Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
Jest pełną energii, ciepłą osobą, z ogromną empatią wobec zwierząt. Często się śmieje, a jej śmiech po prostu zaraża. Anna Zielińska, wiceprezes fundacji Viva! i – od niedawna – członkini Warszawskiej Rady Działalności Pożytku Publicznego.
Spotykamy się w Światowy Dzień Żółwia. Nie mogę zatem nie zapytać, jak wygląda sytuacja tych zwierząt w Polsce. Moje zdziwienie jest ogromne, gdy słyszę, że warszawski eko patrol bardzo często odławia żółwie z Wisły, Jeziorka Czerniakowskiego, czy Pola Mokotowskiego. Skąd się tam biorą? Cóż, ich historia jest smutna. – Żółwie czerwonolice i żółtolice żyją po kilkadziesiąt lat – mówi Anna Zielińska. – Ludzie kupują je, gdy są malutkie, ale później, gdy rosną, okazuje się, że nie ma na nie miejsca w domu. No i właściciele wyzbywają się tych żółwi w bardzo różnych, dziwnych miejscach. Wszędzie można je znaleźć, a stanowią tutaj zagrożenie dla ryb i ekosystemu: jest ich tak dużo, że zoo nie jest w stanie wszystkich przyjąć – dodaje.
Reklama
Czuwaj!
Przygoda Anny Zielińskiej z III sektorem zaczęła się od ZHP, w którego szeregi wstąpiła w wieku siedmiu lat. Najpierw była zuchem, później harcerzem. Instruktorska ścieżka doprowadziła ją aż do kwatery głównej, gdzie znalazła pracę. – Działalność prospołeczna to część mojej osobowości. W tym dorastałam, to jest moją naturą i absolutnie nie wyobrażam sobie życia bez takiej aktywności – mówi. W latach 90., gdy ZHP przechodziło gruntowne przemiany, po redukcji etatów Anna Zielińska odeszła, choć do dziś działa jako instruktor w Centralnej Szkole Instruktorskiej.
Do fundacji Międzynarodowy Ruch na rzecz Zwierząt – Viva!, w której pracuje do dziś, trafiła przez swój wegetarianizm. W 2005 roku współpracowała przy organizacji pierwszych akcji promujących dietę wegetariańską, gdzie spotkała się między innymi z Fundacją Viva! Po pierwszych wspólnych działaniach dołączyła do dwuosobowego wówczas zespołu Vivy! i działa w niej do dziś.
Jednym z bliskich współpracowników Anny Zielińskiej jest Cezary Wyszyński. – Jest osobą niezwykle zorganizowaną, systematyczną i konsekwentną. Dzięki niej Fundacja Viva! ma solidne fundamenty, na których wspólnie z pracownikami i wolontariuszami zbudowaliśmy nowoczesną i skuteczną organizację – opowiada.
Wszystkie stworzenia duże i małe
Fundacja Viva! działa w Polsce od 2000 roku. Jej celem jest położenie kresu okrucieństwu wobec zwierząt. A cel ten realizuje głównie przez uświadamianie ludziom, jak duży mają wpływ na świat, który ich otacza. Organizuje wykłady, pikiety i liczne kampanie informacyjne. Jedną z większych jest Zostań Vege. – To kampania, która mówi o tym, że nasz wybór diety ma też przełożenie etyczne i w związku z tym należy dokonywać świadomych wyborów konsumenckich – mówi Anna Zielińska. – Prowadzimy też kampanie uświadamiające o wszelkich przejawach łamania praw zwierząt: od tych dotyczących wielkoprzemysłowego chowu, transportu aż po informowanie o wyzysku koni na Morskim Oku, męczenia zwierząt w cyrkach, czy testowania różnych środków na zwierzętach – dodaje.
Działalność uświadamiająca to nie wszystko. Fundacja od 2012 roku prowadzi też schronisko. A trafiają tam przeróżne stworzenia: te odebrane właścicielom w skutek interwencji w przypadkach znęcania się nad nimi lub zaniedbania czy konie, które Fundacja ratuje przed rzeźnią. Do domów tymczasowych prowadzonych przez wolontariuszy trafiają także gryzonie: między innymi szczury, które wykorzystywano do eksperymentów.
Ponadto Viva! ma na koncie przygotowanie dużego raportu dotyczącego funkcjonowania polskich targów: wynika z niego, że nie podlegają one żadnej kontroli. – Monitorujemy to. Zbieramy też podpisy pod petycjami, staramy się wpłynąć na zmiany w ustawie o ochronie zwierząt. Jest ciężko, ale próbujemy – mówi Anna Zielińska.
Mission: Impossible
Mimo tego, że większość osób nie zgadza się na męczenie zwierząt, traktowanie ich przedmiotowo przez hodowców czy na działalność ferm futrzarskich, a Fundacji Viva! pod każdą petycją udaje się zgromadzić wiele podpisów, walka o najdrobniejszą zmianę w ustawie jest w zasadzie z góry skazana na porażkę. Powód jest prosty: pieniądze. – Istnieje ogromne lobby firm produkujących futra, mleko czy mięso – mówi Anna Zielińska. – To są duże zakłady i wielkie budżety w całej Unii Europejskiej. Każda zmiana, czy będzie to zwiększenie przestrzeni, na której ma żyć kura, czy likwidacja kojców porodowych, czy zakaz hodowli zwierząt na futro, spotyka się z ich ogromnym sprzeciwem. Producenci próbują wpływać na władze samorządowe i rządowe, by do takich zmian nie dopuścić – dodaje.
