Jako popularny fryzjer prowadził w stolicy dość beztroskie życie. W jego głowie kiełkowała jednak myśl o zmianie. Kilka lat temu, przypadkiem, wziął udział w projekcie, który przestawił jego myślenie na społecznikowskie tory. Wiele osób poklepywało go po ramieniu i odradzało rzucenie się na głęboką pozarządową wodę.
Z Frankiem Hurnym i Kasią Sekulską spotykam się późnym wieczorem. Ostatnio trudno im znaleźć wolną chwilę. Każdą godzinę, której nie poświęcają pracy zawodowej, spędzają na Targowej 44, gdzie udało im się wynająć od miasta lokal na siedzibę swojej fundacji i planowaną działalność w ramach ekonomii społecznej. Na wywiad z ngo.pl zgadzają się, choć dotąd raczej wszystkim odmawiali. Na razie nie chcą rozgłosu, bo przed startem nowego miejsca czeka ich jeszcze sporo przygotowań.
– Lokal remontujemy własnymi siłami, pomagają nam znajomi wolontariusze – opowiada Franek Hurny, zdolny warszawski fryzjer, który kilka lat temu zaczął realizować swój pomysł na połączenie świata fryzjerstwa z działalnością społeczną.
Ponad sto metrów kwadratowych na pierwszym piętrze kamienicy, to dla zespołu fundacji Franka Hurnego spełnienie marzeń – odpowiedniego lokalu szukali w całym mieście prawie dwa lata. Punktem wyjścia dla działań organizacji jest to, w czym Franek jest mistrzem, czyli fryzjerstwo i szkolenia zawodowe. Jak to przełożyć na działalność społeczną?
– To nie tylko po prostu strzyżenie. Pomysł jest bardzo pojemny. Nasze działania mają na celu socjalizację i aktywizację grup wykluczonych, organizowanie szkoleń zawodowych, warsztatów z podnoszenia samooceny, prowadzenie edukacji na temat wizerunku – wyjaśnia Franek Hurny.
W idealnym układzie na Targowej 44 będzie działał salon fryzjerski, a obok w przestrzeni warsztatowej instruktorzy i pedagodzy będą prowadzić zajęcia. Salon pomoże finansować działania fundacji, poszerzać ofertę projektową, rozbudować zespół szkoleniowców, ale będzie też miejscem dla osób chcących rozpocząć pracę w zawodzie fryzjera.
– Niektórzy będą mogli liczyć na pracę u nas. Zależy nam na miejscu profesjonalnym, o wysokim standardzie wykonywanych usług fryzjerskich, obsługi klienta i prowadzonych szkoleń, a jednocześnie takim, w którym zarówno klienci salonu, jak i jego pracownicy oraz uczestnicy warsztatów będą się czuć dobrze i wyjątkowo – zdradza Franek Hurny. – Ma ono łączyć wszystkich, którzy do nas trafią, i w ten sposób również realizować ideę integracji społecznej. Tworzyć przestrzeń, w której osoby z różnych światów, z różnymi historiami mogą razem zrobić coś dobrego. Poza tym uwielbiam szkolić. Uczyłem fryzjerstwa wiele osób. Jestem rygorystyczny i konkretny. Ludzie, których wprowadziłem w zawód, są zadowoleni.
Na początku w salonie Frankowi Hurnemu pomagać będzie jedna osoba. Przedsięwzięcie ma się jednak rozrastać. – W miarę upływu czasu i wprowadzania kolejnych osób w zawód fryzjera chciałbym, aby w salonie podjęli pracę uczestnicy naszych kursów – tłumaczy.
Biurem fundacji pokieruje Kasia Sekulska. – To będzie miejsce naszej głównej kreatywności, tam będziemy wymyślać i przygotowywać projekty – zapowiada Franek Hurny.
Przyszła szefowa biura to dla odmiany zawodowa redaktorka i nauczycielka polskiego dla obcokrajowców. Znajomość z Frankiem zaczęła się w salonie fryzjerskim. Od słowa do słowa i z klientki Kasia szybko przerodziła się w wolontariuszkę fundacji.
