Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
– Chciałbym być tym, kto, mając ponad dwudziestoletnie doświadczenie pracy w sektorze, reprezentuje wartości trzeciosektorowe w administracji rządowej – mówi Wojciech Kaczmarczyk, Pełnomocnik Rządu do spraw społeczeństwa obywatelskiego, z którym rozmawiamy między innymi o nowej formule Rady Działalności Pożytku Publicznego, Funduszu Inicjatyw Obywatelskich, jednym procencie, konsultacjach i nadzorze nad organizacjami.
Magda Dobranowska-Wittels: – W programie Prawa i Sprawiedliwości znajdujemy zapowiedzi wielu reform sektora obywatelskiego. Jest pan jednym z autorów tego dokumentu. Planowane są szeroko zakrojone działania. W jaki sposób chciałby pan je realizować?
Reklama
Wojciech Kaczmarczyk, Pełnomocnik Rządu do spraw społeczeństwa obywatelskiego: – Wszystkie kierunki działań, które sobie wyznaczyliśmy, wynikają z diagnoz, które pojawiają się już od dłuższego czasu w sektorze i które znajdują także wyraz w dyskusjach, toczących się chociażby w ngo.pl czy podczas rozmaitych konferencji wewnątrzsektorowych. Słyszymy je w głosach pochodzących ze środowiska organizacji infrastrukturalnych, ale także tych, które realizują konkretne zadania.
Po pierwsze, chcielibyśmy zainicjować myślenie o nowej formule Rady Działalności Pożytku Publicznego (RDPP). Rada ma za sobą już ponad dziesięć lat działalności i wydaje się, że w tej formule wyczerpuje swoją rolę i zadania. Powoli staje się narzędziem dysfunkcjonalnym.
Ignacy Dudkiewicz: – To znaczy?
W.K.: – Ulokowanie przy ministrze do spraw zabezpieczenia społecznego, formuła spotkania trzech stron, nikła reprezentatywność, sposób wybierania członków ze strony pozarządowej, fakt, że są mianowani przez ministra, kompetencje – to wszystko sprawia, że właściwie trudno mówić o RDPP jako o gremium, które jest ważne dla sektora, w którym prowadzony jest dialog obywatelski, które ma narzędzia do wyrażania i dbania o interesy trzeciego sektora oraz bycia ważnym elementem partycypacji obywatelskiej. Stąd chcielibyśmy zainicjować dyskusję nad tym, w którym kierunku Rada powinna ewoluować. Póki co sformułowaliśmy propozycje bardzo hasłowo. Podczas konferencji inauguracyjnej Pełnomocnika ds. społeczeństwa obywatelskiego, na której będą prezentowane założenia naszego programu, będziemy chcieli zaprosić organizacje do współpracy, najpierw przy pisaniu tego programu w szczegółach, a potem do jego realizacji.
I.D.: – Co zakłada ta hasłowa propozycja?
W.K.: – Chcielibyśmy zaproponować, aby Rada miała znacznie więcej członków wybieranych w sektorze, żeby wszystkie istotne grupy interesów miały w niej swoją reprezentację. Chcemy też, aby Rada wychodziła daleko poza Warszawę, żeby nawet te organizacje, które nie mają bezpośredniego dostępu do infrastruktury trzeciego sektora, również miały w niej swoją reprezentację. Uważam, że Rada powinna liczyć 100-150 członków.
M.D-W.: – Spośród samych organizacji pozarządowych?
W.K.: – Tak. Pewnym wzorem jest dla nas francuska rada społeczno-gospodarcza.
I.D.: – Takie ciało nie mogłoby się znajdować przy Ministrze Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, tylko wymagałoby zdecydowanie bardziej międzyresortowego umocowania...
W.K.: – Zdecydowanie tak. Chcielibyśmy, aby Rada była organem doradczym premiera. Wybór Ministerstwa Pracy jako właściwego dla działalności pożytku publicznego miał swoje uzasadnienie. Wydaje się jednak, że obecnie, z punktu widzenia znaczenia organizacji społeczeństwa obywatelskiego dla rozwoju państwa i demokracji, podniesienie rangi różnych instytucji obywatelskich poprzez ulokowanie ich przy premierze byłoby pożądane. Także dlatego, że działalność organizacji trzeciego sektora wykracza daleko poza kompetencje i zadania, które są realizowane przez Ministerstwo Pracy czy inne poszczególne resorty.
