Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
Fundusz, który opłaci feministkom nie tylko demonstracje i farby na transparent, ale i warsztaty dla seniorek, deski na budowę, treningi WenDo, bilety PKS lub kawę na spotkanie działaczek. Same uczestniczki wyścigu o dotacje wybierają spośród siebie te, które dostaną pieniądze.
Rozmawiamy z Magdą Pocheć i Martą Rawłuszko – to dwie trzecie zespołu założycielskiego Funduszu Feministycznego. Jest jeszcze Justyna Frydrych. Kiedyś wymarzyły sobie stworzenie takiego systemu finansowania inicjatyw feministycznych, który nie będzie ograniczał wnioskodawczyń, a zarazem będzie wspierał ich realne potrzeby. I zrealizowały swoje marzenie – w styczniu 2018 roku powstał jedyny w Polsce niezależny fundusz dla organizacji i nieformalnych grup, angażujących się w działania na rzecz kobiet i feministyczny aktywizm.
Reklama
Magdalena Wroczyńska: – Jak narodziła się idea stworzenia funduszu poświęconego całkowicie wspieraniu inicjatyw feministycznych?
Magda Pocheć: – Z potrzeby wypełnienia luki w Polsce. Jesteśmy dość młodą inicjatywą i korzystałyśmy z doświadczeń w organizacjach feministycznych i równościowych za granicą. W Polsce nie ma środków dedykowanych jedynie na działania feministyczne. Nie ma stałego, dobrej jakości źródła wsparcia tych inicjatyw. Same odczuwałyśmy ten brak, wpływający na kondycję całego rodzimego ruchu feministycznego. Zainspirowały nas więc wzorce z innych krajów. Takie fundusze kobiece i feministyczne są na przykład na Ukrainie, w Gruzji, w Serbii. My je odwiedzałyśmy, kontaktowałyśmy się z ich działaczkami, starałyśmy nauczyć się od nich jak najwięcej i czerpać od nich inspirację.
To jak wyglądały do tej pory w naszym kraju procedury przyznawania środków na działania feministyczne?
M.P.: – Przede wszystkim nie ma stałego źródła wsparcia działań feministycznych. Możemy raczej mówić o pojedynczych programach dotacyjnych na prawa kobiet w organizacjach, które mają szerszą misję. To nie wystarcza, aby stworzyć silny, niezależny ruch feministyczny. Często też wspierane są pojedyncze projekty, a nie długoterminowe działania strategiczne organizacji czy grupy.
Można by też długo mówić o braku elastyczności procedur, towarzyszących przyznawaniu środków z Unii Europejskiej – wyśrubowane wymagania, konieczność wniesienia wkładu własnego, wpisania się w określone priorytety, pisania wniosków pod konkretny konkurs, itd.
Marta Rawłuszko: – Trzeba podkreślić ważną rzecz: mnóstwo istotnego aktywizmu feministycznego jest realizowane przez grupy nieformalne i kolektywy. Taka forma działania do tej pory wykluczała możliwość skorzystania z jakiegokolwiek finansowania z przyczyn formalnych. Tymczasem ostatnie lata pokazują, że właśnie spontaniczne i oddolne działania są główną siłą ruchu walki o prawa obywatelskie i prawa kobiet. My jesteśmy otwarte również na takie nieformalne inicjatywy.
Kolejna sprawa: abstrahując od sytuacji politycznej, kwestie priorytetowe, dotyczące przeznaczania środków publicznych na działania związane z równością płci, na przykład dotyczące elastycznych form zatrudnienia, czy tak zwanego „godzenia życia zawodowego i rodzinnego”, były i są definiowane całkowicie poza środowiskiem feministycznym i poza samymi kobietami.
Konkurs na granty, w którym same uczestniczki decydują, czyje projekty dostaną pieniądze, to w Polsce nowatorskie potraktowanie tematu. Czemu zdecydowałyście się właśnie na taki system wspierania działań feministycznych?
M.R.: – Przyjęłyśmy partycypacyjny model podejmowania decyzji o tym, gdzie trafią pieniądze, wzorując się na systemie, w jakim funkcjonują już niektóre fundusze na świecie. Chodziło o to, żeby zmienić zasadę, że to my, jako osoby pozyskujące środki finansowe na minigranty, wiemy lepiej, czego potrzeba organizacjom i grupom feministycznym. Chciałyśmy zaufać decyzjom podejmowanym przez grupy uczestniczące w konkursie.
Polega to na tym, że o większości budżetu jednego konkursu decydują same jego uczestniczki. Czytając nawzajem swoje pomysły opisane we wnioskach o minigranty, same rozstrzygają, które z tych pomysłów są najlepsze i najbardziej potrzebne.
