Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
Spółdzielnie socjalne powstają, żeby dać pracę osobom wykluczonym. Założyć spółdzielnię nie jest tak trudno - utrzymanie jej, to wyzwanie. Badania w Wielkopolsce wykazały, że nie działa co trzeci z powstałych podmiotów. Pesymiści twierdzą, że upada co druga spółdzielnia. Jak trudno jest utrzymać się na rynku, przekonały się spółdzielczynie z Warszawy. Rozwój społecznej ekonomii ma wspomóc powstający pod egidą resortu pracy Program Rozwoju.
Krajowy Program Rozwoju Ekonomii Społecznej
KPRES to dokument będący wynikiem pracy Grupy Strategicznej, w której składzie znaleźli się Piotr Frączak, Cezary Miżejewski, Krzysztof Więckiewicz, ks. Stanisław Słowik, Kamil Wyszkowski, Antoni Sobolewski, dr hab. Stanisław Mazur, Tomasz Schimanek i Piotr Stronkowski. Program przedstawiono do konsultacji społecznych w drugiej połowie 2012 r. Chociaż jednym z zarzutów, wskazanych podczas konsultacji, jest brak dobrej diagnozy, to jednak kierunki wskazane w dokumencie pokazują, co dziś szwankuje i co należy naprawić.W programie pojęcie ekonomii społecznej jest szerokie, nie tworzy sie też szczelnego katalogu podmiotów (PES). Szczególne miejsce mają spółdzielnie socjalne - ze względu na określony w prawie kształt. Dlatego znaczna część zaleceń odnosi się właśnie do spółdzielni.
Reklama
Wykluczeni i nie tylko
Ustawa o spółdzielniach socjalnych weszła w życie w 2006 r. Jednak podmioty mające wszystkie cechy takiej spółdzielnie mogły funkcjonować już wcześniej na mocy zapisów w prawie spółdzielczym, funkcjonujących od połowy 2004 r. Początkowo możliwość tworzenia spółdzielni socjalnych miały tylko osoby wykluczone: bezrobotne, opisywane przez ustawę o zatrudnieniu socjalnym (np. bezdomni, opuszczający zakłady karne) oraz osoby niepełnosprawne. Dość szybko zorientowano się, że ograniczenie kręgu spółdzielców do wąsko określonej grupy osób fizycznych jest zbyt dużym wyzwaniem. Zmiany w prawie poszły więc w kierunku dopuszczenia do tworzenia spółdzielni innych podmiotów. Dziś można założyć spółdzielnię bez wykluczonych - mogą np. powołać ją do życia dwie osoby prawne (np. samorząd i organizacja pozarządowa). Z osób fizycznych powołujących do życia spółdzielnię, 50 proc. może pochodzić z innych grup niż „pierwsi” spółdzielcy. Na tym polu więcej nie da się już chyba zrobić.
Wsparcie na założenie - a co potem?
Spółdzielcy socjalni mają dwa rodzaje kapitału na początku swojej drogi. Jednym są ich umiejętności i chęć zmiany swojej sytuacji, drugim wsparcie pieniężne z funduszu pracy (lub funduszy dla niepełnosprawnych). Kompetencje i chęci osób wykluczonych trzeba niekiedy dopiero odkryć lub wręcz wytworzyć. Ustawodawca zdawał sobie z tego sprawę od samego początku, stąd regulacje o spółdzielniach socjalnych poprzedziła ustawa o zatrudnieniu socjalnym. Tworzone w oparciu o tę ustawę Centra Integracji Społecznej miały być m.in. szkołą przyszłych spółdzielców. Na tym polu mogą się również wykazać organizacje pozarządowe i instytucje samorządowe, jak ośrodki pomocy społecznej. Przyszli spółdzielcy uczeni są samoorganizacji i dyscypliny, podejmowania odpowiedzialności i wspólnej pracy, instruuje się ich, jak przebrnąć przez etap rejestracji podmiotu. Wszystko to jednak nie zmienia faktu, że spółdzielcy socjalni rzucani są na głęboką wodę. W Krajowym Programie zwrócono uwagę, że często celem szkoleń jest wytworzenie silnej mobilizacji do stworzenia spółdzielni. Wydaje się jednak, że spółdzielcy nie są najlepiej przygotowani do tego, co następuje potem. Brakuje im wiedzy ekonomicznej - rozeznania w mechanizmach rynkowych. Ważnym elementem definicji przedsiębiorstwa społecznego (również spółdzielni) jest dotyczący go poziom ryzyka ekonomicznego - z przedsiębiorstw społecznych nie można zdjąć takiego ryzyka, ani nadmiernie go minimalizować. Prawdopodobnie na początku nikt nie próbuje spółdzielcom uświadomić, że ich to również dotyczy.