Nie chcemy przy tym powielać błędu, który tkwi w konstrukcji Rady w tej chwili, a który polega na tym, że członkowie RDPP są mianowani przez ministra. Chcielibyśmy, aby był to wybór środowiska, bez zatwierdzania przez premiera.
M.D-W.: – Jak odnosi się pan do pomysłu, który wyszedł z samej RDPP, aby przekształciła się w Radę Dialogu Obywatelskiego?
W.K.: – Idea dialogu obywatelskiego, zainicjowana w końcówce działań ministra Kosiniaka-Kamysza, to jeden z elementów myślenia o Radzie. To także propozycje i pomysły, które już gdzieś się sprawdziły. Być może mogłyby się sprawdzić także w warunkach polskich. Istotne jest, żeby zwiększyć reprezentatywność Rady i dać jej możliwości stałego działania, na przykład poprzez sekretariaty czy sekcje. Aby mogła wypracować swoje stanowiska w oparciu o niezależne ekspertyzy, żeby miała swój budżet. Niekoniecznie sama musi być forum dialogu z przedstawicielami władzy czy formą ruchu obywatelskiego. Może być narzędziem, za pomocą którego taki dialog mógłby się odbywać poprzez wyrażenie stanowisk wobec rządu czy parlamentu, aktywne uczestniczenie w procesie legislacji. Do tego oczywiście potrzebne są kompetencje. Ale mamy za sobą ponad dwadzieścia lat działania sektora. Profesjonalizm w wielu organizacjach jest naprawdę ogromny. Działa w nich sporo osób, które mają wielkie doświadczenie w procesie stanowienia prawa, w monitorowaniu i w działalności strażniczej.
M.D-W. – Powiedział pan, że sektor powinien sam wybierać członków Rady. Jak ocenia pan proces wyborów przedstawicieli organizacji pozarządowych do komitetów monitorujących programy operacyjne? To był pierwszy tego typu eksperyment.
W.K.: – Nie chcę zaczynać swojej pracy od formułowania ocen. Może to zabrzmi zbyt górnolotnie, ale minister to ten, który służy. Chciałbym być tym, kto – mając ponad dwudziestoletnie doświadczenie pracy w sektorze – reprezentuje wartości trzeciosektorowe w administracji rządowej. Podobnie jak premier Gliński.
Z całą pewnością jednak doświadczenia związane z wyborami członków komitetów monitorujących są do wykorzystania.
I.D.: – Zresztą pewnie nie tylko z wyborami...
W.K.: – Oczywiście. Funkcjonowanie programów operacyjnych, to, w jaki sposób zostały w nich zaprojektowane działania na wsparcie trzeciego sektora i działania, które są realizowane przez trzeci sektor, ich operacjonalizacja, procedury i ich skutki, rezultaty programów operacyjnych dla trzeciego sektora – to wszystko są bardzo cenne doświadczenia, które chcemy brać pod uwagę.
Chcemy się przyjrzeć nie tylko programom operacyjnym, ale też funkcjonującemu od kilku lat Funduszowi Inicjatyw Obywatelskich, czy też innym mechanizmom wsparcia, choćby tym realizowanym ze środków norweskich czy szwajcarskich. Ich doświadczenia też są do wykorzystania. A także te, które dotyczą wsparcia trzeciego sektora w działalności edukacyjnej, na przykład w programie Erasmus+. O tym mało się mówi, ale w rocznym budżecie działań zdecentralizowanych w tym Programie, który wynosi około 600 milionów złotych, ponad 100 milionów trafia do organizacji pozarządowych. Tam też są wypracowane procedury, które mają zresztą związek z tymi powstającymi w Brukseli.
M.D-W.: – W państwa programie są również propozycje zmian w ustawie o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie. Czego mają dotyczyć?
W.K.: – W sektorze już od dłuższego czasu pojawiają się głosy, że ustawa o działalności pożytku publicznego i wolontariacie stała się dokumentem przeformalizowanym. W niektórych przypadkach jest zbyt kazuistyczna. Będę chciał zaproponować środowisku dyskusję o nowych rozwiązaniach. Przede wszystkim zmienić powinna się procedura zlecania zadania publicznego. Dokumentacja, która temu towarzyszy – wzór oferty, sposób składania oferty przez organizacje pozarządowe – jest niedoskonała.
