Bardzo chciałem napisać ten tekst. Od dawna i od serca. Chcę w nim wyrazić olbrzymią wdzięczność dla dorobku Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolność (PAFW). Właśnie mija 25 lat od czasu, kiedy powstała i to jest dobra okazja. Wdzięczność jest ważna. Zbyt rzadko ją praktykujemy. Mam dobre postanowienie, żeby to nadrobić.
Miałem okazję obserwować, a nawet uczestniczyć w licznych przedsięwzięciach, które wspierała Polsko-Amerykańska Fundacja Wolności – a każde słowo w jej nazwie broni się i ma sens. Wiele z tych przedsięwzięć bez jej wsparcia w ogóle nie doszłoby do skutku albo ich powstanie i przetrwanie byłoby pod znakiem zapytania.
Satysfakcjonująca lista
Nie mam żadnego kłopotu, przeciwnie sprawia mi satysfakcję, że w ich liczbie są też te, z którymi osobiście jestem i byłem związany najmocniej. Mam na myśli działania Stowarzyszenia KLON/JAWOR i flagowe jego przedsięwzięcie, jakim jest portal ngo.pl, w którym ukazuje się ten tekst.
Wsparcie PAFW było także bardzo istotne dla odbywających się cyklicznie Forów Inicjatyw Pozarządowych (FIP-ów). Obydwa działania miały, jak wierzę, pożyteczny i głęboki wpływ na formowanie się zbiorowej tożsamości środowiska pozarządowego w Polsce.
Na liście jest też Fundacja Stocznia, której współzałożycielem i promotorem jest PAFW. Stocznia, zanim zaczęła wodować różne przedsięwzięcia, sama musiała się zbudować. Jednym z najważniejszych elementów jej pierwotnej konstrukcji był olbrzymi kredyt zaufania i wsparcie, które uzyskała właśnie z PAFW. PAFW obok KLON/JAWOR i Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych są fundatorami tej instytucji. Za to najszczerzej chce tu dziękować.
Z odwagą wkroczyli w dobrym momencie
Takie podziękowania mogłoby napisać wiele organizacji i inicjatyw, które tworzą rodzaj krytycznej infrastruktury społeczeństwa obywatelskiego w Polsce. PAFW pojawił się 25 lat temu akurat w jednym z najtrudniejszych momentów.
Przypomnijmy, że kończyło się wtedy wsparcie wielu instytucji i organizacji zagranicznych, które pomagały Polsce w okresie transformacji. Wiele z nich uznało, że jesteśmy „prymusem” i od tego momentu powinniśmy sobie radzić sami. W szczególny sposób ten trudny moment dotknął inicjatyw, które stworzone zostały dla wspierania rozwoju społeczeństwa obywatelskiego w Polsce u progu jej transformacji.
W 2000 r. nie było jeszcze instrumentów, takich jak ustawa o pożytku publicznym, mechanizm 1% PIT, FIO, filantropia była stadium zalążkowym. Nie było też środków z funduszy z Unii Europejskiej, bo dopiero aspirowaliśmy do członkostwa.
Wiele instytucji pozarządowych było na krawędzi przetrwania. Kończył się tlen. Pojawienie PAFW zmieniło istotnie tę sytuację.
Nie chodzi tylko o wsparcie finansowe, ale także świeżość, odwagę myślenia, skalę i gotowość do działania w oparciu o już istniejące organizacje i skorzystanie z ich doświadczeń.
Może najważniejsza była jednak koncentracja na tym co lokalne, na Polsce spoza wielkich miast, na realnych wyzwaniach i na cierpliwości w mierzeniu się z nimi (np. zapewnienie możliwie najlepszego dostępu do edukacji).
Od wielu innych instytucji prywatnych i publicznych PAFW wyróżniało to, że dysponując kapitałem żelaznym była i jest zdolna do prowadzenia przedsięwzięć długofalowych i opartych o swoiście rozumianą cierpliwość – konieczną w wielu przedsięwzięciach – szczególnie tak ambitnych, jak wyrównywanie szans czy budowanie kapitału społecznego.
Konsekwencja i skuteczność przynoszą owoce
Takie ambitne cele wymagają działań systematycznych, powtarzalnych i prowadzonych w wielu miejscach i na różne sposoby. Taki model działania skutkuje ostatecznie (zobaczcie raport PAFW na 25-lecie) olbrzymią skalą działania.
Gigantyczna jest też skala czegoś, co określa się jako „dzielenie się polskim doświadczeniem”. Liczba osób, w szczególności z terenu Ukrainy, które dzięki programom takim jak Stypendia im. L. Kirklanda, miały okazję przyjechać do Polski i zobaczyć, jak działają różne instytucje, jest imponująca. To jedna z najważniejszych inwestycji we wzajemne relacje i powód, dla którego PAFW nie tylko angażuje się w pomoc dla krwawiącej Ukrainy, ale robi to w sposób bardzo skuteczny. Absolwenci programów PAFW są – i zapewne będą – awangardą i zasobem zarówno na czas wojny, jak i wyczekiwany moment odbudowy kraju.
