Nie propaganda, lecz wiedza. O prawdziwej edukacji europejskiej [wywiad]
Edukacja europejska to nie tylko lekcje o integracji, ale też nauka krytycznego myślenia, dialogu i otwartości. O tym, jak wygląda w praktyce i dlaczego może być najlepszą odpowiedzią na populizm i dezinformację, mówi Iga Kamocka – wicedyrektorka Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana.
Małgorzata Łojkowska: – Co to w ogóle jest edukacja europejska?
Iga Kamocka: – Dla nas to edukacja o Europie – i rozumiemy ją bardzo szeroko. To nie tylko wiedza o integracji, historii, różnorodności i wyzwaniach stojących przed Europą. To także nauka o wartościach oraz rozwijanie umiejętności potrzebnych do życia we wspólnocie europejskiej i współkształtowania jej przyszłości – takich jak dialog, krytyczne myślenie, poszukiwanie kompromisu, negocjacje czy znajomość języków obcych.
Oczywiście integracja jest bardzo ważnym obszarem, ale ona nie pojawiła się znikąd i nie istnieje w próżni. Wynika z burzliwej historii Europy, która ukształtowała określony system wartości i ochrony praw człowieka. Jest związana z historią, ale dotyczy też różnorodności kulturowej, religijnej czy etnicznej – czyli tego, co nas łączy i co dzieli, oraz wyzwań, które z tego wynikają.
Ważny jest także obszar integracji instytucjonalnej – i to nie tylko w kontekście Unii Europejskiej, ale również Rady Europy. Edukacja europejska powinna odpowiadać na pytania: jakie kompetencje ma Unia, jakie jest jej znaczenie, dlaczego to nie jest tak, że „Bruksela nam coś narzuca” i jaka jest rola Polski w podejmowaniu decyzji w ramach UE.
Nie można też zapominać o różnorodności kulturowej, religijnej czy etnicznej – bo to wszystko wpływa na procesy europejskie. My rozumiemy edukację europejską szeroko i nie sposób wymienić tu wszystkich jej aspektów. Jest tu też dużo powiązań z tematami globalnymi.
Mówiłaś o kulturze, historii i wartościach. Mogłabyś podać przykłady?
– To kontynuacja tego tematu, że integracja nie wzięła się z znikąd. Ona wynika z historii Europy – z tego, że ludzie chcieli się uchronić przed wojnami, zacząć współpracować, żeby ze sobą nie walczyć, żeby można było żyć spokojnie i bezpiecznie – dziś też bezpieczeństwo odmieniamy przez wszystkie przypadki. Europejczycy chcieli zacząć rozwiązywać konflikty poprzez dialog, a nie poprzez siłę militarną.
Możemy też spojrzeć na historię Europy w powiązaniu z globalnymi procesami. Na przykład kultura europejska kształtowała się pod wpływem różnych migracji – ekonomicznych, ale też przymusowych, związanych z wojnami i przesiedleniami. Pamiętam, że mieliśmy kiedyś w Fundacji konflikt między wolontariuszkami z różnych krajów: Greczynka mówiła, że pewna potrawa to tradycyjne danie greckie, a Turczynka, że to danie tureckie. To było bardzo ciekawe zderzenie kulturowe.
Jakie widzisz inne powiązania między edukacją europejską a edukacją globalną?
– Ja w ogóle nie jestem zwolenniczką sztucznego dzielenia świata. Świat nie jest przecież podzielony na przedmioty czy obszary – one się łączą. Tak samo edukacja europejska łączy się z językiem polskim, matematyką czy właśnie edukacją globalną.
Jak na przykład? Na przykład fakt, że mamy wspólny rynek w Europie, który jest powiązany z rynkami światowymi. Teraz na tapecie w debacie publicznej jest chociażby umowa z Mercosur – organizacją gospodarczą zrzeszającą państwa Ameryki Południowej. A to właśnie wynika z faktu, że mamy wspólny rynek i że Unia ma kompetencje do podpisywania umów handlowych. Podobnie wojna w Ukrainie czy migracje – to tematy, które dotyczą Europy i integracji, a jednocześnie mają wymiar globalny.
