Okupacje, strajki, protesty: Jak Serbowie walczą o swoje prawa [wywiad]
„Czujemy, że odzyskujemy zerwane więzi społeczne” – mówi Marija Jakovljevic, serbska działaczka społeczna, o obecnych protestach w Serbii. Po latach ciszy i apatii, Serbowie wyszli na ulice, by walczyć o swoje prawa i godność. Czy ten zryw społeczny, który rozpoczął się od studenckich okupacji, ma szansę na trwałe zmiany? O tym w rozmowie z Magdaleną Pocheć.
Magdalena Pocheć: – Od trzynastu lat Serbia dryfuje w stronę „nieliberalnej demokracji”. Znajduje się pod rządami Serbskiej Partii Postępowej, dla której kluczową postacią jest prezydent Aleskandar Vučić. Korupcja, centralizacja władzy, zawłaszczenie mediów, eksploatacja środowiska naturalnego – to sprawia, że w społeczeństwie narasta gniew. Do jego erupcji w postaci protestów w ostatnich latach dochodziło wielokrotnie, na przykład po wyborach parlamentarnych w 2023 roku, czy w związku z tragedią w szkole, w której zginęło dziesięć osób. Władza zawodzi serbskie społeczeństwo niemal na każdym froncie. Kolejne nieprawidłowości doprowadziły do katastrofy budowlanej w Nowym Sadzie i śmierci piętnastu osób, co przelało czarę goryczy. Czym obecne protesty różnią się od wcześniejszych?
Marija Jakovljevic: – Skala i zasięg obecnych protestów są rzeczywiście bezprecedensowe. Jednak nie jest tak, że problemy rozpoczęły się wraz z przejęciem władzy przy Serbską Partię Postępową. Poprzedni rząd położył fundamenty pod te wszystkie problemy, z którymi dzisiaj się mierzymy i w duchu kapitalizmu przeprowadził prywatyzację na masową skalę. Szukał oszczędności, wprowadzając cięcia w wydatkach publicznych i przyjął niekorzystne prawo pracy. Nie zważał na koszty społeczne i środowiskowe. Obecny rząd kontynuuje tę neoliberalną politykę, dodając komponent autorytaryzmu.
Straumatyzowane społeczeństwo uległo wizji silnych rządów, ponieważ potrzebowało stabilizacji po okresie dużej niepewności. Nacjonalistyczna retoryka przyciągnęła wiele osób, zaszczepiając w nich wypaczone przekonanie o byciu ofiarą oraz dając błędne poczucie mocy i ważności. Nacjonalizm daje oczywiście fałszywe nadzieje, stanowi zasłonę dymną dla pogłębiających się niesprawiedliwości. Równolegle w Serbii zawsze współistniała progresywna część społeczeństwa, pomimo że wpływy sektora pozarządowego i ruchów społecznych były ograniczone. Jednak odgrywały kluczową rolę w przeciwdziałaniu dalszemu osłabieniu praw ekonomicznych i społecznych.
Katastrofa w Nowym Sadzie po raz kolejny potwierdziła, że władza gotowa jest poświęcić życie ludzkie dla zysków, a korupcja dosłownie zabija. Jej ukrócenie brzmi apolitycznie, dzięki czemu wokół tego celu zmobilizowało się szerokie spektrum społeczeństwa. Moim zdaniem tego typu działania zawsze mają charakter polityczny, ale zdaję sobie sprawę, że polityczność rozumiana jest bardzo wąsko i wiele osób obawia się, że ich działania zostaną zawłaszczone i wykorzystane dla interesu partyjnego.
Protesty nie są natomiast związane z żadną konkretną siłą polityczną. Zostały oddolnie zainicjowane przez ruch studencki. Opierają się na samoorganizacji. Nie mają wyraźnego liderstwa, władza pozostaje zdecentralizowana. Decyzje podejmowane są wspólnie na posiedzeniach.
Sięgnięcie dzisiaj po tego typu narzędzia ma wywrotowe znaczenie i ogromną moc. Ludzie biorą sprawy w swoje ręce i uczą się współdziałania. To bywa dość skomplikowane i męczące. Jednak trwamy w tym już od ponad dwóch miesięcy, co pokazuje ogromną determinację, by doprowadzić do zmian.
Do społeczności studenckiej szybko dołączyły osoby z różnych warstw społecznych: od klasy robotniczej po przedsiębiorców. Protesty mają charakter międzypokoleniowy i swoim zasięgiem obejmują cały kraj. Żartujemy, że obecnie buntują się nawet te miejscowości, które nie stawiały oporu podczas podboju Imperium Osmańskiego.
