Osiedle Jazdów zna już niemal każdy przedstawiciel sektora społecznego w Warszawie, coraz częściej można też spotkać warszawiaków, którzy potrafią wskazać na mapie Śródmieścia to osiedle jak z malowniczej, fińskiej prowincji. Tym bardziej warto poznać Andrzeja Górza, osobę wielce dla tego miejsca zasłużoną.
Jazdów się broni
Jeszcze pięć lat temu o tym ponad 60-letnim osiedlu domków fińskich, schowanym między ambasadami, wiedziało co najwyżej niewielu varsavianistów. Domki przyjechały do Warszawy w ramach reparacji wojennych, zamieszkali w nim pracownicy Biura Odbudowy Stolicy. Osiedle z biegiem lat okrajano, ale do 2011 roku wciąż mieszkało tam blisko 30 rodzin.
Ich działania przynoszą pierwsze skutki: zyskują zainteresowanie i wsparcie miejskich aktywistów, pojawiają się w mediach, o osiedlu dowiadują się mieszkańcy stolicy. W grudniu 2012 roku Osiedle Jazdów wygrywa plebiscyt „Miejsce Stołeczne-Społeczne 2012” portalu warszawa.ngo.pl w kategorii „Miejsce z doświadczeniem”. Wyróżnienie jest tym ważniejsze, że przyznawane głosami mieszkańców Warszawy. Osiedlem interesuje się również ambasador Finlandii, pojawia się pomysł, by pozostawić kilka domków i zrobić w nich m.in. kawiarnię i fińską saunę.
– Dla nas jasne jednak było, że walczymy o zachowanie całego osiedla, a nie o stworzenie tu skansenu – podkreśla Górz. – Robiliśmy kolejne akcje, pojawiało się wsparcie środowisk z zewnątrz, zorganizowane m.in. przez Magazyn „Kontakt” kolędowanie i ich akcja wysyłania e-maili do Urzędu Dzielnicy Śródmieście, w których życzyliśmy mu, by w nowym roku zmienił swoje zdanie w sprawie domków. Potem zrobiliśmy naszą drugą Noc Muzeów i zakiełkował pomysł, by puste domki tymczasowo przeznaczyć na działania społeczne, kulturalne, edukacyjne, artystyczne – dodaje.
Rosnąca społeczność
Od tamtej pory każdy rok przynosi kolejne działania i rozwiązania na Jazdowie. Między lipcem a listopadem 2013 r. odbywa się festiwal „Otwarty Jazdów”. – Kiedy w 2013 r. otwieraliśmy domki dla mieszkańców Warszawy to czuliśmy, że robimy to trochę na zasadzie pogrzebu. Wtedy było niemal pewne, że wszystkie zostaną zrównane z ziemią. Stwierdziliśmy, że chociaż zrobimy im godne pożegnanie – wspomina Górz. – Okazało się, że rośnie wokół nas grupa przychylnych ludzi, zaczęliśmy działać. To był dobry i owocny moment, bo nadchodziło referendum. Złote zgłoski Prezydent Warszawy, że dzisiaj miarą nowoczesności miasta jest to, jak duży wpływ na jego obraz mają jego mieszkańcy, są moim motorem napędowym, znam je na pamięć i co jakiś czas przytaczam – dodaje.
– Zbiegło się to w czasie z ponownym otwarciem Ratusza i przyjęciem uchwały Rady Miasta o inicjatywie lokalnej i konsultacjach społecznych – tłumaczy Górz. – Jako społeczność, jeszcze rodząca się, nieformalna, po prostu grupa przyjaciół i sympatyków Osiedla Jazdów oraz domków fińskich, postanowiliśmy z obu tych narzędzi skorzystać.
Dzięki wprowadzonej przez miasto uchwale, wnioskować o zorganizowanie konsultacji społecznych mogą sami mieszkańcy, jeśli uda im się zebrać 1000 podpisów. O rozpisanie konsultacji wokół Jazdowa wnioskowało ponad dwa razy więcej osób.