Bardzo przyziemnym powiązaniem edukacji europejskiej i globalnej są pragmatyczne aspekty integracji – państwa w Europie są zbyt małe, by samodzielnie konkurować na globalnym rynku. Żeby być graczem globalnym, muszą się integrować.
Unia Europejska nie jest samotną wyspą, na którą nie mają wpływu czynniki zewnętrzne. Poszczególne kraje UE są zbyt małe, aby samodzielnie walczyć z wyzwaniami globalnymi, które wpływają na codzienne życie Europejczyków i Europejek. A wiele spraw, którymi zajmuje się Unia, to właśnie wyzwania globalne – jak choćby migracje czy kryzys klimatyczny.
Jakie są dziś największe wyzwania dla edukacji europejskiej?
– Najważniejszym wyzwaniem jest dezinformacja na tematy europejskie, zwłaszcza w mediach społecznościowych. Ma ona różnych autorów – często jest to wyraz działań ruchów populistycznych czy ekstremistycznych. Młodzi ludzie czerpią dziś wiele informacji z mediów społecznościowych, więc są na nią szczególnie narażeni. A zrozumienie tematów związanych z integracją europejską nie jest łatwe – to trudna materia. Dlatego uproszczone, populistyczne wizje bywają atrakcyjne.
Innym wyzwaniem jest to, że edukacja europejska należy do kompetencji państw członkowskich UE.
Czy to źle, że każdy kraj ma swój system?
– Chodzi mi głównie o to, że nie ma jednego podmiotu, dla którego edukacja europejska byłaby priorytetem – który dbałby o to, żeby rzeczywiście była obecna.
Nie ma jednego modelu edukacji europejskiej, a rządy państw członkowskich mają różne interesy. Populistyczny nacjonalistyczny rząd raczej nie będzie projektował edukacji europejskiej wysokiej jakości, bo jest z założenia antyeuropejski, przeciwny różnorodności itd. Widzieliśmy, jak wyglądał przedmiot „Historia i Teraźniejszość” i jak system edukacji może być ofiarą polityki. A tu przecież chodzi o edukację, a nie propagandę czy ideologię.
Podmiotem zainteresowanym tym, aby edukacja europejska (przynamniej w obszarze dotyczącym samej integracji) była powszechna, jest Komisja Europejska. Ale ona też nie ma kompetencji w obszarze treści i systemów edukacyjnych w państwach członkowskich.
Komisja prowadzi swój „kącik edukacyjny” i przygotowuje materiały, które moim zdaniem są dziś całkiem niezłe i faktycznie edukacyjne – a nie promocyjne czy propagandowe. Komisja ma też pewne narzędzia miękkie – Erasmus+, różne formy wsparcia czy koordynowania działań. Ale kompetencje dotyczące systemu edukacji pozostają w rękach państw członkowskich. Zeszłyśmy z tematu dezinformacji, ale to właśnie ona pozostaje największym wyzwaniem.
Powiedziałaś, że dezinformacja ma wielu autorów. Wymień głównych autorów dezinformacji, jeżeli chodzi o Unię Europejską.
– Szczerze mówiąc, to może być każdy – dziś każdy ma dostęp do publikowania treści w mediach społecznościowych. Można tam znaleźć nieprawdziwe informacje publikowane zarówno celowo, jak i niecelowo. Pochodzą one często od polityków oraz od rosyjskiej dezinformacji i propagandy.
A czy macie jakiś pomysł, jak z tym walczyć?
– Mamy i realizujemy własne działania, ale walka z dezinformacją to przede wszystkim zadanie dla administracji publicznej – krajowej oraz UE. Ważna są m.in. regulacje dotyczące mediów społecznościowych i gigantów internetowych.
Pomogłoby także, gdyby politycy nie traktowali Unii Europejskiej jak chłopca do bicia i nie zwalali wszystkich niewygodnych decyzji na „Brukselę” – w domyśle tą Brukselę, w której te decyzje są nam narzucane. Co nie jest prawdą, bo przecież mamy wpływ na decyzje podejmowane w ramach UE.