To, co się dzieje, jest bardzo poruszające i ma olbrzymi potencjał. Towarzyszy nam poczucie, że odzyskujemy zerwane więzi społeczne i wspólnie stajemy w obronie swoich praw. A to wszystko dzięki studentom i studentkom, których wkład został już doceniony w postaci nominacji do Pokojowej Nagrody Nobla.
Z czego wynikała wcześniejsza niemoc społeczeństwa obywatelskiego? Czy dzisiaj faktycznie stoimy na progu ważnych zmian? Obecne protesty doprowadziły już do dymisji premiera.
– Wcześniejsze działania były fragmentaryczne, nie miały charakteru masowego. Dotarcie do tego momentu to efekt długotrwałego procesu. Choć nadal mamy wiele do zrobienia w zakresie kolektywnego formułowania postulatów i propozycji. Nie mamy jednak wyjścia. Doszliśmy do ściany i musimy działać.
Tak jak w przypadku protestów przeciwko kopalni Rio Pinto. Wydobycie litu zanieczyści glebę, wodę i powietrze. Wzrośnie zachorowalność na nowotwory. To walka o nasze życie i środowisko naturalne. Szacuje się, że w najbliższej przyszłości powstanie trzydzieści nowych kopalni różnych surowców. Serbia, podobnie jak inne kraje bałkańskie, ma poświęcać się w imię „zielonej transformacji” zamożnych gospodarek zachodnich. Nie godzimy się na to. Jakiś czas temu zatrzymaliśmy budowę elektrowni wodnej, dzięki czemu ochroniliśmy rzeki i większy ekosystem.
W ostatnich latach wychodziliśmy na ulice przy okazji różnych kryzysów. Tak jak w przypadku pierwszej w historii Serbii strzelaniny w szkole. Sprzeciwialiśmy się wtedy niezdolności władzy do ochrony życia dzieci w tym kraju. Niezadowolenie z czasem tylko narastało.
Czego konkretnie domagają się tłumy skupione na ulicach Belgradu, Nowego Sadu i w ponad stu innych miejscowościach? Jakie formy oporu stosują?
– Po pierwsze, protestujący domagają się publikacji pełnej dokumentacji, związanej z renowacją dworca w Nowym Sadzie. Materiały, które zostały udostępnione oceniamy jako niekompletne i częściowo sfałszowane. Nie pozawalają na pociągnięcie nikogo do odpowiedzialności.
Po drugie, żądamy ścigania sprawców przemocy wobec osób protestujących. Należy wszcząć postępowania wobec bandytów, którzy działali na zlecenie władzy. Oczekujemy, że zamieszani w to urzędnicy państwowi zostaną usunięci ze stanowisk.
Trzecim postulatem jest oddalenie zarzutów karnych wobec protestujących. Wiele osób zostało zatrzymanych i aresztowanych w związku z udziałem w demonstracjach. Żąda się ich natychmiastowego uwolnienia i umorzenia spraw.
Wreszcie, ruch studencki chce zwiększyć o 20 procent nakłady z budżetu państwa na szkolnictwo wyższe, by poprawić jego jakość i dostępność.
Studentki i studenci nie poprzestali na ulicznych protestach. Wraz z kadrą akademicką okupują wydziały w całym kraju. Blokady przeniosły się także do szkół średnich. Każdego dnia, o określonej godzinie, na 15 minut, ulice w całym kraju nieruchomieją, by upamiętnić piętnaście ofiar śmiertelnych katastrofy. Spośród licznych protestów najbardziej spektakularny tłum zebrał się na placu Slavija w Belgradzie. 24 stycznia ogłoszono ogólnokrajowy strajk. Państwa ościenne i diaspora serbska solidaryzowały się z protestami w kraju i organizowały własne demonstracje. Odżyło poczucie wspólnoty i więzi pomiędzy państwami byłej Jugosławii.
Od ponad piętnastu lat angażujesz się w zmianę społeczną w Serbii. Jak przeżywasz obecną sytuację?
– Dla mnie najbardziej poruszający był przemarsz studentów i studentek z Belgradu do Nowego Sadu. Podczas tej trasy osoby z lokalnych społeczności witały protestujących z tradycyjną sobie gościnnością, dostarczając im posiłki, oferując nocleg. Studentów traktowano jak wyzwolicieli. Dzięki nim przeżywamy wzruszenie i to oni tchnęli w nas nadzieję.
