W czwartek, 24 kwietnia 2025, w Kancelarii Premiera odbyła się debata z okazji kolejnej rocznicy uchwalenia Ustawy o działalności pożytku publicznego, pt. „Dobro wspólne”. Nie było to jednak spotkanie ani o ustawie, ani o wspólnym dobru. Było o braku zaufania.
Nie o ustawie...
Debata została zorganizowana z okazji kolejnej rocznicy uchwalenia ustawy o działalności pożytku publicznego. Już 22! O zmiany w tym akcie wołają od lat zarówno organizacje, jak i administracja (szczególnie samorządowa). Prace trwają. Są przygotowane bardzo konkretne propozycje, które mają na celu m.in. deregulację i uelastycznienie współpracy finansowej między samorządami a organizacjami społecznymi. Propozycje te trafiły do ministry Porowskiej. Jednak podczas debaty nie rozmawiano o nich.
Być może dlatego, że na sali były w dużej mierze osoby, które – z racji udziału w różnych grupach roboczych lub Radzie Działalności Pożytku Publicznego – te zmiany znały, ponieważ nad nimi pracowały? Ale spotkanie było przecież transmitowane on-line. Może więc dla tych, co oglądali i słuchali warto było powiedzieć więcej o tym, co jest szykowane albo chociaż przybliżyć harmonogram wprowadzania zmian w ustawie? Nic takiego się nie stało. Usłyszeliśmy natomiast, że wprowadzanie zmian musi trwać, bo tak działa administracja, popędzanie niczego nie zmieni oraz że lepiej zrobić szybko małą zmianę niż czekać na dużą. Przypomnę tylko, że postulaty organizacji są znane obecnie rządzącej koalicji co najmniej od października 2023 roku (jeśli nie wcześniej), więc było całkiem sporo czasu, aby przeprowadzić – po bożemu – dużą zmianę.
👉 Pozarządowe postulaty wyborcze. Dobre prawo dla organizacji społecznych
👉 Organizacje przedstawiają postulaty, politycy obiecują je realizować >
Ktoś powie – rocznica ustawy to tylko pretekst, trudno w takiej formule dyskutować o szczegółach zmian legislacyjnych, ważniejsza jest rozmowa o wartościach, dyskusja o tym, „w którą stronę ma podążać sektor, aby był sprawny, skuteczniejszy i działał dla dobra wspólnego” – jak powiedział Piotr Stec, moderujący debatę. Przyjmuję ten argument. Niczego tak nie potrzebujemy, jak świeżego spojrzenia na to, co powinno lub co może być dobrem wspólnym we współczesnym społeczeństwie. Jak znaleźć tę wartość, tak pożądaną w dobie powszechnej polaryzacji i podziałów?
Może o pożytku publicznym?
Ustawa daje możliwość dyskutowania i o tym, wszak jest o pożytku publicznym, czyli o działalności społecznie użytecznej, mającej na celu wspieranie społeczeństwa, promowanie wartości społecznych i przyczynianie się do dobra wspólnego.
Czy zatem debata była o tym? Z przykrością muszę stwierdzić, że nie. Program spotkania był zaplanowany bardzo ambitnie, ale – mam wrażenie – organizatorzy sami nie wiedzieli, o czym chcą rozmawiać: czy o merytoryce (i konkretnych rozwiązaniach legislacyjnych), czy o wartościach.
Mamy tu bowiem np. blok o kondycji sektora obywatelskiego, jego potencjale i miejscu w politykach publicznych, o wyzwaniach w świetle zmian społecznych i demograficznych, o roli organizacji pozarządowych w budowaniu odporności społecznej.
Nie dowiedzieliśmy się jednak, w jakiej kondycji są polskie organizacje w pięć lat po pandemii, trzy lata po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie, obecnych zmianach geopolitycznych. Przedstawicielki i przedstawiciele organizacji społecznych mówili o licznych wyzwaniach spowodowanych zmianami społecznymi i demograficznymi, ale czy ich perspektywa, a przede wszystkim rola w odpowiadaniu na nie jest dostrzegana i poważnie brana pod uwagę w kształtowaniu polityk publicznych? Skąd inąd wiemy, że tak bywa (chociaż nie zawsze i nie wszędzie jest to oczywiste), jednak podczas debaty nie wybrzmiało to ani jednoznacznie, ani mocno.
Był także blok o pożytku publicznym w perspektywie aktualnych potrzeb, wyzwań i oczekiwań społecznych. Znów trudno było się zdecydować, czy to rozmowa o tym, jak w sensie fiskalnym (bardzo ważnym) traktować pożytek publiczny, jakie rozwiązania są możliwe i z jakimi konsekwencjami się wiążą (np. ograniczenie ulg podatkowych tylko do organizacji pożytku publicznego), czy też o tym, czym w ogóle jest koncepcja „pożytku publicznego” i jak się ma po ponad 20 latach funkcjonowania.
Była część o finansowaniu organizacji w kontekście stabilności systemowej, przejrzystości i równego dostępu do środków. I tutaj pomieszanie porządków nastąpiło, ponieważ część osób występujących odnosiła się do postulowanych zmian w zakresie zlecania zadań publicznych (czyli Ustawy o pożytku), a część mówiła o konkursach NIW, filantropii, współpracy z biznesem i innych możliwościach finansowania działań organizacji społecznych. Bardzo słusznie zwracano uwagę, że musimy zacząć budować kulturę filantropii, myśleć o tym, by organizacje były oddolnie finansowane. Szkoda, że nie odniesiono się do całej palety propozycji przygotowanych przez organizacje (również przed wyborami w 2023 r.), w tym do podjęcia prac nad strategią rozwoju filantropii. Z konkretów przywołano 1.5% podatku od CIT – rozwiązanie tyleż atrakcyjne, co budzące wątpliwości i obawy, a na pewno skierowane do ograniczonej grupy stowarzyszeń i fundacji, czyli tych posiadających status OPP.
