Dobre rządzenie w umowie koalicyjnej. Dobry kierunek, ale za mała prędkość [komentarz Krzysztofa Izdebskiego]
Kilka elementów, które możemy odnaleźć w umowie między Koalicją Obywatelską, Trzecią Drogą i Lewicą cieszy nawet takiego cynicznego krytyka, jak mnie. To między innymi kwestie związane z praworządnością, procesem legislacyjnym, czy podwyżkami w sferze budżetowej. Rozczarowuje brak bardziej szczegółowych odniesień do przeciwdziałania korupcji, czy rozdzielenia funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Największym mankamentem jest brak choćby symbolicznego odniesienia do cyfryzacji i nowych technologii.
Z zainteresowaniem czekałem na publikację umowy koalicyjnej między partiami, które niedługo sformują nowy rząd. Jednym z powodów było w ogóle to, że taka umowa zostanie opublikowana z inicjatywy jej stron. Do tej pory się to nie zdarzało, a strzępki informacji o tym, na co umówiły się między sobą partie dzierżące władze odkrywane były dopiero dzięki uporowi organizacji społecznych i projawnościowych decyzjach sądów administracyjnych.
Drugim powodem była ciekawość, czy i w jaki sposób autorzy umowy odniosą się do szeroko pojętego dobrego rządzenia. To pojęcie uwzględnia zarówno kwestie tradycyjnie związane z rządami prawa, realizacją zasad włączania obywateli w procesy podejmowania decyzji, odporności instytucji publicznych, czy gwarancji ochrony praw człowieka.
Społeczeństwo jako suweren
Autorów umowy należy w pierwszym rzędzie docenić za uwzględnienie potrzeby zwiększenia dialogu społecznego. Podkreśla się to już w tekście swoistej preambuły. Strony Koalicji zastrzegając, że umowa stanowi zaledwie fragment ich potencjalnych działań programowych, wskazały, że dalsze prace nad kolejnymi pomysłami będą prowadzone „pomiędzy partiami tworzącymi Koalicję, ale też z szerokim uwzględnieniem głosu społecznego”.
Niejako uszczegóławiając tę zasadę, w punkcie drugim umowy zadeklarowano przeprowadzenie reformy „procesu legislacyjnego, otwierając go na szerokie konsultacje społeczne”. W punkcie ostatnim, doceniona została szczególna rola organizacjami pozarządowych, które „będą partnerem w procesie konsultacji przy tworzeniu prawa”.
To niezwykle istotna, wręcz fundamentalna, kwestia.
Bez lepszej jakości procesu tworzenia prawa będzie rosnąć wśród obywateli poczucie braku wpływu na otaczającą ich rzeczywistość.
Jak dowodzą liczne raporty i stanowiska Obywatelskiego Forum Legislacji, jest co poprawiać. Trzeba zmniejszyć tempo prac, poprawić system konsultacji publicznych (szczególnie w Sejmie) i otworzyć się na innowacyjne formy partycypacji.
Instytucje państwa
Koalicja proponuje – mało niestety szczegółowy – proces sanacji instytucji publicznych. Mowa jest o apolitycznych sądach (w tym Trybunale Konstytucyjnym i Krajowej Radzie Sądownictwa) i niezależnej prokuraturze. Autorzy umowy proponują również przywrócenie bezstronności i autorytetu innych organów państwa oraz odbudowę służby cywilnej. To niezbędne działania w ramach procesu przywracania praworządności. Oprócz skrócenia czasu postępowań sądowych (m.in. dzięki „wycofaniu” niektórych spraw spod ich kontroli) za mało jest jednak pomysłów, jak zrobić, by te rozmaite instytucje funkcjonowały lepiej niż również przed 2015 rokiem.
Odważnym i potrzebnym pomysłem jest na pewno obietnica zwiększenia nakładów na wynagrodzenia w sferze budżetowej. Jeżeli chcemy mieć dobrych urzędników, to muszą oni dobrze zarabiać. Tu nie ma innej opcji.
Silne instytucje to też takie, które chronią obywateli. Rozczarowuje brak zobowiązań ochrony zdrowia i praw reprodukcyjnych Polek, ale cieszy na pewno zobowiązanie do włączenia do kodeksu karnego przepisu chroniącego mniejszości seksualne. Trzeba bowiem przypomnieć, że były one od lat przedmiotem licznych ataków – często organizowanych przez polityków, niepotrafiących wykazać się niczym więcej niż rubaszną, ale i krzywdzącą opinią typową dla symbolicznego pijanego wuja na weselu.
Zapowiedź likwidacji Centralnego Biura Antykorupcyjnego bez większych szczegółów (mowa jest tylko o tym, że część kompetencji ma przejąć policja) i bez powiązania tego z dużą reformą regulacji i instytucji antykorupcyjnych jest dużą słabością umowy. Mamy niefunkcjonujący system oświadczeń majątkowych, Polska jest jednym z niewielu krajów europejskich bez opracowanej strategii antykorupcyjnej oraz przepisów chroniących sygnalistów. To są rzeczy do zmiany. Na teraz.
Największy nieobecny
Razi brak jakichkolwiek odniesień do nowych technologii i cyfryzacji. Bardzo ogólnie to zagadnienie pojawia się przy okazji edukacji, gdy tymczasem to zjawisko oddziałuje na każdą sferę aktywności obywateli i państwa.
Rynek pracy, sądownictwo, usługi publiczne, czy zdrowie (również psychiczne) muszą się dostosować do wyzwań związanych z rozwojem technologicznym. Władze muszą podejść do tematu kompleksowo, bo przecież nie chodzi tylko o cyfryzację biurokracji. To szansa na reformę tego, jak działa państwo i administracja. To również zagrożenia związane z technologią. Dobrze, że wyciągnięto lekcje ze stosowania Pegasusa i zobowiązano się do spełniania obowiązków informacyjnych wobec osób poddanych inwigilacji, ale tych ryzyk, które cyfryzacja za sobą niesie jest zdecydowanie więcej.
Krzysztof Izdebski – ekspert Fundacji im. Stefana Batorego oraz Open Spending EU Coalition. Członek Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego. Stypendysta Marshall Memorial, Marcin Król i Recharge Advocacy Rights in Europe. Jest prawnikiem, absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego i specjalizuje się w dostępie do informacji publicznej, ponownym wykorzystywaniu informacji sektora publicznego oraz wpływie technologii na demokrację. Posiada szerokie doświadczenie w budowaniu relacji pomiędzy administracją publiczną a obywatelami. Jest autorem publikacji z zakresu przejrzystości, technologii, administracji publicznej, korupcji oraz partycypacji społecznej.
Ten artykuł ukazał się w cyklu „Wybory 2023. Co dalej?”.
Zobacz inne materiały →
Źródło: informacja własna ngo.pl