Latem wystąpili w roli antybohaterów podczas nalotów na klub Warszawa Powiśle. Ochłodziło się, zniknęli hipsterzy i opadły emocje. Czy strażnik miejski potrafi tylko grozić palcem? Wrażenie to znika, kiedy przyjrzeć się nie tak medialnym działaniom straży miejskiej – np. współpracy z organizacjami pozarządowymi.
W mediach pojawiają się w nie najlepszym świetle. A to usuwają nielegalne targowiska na skrzyżowaniach, a to wlepiają mandaty imprezowiczom, czyhają w parkach na źle zaparkowane samochody i ścigają rowerzystów w mieście, gdzie czasem dwa kółka lepiej nosić na plecach niż zgodnie z prawem na nich się poruszać.
Dałoby się znaleźć w codziennej pracy straży miejskiej coś, co pokazałoby ją w „konstruktywnym świetle”? Da się i nie jest to tylko rozwożenie darów potrzebującym w okolicach świąt. – Po tylu latach wiemy już dokąd pójść, do kogo się zwrócić, by uzyskać prawie kompleksową pomoc. Czasem chodzi po prostu o koc dla osoby bezdomnej lub bieliznę, bo np. mieszka w kanale i nie chce tego miejsca opuścić. Współpracujemy z organizacjami pozarządowymi na bieżąco. Nie jest tak, jak czasami zarzucają nam dziennikarze, że nagle przed Bożym Narodzeniem przypominamy sobie o osobach bezdomnych i rozwozimy im paczki z żywnością – zapewnia Monika Niżniak, rzeczniczka straży miejskiej w Warszawie.
– Czasami stajemy przed problemem braku możliwości udzielenia pomocy. Wówczas kierujemy się do hospicjów, stowarzyszeń, różnych organizacji. Przykładowo kiedy mamy podejrzenie, że ktoś znęca się nad zwierzęciem, a nie jesteśmy w stanie tego sami zweryfikować, zwracamy się do organizacji zajmujących się tym obszarem bezpieczeństwa – mówi Grzegorz Staniszewski, naczelnik Wydziału Prewencji i Profilaktyki Straży Miejskiej w Warszawie.
Bezdomni
Najszerzej straż miejska zajmuje się pomocą osobom bezdomnym i potrzebującym. Wspólnie z Caritasem dowozi i wydaje gorące posiłki. Polskiemu Czerwonemu Krzyżowi pomaga dotrzeć do najbardziej potrzebujących z odzieżą, sprzętem gospodarstwa domowego i środkami czystości oraz uczestniczy w ich zbiórce. Do straży miejskiej zgłaszają się często dopiero powstające organizacje, które działać chcą na rzecz bezdomnych lub pomóc ludziom w wychodzeniu z bezdomności – najczęściej potrzebują informacji o miejscach, do których powinny trafić.
– Nasi funkcjonariusze poruszają się w tym środowisku od wielu lat i są dobrze zorientowani. Pomagamy m.in. streetworkerom – mówi Grzegorz Staniszewski. – Bezdomni kryją się czasem w miejscach oddalonych od siedzib ludzkich, np. we włazach ciepłowniczych na Golędzinowie, na Wale Zawadowskim czy w okolicach Wisły. Na ludzi z zewnątrz reagują agresją, są nieufni. Kiedyś bezdomni na naszą wyciągniętą dłoń z garnuszkiem zupy reagowali podejrzliwie. Pytali: „Ale czego od nas chcecie, pewnie zabrać nas stąd”. My tę barierę dawno pokonaliśmy.
Zaginieni
Od kilku lat zacieśnia się współpraca z Fundacją Itaka – przed dwoma laty straż miejska podpisała z nią porozumienie. – Fundacji zależy na jak najszerszym nagłaśnianiu informacji o osobach zaginionych. Nam z kolei zależy na dostępie do informacji o nich, ze względu na to, że nie mamy dostępu do baz policyjnych i nie byliśmy w stanie sprawdzić w trakcie interwencji, czy dana osoba jest poszukiwana lub zaginiona. Fundacja Itaka przygotowała dla nas bazę osób zaginionych tylko w stolicy. Dostępna jest też na naszej stronie pod banerem „Zaginieni w Warszawie”. Baza to jest więc narzędziem, które pomaga naszym dyspozytorom nadzorującym pracę strażników w terenie. Jeżeli patrol podejmuje interwencję, nie ma z osobą kontaktu albo sprawia ona wrażenie osoby zaginionej, można od razu sprawdzić, czy nie figuruje w przygotowanej dla nas bazie – wyjaśnia Monika Niżniak.
Wspólne działania nie ograniczają się tylko do prowadzenia wspólnej bazy danych o osobach zaginionych. Przy okazji akcji rozwożenia ciepłych posiłków do patroli funkcjonariuszy straży miejskiej przyłączają się pracownicy Fundacji Itaka. – Od kilku lat w naszych patrolach uczestniczą wolontariusze z Fundacji Itaka, aby wspólnie poszukiwać osoby zaginione. Strażnicy trafiają często na te same osoby. Znają je, więc łatwiej ludziom z organizacji dzięki naszym informacjom i obserwacjom dotrzeć do tego środowiska – wyjaśnia Monika Niżniak.
Niektórzy decydują się na bezdomność, bo chcą się ukryć. We wspólnych patrolach chodzi również o zdobycie informacji o takich właśnie bezdomnych z wyboru. – W trakcie rozmowy okazuje się, że ktoś jest uznany za zaginionego od 15 lat. Nawet jeśli ta osoba nie życzy sobie kontaktu z rodziną, to informacja, że żyje jest przekazywana bliskim, by mogli odetchnąć – opowiada Monika Niżniak. – Uczulamy też bezdomnych na problem osób zaginionych, przekazywania informacji o nich. Chcemy, aby wiedzieli, jak się zachować i komu informację o osobie zaginionej zgłosić.