CZYTAJ TAKŻE: 25 lat PAFW. Ćwierć wieku międzynarodowej wymiany doświadczeń [film] >
Ważne jest też to, że zarówno pojawienie się tej instytucji, jak i działanie jest zakorzenione w najlepszych wolnościowych tradycjach obydwu krajów. PAFW jest instytucjonalnym wyrazem marzeń ludzi takiego kalibru, jak Zbigniew Brzeziński czy działacz związkowy i wielki przyjaciel Polski – Lane Kirkland.
PAFW zawdzięcza swoje powstanie wielu ważnym postaciom, których wspólne działanie – ponad podziałami (i tym razem to nie pusty frazes) – przyniosło wspaniały owoc. Im wszystkim winniśmy wdzięczność.
Marzenia i patriotyzm odchodzącego pokolenia
Niestety, na naszych oczach USA przestaje być źródłem stabilizacji i przewidywalności – staje się jednym z czynników niepewności. Znikają powody, dla których mogłaby być chorążym wolnościowych ideałów i solidarności dla reszty świata. PAFW przypomina i przechowuje całkiem inną, lepszą pamięć USA. Chcę ją taką pamiętać.
Na uroczystości poświęconej 25-leciu Fundacji jednym z przemawiających był były ambasador USA w Polsce Daniel Fried. Było wiele świetnych wystąpień i świadectw, ale ścisnęło mnie wzruszenie, kiedy
ambasador Fried, mówił o szczególnym, odchodzącym już pokoleniu, które miało marzenia, odwagę i gotowość do osobistego poświęcenia w nadziei, że uda się przemeblowywać smętną, podzieloną (cytując Churchilla: od Szczecina do Triestu) Żelazną Kurtyną – Europę. Pokoleniu, które oddało swoje najlepsze talenty na służbę Polsce.
Daniel Fried mówił o patriotyzmie i o patriotach, którzy nie zmarnowali okazji, aby zmieniać Polskę na lepsze i wydźwignąć ją do pozycji, w której słusznie zasługuje na szacunek. Szacunek ten nie jest jednak dany raz na zawsze. Owszem, grozi nam, że na własne życzenie wykonamy śmiertelne salto mortale do tyłu. Oby tak się nie zdarzyło.
Ambasador Jerzy Koźmiński – człowiek odważny, mądry i skromny
Zaczynając ten tekst wiedziałem od początku, o czym będzie ostatni fragment. Ten chciałem napisać najbardziej. Nie chcę popaść w nadto osobisty ton, ale coś wyznać muszę.
No więc , w mojej opinii – tak jak bez obecności PAFW nie wydarzyłoby się w Polsce wiele dobrych rzeczy – tak nie byłoby PAFW bez Jerzego Koźmińskiego.
Poznaliśmy się w momencie, w którym powstała PAFW. Wtedy to była jeszcze bardzo plastyczna idea.
Jerzy imponował mi od pierwszego kontaktu nieprawdopodobną zdolnością do strukturyzacji myśli i klarownością rozumowania. I wciąż nieodmiennie imponuje – odwagą, roztropnością, osobistą integralnością, szczególnym rodzajem ascetyzmu, pracowitością i jednocześnie nieprawdopodobną wręcz skromnością. Zawdzięczam mu bardzo dużo – w szczególności wiele mądrych rad i wsparcie w różnych chwilach wątpienia, ale także w różnych momentach uniesienia i marzycielstwa. Mam przywilej przyjaźnienia się z nim. Mam nadzieję, że nie będzie miał mi za złe, jeśli go nazwę swoim mentorem. Dziękuję mu za to.
Dziękuje mu jednak za znacznie więcej i tym razem nie tylko w swoim imieniu. Zanim powstała PAFW, jako Ambasador RP w USA uczynił dla Polski bardzo wiele. Jest jednym z głównych architektów włączenia Polski do NATO. Spróbujcie sobie tylko wyobrazić, co by było dziś, gdyby to się nie powiodło. Może mielibyśmy dziś znowu ruskie tanki po praskiej stronie Wisły? A jednak tak nie jest i wielka w tym zasługa Ambasadora Jerzego Koźmińskiego. Zresztą, przez wszystkie kolejne lata, kolejne rządy był niezwykle pożyteczny w ochronie interesów Polski. Wierzę, że kiedyś zdecyduje się opisać to wszystko w pamiętnikach.
Uważam go za monumentalną postać, jako patrioty i państwowca. Uważam, że jest godny najwyższych wyrazów uznania, a lista jego zasług znacznie wykracza poza to, co zrobił w ramach PAFW. Nie ma go na liście wyróżnionych Orderem Orła Białego, ale w moim przekonaniu zasługuje na to wyróżnienie jak mało kto. Na mojej prywatnej liście osób zasłużonych dla Polski ma je od dawna.
Śródtytuły pochodzą od redakcji.
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.