Spotkali się na Pasażu Wiecha. Żółtą taśmą wyklejali obrys "kawiarni, której nie było". Pili kawę z mlekiem i oglądali wystawę "Warszawa da się zrobić!". Rozmawiali o przestrzeni publicznej.
Akcja "Kawiarnia, której nie było" otworzyła Tydzień Kawiarni
Obywatelskich, realizowany w ramach Dni Warszawskich Organizacji
pozarządowych przez Stowarzyszenie DuoPolis i Centrum Komunikacji
Społecznej.
- Czy miejska akupunktura może być skuteczna? Czy sztuka i
artyści interweniujący w przestrzeń publiczną mogą inicjować realną
zmianę? - pytał podczas wczorajszej debaty, przeniesionej z powodu
deszczu z Pasażu do siedziby Res Publiki Nowej, Grzegorz Lechowski.
Zebrani goście wspólnie zastanawiali się, czy strategia miejscowych
interwencji w przestrzeń publiczną może zastąpić centralne
planowanie? Czy projekty takie jak Dotleniacz Joanny Rajkowskiej na
pl. Grzybowskim, albo różowe jelonki Fundacji Bęc Zmiana mogą być
społecznie użyteczne? Prowokować zmianę? Wzmacniać partycypację
społeczną?
- Spontaniczność artystów i mieszkańców, którzy punktowo,
akcyjnie wpływają na przestrzeń miasta jest niezwykle ważna. Nie
należy jednak jej przeceniać. Wydaje mi się, że rola organizacji
pozarządowych w kształtowaniu oblicza miasta jest ważna, ale nie
najważniejsza. To do kompetencji władzy należy prowadzenie dialogu
i wsłuchiwanie się w potrzeby mieszkańców - często wyrażane właśnie
w takich oddolnych inicjatywach - sugerował prof. Bohdan Jałowiecki
(socjolog miasta). Również Kaja Pawełek, kuratorka sztuki w
przestrzeni publicznej przyznała: - Kiedy myślę o Warszawie, w
ogóle o współczesnym polskim mieście, wydaje mi się, że największym
problemem jest brak wizji miasta. Wizji utopijnej, idealistycznej.
Punktu wyjścia. Nie wiem, dla kogo nasze miasta są projektowane?
Coraz lepszy jest PR miast, powstają nowe hasła, kampanie
wizerunkowe, ale jak to się ma do prawdziwego kształtu miasta? -
pytała. Współczesne polskie miasto nie należy do jego użytkowników,
a władza w mieście jest wyalienowana, obserwuje i steruje miastem z
dużym dystansem. Profesor Jałowiecki słusznie zauważył, że jeśli
Warszawa do kogoś należy, to niestety najczęściej są to
deweloperzy.
Joanna Erbel zwróciła uwagę na niełatwy przepływ informacji
pomiędzy zarządzającymi miastem, a jego użytkownikami. Wspomniała o
konsultacjach społecznych dotyczących rewitalizacji Kina Iluzjon: -
Mieszkam tuż obok budynku Iluzjonu. O konsultacjach dowiedziałam
się przez przypadek. Nikt nie dotarł do mieszkańców z taką
informacją. Byłam zawiedziona, ale okazało się, że Filmoteka i
miasto są zainteresowane rozmową na temat jego przyszłości. Pomogli
nam zorganizować spotkanie. Przekonałam się, że wiele rzeczy nie
wypływa ze złej woli urzędników, czy zarządzających przestrzenią,
ale ze słabego przepływu informacji na linii miasto - obywatel -
tłumaczyła.
Włodzimierz Paszyński, wiceprezydent m.st. Warszawy przyznał, że
rzeczywiście miasto ma z tą kwestią problemy. Podkreślał
jednocześnie, że Warszawa, jak nigdy dotąd stara się wychodzić na
przeciw społecznym oczekiwaniom, upatrując w organizacjach
pozarządowych pewnego rodzaju łącznika, kanału umożliwiającego
dialog z mieszkańcami: - W tej chwili miasto przeznacza znaczne
środki na wspieranie działań oddolnych, inicjowanych przez
stowarzyszenia. Powstała Społeczna Strategia Warszawy. Powołaliśmy
Forum Warszawski Krajobraz. Wdrażamy mechanizmy wzmacniające
partycypację - tłumaczył wiceprezydent.
- Władza nie może przeceniać możliwości organizacji
pozarządowych. Widzę, że Warszawa korzysta z NGOsów, bo one tworzą
teraz w znacznym stopniu kulturę w mieście. To się sprawdza i w
dodatku jest tańsze niż rozwiązania instytucjonalne. Pozarządówka w
mieście jest coraz bardziej przeciążona. To się może obrócić
przeciwko niej. Oczekiwania wciąż rosną - niepokoiła się Kaja
Pawełek, którą poparła Aleksandra Wasilkowska, twierdząc, że w
Polsce, podobnie jak na Zachodzie, rolą NGOsów powinno być
nadzorowanie władzy i sprawdzanie, czy wywiązuje się ze swoich
obietnic, a nie realizowanie części jej zadań.
Głos Wasilkowskiej, który de facto podsumował spotkanie, był
propozycją szukania trzeciej drogi - gdzieś pomiędzy niepohamowaną,
oddolną inicjatywą (akupunktura miejska), a centralnym planowaniem.
Architektka zaproponowała stworzenie na wzór Wirtualnego Londynu
internetowej platformy wymiany informacji i głosów w dyskusji
dotyczących kształtu przestrzeni miasta. Może stworzenie takiej
wirtualnej Warszawy pomogłoby nam sprawniej budować ją w realu?
Źródło: inf. własna