Dla nas kluczowym partnerem jest mieszkaniec Warszawy. Bo miasto powstaje dzięki i dla mieszkańców, a nie dla organizacji, biznesu czy ruchów nieformalnych. Miasto jest dla warszawiaków i to oni mają prawo decydować o tym, jak ono ma się rozwijać – mówi dr Paulina Nowicka, koordynatorka procesu aktualizacji strategii rozwoju Warszawy.
Ignacy Dudkiewicz: – Czy po trudnej dyskusji z członkami Warszawskiej Rady Pożytku ma pani poczucie, że coś w procesie prac nad strategią #Warszawa2030 warto było zrobić inaczej?
Paulina Nowicka: – To trudne pytanie. Koncepcja prac nad strategią jest wypadkową wiedzy teoretycznej, dotychczasowych doświadczeń oraz różnych uwarunkowań. Każdy ma swoją perspektywę.
Jaka jest pani?
P.N.: – Jednym z naszych podstawowych założeń było zbudowanie nowej strategii w formule uspołecznionej. Od początku zakładaliśmy udział organizacji pozarządowych w naszym procesie. Stworzyliśmy pięć Grup roboczych, spośród których w trzech – do spraw społecznych, gospodarczych i przestrzennych – połowę członków stanowią przedstawiciele społeczności lokalnej.
Dlaczego tylko w tych trzech?
P.N.: – Ponieważ musimy też zbudować odpowiednie „zaplecze” po stronie urzędu do późniejszej realizacji strategii. W tym celu utworzyliśmy dwie Grupy robocze o zupełnie innym charakterze i zadaniach. Celem Grupy do spraw systemowych jest przepracowanie różnych rozwiązań dotyczących wewnętrznej organizacji urzędu. Chodzi na przykład o systemy informatyczne, zarządzanie ryzykiem, wewnętrzną sprawozdawczość, sposoby komunikacji. Tym samym Grupa systemowa nie zajmuje się sprawami, które rzutują na zakres polityki rozwoju miasta. Chodzi o przygotowanie takich rozwiązań wewnątrzorganizacyjnych, które usprawnią naszą pracę i późniejsze zarządzanie strategią.
A Grupa ds. dzielnic?
P.N.: – Głównym jej celem jest włączenie urzędów dzielnic w myślenie strategiczne o rozwoju miasta. Dotychczas dzielnice nie były w wystarczającym zakresie zaangażowane w realizację strategii miasta. Dlatego chcieliśmy stworzyć forum dialogu, nawiązać relacje – także po to, by później móc łatwiej wprowadzać założenia strategii w życie, monitorować efekty czy komunikować rezultaty.
Wszystkie tematy, które dotyczą rozwoju miasta, znajdują się w obszarze zainteresowań trzech Grup tematycznych. To one są Grupami wiodącymi, to ich praca ma kluczowe znaczenie dla mieszkańców. Dlatego do nich zaprosiliśmy stronę społeczną.
Jak wyglądał nabór na członków Grup roboczych?
P.N.: – Chcieliśmy zrobić nowe otwarcie. Zaakcentować, że zmieniamy podejście do kształtowania polityki rozwoju. Dlatego nabór do Grup roboczych był otwarty, nie faworyzowaliśmy żadnego środowiska. Osoba chcąca pracować w Grupie musiała w swym zgłoszeniu zadeklarować dziedzinę, w której chce się w szczególności wypowiadać. Na przykład w Grupie do spraw społecznych wyróżniliśmy m.in. takie dziedziny jak społeczeństwo obywatelskie, edukacja czy kultura. W każdej Grupie uwzględniliśmy również kategorię „inne”, aby mieć pewność, że daliśmy szansę każdemu. Ponadto, w zgłoszeniu należało wykazać się minimum trzyletnim doświadczeniem w danej dziedzinie.
Trzeba było również mieć rekomendację…
P.N.: – Zgadza się. Drugim kryterium było posiadanie rekomendacji od organizacji lub instytucji co najmniej ogólnowarszawskiej. Informacja o tworzeniu Grup roboczych oraz możliwości zgłaszania się do nich była dystrybuowana różnymi kanałami. Wysłaliśmy również zaproszenie do
Komisji Dialogu Społecznego. Część z nich z tego skorzystała i teraz ich przedstawiciele pracują w Grupach. Mamy również osobną ścieżkę współpracy z gremiami doradczymi, takimi jak Warszawska Rada Pożytku, co wynika z zarządzenia Pani Prezydent regulującego zasady prac nad strategią.
