W lipcu przedstawiciele kilku organizacji pozarządowych opowiedzieli o najważniejszych problemach związanych z działalnością w III sektorze. Tym razem zdradzają pomysły i sposoby na to, jak sobie z nimi radzić. Tekst nie wyczerpuje tematu. Liczę, że stanie się zachętą do podzielenia się własnymi doświadczeniami.
Wypowiadają się zarówno przedstawiciele warszawskich stowarzyszeń, jak i małych organizacji wiejskich; realizatorzy dużych projektów ogólnopolskich oraz aktywiści skupiający się na działalności lokalnej. Dziś mówią o tym, jak sobie radzić z problemami wewnętrznymi.
Współpraca
Według Marty Białek-Graczyk, prezeski warszawskiego Towarzystwa Inicjatyw Twórczych "ę", podstawowym problemem, którego rozwiązanie stanowi jednocześnie klucz do radzenia sobie z innymi kłopotami, jest brak regularnej współpracy między stowarzyszeniami, problemy ze stworzeniem reprezentacji środowiskowych interesów.
– Tu nie mam złotych rad – przyznaje Marta. – Można podejrzeć, jakie pomysły zostały już wypracowane, przekonać się, na ile dobrze działają albo przygotować własne rozwiązania. Udało się już w Polsce stworzyć parę koalicji organizacji pozarządowych działających w sferze społeczno-kulturalnej.
– Zebrali się i zaczęli ze sobą rozmawiać – opowiada Marta. – Inwestują w swój rozwój. Dzięki temu, że Lublin stara się o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, we współpracy z Miastem wymyślili cykl seminariów, na które zapraszają ekspertów z zagranicy. To dwie inicjatywy, które znam i które się udały. Kolejna, która, mimo pewnych ograniczeń i problemów, jest pomysłem na takie ciało reprezentatywne dla środowiska to Komisje Dialogu Społecznego.
Komisje działają w poszczególnych dziedzinach zadań publicznych. W ich skład wchodzą przedstawiciele zainteresowanych organizacji pozarządowych oraz urzędnicy miejscy. KDS-y pełnią funkcje ciała inicjatywno-doradczego i mają otwarty charakter (każda organizacja pozarządowa może wziąć udział w spotkaniu komisji).
– Takie komisje działają od jakiegoś czasu w niektórych miastach – wyjaśnia Marta. – Zdarza się niestety, że są to inicjatywy martwe, a ludzie nie wiedzą o ich istnieniu. Najlepszym rozwiązaniem byłoby ich ożywienie. Choć bywa to trudne i wymaga dużej determinacji. Wiem, o czym mówię, bo przez rok działałam w prezydium takiej Komisji.
O komisjach dialogu wspomina również Jolanta Pawlak, współzałożycielka i sekretarz Pierwszej Warszawskiej Agendy 21. Opowiada o nich w kontekście „Strategii dla Wisły Warszawskiej”, opracowanej przez przedstawicieli organizacji pozarządowych, działających w ramach Komisji Dialogu Społecznego ds. Warszawskiej Wisły (ten bardzo dobry i profesjonalny dokument nigdy nie został jednak wykorzystany przez władze Warszawy).
– Różne organizacje jednoczą się w działaniu, gdy dotyka je wszystkie jakiś problem lub mają do „załatwienia” jakąś sprawę. Takim motywem współdziałania jest także poczucie odpowiedzialności za sprawy miasta, dzielnicy, osiedla - mówi J. Pawlak.
Marzy jej się integracja środowiska w interdyscyplinarnym aspekcie.
– Wydaje mi się, że jedną z recept na pisane wyżej problemy jest organizowanie przez firmy, urzędy, fundacje konkursów na projekty interdyscyplinarne, a nie branżowe. Interdyscyplinarność, czyli łączenie działań z różnych dziedzin, powinno skłonić do współpracy organizacje o różnych celach i formach działania, np. artystyczne z ekologicznymi i turystycznymi, do poszukiwania partnerów w ich realizacji, do rozwijania różnorakich form działania i wolontariatu, bo tego wymaga projekt - tłumaczy J. Pawlak.
– Jak to wygląda u nas? – zastanawia się Beata Jarosz, prezeska i współzałożycielka Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju Gminy Wilczęta (warmińsko-mazurskie). – Tworzone są Rady Organizacji Pozarządowych zarówno na szczeblu powiatowym, jak i wojewódzkim. ROP-y reprezentują głos III sektora głównie wobec samorządu. Ale jest to również grupa koordynująca i integrująca organizacje. Nasze województwo słynie z "sieciowania", tzn. są u nas sieci organizacji, działających w określonych obszarze: np sieć HEROLD, sieć seniorów, forum Lokalnych Grup Działania, czy forum organizacji wiejskich. Jest to doskonała okazja do tego, aby ludzie się spotkali, porozmawiali o problemach i sukcesach, czerpali od siebie nawzajem inspiracje, a także dzielili się doświadczeniem. Wspólnie wypracowywane są również strategiczne dokumenty – standardy, plany działania i wspierania słabszych organizacji.
Rozwój
Kolejna kategoria wewnętrznych ngo-problemów to niewystarczające inwestycje w ludzi, pracowników, wolontariuszy, w samorozwój organizacji. A także brak kontekstu europejskiego przy prowadzeniu działalności.
– W tej sprawie również nie mam jakichś jednoznacznych rozwiązań – mówi Marta Białek-Graczyk. – Potrzebna jest determinacja, by znaleźć czas, a czasem też pieniądze na szkolenia. Warto na bieżąco przeglądać oferty. Wiem, że FISE przygotowało bardzo dobre szkolenia dla organizacji z Mazowsza.
