Warszawski system wsparcia osób bezdomnych trzeszczy na mrozie
WYGNAŃSKA: Podczas mrozu każdy stara się, jak może. I wszyscy mają rację: nie można zostawić nikogo na mrozie, ale też nie można działać w oderwaniu od innych, na zasadzie wolnej amerykanki, bez współpracy.
Cena za samostanowienie
Zimą do placówek pukają ludzie, którzy na co dzień nie chcą wiele od systemu, radzą sobie, jak mogą, zbieractwem, wyżebraną bułką i dwuzłotówką, wyproszonym śniadaniem, kąpielą i praniem u ludzi. Mają inny sposób na przetrwanie w kryzysie niż ludzie bezdomni spędzający więcej czasu w placówkach. Nie dają się zaprząc do polskiego systemu wychodzenia z bezdomności: boją się dzielenia pokoju z nieznanymi osobami, zostawienia swojego dobytku w magazynie, „funkcyjnego”, który zarządza obiektem, pracownika socjalnego, który będzie wymagał różnych rzeczy w zamian za łóżko, boją się, że nie wytrzymają bez alkoholu, nie wytrzymają terapii.
Zdarza się, że czują się śledzeni, prześladowani, słyszą głosy. Prawdopodobnie wielu z nich doświadczyło życiowych tragedii (m.in. straty bliskiej osoby), cierpią z powodu niezdiagnozowanych zaburzeń psychicznych, z którymi „radzą sobie”, sięgając po substancje, głównie alkohol. Na co dzień mieszkają tam, gdzie mogą decydować, kiedy zjedzą, czy partnerka lub partner będzie z nimi, czy pies będzie przy nich, jak będą pracować, czy będą się kontaktować z byłą żoną i porzuconymi dziećmi, czy pójdą na terapię, w jakiej kolejności zrobią te rzeczy. Warunki „mieszkaniowe” są skrajnie trudne (altanka, namiot z płacht, ziemianka, szałas, pustostan), ale to cena za samostanowienie. Przez cały rok udaje się jakoś przetrwać. Mróz stanowi jednak o jedną przeszkodę za dużo.
Warszawski system – do poprawy
Wyczerpani psychicznie i fizycznie, chorzy, bezsilni i zrezygnowani zgłaszają się lub dają się przewieźć do noclegowni lub schronisk. A te – i tak właściwie przez cały rok pełne – muszą się zmierzyć ze zwiększonymi potrzebami. Po pierwsze, jest to potrzeba dodatkowego „dachu nad głową” – miejsca na korytarzach, w świetlicach i jadalniach szybko zaczyna brakować. Po drugie, jest to potrzeba pomocy lekarskiej, ponieważ stan zdrowia ludzi ulicy jest straszny. Schroniska nie są do tego przygotowane – to instytucje pomocy społecznej, a nie medyczne – nie mogą jednak nie przyjąć, są ostatnim ogniwem przed zamarznięciem na ulicy.
Przy zwiększonych potrzebach ujawniają się wady warszawskiego systemu: nieadekwatny charakter i liczba miejsc, brak współpracy między organizacjami a miastem przy kierowaniu do placówek, przekonanie każdej organizacji, że robi to, co może, a zawodzą inni, brak programów specjalistycznych dla osób chronicznie bezdomnych z problemami zdrowia psychicznego oraz fatalna diagnoza problemu pozwalająca zamiatać wszystko pod dywan: nie wiadomo, ile osób mieszka w przestrzeni publicznej, nie wiadomo, ilu osobom w mroźne dni odmówiono miejsca w placówce.
Co robi miasto?
Zgodnie z Ustawą o pomocy społecznej i postanowieniami warszawskiego samorządu, jednostką odpowiedzialną za realizację zadania gminy w postaci „zapewnienia schronienia, posiłku i niezbędnego ubrania osobom bezdomnym” jest Biuro Pomocy i Projektów Społecznych m.st. Warszawa. W tym celu Biuro dofinansowuje w ramach umów trzyletnich działania organizacji pozarządowych prowadzących stołeczne placówki. Jest ich około dwudziestu: dwie noclegownie (340 miejsc), schroniska i schroniska specjalistyczne (1023 miejsca) oraz mieszkania treningowe (75 miejsc). Dodatkowo działa siedem jadłodajni wydających około 2000 posiłków dziennie, specjalistyczna poradnia zdrowia oraz pilotażowo zespoły streetworkerskie w 15 dzielnicach. Straż miejska monitoruje sytuację około 500 osób przebywających w miejscach niemieszkalnych. Oprócz tego osoby bezdomne korzystają także z pomocy społecznej świadczonej przez ośrodki pomocy społecznej, starają się o mieszkania socjalne w wydziałach zasobów lokalowych dla dzielnic oraz korzystają z rozwijającej się dobroczynności pojedynczych lub robiących to w grupach mieszkańców miasta. Organizacje prowadzące placówki mimo stałego dofinasowania z miasta zmuszone są do ciągłego mobilizowania dodatkowych środków między innymi darowizn rzeczowych i finansowych, dofinansowań w ramach różnorodnych konkursów oraz wolontariatu i pracy mieszkańców.
Ogólnomiejską platformą współpracy, na której ucierają się jej warunki, jest Warszawska Rada Opiekuńcza działająca od ponad dwudziestu lat, w 2004 roku przekształcona w Komisję Dialogu Społecznego ds. Bezdomności. Rada ma kompetencje opiniujące, a jej głównym celem jest prowadzenie dialogu między interesariuszami – choć uczestniczy w niej tylko ich część.