Ale jej przedstawicieli nie zaprosiliście do udziału w Grupach roboczych.
P.N.: – Członkowie WRP byli informowani o naborze do Grup roboczych.
Niestety, pojawił się zarzut, że nie zapewniliśmy przedstawicielom WRP miejsc w Grupach roboczych. Takie podejście kłóciło się jednak z przyjętą przez nas logiką, że wszyscy są w Grupach roboczych równi, czego przejawem było ogłoszenie naboru otwartego. Wprowadziliśmy proste zasady, pokazujące, że każdy, kto interesuje się rozwojem miasta i ma wiedzę, doświadczenie, którym chce się podzielić, może być członkiem Grup roboczych.
To się przecież nie wyklucza. Można było zorganizować otwarty nabór, a jednocześnie zapewnić niewielką pulę dla członków WRP. Nie dlatego, że są z WRP, ale dlatego, że mają konkretne osiągnięcia i doświadczenie w dialogu z miastem.
P.N.: – Nie chcieliśmy wyróżniać członków WRP, która nie jest jedynym gremium doradczym czy opiniodawczym w mieście. Jest ich kilkanaście, a jeśli liczyć Komisje Dialogu Społecznego – kilkadziesiąt. Dlatego świadomie podjęliśmy decyzję, by nie czynić wyjątków. Zależało nam na równym traktowaniu wszystkich podmiotów i gremiów. Poza tym zarządzenie ustalające zasady prac nad strategią zapewniło ciałom konsultacyjnym, takim jak WRP, odrębną formułę współpracy. Faktem jednak jest, że nie udało nam się wejść na ścieżkę współpracy z WRP w trybie, jakiego oczekiwaliśmy.
Jak sobie państwo ten tryb wyobrażali?
P.N.: – Mieliśmy nadzieję, że kiedy będziemy się spotykać, to będziemy dyskutować merytorycznie o rozwoju naszego miasta. Niestety, nasze dotychczasowe spotkania skupiały się na samej formule procesu. Na szczęście udało nam się jednak doprowadzić do pewnego konsensu. W efekcie tego przedstawiciele Warszawskiej Rady Pożytku, ale także Rady ds. Polityki Innowacji oraz Rady Architektury i Przestrzeni Publicznej, uczestniczą w pracach Grup roboczych. Te osoby będą naszymi dodatkowymi łącznikami z tymi gremiami.
Od początku zakładaliśmy, że jeżeli ktoś jest w Grupie roboczej, to powinien reprezentować jakieś środowisko i mieć rekomendację jakiejś organizacji ogólnomiejskiej…
Lub instytucji.
P.N.: – Przyjmowaliśmy również rekomendacje KDS-ów, zachęcaliśmy WRP, żeby sama wydała komuś rekomendację, która wystarczyłaby do spełnienia warunku postawionego w regulaminie naboru. Podchodziliśmy do tego bardzo otwarcie.
Kto podejmował ostateczną decyzję o przyjęciu osób do grupy?
P.N.: – Eksperci zewnętrzni, to znaczy: nasz ekspert wiodący, profesor Wojciech Dziemianowicz, oraz eksperci prowadzący Grupy robocze: doktor Anna Domaradzka, doktor Michał Klepka oraz doktor Mirosław Grochowski. Na podstawie zanonimizowanych zgłoszeń oceniali punktowo to, co dana osoba oferowała jako swój wkład do procesu. Ocena końcowa była średnią ocen. Listę rekomendowaną przez ekspertów formalnie zatwierdzał Komitet Sterujący.
Mam nadzieję, że od momentu, w którym zaprosiliśmy członków WRP do Grup roboczych, nie będzie już zastrzeżeń co do formuły prac.
Obawiam się, że pani nadzieja jest nieco płonna. Pojawił się przecież także zarzut, że Grupy robocze to nie wszystko, ponieważ brakuje przedstawicieli strony społecznej w ciałach decydenckich.
P.N.: – Czyli w Radzie Miasta Stołecznego Warszawy? To jest ciało decydenckie dla spraw strategii.
Mowa o Komitecie Sterującym.