Marta opowiada też o projekcie, który przygotowała wraz Narodowym Instytutem Audiowizualnym i Martą Wójcicką rozwijającym kontekst europejski.
– W ramach przygotowań do prezydencji Polski w Unii Europejskiej przygotowany został cykl seminariów dla organizacji społeczno-kulturalnych, na które zapraszamy ekspertów z zagranicy. Dwa seminaria już się odbyły. Jedno poświęcone fundraisingowi, drugie współpracy międzynarodowej. Na następne można się zgłaszać. To kolejna szansa, żeby rozwinąć swoje umiejętności. Informacje będą dostępne na stronie www.ngo.pl.
Poleca również działania o mniej formalnym charakterze:
– Właśnie rozpoczęliśmy w ę cykl spotkań „Przyjdź i podziel się”. Idea jest prosta. Jeżeli ktoś był na fajnej konferencji za granicą albo pojechał na wakacje, a przy okazji odwiedził parę instytucji, organizacji, nawiązał kontakty, albo miał okazję współpracować przy międzynarodowym projekcie - zaprasza na spotkanie, dzieli się kontaktami, pokazuje zdjęcia, opowiada, co widział, co było inspirujące, podaje nazwy organizacji. To fantastyczna metoda. Pozwala zdobyć to, co najcenniejsze, czyli informację. W dodatku zupełnie nie wymaga nakładów finansowych - zachęca Marta.
Ten prosty pomysł zdaje się celować w trzy wymienione przez Martę zadania: integrację środowiska (udział w spotkaniu przedstawicieli różnych organizacji), kontekst europejski (pozwala podejrzeć pozarządowe działania w innych krajach) i rozwój.
Po godzinach
- Z mojego doświadczenia wynika, że brak czasu na działalność społeczną to podstawowy powód słabej aktywności małych organizacji. Bo czas to pieniądz, więc każdy woli w wolnym czasie dorobić do niskiej pensji albo poświęcić go sprawom rodziny, nauce, a nie angażować się w pracę na rzecz środowiska przyrodniczego, osób niepełnosprawnych czy chorych dzieci, bo nie ma z tego żadnych profitów. Również z tego powodu trudno zachęcić nowe osoby, aby włączyły się w działalność organizacji. – mówi Jolanta Pawlak. – Nasze stowarzyszenie organizuje praktyki dla studentów albo poprzez współpracę z uczelniami i instytucjami oświatowymi proponujemy nowym członkom udział w szkoleniach i kursach. W ten sposób zyskujemy wolontariuszy i nowych członków.
Do problemów ze znalezieniem osób gotowych zaangażować się społecznie dochodzi często kwestia niezrozumienia, czy oporu środowiska, zwłaszcza w małych miejscowościach.
– Potrzeba czasu, aby to się zmieniło – mówi Beata Jarosz. – Trzeba edukacji i cierpliwości. Ta zmiana się pojawia, ale nic na siłę. Na początku sądziliśmy, że wszyscy powinni być wdzięczni, że jesteśmy, próbujemy coś robić i ubolewaliśmy, że "Oni" stoją z boku. Po czasie odpuściliśmy. Teraz są pozytywne efekty. Ludzie sami się organizują, wspólnie robią ważne i potrzebne rzeczy u siebie.
– Wydaje mi się, że głównym problemem przy zakładaniu i prowadzeniu stowarzyszenia są więzi, a raczej ich brak – dodaje B. Jarosz. – Zazwyczaj jest pospolite ruszenie, szybko zakładajmy stowarzyszenie, bo można coś fajnego wspólnie zrobić. Ale prędko okazuje się, że biurokracji nie da się ominąć, trzeba podzielić się obowiązkami i systematycznie od siebie wymagać. A to jest już bardzo trudne. Daje się zauważyć, że ludzie stronią od podejmowania decyzji. Chętnie pomogą, ale przy sprawach organizacyjno-technicznych. Nie wiem, z czego to wynika. Może ze strachu przed odpowiedzialnością? Z wygody? A może z obawy, czy sprostają wyzwaniom? Boją się angażować w struktury i potrzeba wielu lat, dobrych praktyk i edukacji, aby zmienić tę sytuację.
- Jak my sobie radzimy? Na początku było bardzo trudno. Ja nie pracowałam zawodowo, mogłam i chciałam się uczyć. Jeździłam na szkolenia, konferencje, seminaria. Brałam ze sobą innych. Wracaliśmy, przekazywaliśmy tę wiedzę dalej - opowiada B. Jarosz. - Moje pierwsze szkolenie z pisania projektów było w Łowiczu. Tam usłyszałam i zobaczyłam, co ludzie robią i jak ważne jest, aby robić to wspólnie. Potrzebni są ludzie, którzy mają trochę czasu wolnego. I chęci. Teraz mamy dwie osoby, które piszą i rozliczają projekty. Kolejne się uczą. Mamy stażystkę w COP-ie, która za chwilę będzie naszym pracownikiem w dużym projekcie. Możliwości są naprawdę duże. Etatowych pracowników nie mamy i długo mieć nie będziemy.
Pobierz
-
zredagowane, nie przysłała zdjęcia, nie mam siły się awanturowAXC, NADAJE SIĘ NA PIERWSZĄ...
574305_201007191851470666 ・38.72 kB
-
Ciąg dalszy artykułów „W czym problem?” oraz „Jak się pozbyć problemu (część 1)"
589189_201009221604250590 ・38.72 kB
Źródło: inf. własna ngo.pl