Koszty uzyskania przychodu (KUP) w NGO. Na pewno... nie pomożemy [komentarz]
Nie łudźcie się. To nie będzie artykuł poradniczy, kierowany do wciąż raczej wąskiej grupy księgowych zajmujących się organizacjami pozarządowymi w Polsce. Nie dowiecie się tu, jak radzić sobie z KUP w citach i sprawozdaniach organizacji. Po co więc ten komentarz?
Chyba warto mieć świadomość, skąd biorą się pewne problemy. Zwykle sygnalizujemy, że jakaś regulacja jest nieprecyzyjna, że przepis można poprawić, że wystarczy przecinek, niewielki dopisek, nowy „tiret” etc. Często problem jest poważniejszy i wymaga przepracowania kilku artykułów lub zastąpienia ich nowymi. Ale są też problemy systemowe, a nawet więcej: „mentalno-systemowe”. Tak właśnie jest z kosztami uzyskania przychodów w NGO-sach.
Cali jesteśmy kosztami
Organizacje pozarządowe tkwią po uszy w kosztach (o tym, czy właśnie w kosztach uzyskania przychodów jeszcze za chwilę). W modelu idealnym (i nie jest prawdą, że w przypadku NGO-sów taki model spotykamy rzadko) wszystko co pozyskamy, zostaje prędzej czy później wydane. Jest to trudne do zaakceptowania czy choćby zrozumienia dla przepisów, których zadaniem jest w przejrzysty sposób wykazać co jest zyskiem. A takimi przepisami są nałożone na NGO regulacje podatkowe i pokrewne.
Podatki płacimy wtedy, kiedy powstaje zysk. Zysk podlega opodatkowaniu. Brak zysku, brak podatku. Organizacje pozarządowe z definicji prowadzą działania NIE DLA ZYSKU. Nie powinny więc płacić podatku, bo nie ma od czego. Kropka. Nawet w organizacjach, które prowadzą działalność gospodarczą. A to dlatego, że prawo każe nam tę działalność wyodrębnić – tu precyzyjne wskazanie KUP-ów jest możliwe i możemy mieć zysk, ale przeznaczając go w całości na działalność statutową, która mieści się zakresie społecznych celów określonych przez ustawodawcę, korzystamy ze zwolnienia.
Gdzie więc tkwi problem? W garbie.
Garb pożyczony od przedsiębiorców
Przepisy podatkowe działają według bardzo prostej i zrozumiałej dla wszystkich zasady. Są przychody, od których odejmujemy koszty uzyskania i otrzymany w ten sposób zysk opodatkowujemy. To schemat stworzono z myślą o przedsiębiorcach. Bardzo słabo toleruje on podmioty działające w innym celu niż przedsiębiorcy – podmioty działające nie dla zysku.
Ale właśnie, czy zysk? Nie, ponieważ ustawa o podatku dochodowym od osób prawnych nie posługuje się, wydawać by się mogło intuicyjnym, pojęciem zysku – stosuje pojęcie dochodu (pojęcia te nie oznaczają tu tego samego). Więc nie tyle ZYSK, a DOCHÓD podlega opodatkowaniu. Musimy więc porzucić zdroworozsądkowe pojęcie zysku i operować podatkowym pojęciem DOCHODU. A znów „zysk” użyliśmy także dlatego, że bez niego trochę trudno byłoby wprowadzić charakterystyczne dla NGO-sów określenie „nie dla zysku”. „Nie dla dochodu” brzmiałoby, sami rozumiecie…. Ufff!
A wracając do kosztów: przedsiębiorcy będą robić wszystko, żeby wykazać jak największe KUP-y. Dzięki temu osiągają mniejszy dochód (niekoniecznie zysk), od którego zapłacą mniejszy podatek. Niektórzy będą nawet wykazywać straty. Nie dziwi, że w tej sytuacji przepisy podatkowe konstruowane są tak, żeby jak najbardziej ograniczyć możliwości wykazywania kosztów – tzn. ściśle określić, co może nimi być, a co nie (z naciskiem na to drugie).
Słabo tolerowane są podmioty, których koszty są bardzo duże. Podmioty, które z założenia – jak organizacje – realnie mają tylko koszty i nic więcej, z punktu widzenia podatków są właściwie nie do przyjęcia. Dodatkowo odwracamy kolejność: przychody zazwyczaj poprzedzają koszty – odwrotnie niż w przypadku przedsiębiorców. Wszystko to łamie podstawowe zasady ekosystemu, w którym nie ma miejsca dla działających nie dla zysku. Realnie non-profit w systemie podatkowym nie istnieje. A mimo to my, jako NGO-sy, zostaliśmy do tego systemu dopisani.
Magia słowa
Jak powiedziano na wstępie, tkwimy po uszy w kosztach. Ale czy tkwimy w KUP-ach? Tkwimy raczej w czymś zupełnie innym, co nie zostało chyba nazwane i zdefiniowane. Używamy więc określenia „koszty uzyskania przychodu”, choć kompletnie nie oddaje ono charakteru tego co, w rzeczywistości dzieje się w organizacjach z pieniędzmi. To właśnie ten garb. Przymuszeni przez prawo, posługujemy się kategorią, która nijak się ma do działania organizacji – działania NIE DLA ZYSKU. KUP-y i nieKUP-y w NGO-sach będą więc tworzyć mało logiczną mozaikę.