Przez niemal cały 2014 r. trwają konsultacje społeczne. Mieszkańcy Warszawy jednoznacznie opowiedzieli się za pozostawieniem Osiedla i przeznaczeniem opuszczonych domków na działania społeczne. W 2015 r., pod opieką Biura Obsługi Ruchu Inicjatyw Społecznych BORIS, ruszają prace nad przekształceniem nieformalnej grupy Otwarty Jazdów w formę partnerstwa lokalnego (mającego na celu wspólne zarządzanie Osiedlem, dzielone między Otwarty Jazdów, dzielnicowe i miejskie biura oraz urzędy).
Bilans
Dziś, pięć lat po tych wydarzeniach, można na spokojnie zrobić bilans zysków i strat. Osiedle udało się uratować, miejskie buldożery zdążyły w 2012 roku rozebrać tylko cztery domki. Jednocześnie część rodzin wyprowadziła się z Osiedla jeszcze na początku sporów z miastem, kiedy sprawa wydawała się z góry przegrana. Obecnie tylko dziewięć domków jest zamieszkana. W większości pozostałych działają organizacje pozarządowe.
– Oddanie domków pod opiekę NGO i inicjatyw społecznych pozwala z jednej strony na uratowanie pustych domków przed dewastacją, z drugiej jednak Osiedle zachowa swojego ducha i swój charakter tylko wtedy, gdy zostaną tam mieszkańcy – mówi Górz.
– Nam nie chodzi o samo ratowanie domków. To jest droga do większego celu: tak naprawdę odtwarzamy społeczność, która została w tym miejscu zdziesiątkowana. W Berlinie czy Amsterdamie takie miejsca buduje się od zera albo wspiera, bo zna się ich wartość społeczną i kulturotwórczą. Warszawa takie miejsce już ma, teraz chcemy wspólnie się nim opiekować, wspólnie o nim decydować. To ciężka praca, zakrojona na lata, ale ta społeczna maszyna działa coraz sprawniej i wydajniej. Czuję się jej małym trybikiem – dodaje.
Na jazdowskich działaniach właściwie od zera rozwijał swoje kompetencje społecznikowskie. Wcześniej miał policealne doświadczenia ze stowarzyszeniem Babel Polska, które zajmowało się wydawaniem polskiej wersji językowej magazynu cafebabel.com (Andrzej ze znajomymi na jakiś czas przejęli nad nim opiekę), pracował też przy festiwalu Street Art Doping czy festiwalu Zawsze z Bareją w kinie Wars na Nowym Mieście.
Obrona Jazdowa była jednak pierwszym tak dużym i odpowiedzialnym działaniem, w które się zaangażował. Dziś nieco mniej czasu poświęca na ogarnianie bieżącego programu Otwartego Jazdowa, skupiając się na działaniach systemowych, parasolowych.
– Kiedy pytasz mnie o mój największy, osobisty sukces to myślę, że jest nim właśnie udział we wszystkich etapach obrony Jazdowa.
To, że od początku jestem zaangażowany niemal na każdym poziomie i że udaje się nam (znów "nam", bo inaczej nie da się powiedzieć) osiągać kolejne cele – mówi Górz.
Dziś Otwarty Jazdów to cała społeczność, na którą składają się mieszkańcy, aktywiści, warszawiacy sympatyzujący z Osiedlem, eksperci, którzy na różnych etapach zaangażowali się w obronę Osiedla i wciąż są tu obecni. Jednym z nich jest Dariusz Śmiechowski, architekt zajmujący się m.in. projektowaniem partycypacyjnym z udziałem i dla społeczności. Dla Andrzeja to jedna z cenniejszych jazdowskich znajomości.
