zakresie polityki wobec cudzoziemców. W Toruniu przy Uniwersytecie Mikołaja Kopernika studenci stworzyli grupę wspierającą studentów Erasmusa, którzy spotkali się z przemocą.
Okazujemy też wsparcie ofiarom pobić, gdy nie chcą tego zrobić władze centralne. Poczuwam się do tego, żeby pokazywać, że uważam to za problem. Nadzorujemy działalność prokuratur, policji, sądów. I to przynosi niekiedy bardzo konkretne efekty. W żadnej z takich spraw nie możemy odpuszczać. Trzeba zostawiać ślad i pokazywać, że nie ma zgody na takie działania.
Wierzy pan, że sojusz ludzi dobrej woli – związków wyznaniowych, wspólnot lokalnych, ambitnych nauczycieli, RPO, dziennikarzy, naukowców, samorządowców – ma szansę odwrócić ten trend, o którym rozmawiamy?
Dowiedz się, co ciekawego wydarzyło się w III sektorze. Śledź wydarzenia ważne dla NGO, przeczytaj wiadomości dla organizacji pozarządowych.
Odwiedź serwis wiadomosci.ngo.pl.
Źródło: inf. własna [ngo.pl]
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23