„W jaki sposób i w jakim zakresie realizowany jest przez administratora danych osobowych obowiązek informacyjny (wskazany w art. 13 rozporządzenia 2016/679) wobec osób, których dane osobowe są pozyskiwane, w szczególności, o jakich celach przetwarzania danych osoby te są informowane w momencie pozyskania ich danych?”. Odpowiedzi na to pytanie Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych żąda od Jarosława Kaczyńskiego w związku z krótką, acz intensywną medialną awanturą o to, że Prawo i Sprawiedliwość publicznie instruowało osoby chcące wpłacić darowiznę na tę partię, aby w tytule przelewu wpisały swój numer PESEL.
I nie, nie będzie to tekst o tym, po co partii numer PESEL (domyślam się, że po to, żeby weryfikować, czy wpłata od jednej osoby nie przekracza ustawowego limitu, bo przepisy o finansowaniu partii politycznych nakładają na partie ograniczenia, ale nie precyzują, jak ich dopilnować).
Ta, dawno zapomniana chyba nawet przez posłankę Agnieszkę Pomaską, która zainicjowała interwencję PUODO, będzie pretekstem do krótkiej refleksji nad tym, jak rykoszetem za wojny polityków możemy oberwać my – organizacje pozarządowe. No i trochę też o tym, że być może czasami warto opuścić swoją strefę komfortu i odezwać się w sprawie osób i podmiotów, obok których bardzo nie chcielibyśmy zostać umieszczeni nawet w takim sobie felietonie.
Bo dokładnie takie samo zapytanie Prezes UODO mógłby skierować do każdej organizacji, która na przykład na plakatach czy gdziekolwiek indziej podaje swój numer konta, apelując o wpłaty.
Nie spotkałam się z praktyką spełniania obowiązku informacyjnego w rozumieniu RODO przy typowych dla organizacji pozarządowych apelach o wsparcie publikowanych na plakatach, ulotkach, w spotach telewizyjnych i internetowych. Nasze apele o wsparcie od strony formalnej wyglądają najczęściej tak samo, jak to, co robił PiS – kto zbiera, na co i na jaki numer konta można wpłacać.
Jeśli więc Urząd Ochrony Danych Osobowych uzna, że także w takim przypadku wobec każdej osoby, która przeleje nam na konto darowiznę trzeba spełnić obowiązek informacyjny, będziemy mieć ten sam problem, jaki teraz ma zapewne PiS-owski Inspektor Ochrony Danych, próbujący udzielić procesowo bezpiecznej, ale zgodnej z prawdą odpowiedzi na pismo Urzędu.
Niezależnie więc od politycznych sympatii i antypatii, w tej jednej sprawie jedziemy na tym samym wózku i powinniśmy trzymać kciuki, żeby Urząd nie drążył, bo szukając pretekstu do ukarania partii politycznej, utrudni fundraising wszystkim innym.
I nie jest to niestety jedyny potencjalnie negatywny skutek uboczny awantury o tę zbiórkę. Przy okazji wyszło bowiem, że politycy nie znają prawnej definicji zbiórki publicznej i upierali się, że jest nią samo apelowanie o wpłaty na konto, a zatem PiS prowadzi zbiórkę publiczną, choć jako partia polityczna nie ma do tego prawa. Taką ignorancją wykazali się, między innymi, cieszący się z niezrozumiałych dla mnie względów sympatią części opinii publicznej Roman Giertych, czy wywodzący się ze środowiska pozarządowego były działacz inicjatywy „Wolne sądy”, a obecnie europoseł Michał Wawrykiewicz.
I znowu, co ta ma wspólnego z nami?
Ano to, że przy okazji powodzi na oficjalnym twitterowym profilu Policji pojawiło się ostrzeżenie, żeby przed wpłacaniem pieniędzy na internetowe zbiórki dla powodzian sprawdzić ich legalność, zaglądając na rządowy serwis www.zbiorki.gov.pl.
Tyle że, co oczywiste dla nas, ale już nie dla potencjalnego pomagacza, w serwisie tym zbiórek internetowych nie ma w ogóle, wpłata internetowa zbiórką publiczną nie jest, nawet jeśli intuicyjnie może się tak wydawać.
Nie wiem, czy chcąca dobrze osoba, zamieszczająca na profilu Policji dezinformacyjny komunikat swoją wiedzę o zbiórkach czerpała z publicznej dyskusji poważnych polityków na temat, o którym nie mają pojęcia, ale śledząc dyskusję w mediach społecznościowych widzę, jak bardzo nie pomogła w porządkowaniu pojęć.
I o ile nieszczęsny komunikat Policji to raczej dezinformacyjny drobiazg, trochę się boję, czy posłanka Pomaska, próbując dopaść PiS przepisami o ochronie danych osobowych, nie ściągnie dodatkowych obowiązków przede wszystkim na organizacje prowadzące podobne zbiórki.
Katarzyna Sadło – trenerka, konsultantka i autorka publikacji poradniczych dla organizacji pozarządowych. Była wieloletnia prezeska Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Związana także z Ogólnopolską Federacją Organizacji Pozarządowych, Funduszem Obywatelskim im. Henryka Wujca i Stowarzyszeniem Dialog Społeczny. Członkini zarządu Fundacji dla Polski.
Źródło: informacja własna ngo.pl