Zmiany niepotrzebne, szkodliwe i cofające nas do rozwiązań słusznie minionych – tak organizacje zgodnie komentują zapowiedzi MSWiA dotyczące nowelizacji ustawy o zbiórkach publicznych. Nowelizacji, która nie była konsultowana nawet wewnątrz rządu.
Minister spraw wewnętrznych i administracji Joachim Brudziński zapowiedział w czwartek, 25 stycznia 2018 roku, zmiany w ustawie o zbiórkach publicznych, które pozwoliłyby mu na zablokowanie zbiórki, której „cel będzie sprzeczny z zasadami współżycia społecznego lub będzie naruszał ważny interes publiczny”. Dlaczego właśnie teraz? Deklaracja padła podczas wystąpienia w Sejmie na temat działalności ruchów neonazistowskich w Polsce, które było odpowiedzią na głośny reportaż „Superwizjera”. Dziennikarze TVN pokazali w nim obchody urodzin Adolfa Hitlera organizowane przez działaczy stowarzyszenia Duma i Nowoczesność. Co ma to jednak wspólnego ze zbiórkami publicznymi? Otóż owo stowarzyszenie prowadzi obecnie zbiórkę na wsparcie Janusza Walusia, który… odsiaduje w więzieniu w RPA wyrok za zabójstwo polityczne na tle rasistowskim.
Według ministra Brudzińskiego jest to dowód na to, że obecne przepisy są niewystarczające. I to pomimo tego, że już obecnie ministerstwo może odmówić rejestracji zbiórki publicznej.
„Bardzo zła zmiana”
Możliwość taka wynika z artykułu 15 ustawy, która weszła w życie w drugiej połowie 2014 roku. Na jego podstawie ministerstwo odmawia zarejestrowania zbiórki między innymi w sytuacji, gdy jej cel jest niezgodny z prawem lub wykracza poza sferę zadań publicznych określonych w ustawie o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie. – Jeżeli ministerstwo uważa, że tę konkretną zbiórkę trzeba było zablokować, to na podstawie obowiązujących przepisów również mogłoby to zrobić – twierdzi Piotr Trudnowski z Klubu Jagiellońskiego. – Wprowadzenie nowych przesłanek niewiele by w tym przypadku zmieniło.
Trudnowski nie widzi powodu, by mocniej regulować tę sferę. – Jedyną realną ofiarą rozdmuchanej debaty dotyczącej marginalnego wydarzenia będą zbiórki publiczne – komentuje. – Obawiam się zresztą, że MSWiA nie zadowoli się tą małą modyfikacją, a zmiany będą szły w kierunku powrotu do regulacji sprzed 2014 roku. Na to wskazywałyby inne elementy krytyki sformułowanej przez ministra Brudzińskiego, który mówił choćby o niemożności wystąpienia o dodatkowe dokumenty od organizatorów zbiórki. A to byłaby bardzo zła zmiana.
Łatwiej dla wszystkich
Przypomnijmy zatem, o co chodziło w reformie systemu zgłaszania i prowadzenia zbiórek publicznych, która dokonała się w 2014 roku. Już znacznie wcześniej organizacje społeczne regularnie zgłaszały, że przepisy poprzedniej ustawy oraz ogłoszonego do niej rozporządzenia powodują wiele problemów. Nic zresztą dziwnego, skoro poprzednia ustawa o zbiórkach publicznych pochodziła z… 1933 roku.
– Celem zmiany było uwolnienie zbiórek publicznych i przekazanie kontroli nad nimi społeczeństwu – przypomina Monika Chrzczonowicz z serwisu Poradnik.ngo.pl. – Temu służyła rezygnacja z wydawania pozwoleń przez urzędy. Pozwolenia zastąpiono zgłoszeniami, a ciężar kontroli, poza wyjątkowymi sytuacjami, przerzucono na obywateli, którzy powinni sprawdzać, na co przekazują pieniądze – dodaje. Ową kontrolę społeczną ułatwić miało także zebranie informacji o wszystkich zbiórkach w jednym miejscu. Ograniczenie biurokracji najbardziej uprościło organizowanie zbiórek odpowiadających na nagłe potrzeby – na przykład w sytuacji klęski żywiołowej czy pożaru. Przed wprowadzeniem nowej ustawy organizacja musiała niekiedy czekać na zgodę na prowadzenie zbiórki… nawet 30 dni. Po zmianie ustawy czas zmniejszył się dziesięciokrotnie (w przypadku zbiórek zgłaszanych elektronicznie) i ponad czterokrotnie (w przypadku zgłoszeń papierowych).