– Kasia jest od dyscypliny – śmieje się Franek. – Bez niej nie bylibyśmy w tym miejscu. Sam nie poradziłbym sobie. To mega ogarniaczka i mega motywatorka.
– Z biegiem czasu weszłam głębiej w sprawy fundacji. Zaczęłam od redakcji tekstów, a w końcu zajęłam się koordynacją projektów – przyznaje Kasia.
Solidni i kreatywni
A projektów – od 2014 roku, czyli od chwili utworzenia fundacji – mają już trochę na koncie. Współpracowali z Zespołem Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych w Miechowie, ze Specjalnym Ośrodkiem Szkolno-Wychowawczym w Otwocku, Gimnazjum nr 30 na warszawskiej Pradze, Centrum Pomocy Społecznej Dzielnicy Śródmieście, Fundacją „Zakochana Warszawa” w ramach I Festiwalu Magii i Ściemy na placu Hallera. Brzmi dumnie. Trudna młodzież z trudnych rodzin albo rodzinnego domu pozbawiona, osoby zagrożone wykluczeniem i osoby z niepełnosprawnością intelektualną – poprzeczka ustawiona wysoko. Jak współpraca wyszła w praniu?
– To człowiek o niesamowitej energii – zaznacza Dorota Daszkiewicz, dyrektorka domu dziecka w Miechowie. – Nasze drzwi są dla niego zawsze szeroko otwarte. Dzięki jego wizytom i inicjatywom jedna z naszych wychowanek była objęta wsparciem fundacji. Jeździła do Franka do Warszawy na szkolenia. Dziewczyna już opuściła placówkę, usamodzielniła się. To właśnie Franek otworzył jej okno na świat i pokazał, że można żyć inaczej.
– Zespół fundacji pracował bardzo solidnie i ciężko. Warsztaty były zorganizowane profesjonalnie również pod kątem udostępniania wizerunku dzieci, czyli od strony prawnej. Przyjeżdżali do nas wcześniej kilkukrotnie, żeby uzgodnić szczegóły i przebieg zajęć – wspomina Eliza Trzcińska-Przybysz, dyrektorka otwockiej placówki.
Zadowolenia ze współpracy z fundacją nie kryje również pedagog z Gimnazjum im. Pułaskiego na Pradze. – Wyciągamy z tej współpracy same pozytywne wnioski. Byli rewelacyjnie przygotowani merytorycznie. Byli też bardzo otwarci na nasze sugestie i to, co chcieliśmy osiągnąć. Przygotowali zajęcia zgodnie z naszymi wskazówkami. Każde spotkanie było ciekawe i kreatywne – podkreśla Marcin Bukowski.
Wspólnie z Centrum Pomocy Społecznej Dzielnicy Śródmieście w Warszawie fundacja zorganizowała dwa cykle warsztatów, dla osób zagrożonych wykluczeniem społecznym i ubóstwem oraz dla kobiet bezrobotnych. Wzięła również udział w pikniku dla rodzin z dziećmi z bloków socjalnych przy ulicy 29 Listopada w ramach programu aktywności lokalnej.
– Są bardzo otwarci na działania. Wsłuchują się w potrzeby uczestników. Wszyscy byli zachwyceni. Mam nadzieję, że będziemy mieli jeszcze możliwość współpracowania z fundacją – opowiada Katarzyna Kałuska z zespołu ds. projektów i programów Centrum Pomocy Społecznej Dzielnicy Śródmieście.
Franek Hurny nie ukrywa, że miał w życiu sporo szczęścia i był najzwyczajniej uparty. Sam pochodzi z trudnego i biednego środowiska. Przyznaje, że udało mu się. Bagaż doświadczeń, własny przykład i swobodne opowiadanie o tym na spotkaniach, to klucz do nawiązania kontaktu z młodymi ludźmi.
