Półtora miliona młodych osób w tym roku będzie miało okazję po raz pierwszy wziąć udział w wyborach. Nie wszyscy chcą skorzystać ze swego prawa. Dlaczego?
Polskie społeczeństwo dość szybko się starzeje, przybywa natomiast wyzwań i problemów, z którymi w przyszłości będą musiały mierzyć się głównie młode osoby. O ile część z nich jest bardzo aktywna, zakłada organizacje pozarządowe i walczy o ważne dla nich kwestie, jak np. powstrzymanie katastrofy klimatycznej, o tyle gorzej jest z ich gotowością pójścia do urn wyborczych. Dlaczego?
Poglądy młodych Polek i Polaków
Przyjrzeć się temu można m.in. dzięki raportowi „Debiutanci ’23. Portret Polek i Polaków, którzy jesienią 2023 r. będą mogli po raz pierwszy wziąć udział w wyborach” przygotowanemu przez Zespół Lat Dwudziestych, dzięki wsparciu Clean Air Fund i we współpracy z agencją Profeina.
Badanie – zarówno w formie ankiet, jak i pogłębionych wywiadów focusowych – przeprowadzono na reprezentatywnej próbie 1000 osób z całego kraju. Urodziły się one w takich latach, że nie znają już innej polityki niż tej, w której mamy starcie dwóch wielkich partii – PiS i PO, w ich życiu internet jest od zawsze, nazywane są też pokoleniem katastrofy klimatycznej, ponieważ co roku słyszą o kolejnych rekordach temperatur, gwałtownych zjawiskach pogodowych i zbliżającej się apokalipsie.
Co jest dla nich ważne? Na pierwszych miejscach zdecydowanie są wartości takie jak zdrowie, miłość, przyjaźń, bezpieczeństwo, wolność, relacje z innymi. Co ciekawe, ekologię wybrało zaledwie 7% osób, aczkolwiek z drugiej strony – o wiele mocniej rezonują wśród nich konkretne postulaty dotyczące klimatu (np. czyste powietrze). Młodzi martwią się jednak innymi rzeczami. Wśród obaw i niepokojów na pierwszych miejscach są inflacja i koszty życia (72%), osobista sytuacja materialna (46%), kondycja psychiczna młodych ludzi (38%), stan praworządności w Polsce (36%) i dopiero potem zmiany klimatu (33%) oraz stan środowiska (30% – tyle samo, co wojna w Ukrainie oraz posiadanie satysfakcjonującej pracy). Wyraźnym zmartwieniem jest też zdrowie, w tym to psychiczne: aż 16% ankietowanych określiło jego stan jako niski, a 53% jako średni.
W niektórych kwestiach widać mocne różnice między kobietami i mężczyznami. Dla tych pierwszych ważniejsze są dobre relacje z rodziną i przyjaciółmi, zdrowie swoje i bliskich, dobrostan psychiczny, spokój i poczucie bezpieczeństwa, z kolei mężczyzn statystycznie częściej interesują pieniądze, dobra materialne, posiadanie samochodu na własny użytek.
Jak wynika z raportu, poglądy młodych osób często są dość niespójne. W stworzonym przez nie idealnym programie wyborczym znalazło się obniżenie podatków (których do 26. roku życia i tak nie płacą), przy jednoczesnej poprawie dostępności wsparcia psychicznego i psychiatrycznego dla dzieci i młodzieży, złagodzeniu prawa aborcyjnego, rozwoju taniej i szeroko dostępnej komunikacji publicznej, znaczącym podniesieniu płacy minimalnej.
„Kraj rządzony przez dziadów wybieranych przez dziadów”
To cytat z raportu, który dobrze obrazuje, dlaczego młode osoby nie są przekonane do udziału w wyborach.
Jak wynika z badań 43% z nich zdecydowanie chce głosować, 25% – raczej tak, 21% – raczej lub na pewno nie, 12% jest niezdecydowanych. Wyniki te nie wyglądają najgorzej, jednak doświadczenie pokazuje, że ostatecznie frekwencja wśród młodych osób może być bliska tym 43%, czyli mniej niż połowie.
Ankietowani dość mocno podkreślali, że czują się zlekceważeni przez politykę, w której nikt nie mówi ich językiem oraz o ważnych dla nich rzeczach. 80% z nich czuje frustrację sytuacją polityczną, 70% chce mieć spokojne życie bez angażowania się w działania polityczne, 68% ma w wielu sprawach inne poglądy niż rodzice (ale 64% twierdzi, że ma z nimi świetne relacje), 38% mówi, że wybory nie mają sensu, bo i tak niczego nie zmienią, 30% nie widzi odpowiedniej dla siebie partii.
Młodzi szanują szczerość, słowność i konsekwencję, ale nie znajdują tych wartości w polityce. Większość z nich niespecjalnie też ufa partiom, które są gotowi poprzeć – czują, że to wszystko gra, w której brakuje uczciwych zasad.