M.D-W.: – To znaczy jest zbyt prosta czy zbyt skomplikowana?
W.K.: – Zbyt skomplikowana.
To zresztą bolączka nie tylko procesu zlecania zadań publicznych. Także procedura selekcji projektów do realizacji w FIO jest bardzo skomplikowana i czasami rodzi podejrzenie nieprzejrzystości. Jeżeli eksperci, nawet dobrzy, z doświadczeniem w działalności trzeciosektorowej, mają ocenić ofertę na podstawie 27 różnych kryteriów, napisać uzasadnienie do każdego z nich i jeszcze drugie uzasadnienie dotyczące odjęcia punktów od maksymalnej liczby, to w efekcie są zmuszeni stworzyć 54 – krótkie, bo krótkie, ale jednak – elaboraty. To nie jest dobre narzędzie do pracy dla eksperta. Naszym celem jest stworzenie prostszego i czytelnego narzędzia. Na pewno chcemy o tym rozmawiać z organizacjami.
I.D.: – Skąd planujecie czerpać wzorce?
W.K.: – Podam przykład. W wielu rozmowach, które prowadzę, pojawia się choćby kwestia doboru ekspertów do oceny projektów, uczytelnienia tego procesu, stworzenia mechanizmu weryfikacji pracy ekspertów. Warto skorzystać z doświadczeń Fundacji im. Stefana Batorego przy programie „Obywatele dla demokracji”, ale przede wszystkim Agencji Wykonawczej Programu Erasmus+ w Brukseli – tworzenia paneli ekspertów, którzy na ostatnim etapie selekcji projektów mają możliwość weryfikacji efektów swojej pracy. To bardzo dobrze wpływa na jakość projektów.
Jest jeszcze wiele działań, które mogłyby uczytelnić tę procedurę i sprawić, że proces selekcji będzie bardziej przejrzysty, że więcej lepszych organizacji będzie mogło realizować swoje jeszcze ciekawsze, innowacyjne projekty za fundusze publiczne.
M.D-W.: – Czy to oznacza zmianę priorytetów w FIO?
W.K.: – W tej chwili w FIO są cztery priorytety merytoryczne i około dwudziestu działań, często się dublujących. Odnoszę wrażenie, i jest ono chyba podzielane przez innych ekspertów, że Fundusz Inicjatyw Obywatelskich został zaprojektowany bez myśli przewodniej.
M.D-W: – Miał stanowić uzupełnienie tego, co organizacje mogą dostać od samorządów.
W.K.: – FIO powinno być bardzo świadomym instrumentem wspierania organizacji obywatelskich przez państwo w określonych działaniach. Te ważne działania z punktu widzenia państwa i demokracji to partycypacja obywatelska, działalność strażnicza – monitorowanie działalności władzy. Partycypacja publiczna to między innymi udział w stanowieniu prawa, w wypracowywaniu polityk, programów, strategii. Działalność strażnicza to kontrola tego, co zostało wcześniej wypracowane. Równie ważna jest edukacja obywatelska, która ciągle jest niedowartościowana. Wciąż mamy za mało osób, które są świadome swoich obowiązków wobec państwa czy społeczności lokalnych.
I.D.: – Zapowiadaliście również więcej pieniędzy na rozwój instytucjonalny.
W.K.: – To prawda. Myślimy o tym – i to też jest ciekawe doświadczenie Fundacji im. Stefana Batorego – żeby umożliwić NGO, które zaproponują bardzo interesujące działania, wpisujące się w te priorytety, rozwój organizacji jako takiej. Być może powinien więc pojawić się priorytet rozwoju instytucjonalnego, który dawałby organizacjom możliwość wzmocnienia się kadrowo, sprzętowo, merytorycznie, możliwość uczestniczenia w rozmaitych przedsięwzięciach, konferencjach międzynarodowych, zapraszania ekspertów, inicjowania debat, pozyskiwania i wymiany doświadczeń.
Wydaje się, że również z pierwszego priorytetu FIO, a więc wspierania małych inicjatyw lokalnych, nie powinniśmy rezygnować. Być może jednak także tutaj pewne zmiany byłyby konieczne. To ważne, żeby uwolnić organizacje od „bieżączki” projektowej, robienia wielu rzeczy tylko po to, żeby mieć pieniądze na przetrwanie, na opłacenie kosztów administracyjnych. I znowu: jeśli organizacje zaproponują ciekawe działania, czy w oparciu o FIO, o inne projekty, czy w oparciu o współpracę z samorządami, chcielibyśmy dać możliwość trwania ich struktur.