Serbię postrzega się jako największą sojuszniczkę Rosji na Bałkanach. Czy jest ryzyko, że władza sięgnie po putinowskie narzędzia, które uderzą w niezależne media i organizacje? Czy taki scenariusz jest w Serbii w ogóle możliwy? Rząd ucieka się do różnych, często brutalnych form tłumienia protestów, jednak opór po stronie społeczeństwa obywatelskiego nie ustaje.
– Na poziomie deklaracji, Rosja faktycznie postrzegana jest przez większość jako najsilniejszy sojusznik. W rzeczywistości jednak świadomość tego, na czym polegają putinowskie polityki w praktyce i jakie są ich realne konsekwencje jest niska.
Jednocześnie wbrew temu, co się powszechnie myśli, to właśnie Unia Europejska pozostaje największym sojusznikiem obecnego rządu. Vučić cieszy się poparciem, ponieważ jest postrzegany jako gwarant stabilności na Bałkanach. Ma mocną pozycję w strukturach formalnych, ale też tych pozalegalnych. Unię wiążą interesy z Serbią. Wydaje mi się mało prawdopodobne, by wstawiła się za społeczeństwem obywatelskim. Potrzebuje litu dla niemieckiego przemysłu samochodowego i tzw. „zielonej transformacji”, która odbywa się kosztem „peryferyjnych” krajów, takich jak Serbia.
Tak długo, jak Vučić zapewnia przystępny dostęp do zasobów i przyjazny rynek dla UE, a także uzależnia Serbię od międzynarodowych instytucji finansowych, nie spodziewam się, by Unia mogła wykonać jakiś zdecydowany krok. Serbski rząd utrzymuje także relacje z Izraelem. Do tego dochodzi wsparcie gospodarcze Chin, które widzą w Serbii strategicznego partnera w swojej dalszej ekspansji. To daje rządowi poczucie nieograniczonej władzy, co znajduje odzwierciedlenie w tym, jak traktowani są demonstranci.
Rząd kontroluje grupy chuliganów, które atakują demonstrantów przy pomocy noży i kijów bejsbolowych. W tłum zgromadzonych wjechano celowo samochodem. Władza inscenizuje własne demonstracje – opłaca ludzi i organizuje transport. Infiltruje społeczności studenckie, wytwarza konflikty. Korzysta ze wsparcia serbskiego wywiadu, który od dłuższego czasu nadzoruje aktywistów i aktywistki.
Siłą tych protestów jest to, że nie opierają się pojedynczych liderach i liderkach, których można spacyfikować, a nasilająca się przemoc państwa wzmaga tylko złość i determinację protestujących.
Po latach ciszy i ignorancji o Serbii znowu zaczyna być głośno. Jaka jest rola międzynarodowej społeczności i na czym mogłaby polegać ponadnarodowa solidarność z ruchami prodemokratycznymi i prawoczłowieczymi w Serbii?
– Nie chcemy interwencji z zewnątrz, potrzebujemy jednak wsparcia. Obserwujcie rozwój sytuacji i monitorujcie naruszenia praw człowieka, upowszechniajcie rzetelne informacje, wyrażajcie solidarność z ruchem studenckim oraz wywierajcie presję na rządy krajowe i międzynarodowe instytucje, by jasno potępiły przemoc partii rządzącej i wycofały dla niej swoje poparcie.
Jeśli chodzi natomiast o sektor współpracy rozwojowej, to wymaga on głębokich reform. Nie chcemy, by narzucano nam priorytety i rozwiązania, o które nigdy nie prosiliśmy. Potrzebujemy partnerskich relacji, które opierają się na dialogu z udziałem postępowej części społeczeństwa. Odbudowa kraju będzie możliwa wyłącznie w warunkach poszanowania lokalnych społeczności i ich autonomii do decydowania o sobie.
Marija Jakovljevic: socjolożka i serbska feministka, zaangażowana w prawa człowieka, ochronę środowiska, budowanie pokoju, sprawiedliwość ekonomiczną i postępową filantropię. Absolwentka programu Social Change Initiative, uhonorowana Stypendium im. Sacharowa w 2024 roku. Obecnie odpowiada za Partycypacyjną Redystrybucję Zasobów w Dalan Fund.
Magdalena Pocheć: feministka, działaczka społeczna, psycholożka międzykulturowa. Pomysłodawczyni i współzałożycielka Funduszu Feministycznego. Zaangażowana w progresywną filantropię, współpracowała między innymi z FundAction, FRIDA The Young Feminist Fund i Fenomenal Funds. Jej misją jest wspieranie postępowych ruchów społecznych na rzecz sprawiedliwości.
Źródło: informacja własna ngo.pl