P.N.: – Komitet Sterujący nie służy do merytorycznej ingerencji w osiągnięte, przy wsparciu ekspertów, przez Grupy robocze efekty! Służy do tego, żeby dyrektorzy biur, które zajmują się kwestiami, leżącymi w gestii strategii, mieli forum do spotkania się i kontrolowali sprawność całego procesu. Nasze podejście do prac nad strategią obrazuje pierwszy etap prac: gdy wypracowywaliśmy na podstawie głosów mieszkańców i Grup roboczych wizję Warszawy, nawet Pani Prezydent nie ingerowała w zaproponowane zapisy, mimo że mogła przecież zrobić, co zechce.
Zarzut jednak dotyczył także tego, że być może Komitet Sterujący będzie miewał niekiedy decydujące zdanie. Na przykład w sytuacji konfliktu w Grupie roboczej.
P.N.: – Moderowanie ewentualnych konfliktów to rola ekspertów, którzy opiekują się poszczególnymi Grupami roboczymi oraz eksperta wiodącego. Właśnie po to zaprosiliśmy ekspertów z zewnątrz, aby nie odpowiadali za to urzędnicy. Do tej pory nie wystąpiły żadne sytuacje, które moglibyśmy określić mianem konfliktów. Jesteśmy zadowoleni z dotychczasowych postępów prac.
A jeśli jednak dojdzie do daleko idącego sporu co do kierunków rozwoju miasta? Co się stanie, gdy nie będzie miejsca na kompromis?
P.N.: – Trudno odpowiedzieć na to pytanie, dopóki nie wiemy, czego dotyczyć miałby tego typu spór. Dysponujemy podstawami teoretycznymi, mamy wyniki wielu badań – nie działamy w próżni, w której każdy pomysł jest tak samo racjonalny. Ale zawsze będziemy zmierzać do pozytywnego rozstrzygnięcia ewentualnych sporów – z korzyścią dla naszego miasta. Na razie widzimy duży konsens w sprawie ogólnych kierunków rozwoju Warszawy. Oczywiście, w dyskusjach mieszkańców pojawiają się rozbieżności – chociażby w temacie uspokajania ruchu samochodowego.
Kwestie transportowe są świetnym przykładem. Jedni mówią: zróbmy więcej miejsc parkingowych w centrum, zwiększajmy przepustowość. Inni oponują: wyłączmy ruch w centrum i poszerzajmy chodniki. W pewnym momencie dochodzimy do miejsca, w którym nie da się pogodzić tych interesów.
P.N.: – Wtedy trzeba podjąć decyzję i wziąć za nią odpowiedzialność.
Wracamy do pytania o decyzyjność. Kto ma podjąć tę decyzję?
P.N.: – Trzeba na to spojrzeć z szerszej perspektywy. W samym kwietniu odbyło się blisko czterdzieści wydarzeń konsultacyjnych, z których powstał raport. Ten raport został przekazany członkom Grup roboczych, którzy na jego podstawie pracują. W raporcie widać te różnice, o których rozmawiamy, ale widać również, że większość osób jest za rozwijaniem transportu publicznego i ograniczaniem ruchu w centrum. Trzeba szukać rozwiązań dobrych dla miasta. I członkowie Grup roboczych, wykorzystując swoją wiedzę i wsparcie ekspertów, powinni te rozwiązania zaproponować. Ale odpowiedzialność za ostateczne decyzje wezmą na siebie i tak demokratycznie wybrane władze. To Rada Miasta przyjmuje uchwałą strategię i zobowiązuje Prezydenta do jej realizacji.
Wśród zarzutów organizacji często pojawia się argument wskazujący na zapis z Programu Rozwoju Współpracy miasta z organizacjami, który mówi, że „organizacje są kluczowym partnerem miasta w kształtowaniu polityk publicznych”. NGO w procesie aktualizacji strategii nie mają jednak poczucia, że są tak traktowane.
P.N.: – Dla nas kluczowym partnerem jest mieszkaniec Warszawy. Bo miasto powstaje dzięki i dla mieszkańców, a nie dla organizacji, biznesu czy ruchów nieformalnych. Miasto jest dla warszawiaków i to oni mają prawo decydować o tym, jak ono ma się rozwijać. A organizacje reprezentują grupy mieszkańców. Po to robiliśmy nabór do Grup roboczych, po to zapraszamy na każdym etapie prac Komisje Dialogu Społecznego, aby organizacje z nami pracowały. Niestety, odzew z ich strony nie jest tak duży, jakbyśmy oczekiwali.