I.D.: – Czy to oznacza, że będzie pan dążył do zwiększenia budżetu FIO? Skąd miałyby pochodzić środki na dwa nowe fundusze, czyli Fundusz Inicjatyw Edukacyjnych i Fundusz Grantów Instytucjonalnych?
W.K.: – Czy zwiększymy budżet FIO – nie wiem. Na razie pewnie pozostanie w takiej wysokości, w jakiej jest. Będziemy rozmawiać o możliwościach budżetowych. Chcielibyśmy, żeby w sumie te trzy fundusze miały dwa razy więcej środków. Ale to jest oczywiście kwestia do rozmowy w rządzie.
Na pewno chcemy zwiększyć strumień pieniędzy o nowe środki. Chociaż już teraz te pieniądze są, w różnych miejscach. Chociażby działanie 2.16 w Programie Operacyjnym Wiedza Edukacja Rozwój (PO WER), które w tym roku powinno przynieść organizacjom około 30 milionów złotych. To niebagatelna kwota. Pytanie, jak efektywnie te środki są wykorzystywane. Rozmawiamy o tym w Kancelarii Premiera, żeby jeszcze – o ile jest to możliwe – tak zaprojektować konkursy, aby były z jak największym pożytkiem dla środowiska organizacji. W jakiej formule to się odbędzie, jeszcze nie zdecydowaliśmy. W grę wchodzi na przykład regranting, czyli wybór operatorów w poszczególnych działaniach.
I.D.: – Dopytuję o to, bo podczas debaty na temat ustawy budżetowej posłanka z klubu Kukiz’15 spytała o możliwość zwiększenia budżetu Funduszu Inicjatyw Obywatelskich. Minister Michałkiewicz użył wtedy sformułowania, że finansowanie organizacji z budżetu centralnego powinno mieć charakter symboliczny, ponieważ jest to przede wszystkim zadanie samorządu. Nie całkiem współgra to z tym, co pan proponuje...
W.K.: – Istotnie, samorząd realizuje zadania, które – zgodnie z zasadą pomocniczości – mogą być współrealizowane przez organizacje pozarządowe. W tym zakresie nie chcemy wprowadzić rewolucji. Natomiast istnieją obszary priorytetowe – takie, które należą do właściwości państwa. Myśląc o dbałości o jakość demokracji, debaty publicznej, stanowienia prawa i kontroli działań władzy na różnych poziomach – państwo ma także swoje zadania do spełnienia.
Nie użyłbym więc sformułowania, że wsparcie organizacji pozarządowych z poziomu centralnego powinno mieć charakter symboliczny. Powinno mieć za to charakter bardzo świadomy i nakierowany na realizację określonych priorytetów. Do takiego myślenia będę przekonywał nie tylko ministra Michałkiewicza i minister Rafalską, ale także szefów innych resortów, w których gestii są fundusze czy instrumenty wsparcia dla organizacji. Wiem, że premier Piotr Gliński jest absolutnie przekonany do takiej formuły.
M.D-W.: – Ostatnia nowelizacja ustawy o działalności pożytku publicznego z listopada 2015 roku wprowadziła dla ministerstw obowiązek uchwalania programów współpracy z organizacjami. Do tej pory tylko nieliczne z niego się wywiązały. Przed wejściem w życie nowych przepisów Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych (OFOP) prowadziła projekt „Programy dla zmiany”, w którym zostały wypracowane cztery takie dokumenty: jeden program został przyjęty, inne pozostały na etapie założeń lub projektu. Czy będzie pan wspierał powstawanie takich programów w poszczególnych resortach?
W.K.: – Oczywiście tak. Współpraca z resortami w zakresie relacji administracji rządowej z organizacjami pozarządowymi jest jednym z moich zadań, wpisanych w rozporządzeniu o powołaniu Pełnomocnika. Będę chciał inicjować różne formy współpracy, pokazywać dobre doświadczenia i namawiać, aby zostały one wykorzystane w pracy resortów. W Kancelarii dysponujemy narzędziem, które zostało wpisane do PO Wiedza Edukacja Rozwój, a które polega na tym, aby określoną liczbę konkretnych projektów legislacyjnych poddać modelowemu, wypracowanemu we współpracy z partnerami społecznymi, procesowi konsultacji. Chciałbym, aby resorty, które na razie nie są jeszcze aktywne w zgłaszaniu tych projektów, uaktywniły się, znalazły i wybrały tych partnerów do procesu konsultacji, aby współpraca była efektywna.
