Zuzanna Rudzińska-Bluszcz: Nadszedł czas, by rozliczać władze publiczne z przeciwdziałania kryzysowi klimatycznemu [wywiad]
– Fundacja ClientEarth zidentyfikowała palący problem – mimo że od Porozumień Paryskich minęło 6 lat, działania polskiego rządu w zakresie walki z kryzysem klimatycznym oceniane są przez naszych ekspertów jako dalece niewystarczające – mówi Zuzanna Rudzińska-Bluszcz, prezesa zarządu organizacji. ClientEarth reprezentuje pięcioro mieszkańców i mieszkanek Polski, domagających się na drodze sądowej wypełniania przez państwo międzynarodowych i krajowych zobowiązań w zakresie walki z kryzysem klimatycznym.
Hanna Frejlak: W czerwcu pięć osób pozwało polskie władze za bezczynność w kwestii kryzysu klimatycznego. Powodzi i powódki nie chcą odszkodowań. Czego domagają się od rządzących?
Zuzanna Rudzińska-Bluszcz: Najpierw sprostuję – to nie jest jeden wspólny pozew, tylko pięć indywidualnych, wytoczonych w pięciu różnych pismach procesowych. Trzy z nich zostały już złożone, a dwa będą składane w najbliższych dniach. Na rzecz wszystkich powodów i powódek działa fundacja ClientEarth. Organizacja pozarządowa może w określonych sytuacjach wytaczać powództwo na rzecz osób fizycznych, między innymi, kiedy działa na rzecz ochrony środowiska. Wykorzystaliśmy ten zapis.
Pozywający, to pięcioro mieszkańców i mieszkanek Polski z bardzo różnych stron kraju, którzy zamiast świadczeń pieniężnych, domagają się, żeby nasze państwo wypełniło międzynarodowe i krajowe zobowiązania w zakresie walki z kryzysem klimatycznym.
To znaczy?
– Wskazują, że sąd powinien nakazać władzom publicznym realizację konkretnych celów. Wśród nich jest między innymi osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2043 roku czy zmniejszenie emisji CO2 o 61% do 2030 roku.
Na jakiej podstawie wnoszone są oskarżenia?
Zależy nam na tym, żeby sąd uznał odpowiedzialność państwa w zakresie walki z kryzysem klimatycznym, a jednocześnie stwierdził, że doszło do naruszenia dóbr osobistych powodów i powódek z powodu niedostatecznych działań w tym zakresie.
Konstytucja w Artykule 74 przewiduje, że to władze publiczne są zobowiązane zapewnić nam i przyszłym pokoleniom bezpieczeństwo ekologiczne. Ach, jak jest gorąco…
…to tak a propos naszej rozmowy.
– Przeglądając dzisiaj Twittera, zauważyłam gigantyczny rozdźwięk pokoleniowy w dyskusjach o tych ekstremalnych zjawiskach pogodowych. Młodzi zwracają uwagę, że deszcze nawalne, które doprowadziły w ostatnich dniach do podtopień w Poznaniu, nie są normalne w naszym kraju i wynikają z postępującego kryzysu klimatycznego. Starsze pokolenia dużo rzadziej łączą te dwie kwestie.
Wśród powódek jest siedemnastoletnia Maya Ozbayoglu.
– Maya jest aktywistką Młodzieżowego Strajku Klimatycznego i, jak wiele jej rówieśniczek i rówieśników, mierzy się z tematem kryzysu klimatycznego, który najmocniej dotknie właśnie to pokolenie za kilkadziesiąt lat – raczej za dwadzieścia, niż za siedemdziesiąt. Ale grono osób, które zdecydowały się wnieść pozwy, jest bardzo zróżnicowane. Poza Mayą, jest z nami Monika Stasiak, która razem z rodziną mieszka nad Pilicą i widzi, jak rzeka wysycha; Małgorzata Górska – właścicielka agroturystyki nad Biebrzą, która doświadcza na własnej skórze skutków chociażby wspomnianych nawalnych deszczy; Piotr Nowakowski – właściciel lasu w Wielkopolsce i Piotr Romanowski, który jest rolnikiem, a także działaczem klimatycznym i ekologicznym na Warmii. Jak widać, są to osoby z bardzo różnym doświadczeniem.
Co je łączy?
– Oprócz odwagi, powodów i powódki łączy to, że widzą, że kryzys klimatyczny jest już w Polsce i na własnej skórze doświadczają jego skutków.
Jak to się stało, że te osoby do was trafiły?
– Fundacja ClientEarth zidentyfikowała palący problem – mimo że od Porozumień Paryskich minęło 6 lat, działania polskiego rządu w zakresie walki z kryzysem klimatycznym oceniane są przez naszych ekspertów jako dalece niewystarczające. Zaczęliśmy się zastanawiać, jak poradzić sobie z tym problemem i uznaliśmy, że najlepszym narzędziem będzie droga sądowa, ponieważ inne sposoby zawiodły. Następnie, zaczęliśmy szukać osób, które byłyby gotowe wytoczyć władzom procesy i tą litygacją strategiczną zmienić system.
Czym jest litygacja strategiczna?