Trudnowski: Obawiam się, że zmiany będą szły w kierunku powrotu do regulacji sprzed 2014 roku.
To nie jedyna zmiana. Problemem związanym z poprzednimi regulacjami była także niejasna definicja zbiórki publicznej – w efekcie urzędnicy uznawali za nią zarówno zbieranie do puszek, aukcje charytatywne, jak i apel o wpłacanie darowizn na konto. Zgłaszanie każdej tego typu akcji rodziło ogrom pracy zarówno po stronie organizacji, jak i administracji. Obecna ustawa jasno stwierdza, że zbiórką publiczną jest wyłącznie zbieranie ofiar w gotówce lub w naturze w miejscach publicznych. Pod rygory związane z ustawą nie podpadają więc zbiórki wśród znajomych i w miejscu pracy, darowizny przekazywane na konto, aukcje charytatywne czy akcje wysyłania charytatywnych SMS-ów. Uznano bowiem, że albo są to formy, które opierają się na zaufaniu między znanymi sobie ludźmi, albo zbiórki tego typu i tak są już kontrolowane w inny sposób (na przykład dzięki ewidencji darowizn).
Zrezygnowano również z opłat związanych ze zgłoszeniem zbiórki – od 2014 roku organizacje nie ponoszą związanych z tym kosztów. Wprowadzono możliwość elektronicznego zgłoszenia i rozliczenia akcji.
„Liczę na solidarny opór”
Ta rewolucyjna – jak postrzegają ją organizacje pozarządowe – zmiana możliwa była dzięki szeroko zakrojonej współpracy wewnątrz środowiska organizacji społecznych oraz otwartości na dialog ze strony rządu, przede wszystkim zaś Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji kierowanego wtedy przez Michała Boniego.
– Długo próbowaliśmy wpłynąć na zmianę tych regulacji – wspomina Magdalena Pękacka, Dyrektorka Forum Darczyńców. – To właśnie minister Boni wykazał wolę rozwiązania tego problemu. Od kilkunastu lat jestem zaangażowana w rozmaite procesy rzecznicze i bardziej modelowego w tym czasie nie pamiętam – dodaje. Rozwiązania były wypracowywane wspólnie przez organizacje i urzędników w drodze spotkań, konsultacji i poszukiwania konsensu. Nie zawsze było łatwo. – Minister Brudziński przypisuje tę zmianę Boniemu, a w mojej ocenie ona dokonała się po części mimo Boniego – komentuje Trudnowski, wspominając autorską propozycję ministerstwa, która przez organizacje została uznana za niedobrą.
Kaczmarczyk: Komitet będzie uwrażliwiać ministrów na potrzebę kierowania projektów, zwłaszcza wprost związanych z funkcjonowaniem organizacji, do konsultacji.
Faktem jednak jest, że to minister Boni usłyszał dzwony, w które biły organizacje i wysłuchał ich racji, doprowadzając do deregulacji systemu zbiórek publicznych. Organizacje społeczne uznały to wtedy gremialnie za wielki sukces – wspólny dla rządu i organizacji. Przykłady? Dyrektorka Fundacji Batorego Ewa Kulik-Bielińska komentowała: „Państwo przestaje reglamentować aktywność społeczną, ale ją podlewa i podsadza”. Janina Ochojska z Polskiej Akcji Humanitarnej dodawała w wywiadzie dla ngo.pl: „Bardzo się cieszę, że w końcu nowa ustawa powstała. Przy poprzedniej ustawie, która była już bardzo stara, wręcz przestarzała, natykaliśmy się często na jej nadinterpretację ze strony urzędników”.
