Nie da się zawrócić Odry kijem. Ale można się nią okładać [felieton Flieger]
Będzie to niewielka impresja na temat „nadmiarowej polaryzacji”, trybializmu w czasach, kiedy potrzebna jest odporność na wstrząsy, których będzie więcej, niż mniej.
Odra płynie wzdłuż zachodniej granicy Polski. W ostatnich dniach – symbolicznie – przez sam środek kraju. Największym błędem było śledzenie rozwoju wydarzeń na Twitterze. Z jednej strony wpada się w pułapkę filtrowania w ten sposób rzeczywistości, z drugiej to jednak jej wycinek, bo przecież wypowiadają się tam politycy wszystkich opcji, dziennikarze, publicyści.
Radykalni kibice obu drużyn powinni być zadowoleni, z tym że…
Zjawiska wymienione w pierwszym zdaniu tekstu, sprowadziły debatę wokół katastrofy ekologicznej do poziomu wody w rzece podczas suszy. Problem przyczyn katastrofy ekologicznej stał się domeną warunkowanej poglądami politycznymi wiary, a nie faktów. Wymaga deklaracji. Podczas gdy jedna strona tropiła spiski i grała na antyniemieckich nastrojach, druga z wyraźną pasją tweetowała konstruując coraz to bardziej suche żarty czy gry słowne. Do bólu przewidywalne. Radykalni kibice obu drużyn powinni być zadowoleni.
Z tym, że – a jestem o tym głęboko przekonana – istnieje duża grupa osób, której nie interesuje postrzeganie tego, co dzieje się w Polsce w wymiarze wojny na linii dwóch największych partii.
83 procent Polaków uważa środowisko naturalne za ważną część dziedzictwa narodowego – wynika z badań More in Common (grudzień 2021 roku; podał je na Twitterze szef ośrodka Adam Traczyk). „To nie jest tak, że spotykają się tylko »lewaccy« ekolodzy, tylko że w działania potrafią się włączyć emeryci, ludzie o bardzo różnych poglądach politycznych. I okazuje się, że polskie społeczeństwo, które jest tak podzielone, jak się nam to ciągle mówi, w takiej sprawie jak zieleń, na lokalnym poziomie potrafi się zjednoczyć i że nikt nie będzie kogoś pytał: »A ty głosowałeś na PiS czy na Platformę, czy na kogoś innego«, tylko jeżeli dla nas są ważne drzewa, to po prostu działamy razem” – mówił w rozmowie z portalem Jan Mencwel, autor „Betonozy”. Jest więc płaszczyzna, na której można budować wspólnotę. I to całkiem spora, bo Polaków oprócz przyrody może łączyć coś jeszcze: „Badania pokazują, że nie było tu polaryzacji: jednakowo angażowali się wyborcy PiS, jak i Platformy oraz innych formacji” – na ciekawą rzecz zwrócił uwagę Edwin Bendyk, komentując zaangażowanie polskiego społeczeństwa w niesienie pomocy uciekającym przed wojną Ukraińcom i Ukrainkom.
Wody Odry odsłoniły wiele słabych punktów
Tymczasem niektórzy z polityków niejako mówią, że to się przecież zupełnie nie opłaca. Jeśli argument ze wspólnoty nie działa, to warto – chciałoby się w tym miejscu znacząco chrząknąć – przypomnieć, że tuż za miedzą toczy się wojna, Polska jest także obiektem działań o charakterze hybrydowym, tymczasem opinia publiczna jest łatwa do rozwibrowania.
A przecież jak podkreślają eksperci stabilizacja w tym obszarze składa się na potencjał obronny kraju.
Potrzebna jest odporność na wstrząsy, których będzie więcej, niż mniej. Odra odsłoniła wiele słabych punktów, którym można poświęcić niejeden tekst – to np. brak mediów publicznych, które cieszyłyby się powszechnym zaufaniem, problem mediów tożsamościowych, niski poziom zaufania do państwa.
A wszystko to, działo się podczas rocznicy Bitwy Warszawskiej: to wspaniała opowieść, która łączy w sobie elementy takie jak technika, zaangażowanie społeczne, wysiłek odradzającego się państwa. To historia wielkiego projektu edukacyjnego, wychowawczego podjętego wśród niepiśmiennych chłopów, którzy szli do armii. To historia pisarzy i pisarek, ludzi kultury zaangażowanych we wzmacnianie nastrojów. To historia warszawiaków, którzy kopali rowy. To historia kobiet, które nie tylko stworzyły batalion, ale zaganiały mężczyzn do koszar. Powtórzmy: a działo się to wszystko w państwie, którego przez 123 lata nie było i którego żołnierze nie mieli nawet butów (jak duży był to problem pisze w pasjonującej książce „Przegrane zwycięstwo” profesor Andrzej Chwalba).
Można to wszystko zgrabnie dziś wyjąć poza historyczny nawias. Bo kryzysów w dzisiejszych czasach będzie więcej niż mniej.
Może dobrze więc, że 102 lata temu nie było Twittera, na którym politycy zamiast dbać o to, by wszyscy trzymali szyki, huśtaliby opinią publiczną.
Estera Flieger – redaktorka naczelna publicystyki w portalu organizacji pozarządowych ngo.pl; dziennikarka, publicystka historyczna; współpracuje z magazynem „Dziennika Gazety Prawnej” oraz Forum IBRiS; przez blisko cztery lata związana z „Gazetą Wyborczą”; w "Resecie Obywatelskim" zrealizowała 29 odcinków podcastu historycznego "Dawno, dawno czemu”, publikowała w Oko.press, „The Guardian”, „Newsweeku Historii”, „Kulturze Liberalnej”, "Krytyce Politycznej", "Rzeczpospolitej" i serwisie Notes From Poland. Absolwentka historii na Uniwersytecie Łódzkim.
Źródło: własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.