Temat ten był omawiany w trakcie warsztatów „Młodzi (a)polityczni. Gdzie się podzieje 1,5 mln głosów w jesiennych wyborach”, który odbył się 1 września w ramach kongresu ekonomicznego „Regeneracja!”.
Młode osoby podkreślały to samo: partie polityczne niespecjalnie się nimi interesują, nie dają też szans ludziom w podobnym im wieku. Jedna z uczestniczek zwróciła uwagę, że potrzebny jest pozytywny przekaz, bo doświadczenie pandemii, wojny, kryzysów psychicznych, ciągłej apokalipsy klimatycznej młodym powszednieje i nie chcą ciągle o tym słuchać. Inna wspomniała o zjawisku rozproszonej odpowiedzialności – wiele osób ma poczucie, że ich działania niczego nie zmienią, jeśli reszta ludzi nie będzie się tym interesować. Innymi słowy, nawet jeśli martwią ich różne rzeczy, przejmują się poszczególnymi problemami, to nie czują sprawczości. I nie sądzą, by ktoś chciał z tym coś zrobić. Z kolei, gdy polityczka czy polityk, zwłaszcza starsi, kierują jakiś przekaz do młodych, to ci błyskawicznie wyczuwają, że w większości jest to sztuczne i nic konkretnego nie idzie za słowami. Podobnie rzecz widzą Zuzanna Karcz i Grzegorz Święch z Fundacji OFF School:
– Młodzi mają bardzo dobry detektor kłamstwa i wiedzą, że to, co mówi się w kampanii nie ma potem specjalnego przełożenia na rzeczywistość, dla nich to pustosłowie. Do tego nie chcą, w przeciwieństwie do starszych, musieć wybierać między złem i mniejszym złem – mówi Grzegorz Święch.
– Konsekwencją jest brak zaufania do ludzi z polityki, a to przekłada się na małe zaangażowanie. Tym bardziej, że młode osoby nie czują, by ktokolwiek ich reprezentował – dodaje Zuzanna Karcz.
Z kolei Michał Tragarz z Centrum Edukacji Obywatelskiej zauważa, że chociaż rzeczywiście z badań wynika, iż wiele młodych osób nie interesuje się polityką, to jednak przy okazji ostatnich wyborów prezydenckich młodzi nie byli, po raz pierwszy od dawna, najmniej liczną grupą przy urnach.
– Niemniej problem wciąż istnieje i jest duży. Myślę, że wynika to z poczucia braku wpływu, jednak nie tylko na poziomie państwa, ale i miasta, czy szkoły. Mało kto liczy się z ich zdaniem. Z drugiej strony, w tejże szkole rzadko są uczeni tego, jak decyzje podejmowane na najwyższym poziomie w praktyce przekładają się na ich życie – mówi Michał Tragarz.
Zgadza się z tym też Kamil Parol z Fundacji Impuls, który dodaje, że dla niektórych młodych osób procedura wyborcza może być skomplikowana, bo szkoła jej nie tłumaczy.
– Przede wszystkim jednak często nie mamy na kogo głosować, bo nie da się ukryć, że w parlamencie zasiadają głównie starsze osoby, średnia wieku przekracza w końcu 50 lat – mówi.
Aby była większa frekwencja
Powstało – lub istnieje od dawna – sporo inicjatyw, które mają jednak zachęcić młode osoby od tego, by zdecydowały się wybrać na wybory. Jedną z nich jest kampania „Robię TO pierwszy raz”, która do inicjacji wyborczej ma zachęcić chwytliwym hasłem. Pokazuje też, że głosowanie jest takim samym elementem dorosłości, jak chociażby możliwość samodzielnego wyjazdu na wakacje.
– Wysyłamy do szkół specjalnie zaprojektowane przypinki i listy, by nauczycielki i nauczyciele zaangażowali się w aktywizację wyborczą młodych osób. To w końcu część procesu edukacyjnego – mówi Grzegorz Święch. – Dodatkowo, w ramach Domu Spokojnej Młodości, mamy scenariusze lekcji, które mogliby poprowadzić sami młodzi i opowiedzieć o tym, jakie są fakty i mity związane z wyborami – dodaje Zuzanna Karcz.
Centrum Edukacji Obywatelskiej już od 1995 roku prowadzi program edukacji wyborczej „Młodzi głosują”. Jego główne założenie to, by młode osoby mogły w szkole wyrażać swoje poglądy polityczne i o nich dyskutować. I to już nawet wtedy, gdy nie mogą jeszcze oddać głosu.
– Nie jest przecież tak, że po skończeniu 18 lat, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, młody człowiek nagle jest w stanie świadomie brać udział w wyborach. Wierzymy, że zaczyna się to kształtować znacznie wcześniej. Już na wczesnych etapach można pracować nad postawą wobec demokracji. Chcemy w tym pomagać – tłumaczy Michał Tragarz.
