Wisła wysycha, a my udajemy, że nic się nie dzieje [wywiad]
– Powinniśmy być dumni z Wisły i robić wszystko, by ją chronić – o kryzysie wodnym w Warszawie rozmawiamy z Kamą Siwek i Marią Antoniak z Gniazda, Centrum Aktywizmu Klimatycznego, organizatora Festiwalu Wody.
Jędrzej Dudkiewicz, ngo.pl: – Ciągle słyszymy o kolejnych rekordach niskiego stanu Wisły w Warszawie. Skąd się on bierze i czy powinniśmy panikować?
Kama Siwek, Gniazdo – Centrum Aktywizmu Klimatycznego: – Można panikować. To zresztą hasło, które cały czas jest aktualne dla ruchu klimatycznego. Widać to właśnie w przypadku Wisły, na poziom której wpływa przede wszystkim stopniowe ocieplenie antropogeniczne klimatu. Susza zaczęła się od prawie bezśnieżnej zimy, zresztą nie pierwszej. Kiedyś pokrywa śniegowa była magazynem wody, która potem, przez całą wiosnę – zwykle również dość morką – była zwracana przyrodzie. Obecnie tego magazynu już nie ma, a do tego doszła wyjątkowo ciepła i wietrzna wiosna oraz lato, które jeszcze mocniej osuszyły glebę. To jedna część problemu.
Niszczycielska trójka
A druga?
K.S.: – Sytuację w Warszawie pogarsza – jak to nazwało Stowarzyszenie Miasto Jest Nasze – niszczycielska trójka. Chodzi o kopalnie piasku, które wydobywają z dna rzeki dużo wody i piasku, który potem jest wykorzystywany do produkcji betonu, potrzebnego firmom deweloperskim. Systematycznie pogłębia to dno Wisły, które coraz bardziej opada. Do tego mamy dwie elektrociepłownie – Siekierki i Żerań – przy czym ta druga znajduje się przy bocznym kanale. Siekierki mają otwarty system chłodzenia i pobierają wodę, razem z narybkiem, który ginie, wprost z rzeki, a potem wylewają ją z powrotem, tyle że podgrzaną. Zaburzają tym rytm życia wodnych organizmów, a także doprowadzają do obniżenia dna Wisły. Od początku działania elektrociepłowni jest ono niżej o półtora metra. To ogólnopolski problem, bo elektrowni z przestarzałym systemem chłodzenia mamy w Polsce 12. Mówiąc przestarzały nie mam na myśli stary, bo najmłodsza z nich powstała w 2024 roku! I – o zgrozo – jest umiejscowiona tuż obok planowanego Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry. Ma takie moce przerobowe, że przy niskim stanie może pobrać nawet 80% przepływu. Wyobraźmy sobie, że ktoś nam z pokoju zabiera 80% tlenu, wszyscy byśmy pomdleli.
Można jednak usłyszeć głosy, że na naszej planecie jest cały czas tyle samo wody, więc nie ma się czym przejmować.
K.S.: – Zasoby wody pitnej stanowią 1% całej wody na Ziemi. Oprócz tego mamy wodę słoną, która nie nadaje się ani do picia, ani do wykorzystania przez rolnictwo oraz wodę w zmarzlinie, która powinna tam pozostać. Woda jest więc zasobem bardzo ograniczonym, a ludzie mocno wpływają na jej obieg. Z jednej strony przez wycinkę lasów, które są dobrymi i darmowymi magazynami wody, z drugiej – przez osuszanie bagien. Do tego dochodzi ocieplanie klimatu, co powoduje, że więcej wody paruje, ogrzana atmosfera może przyjąć jej więcej, a potem ta woda znacznie gwałtowniej spada na ziemię, która nie jest w stanie jej przyjąć, zwłaszcza jak jest wysuszona. Kiedyś w Polsce mieliśmy za dużo wody, dlatego też np. osuszaliśmy mokradła, ale obecnie jest na odwrót i powinniśmy je odtwarzać.
A widzicie w ostatnich latach cokolwiek pozytywnego w kontekście wody w Warszawie, coś się zmieniło na lepsze?
K.S.: –
Doceniłabym poruszenie społeczne wobec niszczenia Wisły. Ludzie naprawdę zaczęli się interesować rzeką, do której mają najbliżej.
Widać to było już przy okazji katastrofy na Odrze, bo sama brałam udział w marszu żałobnym dla tej rzeki, który przeszedł wzdłuż Wisły. Ludzie chcą spędzać nad nią czas, ciekawi ich, co dzieje się z „dzikimi” plażami, z Lasem Bielańskim, bulwarami. Tak samo to, że temat kopalni piasku, chłodzenia elektrociepłowni – czyli dość skomplikowane i mało mainstreamowe rzeczy – przedostały się do świadomości społecznej jest czymś pozytywnym.
