– Nie wchodzimy do parlamentu, nie pukamy od drzwi do drzwi, od pokoju do pokoju, tylko idziemy szturmem i mówimy: tyle osób na to się zgadza albo tyle się nie zgadza – Piotr Cykowski w rozmowie z ngo.pl przybliża kulisy działania Akcji Demokracja i platformy Nasza Demokracja.
Na stronie Akcji Demokracja jesteś opisany jako kampanier. Co to znaczy? Na czym polega Twoje zadanie?
Co to jest kampania?
„Łańcuch światła” w obronie niezależności sądów jest przykładem, że ten wpływ rzeczywiście może być realny. W jaki sposób przygotowaliście się do tej akcji?
Jednak, gdy „miarka się przebrała” i pojawił się skandaliczny projekt o Sądzie Najwyższym, postanowiliśmy i potrafiliśmy szybko zadziałać. Mamy zbudowaną sieć kontaktów do aktywistek i aktywistów w całej Polsce. Mamy zaprzyjaźnione organizacje eksperckie, z których rad w temacie sądów korzystaliśmy wcześniej. Jesteśmy w stanie szybko zmobilizować ludzi do wyjścia pod jednym hasłem i z jednym symbolem na ulice. Ludzie nas znają z wcześniejszych działań, a do innych możemy dotrzeć mailem czy przez media społecznościowe.
Choć kampania sądowa trwała parę miesięcy, to „Łańcuch światła” był przełomem. Wypromowaliśmy tę akcję w kilkanaście godzin oraz prowadziliśmy przez kolejny tydzień, organizując co drugi dzień dużą demonstrację w Warszawie. Jednocześnie wspierając radą i informacjami osoby organizujące się w ponad 200 miejscach w Polsce.
W internecie pojawia się sporo apeli o podpisywanie różnych petycji. Czy to jest skuteczne narzędzie? Nie każda z tych akcji kończy się „wetem prezydenta”…
Petycja jest pierwszym krokiem, za nią idzie szereg innych, które kończą się zwycięstwem albo przegraną. Ważne jest, aby na koniec nazwać to, co się wydarzyło. I np. zawstydzić decydenta za podjęcie złej decyzji albo pochwalić za dobrą. Takie rozumienie prowadzenia kampanii chcemy upowszechniać.
Można powiedzieć, że „Łańcuch światła” był sukcesem – tak z punktu widzenia organizacyjnego, jak i efektu, który przyniosły protesty. Jednak nie każdy apel w internecie kończy się wyprowadzeniem tysięcy osób na ulicę. Nie zawsze jest to potrzebne, czasem trzeba pomóc w inny sposób. Jak to jest zazwyczaj: czy osoby, które podpisują petycje, potem angażują się w dalsze działania?
Podpowiadamy ludziom, jak zmieniać świat. Szukamy możliwości realnego wpłynięcia na sytuację. Nie chodzi o napisanie ogólnego apelu „Nie chcemy nienawiści na polskich ulicach”, tylko zastanawiamy się, kto ma na to wpływ, kto może podjąć jakąś decyzję. Ludzie chętniej się angażują, kiedy faktycznie jest pomysł, jak doprowadzić do tej zmiany. Na tym też polega nasza praca: zachęcamy osoby, które chcą prowadzić własne kampanie, aby myślały o tym bardzo konkretnie. Nie zawsze trzeba pisać do prezydenta, parlamentu czy premier, ale trzeba szukać tych miejsc, gdzie faktycznie warto naciskać, wokół których warto mobilizować innych ludzi. Wtedy wygrana jest pewniejsza.
Tam, gdzie czujemy, że ktoś faktycznie chce działać, chce angażować społeczność lokalną czy nawet i ogólnopolską – tam widzimy naszą rolę. Nie zostawiamy tych osób samych. Mamy w regulaminie takie zapisy, ponieważ często treść apeli wymaga bardzo drobnych zmian i szkoda czasu, aby się spotykać i nad tym dyskutować. Poprawiamy to, co nie zmienia treści, a daje skuteczność i sprawia, że apel jest bardziej zrozumiały. Kiedy tekst wymaga większych zmian, a widzimy, że ktoś naprawdę chce coś zrobić, to po prostu kontaktujemy się z taką osobą i rozmawiamy.