Głównym działaniem z tym związanym jest organizowanie w szkole symulacji wyborów, które trwają cały dzień: są lokale i komisje wyborcze – wszystko po to, aby było jak najbliższe prawdziwemu aktowi wyborczemu. Do tego dochodzą specjalne lekcje i debaty dotyczące różnych zagadnień, ważnych dla młodych osób. Takie wydarzenie powinno odbyć się jak najbliżej faktycznych wyborów. Póki co zainteresowanie wyraziło 300 szkół, CEO liczy, że uda się zaangażować nawet 1000 placówek, chociaż – jak przyznaje Michał Tragarz – niektóre z nich mogą postrzegać to jako ryzykowne, mimo że projekt w żaden sposób nie łamie zasady neutralności i po prostu edukuje na temat procesu wyborczego.
Z kolei Fundacja Impuls stawia na międzypokoleniowe porozumienie i w kampanii „Mosty międzypokoleniowe” chce zachęcać starsze osoby do tego, by wzięły pod uwagę potrzeby młodych osób.
– Chcemy zaproponować odejście do patrzenia wyłącznie przez pryzmat osobistego interesu i zwrócić uwagę, że warto przyjrzeć się tym osobom w polityce, które postulują zmiany korzystne dla całego społeczeństwa, w tym właśnie młodych – mówi Kamil Parol.
W tym celu organizowane są spotkania, w trakcie których starsze i młodsze osoby mogą ze sobą dyskutować oraz nawiązywać nić porozumienia. Dodatkowo działania będą promować w mediach społecznościowych młode osoby, które są mocno zaangażowane w wiele spraw, by pokazywać, że warto wesprzeć to pokolenie w walce o lepsze jutro.
Inną inicjatywą profrekwencyjną jest apolityczna kampania „Kobiety na Wybory”. Skierowana jest do wszystkich kobiet, w tym szczególnie młodych, ponieważ prawie co druga Polka w wieku 18-39 lat nie jest pewna, czy pójdzie głosować.
– Choć statystycznie w wyborach bierze udział więcej kobiet niż mężczyzn, to i tak co trzecia Polka nie głosuje. Mamy nadzieję, że dzięki Kampanii „Kobiety na Wybory” te statystyki zmienią się znacząco, a naszym marzeniem byłoby podniesienie frekwencji kobiet do 100%. Tym bardziej, że spraw, które dotykają kobiety w tych wyborach jest bardzo dużo – mówi Katarzyna Rozenfeld.
Kampania nie mówi, na kogo głosować, po prostu zachęca, by skorzystać z tego prawa i dzięki temu wyrazić swoje poglądy. Inicjatorki akcji chcą, by pod egidą „Kobiety na Wybory” zgromadzić większość organizacji pozarządowych działających na rzecz kobiet w Polsce. Będą one swoistym kanałem komunikacji, edukującym o wyborach swoje członkinie oraz kobiety korzystające z oferty NGO. Organizatorki kampanii liczą na udział przynajmniej stu organizacji pozarządowych, tym bardziej, że inicjatywa chce dotrzeć do wyborczyń także w małych miastach i na wsi.
– Jesteśmy też obecne w mediach społecznościowych. Zależy nam na tym, by przekonać kobiety, że te pół godziny, które zainwestujemy w pójście do urn, to krótki moment, gdy mamy realny wpływ na to, w jakim kraju będziemy żyć w najbliższej przyszłości. Mamy też nadzieję, że podniesienie frekwencji wśród kobiet wpłynie później na ich obecność w polityce, by na różne rzeczy nie patrzono tylko przez męskie okulary – opowiada Katarzyna Rozenfeld.
Co młodych mogłoby zachęcić do pójścia na wybory?
Odpowiedzi ponownie udziela raport „Debiutanci ‘23”. Ankietowani wymienili m.in. podjęcie przez którąś z partii tematu ważnego dla młodych; wprowadzenie kar dla tych, którzy wygrają wybory, ale nie spełnią swoich obietnic; pojawienie się wśród kandydatów charyzmatycznej, młodej osoby z ciekawymi postulatami; pojawienie się partii kierującej postulaty głównie do młodych; pojawienie się partii, której kierownictwo składałoby się głównie z młodych osób; podniesienie poziomu debaty publicznej; przekonanie do pójścia na wybory przez bliską osobę.
Młodych, którzy mogą po raz pierwszy głosować 15 października jest 1,5 miliona. To bardzo duża liczba potencjalnych wyborczyń i wyborców. To, czy pójdą do urn zależy nie tylko od różnego rodzaju profrekwencyjnych inicjatyw, ale i od samych partii. Pytanie tylko, czy zwrócą one na to uwagę?
Ten artykuł ukazał się w cyklu „Wybory 2023”.
Zobacz inne materiały →
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.