To, co dzieje się w górach, wpływa na sytuację w Warszawie
Coś jeszcze w kontekście wody w Warszawie jest robione nie tak, jak powinno?
K.S.: – Zmiany krajobrazowe, jak chociażby ciągłe koszenie trawników, także zaburzają obieg wody w przyrodzie. Woda, która spada gwałtowniej nie ma gdzie się zatrzymać i spływa do rzeki, a potem do morza, zamiast powoli wsiąkać w glebę.
Wciąż jesteśmy estetycznie przyzwyczajeni do równo skoszonego trawnika, co ma symbolizować obecność gospodarza, dbającego o dany teren. To jednak szkodliwe.
Czego by nie dotknąć w kontekście ochrony przyrody, pojawia się tam woda. To, co dzieje się w górach, ma wpływu na sytuację w Warszawie. Jest mnóstwo powodów, by chronić lasy pogórza i w końcu utworzyć Turnicki Park Narodowy – jednym z nich jest retencja wody. Oprócz tego, że reliktowa Puszcza Karpacka jest domem dla rysia, wilka szarego i niedźwiedzi, jest też „gąbką”, która nasiąka wodą i potem ją powoli oddaje. Także dzięki martwemu drewnu, które powinno tam leżeć. Po przeoraniu tego dzikiego lasu drogami zrywkowymi, gąbka zamienia się w sito, a woda o wiele szybciej spływa do morza. Do tego dochodzą wspomniane mokradła, które były masowo osuszane czy to pod pola uprawne, czy pod działki deweloperskie. W ten sposób pozbywamy się wielkiego sojusznika w walce z kryzysem klimatycznym, a wręcz zamieniamy go w kolejnego wroga. Susza, którą obserwujemy w środkowej Polsce, w tym w Warszawie, zaczyna się w Karpatach.
Jakie są tego nieoczywiste skutki?
K.S.: – Chociażby to, że już w sierpniu powoli zaczyna się jesień, co widać po niektórych drzewach, które znacznie szybciej zrzucają liście. Utrzymanie listowia to dla drzewa duży wysiłek, więc jeżeli brakuje wody, muszą się w ten sposób ratować. Do tego liście nie wyglądają tak, jak kiedyś, gdy zbieraliśmy je i robiliśmy z nich bukiety. Są o wiele bardziej wysuszone.
Maria Antoniak, Gniazdo – Centrum Aktywizmu Klimatycznego: –Dodałabym, że nawet susza wciąż nie jest wcale czymś oczywistym. I to, mimo że ostrzeżenia z tym związane obowiązują we wszystkich województwach. Cały czas jednak są inne tematy, które trafiają na pierwsze strony gazet, przez co ciągle odkładamy na później sprawę, która jest totalną podstawą naszej biologicznej egzystencji. Dla mnie to coś przerażającego.
K.S.: – Parafrazując tytuł filmu, można powiedzieć, że mamy podejście „Nie patrz na rzekę”. Do tego pojawia się dezinformacja związana ze zbiornikami retencyjnymi, z których jakoby wystarczy spuścić wodę i wszystko wróci do normy. To nieprawda, jest w nich o wiele mniej wody niż powinno płynąć we wszystkich rzekach. Nic więc dziwnego, że odwołuje się wycieczki przez Narwiański Park Narodowy, gdzie na niektórych szlakach trzeba przeciągnąć tratwę z jednego brzegu na drugi. Nie da się tego zrobić, bo zwyczajnie nie ma wody. Tak samo trzeba było odwoływać niektóre wydarzenia podczas Święta Wisły, zwłaszcza, że przez długi czas do Portu Czerniakowskiego dało się wpłynąć co najwyżej kajakiem.
Środki zaradcze na już i na przyszłość
Co z tym wszystkim można zrobić?
K.S.: – Na biurku Rafała Trzaskowskiego w tym momencie leżą dwie decyzje środowiskowe, dotyczące przedłużenia działania kopali piasku oraz zgody na budowę progu na Wiśle. Przede wszystkim należałoby oba te dokumenty odrzucić. Mogłoby to zmobilizować Orlen do modernizacji elektrociepłowni, co będzie konieczne nawet wtedy, gdy ten próg powstanie. Zwyczajnie odsunie się to w czasie. Lepiej więc – dla wszystkich – już teraz wprowadzić zamknięty układ chłodzenia, który wykorzystywałby 80 razy mniej wody niż otwarty. A jeśli nie, to do chłodzenia nie trzeba koniecznie używać czystej wody prosto z rzeki lub można zdecydować się na suchy system chłodzenia, czyli wykorzystujący powietrze. Oczywiście to będzie kosztować więcej, ale alternatywą jest kaskadyzacja Wisły, co już kompletnie zniszczy ekosystem tej wciąż dzikiej – a to ewenement na skalę europejską – rzeki.
