25-lecie Warszawskiej Rady Opiekuńczej: Więcej problemów, więcej rozwiązań
Co było impulsem do powstania Warszawskiej Rady Opiekuńczej? Jak kiedyś wyglądały problemy osób bezdomnych, a jak wyglądają dziś? Z okazji 25-lecia WRO, obecnie działającej jako KDS ds. Bezdomności, przyglądamy się jej wieloletnim działaniom.
Warszawska Rada Opiekuńcza – jak to się zaczęło?
To właśnie siostra Małgorzata Chmielewska wyszła w 1992 roku z inicjatywą, by powołać Warszawską Radę Opiekuńczą. Teraz obchodzi ona swoje 25-lecie. Przez wszystkie te lata, niezależnie od tego, kto sprawował funkcję przewodniczącego, warszawskie organizacje pozarządowe, wspólnie z urzędnikami m.st. Warszawy starali się (i nadal to robią) przeciwdziałać problemowi bezdomności.
Działania Warszawskiej Rady Opiekuńczej, w skład której początkowo wchodziło sześć NGO – Wspólnota „Chleb Życia”, Fundacja „Pomoc Społeczna SOS”, Misja Dworcowa, Towarzystwo „TYLKO”, Noclegownia „Fosy” i łaźnia „Czysta Sprawa” – szybko zyskały przychylność najwyższych władz Warszawy. Od 17 marca 1993 roku patronat nad WRO sprawuje Prezydent m.st. Warszawy, a pierwszym z nich był Stanisław Wyganowski.
– Świadomość patronatu Prezydenta trochę zanikła, a szkoda. Bo podkreśla to wagę sprawy, że nie zajmujemy się tylko sprawami mieszkańców, którzy na szczęście mają się dobrze, ale troszczymy się też o ludzi najsłabszych – tłumaczy siostra Małgorzata Chmielewska.
Kontakty z władzami, czy to samorządowymi, czy centralnymi nie zawsze układały się jednak harmonijnie i bezproblemowo. – Żeby zajmować się pomaganiem bezdomnym trzeba być trochę poetą, a trochę zwariowanym człowiekiem. Kiedyś, razem z Markiem Kotańskim, walczyłam o zmianę przepisów w Ministerstwie Zdrowia, to był czas reformy zdrowotnej i bezdomni znaleźli się poza jakimkolwiek systemem lecznictwa. Rozmawialiśmy z wysoką urzędniczką i Kotański powiedział, że ma iluś chorych, którzy są leczeni, a gdy w odpowiedzi usłyszał, że robi to nielegalnie, to skwitował sytuację zdaniem: nielegalność to ja mam w dupie – wspomina siostra Małgorzata Chmielewska.
Warszawska Rada Opiekuńcza – wyzwania
– Często działamy na granicy praworządności, albo po prostu jesteśmy zmuszani do nieprzestrzegania prawa – mówi siostra Małgorzata Chmielewska. – Kiedyś nie chciano podpisać umów dotacyjnych z organizacjami. Na dzień przed ostatecznym terminem zadzwoniłam wieczorem i powiedziałam pani wiceprezydent, że mam wynajęty autokar i podwieziemy bezdomnych, którymi się opiekujemy pod Urząd Miasta. Następnego dnia o 8 rano mieliśmy już podpisane umowy – wspomina.
– Uczestnicy spotkań poważnie podchodzą do swojej pracy, często traktując ją jak misję. Bez ich zaangażowania nie udałoby się rozwiązać wielu problemów. Mam ogromny szacunek dla wszystkich członków Rady i organizacji, które reprezentują. Nawet jeśli nie zgadzamy się we wszystkich kwestiach to potrafimy ze sobą rozmawiać, wymieniać poglądy i dochodzić do konsensusu, co osobiście uważam za największy atut Rady i jej członków – dodaje Tomasz Pactwa, Dyrektor Biura Pomocy i Projektów Społcznych m.st. Warszawy.
Warszawska Rada Opiekuńcza – sukcesy
Z kolei za wzór współpracy z urzędnikami można pokazać konsultacje, które odbyły się w podziemiach w okolicy Domu Studenckiego „Riviera”. Miejsce to zostało wybrane jako lokalizacja punktu kontrolnego dla osób bezdomnych, gdzie znajdowałaby się łaźnia, podstawowa pomoc medyczna, wymiana odzieży oraz psycholog. Niewielka grupa mieszkańców zaczęła przeciwko temu protestować, udało się więc zorganizować z nimi spotkanie, na którym mogli przedstawić swoje obawy.
– Rozumiem to, ci ludzie mogli nie mieć do czynienia z bezdomnymi, traktują ich stereotypowo, bo widzieli ze dwie takie osoby na przystanku autobusowym i wydaje im się, że to cała bezdomność – mówi Adriana Porowska. – Były na tym spotkaniu osoby w kryzysie bezdomności, miały możliwość powiedzieć: jestem taką osobą, proszę się mnie nie bać, bym mógł być czysty potrzebuję skorzystać z łaźni. Takie konsultacje są szalenie istotne.
To tylko kilka przykładów efektów ciężkiej pracy wielu ludzi, którzy przez ostatnie dwadzieścia pięć lat działali na rzecz rozwiązywania problemów osób bezdomnych w Warszawie. Chociaż problemów przybywa, pojawiają się nowe wyzwania, nie tracą oni zapału i wciąż starają się pomagać potrzebującym. Oby kolejne dwadzieścia pięć lat przyniosło im jak najwięcej satysfakcji i sukcesów.
Żeby zajmować się pomaganiem bezdomnym trzeba być trochę poetą, a trochę zwariowanym człowiekiem.
Źródło: Inf. własna [warszawa.ngo.pl]
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23