To zrozumiałe, że kluczowym partnerem są mieszkańcy. Ale całe ich grupy nie odnajdą się w procesie konsultacji strategii. A jednak ich głos również powinien być obecny w tych pracach. Bez reprezentacji ich spojrzenie na miasto zostanie pominięte. A ich reprezentantami – osób w kryzysie bezdomności, z ciężkimi niepełnosprawnościami, dzieci z rodzin dysfunkcyjnych, niemobilnych seniorów, itd. – bardzo często są właśnie organizacje. I również dlatego należy je jednak uprzywilejować w podobnym procesie. Bo są również po to, by reprezentować mieszkańców, którzy bez tego nie będą reprezentowani w ogóle.
P.N.: – Myśleliśmy o tym. Dlatego spotykamy się funkcjonującymi w mieście gremiami konsultacyjnymi, specjalizującymi się w problemach osób zagrożonych wykluczeniem. Doskonałym przykładem są Komisje Dialogu Społecznego. Ponadto w skład Grupy roboczej do spraw społecznych wchodzą osoby zajmujące się pomocą społeczną – zarówno reprezentujące stronę społeczną, jak i urząd miasta. Korzystamy też z wielu badań – prowadzonych wśród różnych grup mieszkańców, także zagrożonych wykluczeniem. Nie każdą dyskusję trzeba rozpoczynać od nowa. Staramy się w jak największym stopniu wykorzystywać istniejący już dorobek w poszczególnych tematach.
Ma więc pani poczucie, że reprezentacja interesów grup najbardziej narażonych na wykluczenie z tego procesu jest zapewniona?
P.N.: – Poczucie – tak. Ale tak, jak i w innych przypadkach, nie mogę powiedzieć tego na sto procent. Robimy wszystko, co jest w naszej mocy. Jeśli możemy coś ulepszyć, jesteśmy otwarci na sugestie.
Obawa strony społecznej wynika także z tego, że jeśli w niektórych kluczowych ciałach dla podejmowania decyzji w sprawie strategii brakuje jej przedstawicieli, to w efekcie nie jest zapewniona transparentność.
P.N.: – Nie mogę zgodzić się tym stwierdzeniem. Transparentność to coś więcej niż tylko bezpośredni udział w spotkaniach ciał powołanych na potrzeby prac nad strategią. To również pokazanie, jak pracujemy, na podstawie czego są wypracowywane poszczególne elementy strategii oraz dlaczego podjęto takie, a nie inne decyzje.
W proces, w różnej formule, zaangażowanych jest bardzo wiele organizacji. Nikt w tego typu procesie nie jest w stanie zapewnić udziału wszystkich organizacji czy wszystkich mieszkańców. Dlatego, mając na uwadze dotychczasowy zakres włączenia strony społecznej w prace nad strategią, czasami – niestety – nasuwa mi się pytanie: czy osoby, które mówią, że brakuje strony społecznej, ograniczają ją tylko do siebie?
Mocny zarzut.
P.N.: – Raczej chęć zwrócenia uwagi, że mieszkamy w dwumilionowym mieście, które jest bardzo złożonym organizmem. Samych gremiów konsultacyjnych mamy kilkadziesiąt.
Organizujemy różnego rodzaju wydarzenia tematyczne. I zawsze chodzimy na wszystkie spotkania, na które jesteśmy zapraszani lub się po prostu wprosimy. Chcemy rozmawiać. I rozmawiamy. Kiedy mówimy, że mieszkaniec jest dla nas najważniejszy, to chcemy schodzić prosto do niego. Ale prawda jest taka, że w rozmaitych wydarzeniach, które organizujemy, w większości biorą udział przedstawiciele organizacji. Dlatego nie mogę zgodzić się ze stwierdzeniem, że nie słuchamy strony społecznej. Rozumiem, że w całej złożoności procesu prac nad strategią ktoś może poczuć się niedoceniony. Dlatego, jeżeli są konstruktywne propozycje poprawienia czegoś, to ich słuchamy. Właśnie dlatego podjęliśmy wspomnianą decyzję o dołączeniu przedstawicieli trzech rad do Grup roboczych.