Szukając winnego
Na styczniowym spotkaniu Rady odbyła się emocjonalna dyskusja o sytuacji w zimie. Przedstawicielka jednej organizacji, która w tym roku ze zwiększoną energią prowadzi streetworking i przyjmuje do placówki zdecydowanie więcej ludzi niż ma stałych miejsc, zarzuciła przedstawicielom innych placówek odmawianie przyjęcia mimo posiadania wolnych łóżek. Płomiennie deklarowała, że ona przyjmuje każdego, mimo grożących kar (rozporządzenie Minister Rafalskiej o przyjmowaniu osób wyłącznie „zdolnych do samoobsługi”) i zarzucała innym brak takiej – trzeba przyznać, że zasługującej na podziw – postawy.
Ci z kolei – również nie bez racji – bronili się, mówiąc o regulaminach, charakterze placówki, braku możliwości zabezpieczenia potrzeb osób niesamodzielnych i pod wpływem alkoholu, braku przestrzeni. Wspominano także o odmowach ze strony innych organizacji na ich prośby o przyjęcie klientów kiedyś itd. Ktoś wyjaśniał, że jego placówka przyjmuje ponad stan, tylko się tym nie chwali. Przedstawiciele kluczowych noclegowni nie zabrali głosu, ponieważ byli nieobecni. W rozmowie telefonicznej po spotkaniu przedstawicielka noclegowni potwierdziła, że rzeczywiście posiada wolne miejsca, ale też nikomu zgłaszającemu się nie odmawia przyjęcia. Jej zdaniem ludzie się nie zgłaszają, ponieważ wiedzą, że rano będą musieli placówkę opuścić, bo jest to noclegownia. W schronisku można przebywać cały dzień i ludzie podejmują stosowne decyzje – podczas mrozu ciężko jest nie tylko nocą.
Niestety, w efekcie jedne organizacje obarczały drugie odpowiedzialnością za to, że problem nie jest rozwiązany.
Jak jest naprawdę? Meldunki
Przedstawiciel miasta na zadane przeze mnie pytanie, czy na pewno liczba zakontraktowanych przez m.st. Warszawa miejsc jest adekwatna do potrzeb, odpowiedział ze spokojem, że jest to „pytanie retoryczne”, bo od lat wiadomo, jak jest zorganizowany system w mieście – zadanie zabezpieczenia dachu nad głową miasto powierza organizacjom pozarządowym. Nie za bardzo rozumiem, jak interpretować taką odpowiedź: czy jest to przyznanie, że miejsc jest za mało, ale to wina organizacji? Czy to rozłożenie rąk wobec oczywistości odpowiedzi i ignorowania problemu przez zwierzchników? Czy to uwaga, że pytanie jest bez sensu i nie powinno być zadane?
Zimą dostępność miejsc w placówkach jest monitorowana przez BPiPS poprzez codzienne meldunki składane przez organizacje. Meldunki obejmują informację o liczbie miejsc zakontraktowanych, czyli ujętych w umowie z miastem, liczbie miejsc wolnych oraz uwagi, np. „wolne tylko na górnych łóżkach”. W tej ostatniej rubryce niektóre organizacje meldowały o liczbie osób przyjętych ponad stan, inne tego nie robiły, nie wiedząc, że jest to przedmiotem monitoringu. Zestawienie meldunków może dostać każdy. I tak dla przykładu: 13 stycznia (rano -2, w ciągu dnia koło 0, wieczorem +2) jedna z noclegowni zadeklarowała 37 miejsc wolnych, trzy schroniska zadeklarowały 83 osoby ponad stan, inne schroniska 24 miejsca wolne, schroniska specjalistyczne 11 miejsc wolnych, mieszkania treningowe 7 miejsc. Jedno schronisko, jak się później okazało, przyjęło 35 osób dodatkowo, o czym nie zameldowało, nie wiedząc, że może to być przedmiotem meldunku.
Potrzeba więcej pieniędzy i współpracy
Podczas mrozu każdy stara się, jak może, jedni i drudzy mają rację: nie można zostawić nikogo na mrozie, ale też nie można działać w oderwaniu od innych, na zasadzie wolnej amerykanki, bez współpracy. A ta oznacza jednak przyjęcie jakiegoś kagańca w postaci wspólnie wypracowanych zasad przestrzeganych przez wszystkich (rola placówek w systemie, warunki przyjęcia i warunki akceptowania skierowań od innych).
Nie da się ukryć, że efektywna współpraca oznacza także konieczność przeznaczenia większych środków na działania związane z interwencją kryzysową. Może m.st. Warszawa powinno przeznaczyć dodatkowe środki, dzięki którym zimą ludzie w placówkach będą mieli dostęp do leczenia, przynajmniej do diagnozy, ścieżka uzyskania miejsca w domu pomocy społecznej będzie szybka, a noclegownie będą otwarte również w ciągu dnia? Może potrzebna jest dodatkowa noclegownia zimowa? Program adresowany do osób chronicznie bezdomnych z zaburzeniami psychicznymi wzorowany na „Najpierw mieszkanie”?
Zastanawiam się, czy system wsparcia dla osób doświadczających bezdomności w Stolicy znajdzie wreszcie swojego rzecznika.
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
Na mrozie widać wady warszawskiego systemu: brak miejsc, brak programów specjalistycznych czy fatalną diagnozę.
Źródło: Inf. własna [warszawa.ngo.pl]
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23