To ich decyzje przekładają się na przyznanie finansowania tym, a nie innym organizacjom czy inicjatywom. O pozostałej części, maksymalnie 25 procent budżetu konkursowego, decyduje sam Zespół Funduszu wraz z Radą Konsultacyjną. Ważne, że możemy to zrobić – znamy wszystkie pomysły zgłoszone na konkurs. Możemy więc dobrać dodatkowe inicjatywy, kierując się na przykład tym, jakich tematów brakuje na liście minigrantów wybranych przez same uczestniczki.
M.P.: – Marzyło nam się utworzenie takiej skarbonki feministycznej, która będzie faktycznie odpowiadała na bieżące potrzeby organizacji kobiecych. Chciałyśmy, aby przyznawanie środków opierało się na zaufaniu i założeniu, że same grupy feministyczne wiedzą najlepiej, jakie działania należy podejmować, aby wspierać interesy kobiet i jak wydawać pieniądze.
My też czujemy, że jesteśmy częścią ruchu feministycznego, a nie, że znajdujemy się w hierarchicznej relacji względem naszych grantobiorczyń. Choć utworzenie Funduszu było inicjatywą oddolną, jesteśmy nastawione na to, aby tworzyć wokół niego społeczność, złożoną z grantobiorczyń i kilkudziesięciu osób, które regularnie wspierają Fundusz.
Jak same uczestniczki konkursu przyjęły ten model decydowania o wyborze projektów?
M.R.: – To niesamowite, z jak wieloma pozytywnymi reakcjami spotkałyśmy się w związku z takimi działaniami. Po pierwszym konkursie przeprowadziłyśmy mini-badanie ewaluacyjne, w którym brały udział same uczestniczki. Znalazło się tam właśnie pytanie o to, jak się czuły z partycypacyjnym modelem podejmowania decyzji. Okazało się, że w proces zapoznawania się z projektami innych grup zaangażowane były czasem całe organizacje. Wiązały się z tym spotkania, dyskusje, debaty i spory.
Wiele uczestniczek konkursu opowiadało, że czytanie o innych inicjatywach feministycznych było bardzo poruszającym doświadczeniem.
Mówiły, że czuły się wzmocnione i podekscytowane, poznając inicjatywy działaczek z innych polskich miast, dowiadując się o problemach, z jakimi się tam borykają. Okazało się też – co było dla nas bardzo ważne – że taki partycypacyjny model podejmowania decyzji obniżał stopień rywalizacji i konkurencyjności między samymi grupami.
„Przestałyśmy myśleć, że to my powinnyśmy wygrać ten konkurs. Chciałybyśmy, żeby kasa poszła do kogoś innego, bo tam dziewczyny robią genialne rzeczy i potrzebują wsparcia” – mówiły uczestniczki. Możemy więc z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że ten partycypacyjny model podejmowania decyzji jest absolutnym hitem Funduszu. Nie tylko dla nas – inicjatorek tego modelu, ale i dla samych uczestniczek, które stwierdziły, że najmocniejszą stroną tego konkursu jest fakt, że mogą same decydować o tym, do kogo pójdą pieniądze. W przyszłości na pewno z tego nie zrezygnujemy.
M.P: – I jeszcze osoby, które korzystają z minigrantów, odpowiadają względem całej społeczności za swoją pracę, a nie tylko raportują do nas o swoich dokonaniach. To też jest bardzo ważne.
Na ogół za powołaniem funduszu stoi jakaś zasobna instytucja. Nie mogę nie spytać: skąd czerpiecie środki na finansowanie inicjatyw feministycznych?
M.P.: – Docelowo chciałybyśmy regularnie otrzymywać małe kwoty od dużej społeczności, od osób indywidualnych wspierających naszą aktywność. Oczywiście na początku – a dopiero się rozkręcamy – korzystamy ze wsparcia dużych zagranicznych instytucji filantropijnych. Pierwszy grant na konkurs otrzymałyśmy od brytyjskiej organizacji Sigrid Rausing Trust. To organizacja, która jako pierwsza nam zaufała i zdecydowała się pomóc.
M.R.: – To była baza. Później, dzięki internetowej zbiórce społecznościowej zyskałyśmy dodatkowe środki od sojuszników i sojuszniczek naszych działań. W rezultacie jedna czwarta konkursu została sfinansowana przez społeczność feministyczną, która zdecydowała się wesprzeć naszą działalność. Właśnie dzięki temu zamiast 15 minigrantów, mogłyśmy przyznać 20.
Liczymy na podobne lub nawet większe wsparcie w najnowszym konkursie.