Każdemu z tych tematów można było poświęcić nie jedną, a wiele godzin dyskusji. A debata w Kancelarii Premiera została zaplanowana na trzy. Czas wypowiedzi był rygorystycznie pilnowany. Nie było przestrzeni na wymianę myśli, odniesienie się do przedmówców i przedmówczyń, najczęściej jedynie na krótkie konstatacje.
Pozwolę sobie i ja na kilka.
Czy chodzimy w kółko?
Stefan Kołucki, Kierownik Biura Programów Horyzontalnych w NIW-CRSO, podzielił się z uczestnikami i uczestniczkami debaty wspomnieniem z organizacji konferencji z okazji 10-lecia ustawy o pożytku: „Chodzimy w kółko. Nie stoimy w miejscu, ale cały czas pojawiają się te same problemy”. A u ich podstaw jest niskie zaufanie społeczne.
Trudno się z tym nie zgodzić, przynajmniej z perspektywy zarządzania organizacjami i współpracy z administracją (o tym przecież jest ustawa o pożytku, która od ponad 20 lat zasadniczo się nie zmieniła, więc i nie odpowiedziała na problemy przez ten czas zgłaszane). Bo już jako społeczeństwo w ciągu ostatnich 10 lat przeszliśmy wiele i nieco jednak się zmieniliśmy (co też nie pozostaje bez znaczenia dla działań organizacji społecznych).
Skupię się jednak na zaufaniu społecznym.
Co tu się wydarzyło?
Tak, to podstawa funkcjonowania społeczności, w której obywatel i obywatelka czują się dobrze i chcą działać na rzecz jej rozwoju. Zaufanie społeczne leży u podstaw wszelkiej działalności społecznej – i tej formalnej, i tej nieformalnej. I tej, dzięki której szpitale publiczne są zaopatrywane w sprzęt za wiele milionów złotych, jak i tej polegającej na zorganizowaniu spotkania dla seniorów w wiejskiej świetlicy. Zaufanie społeczne jest niezbędne dla wspólnego dobra.
Tymczasem podczas 3-godzinnej debaty o dobru wspólnym:
- z ust ministry odpowiedzialnej za społeczeństwo obywatelskie słyszymy „Czy jest Pani pewna, że wszystkie organizacje działają na rzecz dobra wspólnego?”;
- jej uczestniczka, przedstawicielka dużej organizacji infrastrukturalnej, deklaruje publicznie „Nie kradnę, płacę podatki”;
- Michał Braun, dyrektor Narodowego Instytutu Wolności apeluje, żeby nie antagonizować organizacji lokalnych i ogólnopolskich;
- Adam Nowak, wiceminister rolnictwa, mówi o odsiewaniu „ziarna od plew” i koniecznej rewizji, a ministra Porowska mu sekunduje dodając o „uszczelnianiu systemu”, aby – w rozmowach z ministrem finansów – móc pokazać, że dołożenie organizacjom pieniędzy doprowadzi do konkretnych rozwiązań.
Co tu się wydarzyło?! Nie takim językiem rozmawia się o tym, co ma nas łączyć.
Dodatkowo, jak mantra – w różnych kontekstach i konfiguracjach, i jako remedium na większość zgłaszanych wyzwań – powracał program Moc Małych Społeczności.
Debata o braku zaufania
Całym sercem jestem za tym, aby w każdej lokalnej społeczności działały prężnie i stale organizacje lub inicjatywy społeczne, oferujące wartościowe działania okolicznym mieszkańców, budujące ich sprawczość i poczucie współdziałania na rzecz dobra wspólnego. Budzi jednak we mnie sprzeciw narracja, według której jest to możliwe tylko w małych społecznościach, na poziomie lokalnym. Dobro wspólne tworzą, o dobro wspólne zabiegają także organizacje w dużych miastach i organizacje ogólnopolskie. O ile jestem w stanie przyjąć ograniczenia w finansowaniu, wynikające z takiego, a nie innego budżetu państwa, o tyle nie rozumiem dlaczego tę grupę organizacji pomija się w dyskusji o tak fundamentalnych wartościach.
Nie urodziłam się wczoraj, z organizacjami pozarządowymi także jestem związana już od dłuższego czasu, więc doskonale wiem (podobnie pewnie, jak większość, jeśli nie wszystkie osoby obecne na tej debacie), że są wśród nas „czarne owce”. I wiem, że nierzadko to ich działania, nagłaśniane przez media, rzutują na wizerunek innych organizacji społecznych. Spodziewałabym się jednak, że podczas spotkania organizowanego w Kancelarii Premiera, pod auspicjami Ministry ds. Społeczeństwa Obywatelskiego, transmitowanej online i nagrywanej – słowa podważające zaufanie do organizacji nie będą rzucane na wiatr, ale znajdą odzwierciedlenie w danych, w faktach. O których organizacjach mówimy w kontekście odsiewania ziaren od plew? Ile ich jest? Na czym polegają ich nadużycia? Dlaczego nie zadziałały narzędzia kontrolne?
I last, but not least: czy doprawdy dotychczasowe działania organizacji społecznych w Polsce (chociażby w ciągu ostatnich 5 lat) – i te lokalne, i te na poziomie ogólnopolskim – są tak mało znaczące, że zwiększenie budżetu na programy dla nich wymaga „uszczelniania systemu” i dodatkowych uzasadnień?
To nie była debata o dobru wspólnym. To była debata o braku zaufania.
Źródło: inf. własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.