– Litygacja strategiczna jest jednym z narzędzi walki o zmianę systemową. Pokazuje jak w soczewce dany problem, zwraca uwagę opinii publicznej, przyczynia się do ukształtowania linii orzeczniczej. Elementem niezbędnym jest znalezienie właściwych osób do wniesienia powództwa. Z jednej strony, muszę one być na tyle odważne, żeby mieć sobie gotowość do podjęcia tej walki. Z drugiej strony, ich przypadki powinny jak najlepiej ukazywać problem społeczny, który był punktem wyjścia. Tak było we flagowej sprawie litygacji strategicznej w latach 50 w Stanach Zjednoczonych – Brown vs Board of Education. Prawnicy znaleźli właściwe osoby do wniesienia powództwa – czarnoskóre rodziny, których dzieci nie mogły iść do szkół z białymi uczniami na skutek segregacji rasowej. W efekcie amerykański Sąd Najwyższy uznał, że stanowe prawa ustanawiające w szkołach segregację rasową są niekonstytucyjne.
Jak w kontekście zmian w sądownictwie ocenia pani szanse powodzenia wytaczanych przez ClientEarth pozwów?
Wiem, że w Polsce nadal są niezależnie myślący sędziowie i niezawisłe sądy, mimo prób podporządkowania sądownictwa władzy wykonawczej. Gdybym nie miała tego przekonania, wykonywanie mojego zawodu straciłoby sens.
Pytanie, czy sędziowie, nawet ci wolni i niezależni, uznają, że prawo należy interpretować w taki sposób, by uznać, że doszło do naruszenia dóbr osobistych przez nieadekwatne działania władz publicznych. Na to pytanie nie umiem odpowiedzieć. Pamiętajmy jednak, że sędziowie nie orzekają w próżni, tylko są częścią społeczeństwa i widzą, co się dzieje w Polsce i na świecie. Wydaje mi się, że nadszedł już czas, żeby móc rozliczać władze publiczne z działań na rzecz zapobiegania kryzysowi klimatycznemu. Gdybym była sędzią, nie patrzyłabym tylko na sprawę i akta przed sobą, ale zastanowiłabym się, jakie realne narzędzia ma obywatelka czy obywatel, aby wyegzekwować zobowiązania ciążące na władzach publicznych. A niestety w bardzo wielu kontekstach widzę, że te narzędzia są niewystarczające i obywatel jest pozostawiony sam sobie ze swoim lękiem i ze zjawiskami takimi jak pustynnienie, nagłe deszcze, pożary czy podtopienia.
Pozwy są bezprecedensowe w skali Polski, ale w Europie już były podobne sprawy. Jak je rozstrzygano?
– Obecnie na całym świecie toczy się ponad 1500 postępowań dotyczących zmian klimatycznych, w tym około 30 procesów, w których obywatele występują przeciwko rządom swoich krajów. Najbardziej znana w Europie jest sprawa holenderskiej fundacji Urgenda, która pozwała holenderski rząd za nieodpowiednie działania w zakresie zmian klimatycznych. Urgenda odwołała się do Artykułu 2 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, chroniącego życie i Artykułu 8, chroniącego prywatność i życie rodzinne. W 2015 r. sąd w Hadze przychylił się do żądania Urgendy i zobowiązał państwo do redukcji gazów cieplarnianych o co najmniej 25% do końca 2020 roku, w stosunku do roku 1990. W 2019 r. Sąd Najwyższy utrzymał ten wyrok w mocy.
To jest model, którego się trzymamy – korzystając z doktryny praw człowieka, pozywamy rząd własnego kraju. Wszystko opiera na konstatacji, że rząd ma obowiązek chronić zdrowie i życie swoich obywateli i kiedy wie, że zagraża im niebezpieczeństwo – na przykład na skutek zmian klimatu – to ma obowiązek podjąć adekwatne działania.
Jakie są plusy drogi prawnej w walce o ważne dla nas sprawy społeczne, w stosunku do drogi aktywistycznej?
– Kropla drąży skałę i myślę, że wszyscy mamy swoją rolę do odegrania. Każdy ma swoje moce i przyszedł taki moment, kiedy, jak superbohaterki i superbohaterowie, powinniśmy te moce wykorzystać. Moją mocą są narzędzia prawne, a mocą innych może być używanie pióra czy wspinanie się na drzewa i protestowanie. Potrzebne są działania wielowymiarowe, bo i problemy z którymi się mierzymy są niezwykle złożone.
Niewątpliwą zaletą narzędzi prawnych jest to, że można je egzekwować. Jeśli sąd coś orzeknie, istnieje jasna ścieżka, która pozwala wymagać realizacji jego postanowień od władz publicznych. Ale zmiana systemowa musi przyjść z wielu kierunków i wydarzyć się na wielu frontach.
Jak to się stało, że trafiła Pani do ClientEarth?
– Pracuję w fundacji od dwóch miesięcy. Po kampanii na urząd Rzecznika Praw Obywatelskich, zaczęłam się zastanawiać, w którym kierunku mogłabym pójść, żeby jak najlepiej wykorzystywać te moje „moce” do zmiany Polski. Uznałam, że najlepiej będzie dołączyć do superbohaterów i superbohaterek z ClientEarth.
Zuzanna Rudzińska-Bluszcz – Prezeska zarządu fundacji ClientEarth. Radca prawny, w latach 2015-2020 Główna Koordynatorka ds. Strategicznych Postępowań Sądowych w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich, organizatorka Okrągłego Stołu do walki z patotreściami w Internecie przy RPO. Przed objęciem funkcji Głównej Koordynatorki: adwokat, sędzia Wyższego Sądu Dyscyplinarnego Adwokatury, członkini Zespołu ds. Kobiet przy Naczelnej Radzie Adwokackiej. Przez wiele lat związana z kancelarią Wardyński i Wspólnicy.
Źródło: własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.