Strażnicy w pracy, podobnie do policjantów, narażeni są na ekstremalne sytuacje. Warszawska komenda zatrudnia psychologa, który przygotowuje funkcjonariuszy do pracy w sytuacjach trudnych i konfliktowych. Zajęcia ze strażnikami prowadzili również pracownicy Fundacji Itaka. – W trakcie szkolenia strażnicy uczyli się, jak należy zachować się w stosunku do osoby, co do której istnieje podejrzenie, że może być osobą zaginioną, jak przyjąć zgłoszenie od rodziny, gdzie ją skierować, wskazać gdzie może szukać dodatkowej pomocy – wylicza Monika Niżniak.
Fundacja przekazuje straży miejskiej materiały informacyjne, które są rozprowadzane są na terenie dzielnicowych oddziałów. – Chcemy propagować działalność Fundacji Itaka i podejmowane przez nią inicjatywy. W szkołach podczas zajęć profilaktycznych rozdajemy dzieciom karty ICE. Znajduje się na nich m.in. numer Fundacji Itaka, pod który można zgłosić informację o zaginięciu osób w tym nieletnich – tłumaczy Monika Niżniak.
Organizacja zaprasza profilaktyków
W straży miejskiej zatrudnionych jest również ponad dwudziestu tzw. profilaktyków. Prowadzą zajęcia w przedszkolach, szkołach podstawowych i gimnazjalnych, czasem nawet szkołach wyższych czy ośrodkach pomocy społecznej. Informują o odpowiedzialności prawnej nieletnich, o zachowaniach bezpiecznych w domu, na ulicy i w internecie. Edukują też podczas imprez organizowanych przez stowarzyszenia i fundacje.
– Takich pikników, festynów jest bardzo dużo. Organizują je różne podmioty poczynając od lokalnych społeczności, małych stowarzyszeń, a kończąc na ogólnopolskich inicjatywach. Jeśli tylko mamy możliwości, nie odmawiamy. W trakcie spotkań można podejść do funkcjonariuszy, porozmawiać, zadać pytania dotyczące określonych problemów. Dopasowujemy swoją ofertę do potrzeb. Jeśli uczestnikami spotkań są małe dzieci, zabieramy malowanki tematyczne, gadżety do zabawy. Jeśli młodzież, to organizujemy miasteczko ruchu drogowego ze skuterami i rowerami. Klocki, długopisy, baloniki to standard, ale te banalne rzeczy często decydują o tym, że dziecko chce podejść i uczestniczyć w zabawach. Często współpracujemy też z nieformalnymi grupami lokalnymi. Szukamy nowych rozwiązań, aby nasza oferta była atrakcyjna – przyznaje Monika Niżniak.
– Profilaktycy są zapraszani przez różne środowiska, często ze względu na ich specyfikę oraz problemy, z jakimi się borykają. Pomagają więc różnym grupom społecznym, ostrzegają przed niebezpiecznymi zjawiskami, ale też reagują w przypadku wielu zachowań patologicznych, wskazują możliwości rozwiązania problemów. Z tej pomocy korzystają często mniejsze dzielnicowe organizacje – tłumaczy Grzegorz Staniszewski.
Wpadki we współpracy z NGO-sami
Do straży miejskiej zgłaszają się często nowo powstające organizacje lub ludzie, którzy chcieliby założyć stowarzyszenie i fundację, i pytają, jakie są największe bolączki w mieście. Straż miejska ostrożnie podchodzi do współpracy i sprawdza podmioty, które proponują wspólne działania.
– Pamiętam współpracę z jedną z organizacji jeszcze w latach 90. Były jakieś sygnały, że nie chodzi o pomoc, ale o biznes. Organizacja pod płaszczykiem współpracy z nami zbierała ubrania, chodząc po osiedlach. Odzież trafiała jednak do second-handów. Zrezygnowaliśmy z dalszej współpracy – wspomina Grzegorz Staniszewski.
Warszawska komenda straży miejskiej znalazłaby jeszcze sferę, w której współpraca z NGO-sami kuleje. Choć organizacji zajmujących się ochroną środowiska jest wiele, straż miejska nie może nawiązać kontaktów ekologami.
– Kiedyś nie wyszła nam współpraca z jedną z organizacji ekologicznych. Chciała nas wesprzeć w rozwiązaniu problemu parkowania na terenach zielonych. Prowadziliśmy wspólną akcję w parkach. Musiałem ją jednak przerwać. Okazało się, że jedna grupa osób z organizacji asystowała funkcjonariuszom, druga natomiast ukradkiem naklejała na przednie szyby samochodów kartki, których nie można było usunąć. Dochodziło więc do niszczenie mienia. To były osoby niepoważne – opowiada Grzegorz Staniszewski. – W tym obszarze jest kompletna dziura. Kiedyś w straży miejskiej kierowałem komórką ekologiczną. Wówczas współpracowaliśmy z organizacjami, które chciały chronić środowisko naturalne. Nie chciałbym nikogo obrazić, ale mam wrażenie, że dziś część organizacji ekologicznych poszła w kierunku blokowania pod szyldem eko, a nie ochrony środowiska. Nie ma organizacji, z którą współpracowalibyśmy na tym polu stale, a nawet zdarzają się sytuacje, kiedy organizacje, z którymi wcześniej współpracowaliśmy, dziś czasami nas atakują.
Pobierz
-
201210011639030561
805546_201210011639030561 ・38.72 kB
-
201211291412130688
827440_201211291412130688 ・38.72 kB
Źródło: warszawa.ngo.pl