Kiedy dach nad głową to dopiero początek. O pracy opiekunów w Domu dla Młodzieży Fundacji po DRUGIE
Od 2011 roku Fundacja po DRUGIE kompleksowo rozwiązuje problem bezdomności młodzieży w wieku 18–25 lat. Prowadzimy Dom dla Młodzieży, mieszkania i Punkt Pomocowy w Warszawie. Oferujemy nie tylko dach nad głową, ale przede wszystkim wsparcie psychologiczne, terapeutyczne, prawne i socjalne. Rocznie pomagamy nawet trzystu osobom, z których większość zmaga się z problemami zdrowia psychicznego i uzależnieniami.
Czternaście łóżek, które zmieniają życie
W naszym Domu dla Młodzieży w Warszawie jest czternaście łóżek — czternaście miejsc dla młodych ludzi w wieku 18–25 lat, którzy doświadczyli bezdomności. Brzmi jak niewiele? Patrząc na skalę problemu — co roku zgłasza się do nas nawet trzysta osób — to rzeczywiście kropla w morzu. Ale każde z tych czternastu miejsc to szansa na realne wyjście z kryzysu.
Dom to nie noclegownia. To nie miejsce, gdzie dajemy klucz i mówimy „radź sobie”. To przestrzeń, w której przez całą dobę ktoś jest z młodymi ludźmi — obserwuje, wspiera, reaguje. Całodobowa obecność opiekuna to fundament wszystkiego, co robimy.
Dlaczego dach nad głową nie wystarczy
Przez czternaście lat pracy nauczyliśmy się jednej rzeczy: bezdomność młodych ludzi to złożony problem, którego nie da się rozwiązać tylko zapewnieniem dachu nad głową.
80–90 procent naszych podopiecznych ma diagnozy psychiatryczne — zaburzenia osobowości, depresję, schizofrenię, zaburzenia lękowe. Połowa z nich mierzy się z uzależnieniem lub jest na jego granicy. Większość nie potrafi załatwić sprawy w urzędzie, umówić się do lekarza, ugotować obiadu czy zapłacić rachunku. Nie dlatego, że są leniwi czy nieodpowiedzialni — po prostu nikt ich tego nie nauczył. Dorastali w rodzinach zastępczych, domach dziecka lub rodzinach biologicznych, które nie były bezpieczne. Teraz muszą odbyć kurs przygotowania do dorosłości — i to szybko, bo mają osiemnaście, dziewiętnaście lat, a system mówi im: „jesteś dorosły, więc sobie radź”.
Bartek, który mieszkał u nas najdłużej — trzy lata — choruje na schizofrenię. To właśnie u nas został zdiagnozowany. Uczył się choroby i tego, jak o siebie dbać. Potrzebował trzech lat codziennego wsparcia, by móc przejść do kolejnego etapu życia — w bezpiecznym, chronionym miejscu.
Kiedy zegar pokazuje trzecią nad ranem
Jest trzecia w nocy. Marta, która trzy dni temu wprowadziła się do Domu, ma atak paniki. Serce wali, brakuje tchu, strach paraliżuje. Opiekun siedzi z nią, rozmawia, przypomina techniki oddechowe z terapii. Po dwóch godzinach Marta zasypia.
O szóstej rano Bartek wychodzi do pracy. Opiekun upewnia się, czy zjadł śniadanie i wziął leki — to kluczowe, bo ich pominięcie może po kilku dniach pogorszyć jego stan psychiczny.
Około południa wraca Ania ze szkoły. Jest podekscytowana — dostała czwórkę z testu, do którego długo się przygotowywała. Razem z opiekunem gotuje obiad. Jeszcze niedawno potrafiła zrobić tylko herbatę, dziś wspólnie przygotowują makaron z sosem. Dla niej to wielkie zwycięstwo.
Wieczorem Kuba zamyka się w pokoju. Nie przychodzi na kolację, nie odzywa się. Opiekun zauważa to, puka, pyta, co się dzieje. Kuba twierdzi, że wszystko w porządku, ale opiekun wie, że nie. Po dłuższej rozmowie okazuje się, że Kuba dostał SMS od matki, która napisała mu, że nie chce z nim rozmawiać. To boli. Opiekun nie ma prostej odpowiedzi, ale jest. Słucha. Czasem to wystarczy.
To tylko jeden dzień z życia opiekuna w Domu dla Młodzieży. Bez spektakularnych interwencji, bez dramatycznych akcji. Zwykła codzienność — bycie obok młodych ludzi w ich trudzie, małych zwycięstwach, a czasem porażkach.
Obecność, która ratuje
Kiedy ktoś trafia do naszego Punktu Pomocowego, opowiada swoją historię. Często brzmi ona dobrze — bez uzależnienia, bez problemów. Dopiero całodobowa obserwacja w Domu pokazuje prawdę: kto rzeczywiście bierze narkotyki, kto nie radzi sobie z lękiem, kto zmaga się z agresją, kto nie potrafi wstać rano do pracy.
