Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Już jutro (17-go maja) odbędzie się Festyn "O Holender" inspirowany obchodami holenderskiego Dnia Królowej. Od 11.00 na ulicy Kubusia Puchatka będzie można pomyszkować na targu różności, zagrać w uliczną piłkę nożną, posłuchać muzyki i spróbować przysmaków niderlandzkiej kuchni.
Paulina Capała: Skąd pomysł na holenderski festyn w samym sercu Warszawy?
Łukasz Czapski: Pomysł
wypłynął od Redbada Klijnstra, który założył kawiarnie
"Lenete" i warszawskiego środowiska Holendrów. W zeszłym roku
zorganizowali po raz pierwszy serię akcji, które nawiązywały do
obchodzonego w tradycji tego kraju Dnia Królowej. Festyn to przede
wszystkim dobra zabawa, bardzo dużo działań tego dnia organizuje
się specjalnie dla dzieci. Ideą festynu jest wymiana, sprzedaż
i prezentacja tego, co najlepsze. W dobrej zabawie chodzi przede
wszystkim o łączenie kreatywnych działań z przedsiębiorczością. Z
tego zresztą Holendrzy są w Polsce dobrze znani.
Festyn to dobra okazja, żeby zweryfikować swoje umiejętności?
ŁC: Podczas festynu na
ulicę wylegają na przykład zespoły młodzieżowe. Ta grupa, której
słucha największa liczba osób dostaje pozytywną informację zwrotną,
a ci, do których nikt nie przychodzi, też szybko orientują się, że
coś musi być nie w porządku. Lokalność, wymiana
umiejętności i tego co ma się najfajniejszego, to coś co Redbad
chciał zaszczepić w miejscu, w którym żyje - czyli właśnie w
Warszawie.
Czyli uznaliście, że Warszawie przyda się trochę promocji dobrze rozumianej lokalności?
ŁC: Tak. Warszawa jest
miastem bardzo niespójnym. Niespójnym zarówno pod względem
architektonicznym, jak i historycznym. Przez tą niespójność wiele
osób zarzuca jej nijakość. Kawiarnia "Lente", atmosfera wokół ul.
Kubusia Puchatka i wiele tego typu miejsc powstało z chęci
tworzenia miejsca, które będzie "promieniowało" pozytywną energią.
Miejsca zapraszającego i skupiającego lokalne środowisko. Stąd
pomysł na budowanie spójności Warszawy poprzez pobudzanie
mieszkańców miasta do angażowania się w życie najbliższej okolicy.
To nie jest tak, że chcemy robić coś zupełnie nowego. Raczej
zwrócić uwagę na ogromną wartość jaką daje budowanie społeczności
lokalnej. Pokazać ile można wspólnie zdziałać i w ten sposób
budować przyjazną atmosferę miejsca i miasta. To się zaczyna
dziać także na Woli, Mokotowie, czy Żoliborzu. Bardzo byśmy
chcieli, żeby festyn się udał i zachęcił inne dzielnice miasta do
podobnego działania.
Głównym organizatorem Festynu O Holender! jest reaktywowane niedawno "Mnemosyne" Stowarzyszenie Wyższej Konieczności. Jaka wyższa konieczność Was zmobilizowała do działania?
ŁC: Stowarzyszenie powstało w latach
90-tych. I jak to bywa z tego typu inicjatywami, trafili tam sami
ideowcy. Z jednej strony artyści ideowcy, a z drugiej strony
biznesmeni ideowcy. Spotkanie tych ludzi niosło ze sobą ogromną
energię, stąd pomysł, żeby się stowarzyszyć. W "Mnemosyne" od
samego początku układ sił był bardzo równy. W prace stowarzyszania
angażowali się młodzi biznesmeni, którzy dzięki swojej kreatywności
na początku lat 90-tych. odnieśli zawodowy sukces. To oni
wyznaczali standardy pracy w agencjach reklamowych i evetowych. To
są bardzo kreatywni ludzie, którzy chcieli tę
kreatywność wykorzystać także na innych polach. W stowarzyszeniu
jest również grupa artystów, którzy chcieli swoją twórczą
energię oddawać w działaniach z i dla innych. W pierwszych latach
działalności stowarzyszenie wyprodukowało kilka spektakli, a pod
jego egidą działało kilka grup teatralnych. Robili również projekty
międzynarodowe, badali kulturę antyczną. Od samego początku
podejmowane przez nich działania były bardzo różnorodne. W tamtym
czasie w Warszawie wszystko było bardzo nowe. To, co
najbardziej charakterystyczne dla "Mnemosyne" to chęć łączenia
kreatywności z przedsiębiorczością właśnie.