I.D.: – Jak zatem odnosi się pan do krytyki ze strony wielu organizacji pozarządowych dotyczących procedury wprowadzania w ostatnich miesiącach zmian, na przykład ustawy o lasach, o policji, o systemie oświaty? Organizacje zwracają uwagę właśnie na niewystarczające wykorzystanie konsultacji społecznych, wysłuchań publicznych, czasu na zgłoszenie uwag...
W.K.: – Po różnych stronach jest trochę uprzedzeń i braku świadomości, jak ważną rolę odgrywa współstanowienie prawa z partnerem społecznym. Konsultacje na poziomie centralnym i regionalnym, podczas wypracowywania strategii, programów czy prawa miejscowego, są często traktowane przez administrację jako zło konieczne. Partycypacja jest niedoceniana także w środowisku trzeciego sektora. Budowanie świadomości współpracy jest bardzo istotne. Chciałbym zacząć od siebie i nasze propozycje nie tylko poddać konsultacjom w środowisku, ale od początku wypracowywać je we współpracy ze środowiskiem. Myślę, że krok po kroku należy wprowadzać zmianę w myśleniu wszystkich uczestników procesu legislacyjnego.
I.D.: – Będzie więc pan działał na rzecz tego, żeby rozmaite standardy konsultacyjne były dotrzymywane?
W.K.: – Będę zdecydowanie zachęcał do tego, aby tak było. Aby partnerzy społeczni byli aktywnymi uczestnikami procesu stanowienia prawa na różnych etapach. To będzie z dużym pożytkiem dla państwa, ponieważ ostatecznym efektem będzie lepszej jakości prawo. Być może nie będzie wtedy potrzeby wielokrotnych nowelizacji rozmaitych przepisów albo może ta potrzeba będzie mniejsza.
M.D-W.: – Czy zapowiadana przez państwa reforma mechanizmu 1% oznacza również powrót do rozmowy na temat subkont?
W.K.: – Subkonta to bardzo trudny problem. Mijają się one z ideą, która przyświecała mechanizmowi 1% w czasach jego tworzenia, ale jednocześnie odgrywają istotną rolę społeczną. Myślę, że rząd i Pełnomocnik do spraw społeczeństwa obywatelskiego nie powinni proponować konkretnych rozwiązań w tej sferze, ale raczej stworzyć miejsce do odpowiedzialnej debaty obywatelskiej, co z tym fantem zrobić. Chcemy taką dyskusję zainicjować i zaprosić do niej wszystkie organizacje: infrastrukturalne i te, które są beneficjentami 1% i subkont – zarówno te największe, jak i te, które być może czują się niedowartościowane.
I.D.: – W wypadku subkont niezwykle trudno o odpowiedzialną debatę. Dosyć łatwo zostać – przepraszam za określenie – „zaszantażowanym” chorymi dziećmi. Wtedy zarówno administracji centralnej, jak i rozmaitym organizacjom pozarządowym, mającym inne zdanie na temat subkont, trudno argumentować na rzecz rezygnacji z tego mechanizmu.
W.K.: – Oczywiście, ma pan absolutną rację. To bardzo trudny i drażliwy społecznie temat. Nie jestem do końca przekonany, że jest on najbardziej istotnym i najpilniejszym obszarem do dyskusji. Na pewno jednym z tych, którego rozwój rozminął się z intencjami ustawodawcy i projektodawców mechanizmu 1%. Trzeba też pomyśleć o tym, jakie są relacje pomiędzy tym, kto jest największym beneficjentem 1%, a tym, kto się najbardziej reklamuje. To są problemy, na które póki co nie ma dobrych, gotowych rozwiązań. Na pewno jest potrzeba rozmowy o nich.
I.D.: – Co jeszcze zmieniłby pan w ustawie o działalności pożytku publicznego?
