Grantowa ruletka? O tym, dlaczego nawet świetny projekt może przepaść [komentarz Dominiki Springer]
Co to znaczy, gdy na konkurs grantowy spływa 2800 wniosków, a finansowanie otrzymuje 150 z nich? To znaczy, że szansa na wsparcie wynosi zaledwie ok. 5%. I że nawet świetny pomysł może przepaść – nie dlatego, że został źle przygotowany, ale dlatego, że system oceny i finansowania jest przeciążony. W ostatnich latach byłam po obu stronach – jako autorka wniosków i jako ekspertka w komisjach oceniających. I jedno widzę bardzo wyraźnie: skala nas przerasta.
Najwięcej organizacji społecznych w historii. Ale środków nie przybywa
Dziś w Polsce aktywnie działa ok. 70 tysięcy organizacji pozarządowych – to największa liczba w historii. Jednocześnie pula środków publicznych nie rośnie proporcjonalnie – ani do liczby organizacji, do skali wyzwań i zadań, które prowadzą, ani do realiów ekonomicznych (rosnące koszty zatrudnienia czy wpływ inflacji).
Nic dziwnego, że do konkursów ruszają tłumy – również te organizacje, które wcześniej finansowały się z funduszy unijnych, norweskich czy USAID. Te źródła są dziś niedostępne, opóźnione albo przebudowywane. Coraz więcej stowarzyszeń i fundacji – również tych, które w ostatnich latach radziły sobie stosunkowo dobrze – ma przed sobą widmo zapaści, nie widzi na horyzoncie żadnego stabilnego systemu finansowania i jest coraz bardziej zdesperowana, by utrzymać choć część swoich najważniejszych działań. I dlatego nawet stosunkowo duże organizacje społeczne dziś znowu zaczynają walczyć o stosunkowo nieduże granty.
Dlaczego projektów przybywa?
To nie wszystko. Wniosków przybywa i będzie przybywać.
Dlaczego? Bo organizacje społeczne piszą lepsze wnioski niż kiedykolwiek – to efekt lat szkoleń i rosnących kompetencji. Coraz sprawniej wykorzystują narzędzia AI, do tego sprawnie działają firmy i eksperci, którzy wspierają organizacje w pisaniu projektów masowo.
To wszystko zwiększa konkurencję, ale też – paradoksalnie – zwiększa ryzyko frustracji. Bo dobry projekt to za mało, kiedy system ocen nie nadąża.
System oceny na granicy wydolności
Jak to wygląda po drugiej stronie? Eksperci i ekspertki to często osoby bardzo zaangażowane – które poświęcają wieczory, zarywają noce, czasem dni wolne, żeby ocenić projekty.
Ale często otrzymują dokumentację na ostatnią chwilę, nie wiedząc, z iloma projektami przyjdzie im się zapoznać. Mają kilka dni na ocenę kilkunastu lub kilkudziesięciu wniosków z różnych dziedzin, nie zawsze z tych, w których są specjalistami. Po kilku godzinach czytania projektów trudno o świeżość spojrzenia, podobne pomysły zaczynają się zlewać, trudno wychwycić niuanse.
Tymczasem dobra ocena wymaga czegoś więcej: przemyślenia, analizy, czasem powrotu do wniosku. Na to po prostu nie ma przestrzeni.
W tym układzie napisanie świetnego i potrzebnego projektu naprawdę nie daje gwarancji sukcesu. Transparentność konkursów i jakość wniosków to jedno, ale przy tej skali i dynamice wchodzi w grę też coś innego: przypadek, zmęczenie, dostępność czasu.
Wydaje się, że architektura konkursów jest przeciążona, nie nadąża za rzeczywistością i tak dużą liczbą wniosków.
Potrzebujemy zmiany
Czas na poważną rozmowę: jak chcemy finansować sektor, który rośnie szybciej niż jego wsparcie?
Potrzebujemy nie tylko dobrego procesu ocen, ale też decyzji strategicznych:
- jakie realnie fundusze powinny być przeznaczane na wspieranie tak licznego sektora?
- jak wspierać organizacje, które wpadły w „pułapkę średniego rozwoju”?
- Czy i jak wykorzystać AI – by nie zastąpiła człowieka, ale pomogła mu oceniać bardziej spójnie i przejrzyście?
Dlatego warto zacząć dyskusję o logice całego systemu finansowania. Bo dziś przegrana w konkursie nie jest już miarą jakości – a coraz częściej statystyki i przypadkowych, trudnych do uchwycenia czynników.
Dominika Springer – ekspertka pozarządowa i humanitarystka, współzałożycielka oraz członkini zarządu Fundacji HumanDoc. Wykładowczyni, konsultantka i mentorka oraz ekspertka w zakresie oceny projektów humanitarnych i rozwojowych. Doświadczenie zawodowe zdobywała w polskich i międzynarodowych organizacjach, takich jak PAH i OBWE. Pracowała również jako dziennikarka, producentka i korespondentka wojenna w programach informacyjnych Telewizji Polsat.
Źródło: inf. własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.