Nasza Demokracja działa pół roku. Proponujemy pewien model, sprawdzamy, jak się przyjmie w Polsce. Naszą misją jest budowa ruchu, który będzie zmieniał Polskę w kierunku bardziej sprawiedliwego kraju, w którym chroni się prawa człowieka, chroni się środowisko czy myśli o uczciwych warunkach zatrudniania. Ale, jako Akcja Demokracja, sami nie jesteśmy w stanie zrobić wszystkiego. Szczególnie na poziomie lokalnym. Ani nie dowiemy się o wszystkich problemach, ani nie dotrzemy wszędzie. Wierzymy, że ludzie, korzystając z narzędzi, które im oferujemy, mogą sami podejmować działania, więc wpisują się w naszą wizję zmiany rzeczywistości. My dajemy coś od siebie, oni dają swoje zaangażowanie i czas, a wspólnie tworzymy ruch.
Monitorujecie te kampanie prowadzone przez inne osoby? Patrzycie, co tam się dzieje, jakie są sukcesy?
Naszym zdaniem kampanie prowadzi się z ludźmi, więc trzeba z nimi być w kontakcie. Tym właśnie Nasza Demokracja różni się od innych podobnych platform. Poza stworzeniem apelu, wrzuceniem na Facebooka i zebraniem kilkudziesięciu, kilkuset, czy nawet kilku tysięcy podpisów dajemy też narzędzie do aktywnego kontaktowania się przez maile z osobami, które podpisały nasz apel. Ze względu na ochronę prywatności nie udostępniamy tych maili, ale jest mechanizm, który umożliwia napisanie do wszystkich wiadomości. Zachęcamy twórców kampanii, aby informowali o tym, co się dzieje z daną sprawą, czy i kiedy można jeszcze coś zrobić.
Można to robić przez media społecznościowe…
W Lublinie na przykład lokalna aktywistka, korzystając z Naszej Demokracji, walczy o lokal dla matki z dzieckiem. Kobieta została wyrzucona z mieszkania i miasto nie zaoferowało nic w zamian. To trudna sytuacja. Na różnych etapach tej sprawy, działaczka, która rozpoczęła od wrzucenia apelu na platformę, budowała wokół niego społeczność. Gdy urzędnicy mieli podejmować jakieś decyzje, kontaktowała się z tymi, którzy podpisali jej apel, nagłaśniała. Pokazywała też konkretną ludzką historię.
To jest ważne w myśleniu o zmianie rzeczywistości: pokazanie, że nie chodzi o jakieś abstrakcyjne zapisy, ustawy, czy nawet jakieś wartości, tylko że za tym stoi los konkretnych ludzi. Osobom, które chcą się angażować, zmieniać świat podpowiadamy, aby szukały takich osobistych historii, bo one bardzo motywują innych do zaangażowania. Dużo bardziej niż naukowe dowody czy dane statystyczne, które dla wielu są po prostu abstrakcyjnymi cyframi.
Czyli wykorzystujecie narzędzia internetowe, aby informować, ale także mobilizować…
Podpisywanie apeli w internecie ma oczywiście rolę uświadamiającą. Ludzie w ten sposób często dowiadują się o jakimś problemie. Ale istotniejsza jest mobilizacja do działania. Potrzebnych jest naprawdę sporo osób, żeby coś zmienić. Mamy możliwość dotarcia do decydentów, ale nasz głos będzie miał większą siłę przebicia, gdy pokażemy, że za nami stoi tysiąc osób. Od osób z Opolskiego Alarmu Smogowego usłyszeliśmy, że gdy poszły rozmawiać o uchwale antysmogowej i powiedziały, że za nimi stoi tysiąc osób, to był zupełnie inny punkt wyjścia do dalszych rozmów.
Ile trzeba podpisów, żeby coś zmienić?
Organizacje też korzystają z tych narzędzi? Czy są one przeznaczone tylko dla osób indywidualnych?