W.K.: – Trzeba zmienić sferę obowiązków samoregulacyjnych i nadzoru nad działalnością organizacji pozarządowych. Dotychczasowa formuła sprawozdawczości organizacji pozarządowych i nadzoru nad ich działalnością z czasem stała się doświadczeniem bolesnym dla organizacji, a jednocześnie nieprzeciwdziałającym we właściwy sposób rozmaitym negatywnym zjawiskom. Dotyczy to chociażby obecnie dyskutowanej kwestii polityki zatrudniania w trzecim sektorze. Sam wzór sprawozdania jest narzędziem zupełnie nieczytelnym. W niedostateczny sposób pokazuje to, jak funkcjonuje organizacja, czy przepływy finansowe między organizacją i jej partnerami.
M.D-W.: – Kwestie wzmocnienia obowiązków samoregulacyjnych sektora obywatelskiego, wymagania transparentności finansowej, zmniejszenia biurokracji, wprowadzenia ułatwień w rachunkowości, sprawozdawczości – wszystko to, jak również choćby temat edukacji obywatelskiej, znajdziemy także w Strategicznej Mapie Drogowej Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, wypracowanej przez organizacje, które teraz próbują to wprowadzać w życie i powoli realizować. Jak pan ocenia ten dokument i czy widzi dla siebie rolę w jego wdrażaniu?
W.K.: – Moja ocena jest bardzo wysoka. Jest to dzieło, które urodziło się bardzo oddolnie i poprzez rozmaite elementy współpracy w sektorze. I ma przełożenie na działalność w regionach. W opracowywaniu Mapy brali udział działacze bardzo różnych organizacji. Cały czas trwa proces wyłaniania się Partnerstw Tematycznych. To niesamowicie ciekawe i bardzo cenne dla trzeciego sektora doświadczenie. Miałem przyjemność rozmawiania z przedstawicielami Krajowego Panelu Ekspertów i myślę, że jest tutaj duże pole do współpracy – również w obszarze reform i pomysłów, które w tej chwili nas interesują. Strategiczna Mapa Drogowa jest przykładem inicjatywy, która łączy bardzo wiele organizacji, daje miejsce do współpracy dla kolejnych, które będą chciały się zaangażować. Tego rodzaju inicjatyw nam trzeba.
M.D-W.: – Niektóre Partnerstwa mają problem z zaangażowaniem organizacji...
W.K.: – Sektor jest podzielony, jest wiele nieufności. Jest wiele organizacji lokalnych, które nie czują się w dostateczny sposób zaproszone do tego, żeby uczestniczyć w sprawach trzeciosektorowych. Poprzez rozmaite formy działalności będę chciał zachęcać je do współpracy nie tylko w realizacji programu rządowego, ale też do uczestnictwa w debacie o sprawach tego sektora. Tak, żeby krąg organizacji zabierających głos był większy. Myślę, że zarówno nowa formuła Rady Działalności Pożytku Publicznego, jak i inne reformy, które proponujemy, umożliwią organizacjom włączenie się w tworzenie głosu sektora, który w tej chwili jest trochę ograniczony.
M.D-W.: – Rozmawiamy o wielu zadaniach, które sobie państwo wyznaczyliście. W programie Prawa i Sprawiedliwości zapisano, że ma je koordynować Narodowa Agencja Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Po co taka Agencja? Jak ma działać? Czy to nie będzie zbyt duża ingerencja państwa w coś, co z założenia ma być niezależne?
W.K.: – Jeśli mówimy o programach finansowania działań trzeciego sektora, to potrzebna jest instytucja, która będzie nimi zarządzała. Wszystkie dotychczasowe doświadczenia na to wskazują. Tyle tylko, że są doświadczenia dobre i te niekoniecznie udane. Chcemy budować Agencję na tych dobrych, wartościowych i ciekawych, obejmujących wypracowanie procedur, uczestnictwo grup obywatelskich, organizacji pozarządowych w konsultowaniu czy wypracowaniu rozmaitych pomysłów. Nie powinna być to jednak instytucja stricte administracyjna, o formule ministerstwa, urzędnicza. Powinna mieć raczej charakter ekspercki, menadżerski. Powinni w niej pracować ludzie znający się na zarządzaniu programami – nie tylko grantowymi, ale też operacyjnymi. Także o takich programach myślimy, czego przykładem może być planowany przez nas program wolontariacki. Powołanie takiej Agencji jest absolutnym „must do”. Pytanie nie brzmi: „czy”, tylko: „jak” to zrobić.
I.D.: – Ma pan już na to pomysł? Jak i z kim to robić?