My zajęliśmy się tematem dezinformacji kilka lat temu, kiedy zauważyliśmy, że mamy świetne działania edukacyjne, ciekawą wizję, dobre materiały i naprawdę wiele robimy dla edukacji, ale media społecznościowe, które zajmują coraz większą przestrzeń, trochę niszczą tę pracę.
Zaczęliśmy od wyłapywania w Internecie błędnych treści i ich komentowania, wspólnie w konsorcjum m.in. z Fundacją Geremka. Do działań edukacyjnych dołączyliśmy wzmacnianie kompetencji medialnych, umiejętności weryfikowania informacji, uwrażliwianie na dezinformację.
Na stronie Fundacji można znaleźć całą serię artykułów na różne tematy. Mamy też zaktualizowaną publikację „Pytania o Unię Europejską i euro”, gdzie odpowiadamy w prosty sposób na pytania, które często pojawiają się w debacie publicznej.
W jaki sposób jeszcze Fundacja Schumana prowadzi edukację europejską?
– Dla nas ważne jest, żeby wyjść z rozmową o Europie poza wąskie grono ekspertów, ekspertek i akademików i zaangażować w nią wszystkich obywateli i obywatelki.
Myślę, że takim dobrym przykładem naszych działań są Kluby Europejskie. To nieformalne koła zainteresowań o Europie, funkcjonujące najczęściej w szkołach. Mamy sieć takich klubów, naszymi partnerami w nich są nauczyciele, nauczycielki i młodzi ludzie. Wspieramy ich, a oni prowadzą działania lokalne – często są to jedyne miejsca w regionach, które poświęcają Europie więcej uwagi.
Drugim przykładem są wolontariusze europejscy – umożliwiamy działania wolontariuszy z różnych krajów Europy. Polacy wyjeżdżają na wolontariat za granicę, Europejczycy z innych krajów przyjeżdżają do nas. To projekty długoterminowe – wolontariusze spędzają w Polsce 9 – 12 miesięcy, wspierając różne placówki edukacyjne i organizacje społeczne. Pod koniec września przyjedzie do nas 14 młodych ludzi z różnych krajów Europy, niektórzy z nich będą odwiedzać szkoły w całej Polsce, prowadząc spotkania o Europie i umożliwiać doświadczenie różnorodności.
To dwa przykłady naszych działań, choć oczywiście jest ich o wiele więcej. Właśnie rozpoczęliśmy projekt przygotowywania scenariuszy lekcji do nowej podstawy programowej przedmiotu „Edukacja obywatelska” – przygotowujemy lekcje do działu o Europie, który szczęśliwie w tej podstawie się znalazł.
A jak uczyć o Europie dorosłych?
– Tak samo jak młodych, tylko sposoby dotarcia do tej grupy są inne. Dla dorosłych prowadzimy Akademię Europejską. Jest to seria spotkań online dla osób zainteresowanych tematyką europejską. W tym roku głównym motywem przewodnim była Unia Europejska w wymiarze globalnym – czyli relacje UE ze światem. Staramy się poruszać tematy, z którymi spotykamy się na co dzień, mówić prostym językiem. I aby był czas na dyskusję.
Oczywiście to działanie jest skierowane do osób, które same się zgłoszą, czyli które już jakoś zainteresowane są tematem.
Trudniej jest dotrzeć do tych, którzy nie chcą tego przekazu usłyszeć. Myślę, że to wyzwanie wspólne dla wielu tematów – jak rozmawiać z grupą ludzi, którzy sami do ciebie nie przyjdą. Ważne jest, żeby starać się rozmawiać i być otwartym. I żeby rozmawiać w oparciu o wiedzę, a nie tylko o to, co nam się wydaje. Dlatego te działania edukacyjne są takie istotne.
Czy burzliwa obecność tematów europejskich w polityce ułatwia wam edukację europejską, czy utrudnia?
– Utrudnia. Wiele tematów europejskich stało się osią sporu politycznego i nieważne, jakich argumentów użyje jedna strona, szansa, żeby one dotarły do drugiej strony, jest niewielka. To utrudnia rozmowę.