Na Wasz pierwszy konkurs napłynęło ponad 190 zgłoszeń z 72 różnych miejscowości w Polsce. Do kogo trafiły pieniądze?
M.P.: – Minigranty (maksymalnie 4400 złotych dla jednej inicjatywy) otrzymało 20 grup i organizacji feministycznych, które stają w obronie praw kobiet z całej Polski. Wśród nich znalazły się między innymi Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów, Grupa Kobiet Polskiego Związku Emerytów z Gdańska, Koło Gospodyń Wiejskich z Sułkowic, nastolatki z MamyGłos z Zielonej Góry czy Kobiety Wędrowne z Trójmiasta.
Grantobiorczynie miały 6 miesięcy na realizację działań związanych z wykorzystaniem otrzymanych środków. Teraz ten czas mija, a my wchodzimy z nowym konkursem, więc cieszymy się bardzo, że udało nam się zachować płynność.
1 października ruszyła kolejna edycja konkursu. Kto może wziąć w niej udział?
M.R.: – Do udziału w drugiej edycji zapraszamy szczególnie inicjatywy wspierające prawa i głosy młodych kobiet, kobiet z niepełnosprawnościami, kobiet wykluczonych ekonomicznie i wywodzących się z mniejszości etnicznych, migrantek, uchodźczyń, kobiet mieszkających na wsi i w mniejszych miejscowościach. Jesteśmy otwarci również na działania wspierające kobiety nieheteroseksualne, osoby niebinarne, interpłciowe i transpłciowe. Szczegóły są na naszej stronie internetowej. Tam też można znaleźć regulamin konkursu – jest tego naprawdę niewiele do przeczytania, no i wniosek do wypełnienia dla ubiegających się o grant.
Jak widzicie przyszłość Funduszu?
M.P.: – Na pewno chciałybyśmy w przyszłości móc zapewnić potrzebującym różne rodzaje finansowania – nie tylko minigranty, ale również większe sumy na strategiczne działania długoterminowe.
Dobrze byłoby również wzmocnić pozycję polskich feministek na arenie międzynarodowej. Obserwując bowiem różne globalne fora poświęcone tej tematyce, wyraźnie widać, że feministki z Europy Środkowo-Wschodniej nie zawsze mają swoją reprezentację.
Chciałybyśmy zapewnić im udział w konferencjach, spotkaniach i akcjach solidarnościowych w regionie i na świecie.
M.R.: – Zastanawiamy się również nad stworzeniem takiej „żelaznej rezerwy” środków, które można by wykorzystać natychmiast, w nagłych sytuacjach kryzysowych. Chodzi o przypadki, gdy prawa i bezpieczeństwo feministek jest zagrożone lub kiedy konieczna jest szybka mobilizacja w obronie praw kobiet. Takie środki, które będzie można uruchomić w ciągu 72 godzin.
Trzymam kciuki za realizację tych planów i dziękuję za rozmowę.
Więcej informacji na temat Funduszu, nowego konkursu oraz o tym, jak można wesprzeć Fundusz Feministyczny – na www.femfund.pl
Zespół Funduszu Feministycznego tworzą:
dr Marta Rawłuszko – socjolożka, badaczka społeczna, feministka, lesbijka, współzałożycielka Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej, pracuje w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego. Pochodzi z Bydgoszczy.
Magdalena Pocheć – psycholożka międzykulturowa, feministka zaangażowana w rozwój partycypacyjnej i progresywnej filantropii w Polsce (FemFund), w Europie (FundAction) i na świecie (FRIDA The Young Feminist Fund), współautorka i współredaktorka raportów z realizacji Konwencji ONZ w sprawie Likwidacji Wszelkich Form Dyskryminacji Kobiet w Polsce. Urodzona w Bagdadzie, pochodzi z Warszawy.
Justyna Frydrych – aktywistka, edukatorka antydyskryminacyjna, feministka, była członkini Porozumienia Kobiet 8 Marca i współorganizatorka warszawskich Manif, działaczka na rzecz praw uchodźczyń i uchodźców. Pochodzi z Krosna.
Działania Funduszu wspiera 11- osobowa Rada Konsultacyjna, w skład której wchodzą przedstawicielki (i jeden przedstawiciel) świata kultury i nauki. Wśród nich jest między innymi prof. dr hab. Małgorzata Fuszara, Sylwia Chutnik, dr Sylwia Spurek i dr Krzysztof Śmiszek.
Na zdjęciach grantobiorczynie Funduszu Feministycznego – I edycji konkursu.
O większości budżetu decydują jego uczestniczki. Czytają nawzajem swoje wnioski i same rozstrzygają, które z pomysłów są najlepsze.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.