Czy to ma także związek z Waszą polityką pozyskiwania środków finansowych?
ŁC: Od samego początku stowarzyszenie starało
się szukać finansów na realizację swoich projektów przede wszystkim
u prywatnych sponsorów. To, co już teraz z pewnością nas
charakteryzuje to chęć szukania możliwości poza dotacjami
państwowymi, czy europejskimi. Dla nas bardzo ważne jest
zapraszanie do udziału i tym samym angażowanie w nasze projekty
przedstawicieli środowisk biznesu. Reaktywowaliśmy naszą grupę i
okazało się, że Ci wszyscy, którzy zbierali swoje doświadczenie i
umiejętności w sferze zawodowej, teraz chętnie wykorzystają je w
pracy na rzecz stowarzyszenia.
Twórcza przedsiębiorczość jest motorem Waszych działań...
ŁC: W pewnym sensie, można
powiedzieć, że to jest bardzo holenderskie. To jest coś, co
Holendrzy mają unikatowego - umiejętność praktycznego myślenia, a z
drugiej strony przedsiębiorczość, czyli umiejętność sprawnego
zarządzania - co przydaje się w każdej sytuacji. Szczególnie kiedy
realizujemy projekt społeczno-artystyczny. Artyści mają świetne
pomysły i wyczucie, ale często brakuje im właśnie takiej
praktyczności. Stąd uważam, że połączenie tych dwóch umiejętności
daje efekt synergii.
Co w takim razie proponujecie mieszkańcom Warszawy w ten weekend?
ŁC: Zapraszamy na Festyn O,
Holender!, który w niedzielę 17 maja odbędzie się na ulicy Kubusia
Puchatka. Cała ulica będzie tego dnia zamknięta i oddana do
dyspozycji festynowiczów. Impreza rozpoczyna się o
godzinie 11. Oficjalne festyn otworzą Ambasador Królestwa
Niderlandów i Przewodnicząca Rady m. st. Warszawy Ewa
Malinowska-Grupińska, którzy przyjadą na miejsce razem z grupą
rowerzystów, którzy o 12 wyruszą z Placu Zbawiciela - festynowi
będzie towarzyszyła parada rowerów holenderskich. Podczas
inauguracji imprezy zostanie ogłoszony jej regulamin - chodzi o to,
że festyn jest pewnego rodzaju naczyniem, do wypełnienia którego
zapraszamy wszystkich, którzy tego dnia zechcą przyjść na Kubusia
Puchatka. Chcielibyśmy, żeby ludzie uruchomili się ze swoimi
pomysłami, my przygotowaliśmy im całe potrzebne do tego zaplecze.
Akcja była pomyślana w ten sposób od samego początku. Na naszej
stronie www.oholender.pl można było znaleźć wszystkie niezbędne
informacje i zgłosić chęć udziału w festynie - zgłosić swoją
inicjatywę, zgłosić się jako wolontariusz, jako współtwórca lub
wynająć stoisko dla swojej firmy. Zgodnie z tradycją najwięcej
wydarzeń adresujemy do dzieci. Zamknięta dla ruchu ulica stanie się
wielkim placem zabaw. Będą warsztaty loesje czyli twórczego
pisania, będą warsztaty plastyczne, będzie całe mnóstwo
tradycyjnych holenderskich zabaw tj. bieg w workach, czy kęsy
ciasta. Będzie mini playback show, free market. Dzieci będą
mogły tworzyć rożne rzeczy i później je sprzedawać, ten element
przedsiębiorczości jest tutaj bardzo ważny. Będzie pchli targ.
Pyszne holenderskie smakołyki. Na każdej latarni zawisną
pomarańczowe balony, a na styku ul. Puchatka i Świętokrzyskiej
będzie powstawała wielka balonowa instalacja. Nie zabraknie także
teatrzyków kukiełkowych...
Na Kubusia Puchatka atrakcji nie zabraknie, ale przecież nie tylko tam..
ŁC: Tak. Organizatorzy
Warszawskich Spotkań Teatralnych udostępnili nam salę w kawiarni
Nowy Świat, do której zapraszamy na przegląd kina holenderskiego. W
CDQ odbędzie się koncert, będą projekcje w Kino.Labie, Muzeum Żydów
Polskich zrobi swoją wystawę, będzie scena i koncerty muzyki SKA,
turniej ulicznej piłki nożnej...
Mówiąc krótko warto wpaść choć na chwilę.
ŁC: Zdecydowanie tak.
Festyn zorganizowany przez "Mnemosyne" Stowarzyszenie
Wyższej Konieczności pod honorowym patronatem Prezydenta Miasta
Warszawy.
Więcej info na www.oholender.pl
Źródło: inf. własna
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.