– Poznaliśmy się na początku działań, w ambasadzie fińskiej, kiedy Darek ze studentkami w ramach prac dyplomowych robił projekty zachowania kilku domków na saunę, kawiarnię, itd. – wspomina Górz. – Zaczęliśmy wspólnie działać, rozmawiać, planować. Darek włączył się w Noc Muzeów w 2013 r., zrobił wystawę mebli projektowanych przez studentów ASP z Myśliwieckiej. Zawsze mnie inspirował jako ktoś na kształt współczesnego stoika. To człowiek niezwykle spokojny, nieimpulsywny. Znam go już cztery lata i nigdy nie widziałem, żeby był zdenerwowany. Ja mam taki charakter, że czasem muszę z kimś pogadać albo zakląć po cichu pod nosem, jego spokój mnie inspiruje. Fajnie, że towarzyszy nam od początku – cieszy się.
– W rozmowach o przestrzeni miejskiej, o jej planowaniu, ochronie i rozwoju, jest równorzędnym partnerem – podkreśla Śmiechowski. Jednocześnie zauważa, że pełne zaangażowanie w sprawy Osiedla Jazdów i cały ich warszawski kontekst niesie ze sobą pewne ryzyko.
– Andrzej mieszka na Jazdowie, a to oznacza, że właściwie na nim ogniskują się wszystkie związane z tym wyjątkowym miejscem sprawy – tłumaczy Śmiechowski. – Jest rozpoznawalny jako reprezentant tej szerszej niż tylko grono mieszkańców społeczności, najbardziej aktywny spośród samych mieszkańców: z psychologicznego punktu widzenia może to być trudne. Dobrze czasem wyjść na jakiś czas z roli podobnej do funkcji „sołtysa” czy może nawet więcej, „troskliwego gospodarza” i spojrzeć na sytuację z innej perspektywy, nabrać dystansu, wejść w następny etap mając zbudowany już tak świetny kapitał wiedzy i doświadczenia – dodaje.
Ewa Zielińska poznała Andrzeja podczas konsultacji społecznych, które prowadziła na Jazdowie na zlecenie Centrum Komunikacji Społecznej. Po tym projekcie już została w orbicie i sama zaangażowała się w obronę osiedla. – Andrzej jest bardzo dobrze zorganizowany, to bardzo ważne, gdy trzeba skoordynować współpracę i komunikację pomiędzy setką ludzi skupionych wokół Jazdowa – mówi Zielińska. – Andrzej tworzy tabelki z kontaktami, jest systematyczny, na bieżąco podsumowuje efekty spotkań. Bardzo też dba o to, by nie podejmować decyzji samodzielnie: zawsze stara się je konsultować z szerszym gronem, co niweluje potencjalne konflikty. Ta cecha bywa jednak też trudna i Andrzej o tym wie. Czasem jakąś decyzję trzeba podjąć natychmiast, nie ma czasu na długie analizy – dodaje.
Absolwent studiów inżynierskich w Polsko-Japońskiej Wyższej Szkole Technik Komputerowych (obecnie PJATK) i podyplomowych Studiów Miejskich w Instytucie Badań Przestrzeni Publicznej przy Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Członek grupy projektowej tworzącej „Narzędziownik – ochrona i rozwój dóbr wspólnych”, czyli otwartą, internetową platformę wymiany wiedzy i doświadczeń między społecznikami, aktywistami i mieszkańcami.
Student studiów magisterskich PJATK (pisze pracę magisterską o tematyce społecznej: „Metodyki i najlepsze praktyki przy wdrażaniu oprogramowania wspierającego działanie ruchów społecznych”) oraz Studiów Podyplomowych Uniwersytetu Warszawskiego „Człowiek-Miasto-Środowisko”. W 2014 roku członek Zespołu ds. Budżetu Partycypacyjnego 2015 Dzielnicy Śródmieście. Absolwent Akademii Inicjatyw Sąsiedzkich 2014 organizowanej przez Q Ruch Sąsiedzki (Centrum Wspierania Aktywności Lokalnej CAL).
Poznaj ludzi sektora pozarządowego, dowiedz się, kto jest kim w NGO. Odwiedź serwis ludziesektora.ngo.pl.
Źródło: Inf. własna [warszawa.ngo.pl]
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23