Dzięki tej obserwacji możemy w krótkim czasie — czasem kilku tygodni — określić, czego naprawdę potrzebuje dana osoba. Dopiero wtedy tworzymy indywidualny plan wsparcia: terapię uzależnień, regularną pracę z psychiatrą, pomoc psychologiczną, prawną i zawodową.
Ale fundamentem tego wszystkiego jest opiekun. Bo nawet najlepsza terapia nie zadziała, jeśli młody człowiek nie weźmie leków, nie pójdzie na spotkanie, nie wstanie rano.
Partner, który rozumie, że obecność kosztuje
Od kilku lat Fundacja Drzewo i Jutro współfinansuje wynagrodzenia opiekunów w naszym Domu dla Młodzieży. Brzmi technicznie, prawda? Ale w praktyce oznacza to, że możemy zatrudniać doświadczonych, wykwalifikowanych ludzi, którzy potrafią pracować z młodzieżą obciążoną traumą, zaburzeniami psychicznymi i uzależnieniami.
To trudna praca. Wymaga ogromnego zaangażowania, empatii i cierpliwości, ale też profesjonalizmu i umiejętności interwencji kryzysowej. Trzeba rozpoznawać objawy pogorszenia stanu psychicznego, rozmawiać o uzależnieniach, motywować, czasem konfrontować. Trzeba też umieć zadbać o siebie, bo wypalenie zawodowe w tej pracy przychodzi szybko.
Fundacja Drzewo i Jutro, założona przez Agnieszkę i Jamesa Van Bergh — rodziców czwórki dzieci — od 2016 roku wspiera organizacje działające na rzecz dzieci i młodzieży w Polsce. Rozumieją, jak kluczowa jest obecność dorosłego, dlatego wiedzą, że finansowanie pracy opiekunów to coś więcej niż „płacenie za etaty”. To inwestycja w obecność. W to, że ktoś będzie przy Marcie o trzeciej w nocy, przy Bartku o szóstej rano i przy Kubie, gdy świat się zawali.
Od Domu do samodzielności
Dom dla Młodzieży to pierwszy etap. Kiedy młody człowiek stabilizuje swój stan zdrowia, pracuje nad sobą, podejmuje zatrudnienie — może przejść do mieszkania. Tam nie ma już całodobowej opieki, ale nadal można korzystać ze wsparcia specjalistów.
Mamy piętnaście miejsc w mieszkaniach treningowych. Wraz z czternastoma w Domu to niecałe trzydzieści miejsc na trzystu potrzebujących rocznie. Rotacja jest więc duża. Nie każdy zostaje — niektórzy wybierają nałóg, inni wracają po czasie, bogatsi o doświadczenie. I wtedy widać, że ta obecność, te rozmowy, ta troska — miały sens.
Młodzież boi się momentu wyprowadzki. My staramy się pomóc im przygotować się na ten dzień. Nie zrywamy kontaktu — wielu wraca na rozmowę, po poradę, na święta, czasem po prostu na herbatę. Z czasem coraz rzadziej. I to dobry znak — oznacza, że znaleźli swoje miejsce w świecie.
Dlaczego to robimy
Często słyszę pytanie: skąd bierzesz siłę? To trudna praca, pełna porażek i ciężkich historii.
Odpowiedź jest prosta: bo to działa. Widzę Bartka, który po trzech latach wychodzi z Domu z umiejętnościami pozwalającymi mu żyć bezpiecznie z chorobą. Widzę Anię, która kończy szkołę i dostaje mieszkanie socjalne. Dostaję wiadomość od kogoś, kto był z nami pięć lat temu: „Dziś kupiłam mieszkanie. Sama. Dzięki za wszystko”.
A przede wszystkim — mam poczucie odpowiedzialności. Wsiadłam do tego pociągu czternaście lat temu i jadę dalej. Nie da się z niego wysiąść.
Dlatego współpraca z Fundacją Drzewo i Jutro jest dla nas tak ważna. Dzięki ich wsparciu możemy być z młodymi ludźmi wtedy, gdy najbardziej tego potrzebują — o trzeciej w nocy, o szóstej rano, w środku kryzysu, ale też w chwili sukcesu.
Bo czasem talerz zupy zjedzony w ciepłym miejscu, w towarzystwie kogoś, kto naprawdę słucha, może być początkiem bardzo ważnej drogi.
Fundacja po DRUGIE od 2011 roku kompleksowo rozwiązuje problem bezdomności młodzieży w wieku 18–25 lat. Prowadzi Dom dla Młodzieży (14 miejsc), mieszkania treningowe (16 miejsc) oraz Punkt Pomocowy w Warszawie. Fundacja Drzewo i Jutro współfinansuje wynagrodzenia opiekunów w Domu dla Młodzieży, umożliwiając całodobowe wsparcie dla młodych ludzi w kryzysie.
Źródło: Fundacja po DRUGIE