Viva! walczy o zmianę w ustawie o ochronie zwierząt od czterech lat. Jednak jej petycje są oddalane lub niepodejmowane przez kolejne władze. Anna Zielińska postrzega ten problem bardziej globalnie i przestrzega przed długofalowymi konsekwencjami nierozważnej i niekontrolowanej hodowli zwierząt. – Nasz projekt dotyczy zmian w takich aspektach, jak zakaz hodowli zwierząt na futra. Jeżeli w Niemczech i Czechach obecnie zakazuje się takiej hodowli, to ten przemysł będzie się gdzieś przenosił. Hodowcy w Polsce będą zacierać ręce, ale dla społeczeństwa jest to ogromne zagrożenie. Taka hodowla generuje ogromne ilości odpadów poubojowych, zanieczyszcza wodę, glebę, powietrze. To jest coś, co dotyka nas wszystkich. Powinniśmy wziąć sobie to do serca i pomyśleć o przyszłości naszej planety, właśnie w takich kontekstach – wyjaśnia Anna Zielińska.
Co zostało zobaczone, już się nie "odzobaczy"
W swoich działaniach Anna Zielińska stawia przede wszystkim na szerzenie świadomości wśród ludzi. Wierzy, że to właśnie w ten sposób można zmienić świat. Sporo osób jedzących mięso nie zdaje sobie sprawy z tego, w jakich warunkach żyją zwierzęta z chowu przemysłowego i jak bardzo taka hodowla obciąża środowisko. Viva! ma za zadanie im to uświadomić.
– Paul McCartney powiedział: „Gdyby rzeźnie miały szklane ściany, każdy z nas byłby wegetarianinem”. Dlatego organizacje takie jak nasza powinny nagłaśniać i monitorować procedery, jakie próbują ukryć przed konsumentami producenci. Naszym zadaniem jest patrzenie im na ręce, ale też uświadamianie społeczne: każdy, kto choć raz zobaczy, co się dzieje w rzeźni, albo dowie się w jakich okolicznościach i przy jakim cierpieniu zostało wyprodukowane to, co je, na pewno będzie następnym razem już inaczej do tego podchodził. Tego nie da się zapomnieć! Dlatego śledzimy i publikujemy wszelkie przejawy okrucieństwa wobec zwierząt: kręcimy filmy, prowadzimy śledztwa, publikujemy raporty. Viva! stawia na szerzenie świadomości wśród ludzi. Mamy takie hasło: Już zobaczyłeś. Możesz odwrócić wzrok, ale nie możesz już powiedzieć, że nie wiesz – tłumaczy Anna Zielińska.
Zwierzęta mają głos
Głos w sprawie ochrony praw zwierząt ma szansę niebawem zostać lepiej usłyszany. A to dlatego, że Anna Zielińska została wybrana członkiem Warszawskiej Rady Działalności Pożytku Publicznego IV kadencji. Jest to o tyle ważne, że organizacji działających na rzecz zwierząt jest stosunkowo niewiele, w porównaniu z tymi, które zajmują się na przykład kulturą, dlatego nie zawsze ich potrzeby są brane pod uwagę.
– Każda z NGO jest specyficzna. Trzeba dużego zrozumienia i szacunku dla każdej organizacji, bo każda z nich mierzy się z zupełnie innymi wyzwaniami – tłumaczy Anna Zielińska. – Coś, co jest dobre dla jednej organizacji, nie musi być dobre dla drugiej. To jest ciągłe szukanie kompromisów – dodaje. Głos przyda się tym bardziej, że dla organizacji pozarządowych działających w sferze opieki nad zwierzętami pieniądze są tylko na kastracje i sterylizacje, i to w dotacjach gmin. Reszta ich funduszy to 1% podatku oraz darowizny od osób prywatnych.
Bez NGO ani rusz
– Mam ogromne poczucie odpowiedzialności za ludzi i za to, co robię – mówi Anna Zielińska o swoim zaangażowaniu. – To pewnie z jednej strony jest dobrą cechą, ale z drugiej jest bardzo trudne i obciążające. Ale na szczęście nie jestem sama. Jest nas coraz więcej – cieszy się.
Ogromne zaangażowanie Anny Zielińskiej i jej wkład w działalność Fundacji docenia Magdalena Buszko z Vivy! – Ania jest osobą obdarzoną ogromną siłą woli, wie czego chce i umie do tego dążyć. Jednocześnie jest koleżanką, do której zawsze można zwrócić się o pomoc, zawsze znajdzie czas aby wysłuchać problemu i znaleźć rozwiązanie. Jest po prosu fajną, silną i wrażliwą osobą – opowiada.
Anna Zielińska nie traci pogody ducha, a siłę czerpie od innych ludzi. – Nieustanną inspiracją jest dla mnie nasza fundatorka, Juliet Gellatley, która jest fantastyczną aktywistką pro-zwierzęcą. Natomiast od strony harcerskiej ogromnym autorytetem jest dla mnie druh hm. Stefan Mirowski, dla którego działanie prospołeczne było służbą „całym życiem” – mówi. Działanie prospołeczne wydaje się również być całym życiem dla Anny Zielińskiej, która dostrzega ogromną wagę organizacji pozarządowych.
– Myślę, że gdybyśmy stracili trzeci sektor, to mielibyśmy schyłek naszej cywilizacji. Bo bez ruchu NGO państwo nie byłoby na tyle wydolne, by w tak dużej sferze móc działać efektywnie.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.