Zachęcamy osoby indywidualne także dlatego, aby skończyć z takim myśleniem, że ktoś inny za nas zajmie się tą sprawą. Chcielibyśmy, aby ludzie nie myśleli, że jakieś organizacje za nich to zrobią. Oczywiście, organizacje są ważne, dostarczają wiedzę, mają sieci kontaktów i często mogą być wsparciem. Ale to ja mogę zacząć coś robić, a później skontaktować się z organizacją, która mi pomoże.
Jednak mamy także możliwość, aby organizacje tworzyły własne apele. Skorzystała z tego np. Fundacja Ocalenie, która reagowała na brutalne wydarzenia w jednym z ośrodków dla uchodźców. Ostatnio taki apel, związany znowu ze smogiem, zamieściła jedna z organizacji działających na rzecz zdrowia. Jesteśmy więc otwarci na współpracę z organizacjami i mamy dla nich dodatkowe narzędzia do wykorzystania na platformie.
Powiedziałeś, że jesteście ruchem, chcecie tworzyć ruch. Na waszej stronie piszecie, że chcecie, aby „osoby uczestniczące wpływały na kierunki rozwoju Akcji Demokracji”. W jaki sposób to widzicie? Tym bardziej, że Akcja Demokracja jest fundacją…
Podążanie za masowością powoduje, że pewne tematy stają się nie tyle mniej ważne, co mniej atrakcyjne. Nie obawiacie się, że w pewnym momencie w ten sposób zrezygnujecie z praw człowieka albo innych fundamentów, które macie wpisane w statucie?
Akcja Demokracja powstała przed wyborami w 2015 roku, kiedy nie było wiadomo, jaki będzie wynik wyborczy. Po wyborach okazało się, że bardzo dużo ludzi jest zainteresowanych akcjami związanymi z demokracją i państwem prawa. Sytuacja polityczna spowodowała, że włączyliśmy się w kampanię wokół Trybunału Konstytucyjnego czy ostatnio – obrony niezależności sadów. Dużo osób się w nią angażuje, ale to nie znaczy, że odpuszczamy inne tematy. Polska jako kraj musi uwzględniać wszystkie te tematy. Nie będziemy mieć szczęśliwego społeczeństwa i stabilności, jeżeli skupimy się na procedurach państwa prawa, a zapomnimy o osobach, którym się gorzej powodzi. Nie będziemy państwem, w którym dobrze się żyje, jeżeli będziemy mieć świetną konstytucję, a nie możemy oddychać czystym powietrzem. Te sprawy są dla nas powiązane.
Jako Akcja wyszliśmy z założenia, że są osoby, dla których wszystkie te tematy są ważne, ale trafiamy też do tych, które przyszły z innego „kawałka świata”. Interesują się ochroną środowiska, a u nas zobaczą, że prawa człowieka też są ważne. Ale nie na siłę. Jeśli ktoś się nie chce tym zainteresować, może nadal brać udział tylko w kampaniach środowiskowych. Ludzie są różni i dajemy na to przyzwolenie. Często mówimy, że nie musisz się zgadzać ze wszystkimi naszymi celami. Są osoby, które się zgadzają, a są takie, które ich nie podzielają.
Na Naszej Demokracji pojawiają się bardzo różne tematy i zależy nam na tym, aby tak pozostało. Z jednej strony, dla pewnych osób wartości, które głosimy, mogą być barierą, ponieważ na przykład nie będziemy publikować apelu nawołującego do nienawiści albo do otwierania kolejnej kopalni. To może być postrzegane jako ograniczenie. Ale jest wiele innych platform, na których może pojawić się każda petycja, niezależnie czego dotyczy. A z drugiej strony, nasze wartości są gwarancją dla tych wszystkich osób, które decydują się na Naszej Demokracji walczyć np. o godne wynagrodzenie w spółkach samorządowych. Wiedzą bowiem, że na tej samej stronie nie wyświetli się petycja, aby wspierać wielkie korporacje.