Tak naprawdę równie prawdziwe jest stwierdzenie, że wszystkie środki w organizacji to koszty uzyskania przychodu, jak i stwierdzenie, że NGO-sy nie mają żadnych KUP-ów. Wbrew temu, co tłumaczyliśmy nieco wyżej, zupełny brak KUP-ów to dla przepisów podatkowych coś równie niedopuszczalnego jak ich nadmiar.
Nie dane jest nam więc uznać, że wszystko możemy zaliczyć do kosztów uzyskania przychodów: np. w całości z takich kosztów wyłączone są dotacje od administracji, czy zagraniczne środki pomocowe, nawet jeśli będą z nich finansowane takie klasyczne KUP-y jak wynagrodzenia. Jednocześnie te same wynagrodzenia sfinansowane np. z darowizn w KUP-ach się znajdą. Logiczne? Niekoniecznie, ale spełnia założenia systemu, w którym KUP-om przypisano określone miejsce.
Smaczku całej konstrukcji dodaje fakt, że niezależnie od tego, czy wskazane wynagrodzenia znajdą się w KUP-ach czy nie, nie będzie to miało w praktyce znaczenia dla ustalenia, czy i jak wysoki podatek dochodowy od osób prawnych zapłaci NGO.
Taka fajna działalność społeczna, ale...
Organizacje pozarządowe powinny być zadowolone. Nader często głaskane są po głowie. Robicie tyle dobrego, Wielka Orkiestra, społeczeństwo obywatelskie to filar, bez Was świat byłby… – te i podobne hasła łapczywie spijamy z ust polityków, urzędników, dziennikarzy.
Zwiedzeni takimi pochwałami, przekonani, że rola trzeciego sektora została wreszcie doceniona i zrozumiana, łudzimy się, że pójdą za tym konkretne ruchy. Że zrealizujemy wreszcie tak stary jak trzeci sektor postulat: PRAWA, ustaw, regulacji, które naprawdę wiedzą, kim jesteśmy, co tak naprawdę robimy, traktuje nas bez uprzedzeń i podejrzliwości. Z ufnością. Tak, jak na to – zwiedzeni słowami – zasłużyliśmy. W tym konkretnym przypadku byłoby to systemowe uznanie istnienia działalności nie dla zysku i systemowo pasujące do niej opodatkowanie.
Szybko zostajemy pozbawieni złudzeń. – Ale nie, bo przecież będą nadużycia! Bo przecież „biznesy” zaraz zaczną udawać NGO-sy i „optymalizować”! Bo Unia! Bo po prostu się nie da.
Te argumenty dobrze znamy. I wcale nie muszą wypowiadać je politycy, decydenci, legislatorzy, czy dziennikarze. Często formułujemy je my sami.
Problem nie zniknie
Zgodnie z obietnicą, nie pomogliśmy. Może jednak kiedy będziecie wypełniać deklarację CIT-8, inaczej, w szerszej perspektywie i z większą świadomością spojrzycie na problemy, jakie mamy? Z kosztami uzyskania przychodów – tak jak je widzą przepisy podatkowe – będziemy mieć kłopot zawsze. To po prostu nie nasz świat.
Organizacje są takim jednorożcem wśród podatników (przyznajmy: nie jedynym). Pojawiają się, ale tak naprawdę nikt nie chce uwierzyć w ich istnienie – to zwykły koń, tylko dla niepoznaki ktoś mu przykleił róg na czole… Dla twórców regulacji podatkowych i aparatu skarbowego długo jeszcze (może zawsze) będziemy zwykłym koniem. A może w tym ostatnim pesymistycznym przewidywaniu najbardziej się mylimy? Oby.
Dobre zwolnienie
Z części kłopotów może nas wybawić dobre zwolnienie podatkowe. Dziś jesteśmy zwolnieni z podatków, ale trochę „na wariackich papierach”. Mamy zwolnienie co prawda szerokie, ale niebezpieczne, archaiczne, zwolnienie w formie granatu bez zawleczki. Opatrzność nad nami czuwa, ale nie można w nieskończoność liczyć na jej względy.
Dobre zwolnienie mamy. W formie projektu. Projekt był już nawet w Sejmie. Warto, żeby wrócił. Dobre zwolnienie to bardzo cenny urobek Sektorowego Centrum Legislacji (SCL – na wzór RCL). Ale również w nim, jak w lustrze, odbija się niemoc, którą wskazaliśmy powyżej. Pewnych spraw nie przeskoczymy. Jeszcze.
Jednak póki co nie powinniśmy się frustrować. Powalczmy o dobre zwolnienie – to i tak będzie duża ulga i realna zmiana. KUP-ów nie przeskoczymy, ale sobie z nimi poradzimy. Dobre zwolnienie podatkowe spowoduje, że jedynym problemem zostaną właśnie KUP-y. A przecież do nich, choć są z innego świata, zdążyliśmy się już właściwie przyzwyczaić.
Życzymy powodzenia wypełniającym sprawozdania i deklaracje!
Rafał Kowalski – dziennikarz ngo.pl, redaktor serwisu poradnik.ngo.pl.
Krzysztof Śliwiński – specjalista do spraw księgowości fundacji i stowarzyszeń, doradca serwisu poradnik.ngo.pl.
Źródło: inf. własna poradnik.ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.