M.A.: – To oczywiście podstawowe działania, na już. Konieczne są jednak inne zmiany, jak retencja krajobrazowa, którą Wody Polskie teoretycznie bardzo popierają. Mówię teoretycznie, bo potem okazuje się, że miliony złotych są wydawane na prace, które ostatecznie powodują przyspieszenie spływu wody do rzeki, a potem do morza.
Trzeba robić jednak wszystko, by jak najwięcej wody zostawało tam, gdzie spadnie. Do tego potrzebna jest walka z betonozą oraz zazielenianie kolejnych terenów.
Przy czym trzeba robić to z głową, to znaczy sadzić odpowiednie gatunki roślin, które najbardziej pomogą z retencją.
Festiwal Wody: okazja, by porozmawiać
O wszystkich tych problemach, wyzwaniach i rozwiązaniach będzie mowa w trakcie Festiwalu Wody.
K.S.: – Tak, festiwal będzie okazją, by porozmawiać o wodzie, która jest niezwykłą substancją. Zaprosiłyśmy działaczy społecznych, aktywistów, ale też artystów i naukowców, by opowiedzieli o wodzie z wielu różnych, często nieoczywistych perspektyw. Będzie chociażby spotkanie z Piotrem Chibowskim, specjalistą z Centrum Ochrony Mokradeł, który wytłumaczy, czemu mokradła są nerkami i układem krwionośnym ekosystemu. Będzie spotkanie z Janem Mencwelem o hydrozagadce, czyli zastanowimy się, gdzie podziała się woda w polskim krajobrazie i czemu tak bardzo jej brakuje.
M.A.: – Studio projektowo-badawcze Centrala, zajmujące się różnymi żywiołami pokaże, jak woda w swojej ulotnej formie staje się zarówno materią projektową, jak i źródłem inspiracji dla architektury, która może uczyć uważności na procesy przyrodnicze. Podróże z Pazurem opowiedzą o tym, jak podróżować jachtostopem. Do tego dochodzi spacer z Kolektywem Chwaściarnia w poszukiwaniu wody w nieoczywistych miejscach, gra terenowa, różnego rodzaju warsztaty. Większość wydarzeń odbędzie się u nas, w Gnieździe, ale rzeczywiście będziemy też wychodzić w plener, między innymi nad Wisłę, ale nie tylko.
K.S.: – Jest dla mnie wzruszające, że kiedy odezwałyśmy się do tych wszystkich osób zajmujących się wodą, od razu zgodziły się przyjść, poświęcić czas, by współtworzyć z nami – za darmo, wolontariacko – festiwal. Przy okazji tworzy się dzięki temu społeczność, a sieciowanie się w działaniu na rzecz klimatu jest niezwykle istotne. Po to zresztą powstało Gniazdo – by tworzyć tego typu koalicje, które potem mogą mieć większą siłę przebicia.
Jaki ma być główny przekaz festiwalu?
K.S.: – W tytule jest dopisek „jesteśmy wodą” i zależy nam na tym, by właśnie ten przekaz przebił się najmocniej. Nie bronimy "jakiejś wody". Jesteśmy wodą, która się broni. Ciało każdego z nas składa się w 70% z wody, nie możemy bez niej żyć. Kiedy więc protestujemy przeciwko piaskarniom, to chodzi głównie o nas samych i nasze dobro, co nie znaczy, że życie innych istot nie jest ważne.
M.A.: – Chciałabym, żeby festiwal był okazją do poszerzenia wyobraźni.
Katastrofa klimatyczna jest dla mnie kryzysem wyobraźni, bo jesteśmy nauczeni, że skoro woda płynie w kranie, to wszystko jest w porządku. Może się jednak zdarzyć, że jej po prostu zabraknie.
Chciałabym, żeby jak najwięcej osób zrozumiało, że trzeba działać już teraz, a nie dopiero wtedy, kiedy to nastąpi.
Festiwal Wody jest tworzony całkowicie oddolnie i wolontariacko, co nie znaczy, że uda się go zrobić bezkosztowo. W związku z tym powstała zrzutka, by wesprzeć to wydarzenie: https://zrzutka.pl/fus7am
Źródło: inf. własna ngo.pl
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23