Powiedziała pani, że przychodzą państwo wszędzie tam, gdzie są zapraszani. A jednak prezydent Olszewski był kilkukrotnie zapraszany na Warszawską Radę Pożytku jako przewodniczący Komitetu Sterującego. Nie przyszedł.
P.N.: – Muszę usprawiedliwić Pana Prezydenta, który ze względu na rozmaite obowiązki służbowe nie zawsze może pojawiać się wszędzie tam, gdzie chce. Ale jako koordynatorka całego procesu zawsze przyjmuję zaproszenia WRP. Na ostatnim posiedzeniu WRP był też zastępca przewodniczącego Komitetu Sterującego, pan Maciej Fijałkowski. Był również ekspert wiodący, profesor Wojciech Dziemianowicz. Pojawiły się zatem wszystkie kluczowe osoby, które na co dzień zajmują się tym procesem.
Na kwietniowych spotkaniach, oprócz rozmów o kierunkach rozwoju Warszawy, pojawiło się także sporo bardzo szczegółowych propozycji. Co się z nimi stało?
P.N.: – To zależy od tego, o których propozycjach mówimy. W wielu dzielnicach pojawiły się na przykład dyskusje o miejscach parkingowych. Zdarzało się, że rozmowa schodziła na konkretne lokalizacje. Zbieraliśmy tego typu uwagi, aby móc je później przekazać odpowiednim organom. Niekiedy robiliśmy to od razu – rozsyłaliśmy maile z postulatami do odpowiednich podmiotów. Nie chcemy takich informacji zatrzymywać tylko dla siebie. Te postulaty i dyskusje mogą stanowić przecież konkretny wsad do kreowania polityk publicznych czy po prostu realizacji bieżących zadań.
Pytam o to, bo często słyszę zarzuty, że miasto traktuje stronę społeczną jak jezioro pełne informacji, z którego wybiera sobie tylko te, które chce wykorzystać, a inne puszcza mimo uszu. To nie daje poczucia wpływu.
P.N.: – Muszę przyznać, że podczas naszej kwietniowej dyskusji z mieszkańcami również pojawiał się taki zarzut. Zwracano uwagę, że niektóre konsultacje nie kończą się informacją zwrotną, nie wiadomo, co zrobiono ze zgłoszonymi uwagami czy pomysłami. Dla nas każda wypowiedź jest ważna. W pracach wykorzystujemy wszystkie głosy, które padają na organizowanych przez nas spotkaniach czy w innych formach włączających mieszkańców. Dlatego kiedy zorganizowaliśmy konkurs plastyczny dla dzieci, zebrane prace analizowaliśmy potem pod kątem wartości, jakie są dla dzieci ważne. Czytaliśmy również przysłane nam przez młodzież eseje i szukaliśmy słów kluczy. Nie można robić działań pozorowanych, to marnowanie czasu naszego i mieszkańców.
Jak sobie pani wyobraża formę informacji zwrotnej?
P.N.: – Za każdym razem przedstawiamy wyniki prac z poprzedniego etapu prac i tłumaczymy, skąd się wzięły. Informacje te zamieszczamy na naszej stronie internetowej (
http://2030.um.warszawa.pl/) oraz w mediach lokalnych, przedstawiamy je również na różnego rodzaju spotkaniach. Na przykład po kwietniowej dyskusji o celach rozwojowych, podczas której odbyło się blisko 40 spotkań (debaty, spotkania w dzielnicach, warsztaty i dyżur „Środy ze strategią”), zorganizowaliśmy spotkanie podsumowujące, aby omówić wyniki.
Ważnym elementem są też sprawozdania ze wszystkich spotkań, które zamieszczamy na stronie internetowej
http://2030.um.warszawa.pl. Część spotkań również nagrywamy.
Podsumowując, chcę podkreślić, że cały czas pracujemy w systemie: dyskusja z mieszkańcami, praca Grup roboczych nad tym, co mieszkańcy powiedzieli i wreszcie pokazanie mieszkańcom, co z tego wyniknęło.
Komunikacja zwrotna będzie ważna zwłaszcza w tych sferach, w których zgłaszane były wykluczające się postulaty.