W.K.: – Tak. Współpracowałem z rozmaitymi instytucjami zarządzającymi programami – jako ekspert oceniający programy, a także jako uczestnik procesu zarządzania nimi – chociażby w Narodowej Agencji Programu Erasmus+. Przy projektowaniu Narodowej Agencji Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego chcemy wykorzystać doświadczenia, które już są w rozmaitych instytucjach, a także różne doświadczenia zagraniczne.
M.D-W.: – Oprócz stanowiska Pełnomocnika do spraw społeczeństwa obywatelskiego, piastuje pan również stanowisko Pełnomocnika do spraw Równego Traktowania. W jaki sposób widzi pan w praktyce wdrażanie konwencji antyprzemocowej?
W.K.: – Nie chciałbym się w tym momencie wypowiadać w konkretnych obszarach, o tym, jak powinny być one realizowane w systemie prawnym Polski. Poprzez rozmaite formy debaty i współpracy z różnymi środowiskami w trzecim sektorze chciałbym natomiast zainicjować myślenie o równym traktowaniu w tych miejscach, w których dyskryminacja występuje. Także w kontekście, który do tej pory był słabo słyszalny.
M.D-W.: – To znaczy?
W.K.: – Chciałbym wyeksponować te przykłady, głosy czy miejsca, o których do tej pory mało dyskutowano. Rozmawiałem niedawno z organizacją, która mówiła o przykładach swego rodzaju nierównego traktowania poprzez nierówny dostęp do świadczeń i pomocy państwa dla rodziców wychowujących dzieci. O tym, że wysiłek matki czy ojca nie jest traktowany jako praca, tylko jako coś, co jest wspierane przez państwo w formie pomocy społecznej. Tymczasem, jak mówią prawnicy, jest to cykl działań, które spełniają wszystkie definicje pracy, poza tym, że nie są wynagradzane. Chcielibyśmy w takich obszarach coś sensownego zrobić.
Z jednej strony, oczywiście, chcę współpracować ze wszystkimi środowiskami, które zajmują się kwestiami równego traktowania. Z drugiej strony chciałbym jednak bardzo mocno namawiać partnerów społecznych do korzystania z zasady pomocniczości. Nie wszystko powinno być realizowane na poziomie administracji rządowej. A raczej, tak jak to się dzieje w dojrzałych demokracjach, organizacje – poprzez formy pozytywnego działania – powinny namawiać pozostałych partnerów, także przedstawicieli państwa i tych, którzy mają wpływ na kształt prawa, do określonych zmian. Owszem, organizowanie rozmaitych głośnych przedsięwzięć oddziałujących na świadomość jest z całą pewnością elementem działań społeczeństwa obywatelskiego. Ale równie istotne jest wypracowywanie stanowisk, współpraca różnych środowisk od lewej do prawej strony, znajdowanie wspólnego pola do ekspresji opinii. Do tego chciałbym zmierzać.
M.D-W.: – Czy w tym szerokim środowisku mieszczą się też organizacje mniejszościowe i feministyczne?
W.K.: – Wszystkie. Społeczeństwo obywatelskie stanowi całość. Jeśli dobrze rozumiem intencję pani pytania, to chcę podkreślić, że nie zamierzamy ograniczać dyskusji albo eliminować jakichś środowisk z uczestnictwa w debacie. Byłoby to zaprzeczeniem idei społeczeństwa obywatelskiego. Swoją misję rozumiemy między innymi właśnie jako tworzenie przestrzeni, w której jak najszersze środowiska pozarządowe, także takie, które nie współpracują na co dzień, mogą się spotkać i merytorycznie rozmawiać o sprawach, które ich dotyczą. W tym dialogu jest miejsce dla wszystkich, którzy chcą prawdziwej, pluralistycznej debaty – a zatem zarówno dla organizacji przywołanych przez państwa, jak również dla innych środowisk, które nie zawsze do tej pory były i są obecne w wewnętrznym dialogu sektora.
Wojciech Kaczmarczyk – Pełnomocnik Rządu do spraw społeczeństwa obywatelskiego oraz do spraw Równego Traktowania. Jest ekspertem i badaczem trzeciego sektora w Polsce. W ciągu ponad 20 lat swojej działalności współpracował m.in. z Fundacją Rozwoju Demokracji Lokalnej, Fundacją Centrum Rozwiązywania Sporów i Konfliktów przy Wydziale Prawa i Administracji UW, Stowarzyszeniem na Rzecz Forum Inicjatyw Pozarządowych.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.