Wolontariusze biorący udział w akcji „Żonkile” liczeni są już w setkach. W tym roku kwiaty w Warszawie rozdawało ponad 800 osób. Wszystko po to, aby w sposób pozytywny upamiętnić rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim.
Cała siła w wolontariuszach
– Dział projektów kulturalnych organizuje wszystkie wydarzenia Muzeum, a zatem te duże odbywające się cyklicznie co roku, jak właśnie „Żonkile”, Noc Muzeów, czy różne wydarzenia plenerowe, jak inne pomniejsze: debaty, warsztaty, koncerty, spotkania – wyjaśnia Maria Mossakowska, specjalistka ds. Programów Kulturalnych Muzeum Historii Żydów Polskich Polin. – Większość z tych zadań nie obyłaby się bez wolontariuszy. Ci pomagają dosłownie we wszystkim: informują o wydarzeniach, a podczas ich trwania utrzymują kontakt z uczestnikami, zbierają ich opinie, np. w specjalnie po temu przygotowanych ankietach. Nierzadko przychodzi wolontariuszom wykonywać bardzo ciekawe zajęcia, jak asystowanie reżyserowi, aktorom, muzykom – opisuje Maria Mossakowska.
Dorota Warecka, jedna z wolontariuszek Muzeum, działa w nim od samego początku. W tegorocznej akcji „Żonkile” odpowiada za kontakt ze szkołami poza Warszawą. – Jest to dla mnie bardzo ciekawe, jako że przychodzi mi rozmawiać z ludźmi, z którymi na co dzień nie mam styczności, pracuję bowiem jako przedstawiciel handlowy i środowisko szkolne jest mi zupełnie obce. Muszę powiedzieć, że szkoły do udziału w „Żonkilach” zgłaszają się bardzo chętnie – opowiada.
A co robi w Muzeum na co dzień? – Zajmuję się wszystkim. Zgłaszam się do pracy przy zadaniach, które mnie interesują. Daję z siebie sto procent, a nawet więcej. Nie jest to trudne, bo nikt mnie nie zmusza do robienia nie tylko tego, czego nie chcę, ale także tego, co mnie nie interesuje – odpowiada Dorota.
Maria Mossakowska tłumaczy, jak możliwy jest podział zadań pozwalający łączyć efektywność ich wykonania z oczekiwaniami i zainteresowaniami wolontariuszy. – Raz w tygodniu rozsyłamy mailem harmonogram zadań. Ochotnicy zgłaszają swój udział w tych, które ich zaciekawiły. Nieraz się zdarza, że jest więcej chętnych niż zadań do wykonania. Ale nawet jeśli jesteśmy zmuszeni odmówić samego udziału w pracy nad danym wydarzeniem, to nigdy nie przekłada się to na brak możliwości uczestniczenia w nim już jako widz. Stali Wolontariusze Muzeum mają szansę korzystać z wydarzeń organizowanych w Muzeum, niezależnie czy przy nich pracują, czy nie – wyjaśnia koordynatorka.
Jedna z wielu historii
– Jestem wolontariuszką od pierwszych „Żonkili”. Zgłosiłam się w trudnym okresie swojego życia, gdy nagle przybyło mi dużo wolnego czasu, który pewno trawiłabym na zamartwianie się. Straciłam bowiem pracę. Aby się zatem nie załamywać, zaczęłam się zastanawiać, co chciałabym zrobić w swoim życiu? Wtedy właśnie w ręce wpadło mi ogłoszenie o naborze wolontariuszy do „Żonkili”. Tak sobie myślę: Żydzi, Żydzi… nie będzie im łatwo znaleźć ochotników chcących współpracować przy takim temacie. Więc zgłosiłam się, aby było im trochę lżej. Przyjęli mnie. Choć rozmowa rekrutacyjna, przez jaką przyszło mi przebrnąć, była dużo trudniejsza od tych, które odbywałam, szukając pracy. O co pytali? Przede wszystkim o motywacje i kompetencje. Udało się i przyjęli mnie. Mam nadzieję na długą współpracę – wspomina Dorota Warecka.