– Zajęcia w naszej szkole miały pokazać, że ciężką pracą i determinacją można osiągnąć wiele, ale trzeba sobą coś reprezentować i wziąć sprawy w swoje ręce. Nic samo nie przychodzi. Mieliśmy więc żywy przykład pana Franka i tego, co mówił – przekonuje Marcin Bukowski.
– Dzięki swojemu optymizmowi Franek potrafi dotrzeć do dzieci, które z powodu często traumatycznych przeżyć są nieufne w stosunku do dorosłych. On zapada w pamięć – dodaje Dorota Daszkiewicz.
Trudna nauka ekonomii społecznej
Kasia od koordynacji oraz Franek od pomysłów i pracy warsztatowej, to niewielka część zespołu – który w ciągu dwóch lat działania rozrastał się. Były i trudniejsze chwile. – Gdyby nie Piotr od finansów, Małgosia i Marcelina od zagadnień prawnych, znajomy doradca do spraw NGO-sów, Karol od grafiki, a także grono pedagogów, socjologów i psychologów, to odpadłbym już na początku – wylicza Franek.
Tylko w 2015 roku podpisali ponad 20 porozumień wolontariackich. Kwestie formalno-prawne to dla fundacji kwestia kluczowa. Zanim odpalili organizację wiosną 2014 roku, przez kilkanaście miesięcy drążyli temat i się szkolili. Korzystali ze wsparcia, m.in.: Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, Stowarzyszenia Klon/Jawor. Franek Hurny przyznaje jednak, że szkolenia, rozmowy, konsultacje to była dla niego droga przez mękę. Uparł się, żeby działać w modelu ekonomii społecznej. Wiele osób, a nawet urzędników odradzało mu to. Sugerowali najpierw założenie biznesu, zdobycie kapitału i dopiero później łączenie działalności gospodarczej ze społeczną. Nie słuchał tych rad. Teraz są w przeddzień startu swojego małego przedsiębiorstwa społecznego w inkubatorze Ośrodka Wsparcia Ekonomii Społecznej FISE.
– Otwieramy działalność gospodarczą. Dopracowujemy jednocześnie koncept działalności w ramach ekonomii społecznej pod skrzydłami FISE. Wchodzimy w konkret – krótko kwituje Kasia Sekulska.
– Pomysł fundacji Franka Hurnego na łączenie działalności społecznej z gospodarczą wydaje się bardzo ciekawy i ma szansę na rozwój. Oczywiście, zarówno siłą, jak i słabością przedsięwzięcia może okazać się fakt, że swoim nazwiskiem wszystko firmuje Franek Hurny. Jego marka jest tu decydująca. Mimo wszystko, wydaje się nam, że to rokująca inicjatywa – przyznaje Julia Koczanowicz-Chondzyńska z Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych.
Punktem zwrotnym w życiu Franka Hurnego była wizyta i uczestnictwo w zajęciach w domu dziecka w Miechowie przed trzema laty. Przypadkiem, przez swojego ówczesnego partnera, trafił do grupy z Warszawy, która wspierała dzieciaki z placówki w Miechowie. Potrzebowali po prostu fryzjera do organizowanych przez siebie zajęć. Potem Franek Hurny zaczął regularną współpracę i pojawiał się w Miechowie stale.
– To były niezwykle emocjonalne i ważne spotkania. Uświadomiły mi, że dzieląc się swoją pasją i doświadczeniem mogę pomóc tym, którzy z różnych powodów mają utrudniony start w dorosłe życie.
Po spotkaniu z Frankiem Hurnym widać, że emocje po latach nie opadły. Fundacja ma plan działania i krok po kroku go realizuje. Takiej determinacji można tylko pozazdrościć.
Dowiedz się, co ciekawego wydarzyło się w III sektorze. Śledź wydarzenia ważne dla NGO, przeczytaj wiadomości dla organizacji pozarządowych.
Odwiedź serwis wiadomosci.ngo.pl.
W idealnym układzie na Targowej 44 będzie działał salon fryzjerski, a obok w przestrzeni warsztatowej instruktorzy i pedagodzy będą prowadzić zajęcia.
Źródło: inf. własna