Na razie to zupełnie jednostkowe sytuacje, żebyśmy odrzucili jakiś apel. Sądzę, że ludzie czytają po prostu regulamin. Zdarzają się apele, które są bardzo nieprzemyślane i widać, że powstały w wyniku emocji. Albo po prostu sprzeczne z naszym regulaminem. Na przykład nie chcemy wspierać żadnych polityków, bo nie służymy politykom. Niezależnie jakiej barwy politycznej. Jeżeli ktoś chciałby zbierać poparcie dla jakiegoś kandydata przez to narzędzie, to nie jest odpowiednie miejsce.
Lokalna grupa działaczy decyduje się skorzystać z platformy Nasza Demokracja, a Akcja Demokracja ich wspiera, czyli jakoś wasz szyld tam się pojawia. Czy to nie jest odbierane w ten sposób, że ta lokalna grupa nie jest tak całkiem niezależna, że jednak ktoś jest w Warszawie, kto ich może nawet sponsoruje?
Żyjemy obecnie w takiej rzeczywistości, że każdy szuka, kto z kim jest powiązany….
Sądzę, że są w Polsce osoby, którym to, co robi Akcja Demokracja nie musi się podobać. Staramy się nie wchodzić w polityczne rozgrywki. Jesteśmy niezależni od jakichkolwiek partii czy korporacji, nie wspieramy żadnej partii, staramy się trzymać na dystans od polityków, polityki. Bardziej mówimy o wartościach i o celach, które nam przyświecają.
Chcecie swoją działalność opierać przede wszystkim na wpłatach od indywidualnych osób. W 2015 roku takie wpłaty stanowiły około 14% waszego budżetu. Jak to wyglądało w 2016 roku?
Dotacje, które otrzymujemy od zagranicznych organizacji pozarządowych, nigdy nie determinują sposobu naszego działania. Wspierają nas, bo te organizacje wiedzą, że działamy w obszarze ochrony klimatu czy też sprawiedliwości społecznej. Nie mówię, że dotacje ze środków publicznych są złe, ale z racji tego, że jesteśmy organizacją, która często idzie pod prąd i która naciska na polityków, nie chcielibyśmy iść na jakiekolwiek kompromisy w tym naciskaniu.
Świetnym przykładem jest „Łańcuch światła”. Kampania w obronie niezależności sądów została w stu procentach zorganizowana dzięki zrzutkom osób, które się w nią zaangażowały. To jest specyfika naszego działania: będziemy występować przeciwko takim działaniom polityków, które uderzają w wartości jednoczące nas w Akcji. Dlatego nie możemy jednocześnie drugą ręką brać od nich pieniędzy.
Działamy też w sieci organizacji, które pracują w podobny sposób na świecie w kilkunastu państwach. Ponieważ jesteśmy młodą organizacją, to otrzymujemy od nich wsparcie. Na naszej stronie publikujemy raport finansowy i rozsyłamy go do osób, które nas wspierają. Zachowujemy wysokie standardy przejrzystości finansowej.
Myślą przewodnią najbliższego Ogólnopolskiego Forum Inicjatyw Pozarządowych, który odbędzie się we wrześniu, są wartości. Czy Twoim zdaniem są takie wartości, które łączą organizacje pozarządowe w Polsce? Jakie to mogą być wartości?
Bardzo chciałbym, żeby taką cechą wspólną był etos związany z uczciwością i przejrzystością działań. Ale też mi trudno powiedzieć, że zawsze tak jest. Różnie bywa. Jednak powinno to być nasza wspólna aspiracja. Chcemy być transparentni, to nie możemy akceptować szemranych interesów wokół nas. Mnie działanie mocno nauczyło, że chodzenie na kompromisy i przymykanie oczu w tych sprawach może bardzo zaszkodzić nam wszystkim.
Dowiedz się, co ciekawego wydarzyło się w III sektorze. Śledź wydarzenia ważne dla NGO, przeczytaj wiadomości dla organizacji pozarządowych.
Odwiedź serwis wiadomosci.ngo.pl.
Jesteśmy niezależni od jakichkolwiek partii czy korporacji, nie wspieramy żadnej partii, staramy się trzymać na dystans od polityków, polityki.