P.N.: – Oczywiście, będziemy musieli tłumaczyć określone decyzje. Obserwuję, że w Polsce za rzadko tłumaczy się, dlaczego coś wygląda tak, a nie inaczej. Dlaczego realizujemy tę, a nie inną inwestycję. Trzeba to robić, nawet jeśli 95 procent mieszkańców nie będzie tym zainteresowanych. Trzeba to powiedzieć tym pięciu procentom, które przekażą tę informację dalej.
Dlaczego to zainteresowanie jest tak małe?
P.N.: – Nie jesteśmy jeszcze nauczeni myśleć o rozwoju całego miasta. Na ogół skupiamy się na swoim osiedlu, kwartale ulic, góra dzielnicy. Oczywiście, działania lokalne są bardzo cenne i potrzebne. Planując rozwój Warszawy w długim horyzoncie czasowym, musimy jednak pamiętać, że miasto jest organizmem naczyń połączonych. Problemy, które wydają się mieszkańcom wyjątkowymi dla danej dzielnicy, często występują również w innych częściach miasta. Tym samym wymagają systemowego rozwiązania. A to powoduje, że musimy rozmawiać na pewnym poziomie ogólności. A to już jest trudne i „nieatrakcyjne”. To, co może cieszyć, to fakt, że warszawiacy w ostatnich latach zaktywizowali się i będzie to z pewnością przynosić efekty w kolejnych latach.
Ostateczny dokument strategiczny przyjmować będzie Rada Warszawy. Jak dalece możliwa będzie jej ingerencja w wypracowany kształt dokumentu? Może istnieć obawa, że cały ten wielki wysiłek zostanie na koniec wywrócony.
P.N.: – Dlatego, planując proces aktualizacji strategii, chcieliśmy, aby w Grupach roboczych znaleźli się także radni. Zależało nam na tym, aby zaangażowali się i zobaczyli proces od środka. Pracujemy tak otwarcie, aby nikt nie mógł powiedzieć, że strategię przygotowała grupa ekspertów. Przygotowują ją mieszkańcy. I choć przedstawiciele innych miast się nam dziwią, że pracujemy w tak bardzo uspołeczniony sposób, to nie odejdziemy od tego założenia.
Oczywiście Rada Warszawy zrobi ostatecznie to, co uzna za słuszne. Ale jeśli radni są reprezentantami mieszkańców, którzy uczestniczyli w procesie, jeśli sami w nim brali udział, a później odrzucą wypracowany w tym trybie dokument, to tego nie zrozumiem.
Jest pani zatem przekonana, że proces tworzenia strategii jest tak partycypacyjny, włączający i transparentny, jak tylko mógł być?
P.N.: – Robimy wszystko, aby to zapewnić. Jeżeli można coś poprawić, chętnie to zrobimy. Zapraszamy do kontaktu (
http://2030.um.warszawa.pl/). Reagujemy na wszystkie propozycje na tyle, na ile możemy.
Jest pani sfrustrowana zgłaszanymi pretensjami?
P.N.: – Raczej zawiedziona tym, że mimo wyjaśnień, nasze argumenty nie są brane pod uwagę. Wiem, że nie sposób wszystkich zadowolić, każdy ma swoją perspektywę patrzenia na prace nad strategią. My musimy zadbać o zapewnienie pewnej równowagi. Osobiście chcę mieć czyste sumienie, że zrobiliśmy wszystko, co można było zrobić.
Chcielibyśmy, aby Warszawska Rada Pożytku w końcu nam uwierzyła, że naprawdę robimy wszystko dla dobra naszego miasta i nie chcemy nikogo marginalizować w tym procesie. Na szczęście otrzymujemy wiele głosów uznania ze strony mieszkańców i organizacji pozarządowych. To dodaje nam sił do dalszej wytężonej pracy.
Masz zdanie? Czekamy na Wasze opinie na temat warszawskich spraw dotyczących organizacji i działalności społecznej (maks. 4500 znaków) plus zdjęcie na adres: redakcja@portal.ngo.pl.
dr Paulina Nowicka – koordynatorka procesu aktualizacji strategii rozwoju Warszawy z ramienia Urzędu m.st. Warszawy, współautorka lokalnych i regionalnych dokumentów strategicznych oraz analiz społeczno-gospodarczych.
Nowicka: Nasuwa się pytanie: czy osoby, które mówią, że w procesie prac nad strategią brakuje strony społecznej, ograniczają ją tylko do siebie?