W przypadku Doroty można mówić o rzeczywistym wpływie wolontariatu na poprawienie jakości życia. Niedługo po jego rozpoczęciu znalazła bowiem pracę. Jak sama twierdzi udało się dlatego, że współdziałanie z ludźmi, uczucie bycia potrzebną przełożyło się także na jej sposób myślenia, samoocenę. – Teraz znów mam mniej czasu, ale udaje mi się godzić obowiązki zawodowe z tymi dyktowanymi potrzebą serca – dodaje Dorota.
Front wolontariuszy
To właśnie ochotnicy Muzeum Historii Żydów Polskich są tymi, którzy mają kontakt ze zwiedzającymi Muzeum czy uczestnikami specjalnych wydarzeń. Poznają dzięki temu wiele ciekawych historii, przede wszystkim z czasów wojny i Holocaustu. Jak twierdzi Dorota, takich opowieści nie zastąpi żadna, choćby najciekawsza i najrzetelniejsza publikacja.
Umiejętności komunikacyjne są nie mniej istotne przy rozdawaniu żonkili. Sama akcja trwa jeden dzień, ale przygotowanie do niej zajmuje miesiące. Czas ten przeznaczany jest m.in. na szkolenia, podczas których ochotnicy uczeni są na przykład, jak reagować na nieprzychylny odbiór społeczny. – Uczymy, że nie należy wchodzić w dyskusję. Naszym zadaniem nie jest agitacja, a upamiętnienie rocznicy powstania w getcie. Upamiętnienie w sposób pozytywny, właśnie poprzez rozdawanie papierowych żonkili – mówi Maria.
Czy często przychodzi organizatorom i wolontariuszom spotykać się z nieprzychylnym podejściem? – Niemiłe komentarze zdarzają się bardzo rzadko. Gdybym miała to ocenić, powiedziałabym, że na sto osób może dwie okażą taką nieprzychylność – ocenia Dorota. Pozytywny obraz akcji potwierdzają także inni wolontariusze. – Mamy nadzieję, że taka sytuacja się utrzyma – podsumowuje Maria.
Wolontariat szansą na rozwój
Ochotnicy z Muzeum Polin często podkreślają, że wolontariat w tym miejscu pomaga im podnosić kompetencje i umiejętności. Dorocie ta współpraca ułatwiła także dostęp do kultury.
– Miałam taki czas w życiu, że nie stać mnie było na wyjścia do kina, teatru, o Symfonii Varsovia to już nie myślałam, a tu jestem w stałym kontakcie z kinem, teatrem. Wolontariat pozwolił mi korzystać z kultury. Poznałam też ludzi, którzy zapraszają mnie na wydarzenia kulturalne – cieszy się Dorota. I dodaje już bardziej prywatnie: – Dzięki pracy, która mi daje satysfakcję nie zgnuśniałam siedząc w domu z braku perspektyw czy pieniędzy. Nie zrobiłam się sfrustrowaną pięćdziesiątką.
MHŻP wystawia wolontariuszom oficjalne rekomendacje, co na rynku pracy nie jest bez znaczenia.
– Ochotnicy Muzeum to ludzie z różnymi historiami. Jeśli chodzi o moją grupę wiekową, to trzeba powiedzieć, że te historie są różne, ale bardzo spójne. Mamy już swój poukładany świat, w którym wszystko zdaje się znajdować na swoim miejscu, brak jednak często zwykłego „dziękuję”. Środowisko, w którym mieszkamy i pracujemy, przyjmuje to, co dajemy od siebie jak coś, co się należy. Wynika to po prostu z rutyny i życiowych ról, które wykonujemy od lat. Praca wolontarystyczna zaś jest tym, co zawsze zostaje docenione. Na pewno wpływa to na nasze poczucie wartości. Najważniejsze jest to, że widzimy, iż robimy coś potrzebnego i inni też to widzą i doceniają – mówi na koniec rozmowy Dorota.
– Nie widzę żadnych minusów, słabych punktów czy problemów współpracy z wolontariuszami. Bardzo się cieszę, że w wolontariacie u nas upatrują możliwości własnego rozwoju. Jest to wprost układ idealny – potwierdza Maria Mossakowska.