Podobnych głosów było więcej. Co istotne – zmiany były popierane przez organizacje ponad branżowymi i światopoglądowymi różnicami w gronie organizacji. – Liczę na solidarny opór – komentuje Pękacka. – W tę ustawę wiele pracy włożyły organizacje i działacze z bardzo różnych dziedzin i bardzo różnych stron – dodaje. Podobnie sprawę widzi Trudnowski, który podkreśla, że obowiązujące przepisy zostały wywalczone właśnie przez organizacje. – Mam nadzieję, że dziś także organizacje bliskie PiS-owi będą twardo mówiły, że to zły pomysł – zaznacza. – Liczę na solidarność środowiska. I mam nadzieję, że uda się wytłumaczyć ministrowi, że to pomysł nie tylko utrudniający życie, nie tylko nieskuteczny, ale także groźny. W przyszłości potencjalnie również dla bliskich ministrowi środowisk konserwatywnych.
Obronić się przed arbitralnością
Na czym jednak konkretnie polega owo zagrożenie? Jak się zdaje, przede wszystkim na bardzo daleko idącej nieprecyzyjności proponowanych rozwiązań. – Sformułowania o „interesie publicznym” czy „zasadach współżycia społecznego” są bardzo enigmatyczne. Można je interpretować dowolnie – komentuje Pękacka. – To byłby katastrofalny krok wstecz. Jednym z zarzutów stawianych poprzedniej ustawie, kiedy to minister wydawał pozwolenie na zbiórkę, było właśnie zwrócenie uwagi na uznaniowość jego decyzji – dodaje.
Jej obawy podziela Trudnowski, który wskazuje na potrzebę zabezpieczenia się przed tego typu arbitralnością. – Nie chciałbym, żeby minister mógł podejmować decyzję na temat tego, czy Komitet Obrony Demokracji może zbierać pieniądze podczas najbliższej manifestacji na swoje funkcjonowanie, tak samo, jak nie chciałbym, żeby inny minister mógł zablokować zbiórkę na pomnik smoleński organizowaną podczas miesięcznicy. To sprawa systemowa – zaznacza
Jak głosował Brudziński?
Kwestia konsultacji zmian w ustawie o zbiórkach jest osobną, ale niezwykle istotną sprawą. Dotyczy to zarówno konsultacji społecznych z organizacjami, jak również rozmów w samym rządzie. Wygląda bowiem na to, że pomysł przedstawiony przez ministra Brudzińskiego nie był konsultowany z innymi resortami oraz, co w tym kontekście szczególnie ważne, z Komitetem do spraw Pożytku Publicznego, koordynującym politykę rządu wobec organizacji społecznych. – Propozycja Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji nie była na razie przedmiotem prac w Komitecie do spraw Pożytku Publicznego, ale jeśli pojawi się konkretny projekt, na pewno Komitet będzie się nim zajmował – mówi Wojciech Kaczmarczyk, dyrektor Narodowego Instytutu Wolności oraz członek Komitetu. – Komitet będzie, tak, jak do tej pory, uwrażliwiać ministrów na potrzebę kierowania projektów, zwłaszcza wprost związanych z funkcjonowaniem organizacji pozarządowych, do konsultacji – dodaje.
Na odpowiedzi na pytania zadane rzecznikowi prasowemu MSWiA dotyczące szczegółów propozycji ministerstwa, konsultacji społecznych i międzyresortowych oraz uzasadnienia nowej propozycji, wciąż czekamy.
Pękacka: Liczę na solidarny opór. W tę ustawę wiele pracy włożyły organizacje i działacze z bardzo różnych dziedzin i stron.
– Szkoda byłoby te naprawdę bardzo dobre zmiany zaprzepaścić. To jedna z lepszych i prostszych ustaw dotyczących funkcjonowania trzeciego sektora – podsumowuje Pękacka. – Szkoda, gdybyśmy mieli się nią tak krótko cieszyć.
Ustawa o zasadach prowadzenia zbiórek publicznych została uchwalona 14 marca 2014 roku, a podpisana 1 kwietnia. W Sejmie głosowało za nią 301 posłów (w tym cała Platforma Obywatelska, Sojusz Lewicy Demokratycznej, Twój Ruch i Polskie Stronnictwo Ludowe oraz większość Solidarnej Polski, a także troje posłów z Prawa i Sprawiedliwości), tylko 5 było przeciw.
Joachim Brudziński, jak zdecydowana większość klubu PiS, wstrzymał się wtedy od głosu.