To nie znaczy oczywiście, że różnice zdań same w sobie są czymś złym. Jeżeli bazujemy na faktach, to opinii może być wiele. Opinie zależą w dużej mierze od tego, z jakiej pozycji ktoś patrzy. Opinia o Zielonym Ładzie pewnie zależy od tego, czy ktoś jest rolnikiem, czy obrońcą przyrody. Kluczowe jest tylko to, czy każdy z nich wie, czym jest Zielony Ład.
Na pewno znacznym utrudnieniem w prowadzeniu edukacji europejskiej jest to, że tematy europejskie są traktowane przez różne opcje polityczne bardzo przedmiotowo.
Czy są jakieś inne bariery, które utrudniają prowadzenie edukacji europejskiej i mogą utrudnić jej wprowadzanie np. podczas lekcji edukacji obywatelskiej?
– Myślę, że jest jeden problem, który wiąże się z tym o czym mówiłam wcześniej – że edukacja europejska może być zaszufladkowana jako coś bliskiego tylko jednej stronie politycznej. I w konsekwencji może być z nią tak, jak z edukacją seksualną – że będzie postrzegana jako kontrowersyjna i to utrudni wprowadzenie jej do szkół. Chociaż mojej opinii absolutnie kontrowersyjna nie jest.
A jeśli spojrzeć szerzej – nie tylko na szkołę, ale na całe społeczeństwo – jaką rolę twoim zdaniem powinna odgrywać edukacja europejska?
– Myślę, że to, co jest ważne, to to, że edukacja europejska może być taką szczepionką na populizm – na ruchy populistyczne i antydemokratyczne.
Możemy spierać się o to, jak powinien wyglądać Zielony Ład oraz czy należy podpisać umowę z Mercosur, ale najważniejsze jest, żeby ten proces odbywał się w oparciu o wiedzę i w demokratycznych ramach – żeby to była rozmowa, szukanie konsensusu, z szacunkiem dla odmiennych zdań.
Ważne jest to, żebyśmy nie utracili tego, co leży u podstaw integracji w Europie i co już osiągnęliśmy – co jest moim zdaniem ogromnym osiągnięciem cywilizacyjnym – żeby rozmowa o przyszłości Europy toczyła się w ramach demokratycznych wartości.
Czyli nie w logice ruchów ekstremistycznych i populistycznych, które próbują ten system demokratyczny wywracać do góry nogami, także poprzez szerzenie dezinformacji. To jest coś, co jest dla mnie ważne i chciałabym, żeby edukacja europejska właśnie do tego się przyczyniła.
A gdybyście mieli pomyśleć o swoich celach – co chcielibyście osiągnąć za 10 czy 20 lat?
– To jest dobre pytanie. Chciałabym, żeby Polki, Polacy byli świadomymi Europejczykami i Europejkami, świadomymi obywatelami i obywatelkami Unii Europejskiej. Żeby wiedzieli, jakie mają prawa i z czym to członkostwo się wiąże. I żeby byli aktywni – żeby uczestniczyli w tej rozmowie o Europie, jakiej Europy chcemy, jakiej nie chcemy, w którym kierunku powinna podążać. To jest moja wizja idealnego efektu tej edukacji europejskiej. Pewnie trochę utopijna, ale uważam, że warto takie wizje mieć.
Niniejsza publikacja jest finansowana przez Unię Europejską w ramach projektu Grupy Zagranica. Za jej treść odpowiadają wyłącznie autorzy i niekoniecznie odzwierciedla ona poglądy Unii Europejskiej.
Iga Kamocka –wicedyrektorka i członkini zarządu Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana. Ekspertka od edukacji europejskiej, propagatorka wolontariatu międzynarodowego, autorka i koordynatorka projektów międzynarodowych z zakresu pozaformalnej edukacji europejskiej i obywatelskiej. Interesuje się partycypacją społeczną (w teorii i praktyce), w tym partycypacją na poziomie europejskim. Absolwentka Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego, studiów podyplomowych z zakresu socjologii Collegium Civitas i Polskiej Akademii Nauk oraz Akademii Liderów NGO.
Źródło: Grupa Zagranica
Całość dochodu przeznaczona jest na utrzymanie ngo.pl.