Patologia infrastruktury
Autorzy Krajowego Programu Rozwoju Ekonomii Społecznej oceniają, że w latach 2007-2013 budowaniu otoczenia ekonomii społecznej nie towarzyszyło adekwatne do potrzeb wsparcie bezpośrednie dla przedsiębiorstw społecznych. Zarejestrowanych spółdzielni socjalnych jest blisko 500. Według stanu na I połowę 2011 r., ze środków programu skierowanego do podmiotów otoczenia ekonomii społecznej skorzystały 292 instytucje. Na każde dwie spółdzielnie przypada więc jedna instytucja infrastruktury, a biorąc pod uwagę fakt, że liczba działających spółdzielni jest co najmniej o 30% mniejsza niż zarejestrowanych, może się okazać, że infrastruktura przerosła liczbą liczbę spółdzielni. W programie zwrócono uwagę, że świadczone usługi nie są wysokiej jakości. Część podmiotów przestanie świadczyć usługi w momencie zakończenia dofinansowania.
Celem usługi społeczne?
Jednym z podstawowych pytań, na jakie muszą sobie odpowiedzieć spółdzielcy socjalni, jest: co my właściwie mamy robić? Krajowy Program podaje, jakie branże obstawiają funkcjonujące przedsiębiorstwa społeczne, nie ma jednak analizy, na ile są to wybory trafne, ani czym są powodowane. Część spółdzielni bazuje po prostu na kompetencjach swoich pracowników, ale te nie zawsze muszą odpowiadać zapotrzebowaniom lokalnego rynku (warto zwrócić uwagę, że twórcy spółdzielni ze swoimi kompetencjami byli wcześniej bez pracy). Podejmowanie ryzyka ekonomicznego to cecha konstytutywna ekonomii społecznej, jednak spółdzielnie socjalne powstają również dlatego, żeby tworzyć miejsca pracy dla słabszych grup i prowadzić reintegrację społeczną. Przedsiębiorstwa społeczne są z natury słabsze niż przedsiębiorstwa rynkowe i nie wytrzymują bezpośredniej konkurencji. Doświadczenia innych krajów pokazują, że powodzenie ekonomii społecznej powiązane jest często z dedykowaniem dla określonej grupy podmiotów rynkowej niszy. Powstaje „rynek chroniony”, gdzie mechanizmy ekonomiczne są ważne, jednak istnieją wyraźne preferencje dla przedsiębiorstw społecznych. Rynek taki tworzą zwykle lokalne samorządy, przekazujące ekonomii społecznej wykonywanie usług użyteczności publicznej. Krajowy Program Rozwoju opisuje katalog takich usług. Mogą to być: usługi opiekuńcze dla osób starszych, niepełnosprawnych i dzieci, usługi w zakresie ochrony zdrowia, edukacji, kultury i ochrony środowiska, zbiorowe usługi komunalne, zielona gospodarka.
Budowanie sieci powiązań lokalnych
Wskazanie rynkowej niszy przedsiębiorstwu społecznemu, np. spółdzielni socjalnej, to wynik procesu, który powinien przebiegać w społeczności lokalnej. W pierwszej kolejności musi nastąpić porozumienie co do tego, jakie korzyści przynosi samo funkcjonowanie tego przedsiębiorstwa. Najważniejsze jest tu tworzenie miejsc pracy dla osób „niezatrudnialnych” oraz ich reintegracja. KPRES podpowiada też inne plusy, jak rozwój kapitału społecznego i stymulowanie rozwoju lokalnego. Dobrze, jeśli powoływaniu do życia spółdzielni towarzyszył samorząd - prawo pozwala mu nawet współtworzyć spółdzielnię. Eksperci twierdzą, że obecność samorządu jest niezbędna dla powodzenia przedsięwzięcia - w praktyce często zaczyna się od wypracowania sytuacji, w której samorząd nie przeszkadza. Narzędziem do budowania otoczenia sprzyjającego ekonomii społecznej jest np. klaster czyli formalne i organizacyjnym porozumieniem wielu partnerów, w którym znajdzie się samorząd, podmiot ekonomii społecznej, organizacja pozarządowa, firma czy instytucja badawcza. Zakorzenienie spółdzielni socjalnej w lokalnym środowisku może też oczywiście nastąpić w drodze współdziałania mniejszej liczby podmiotów i bez zaawansowanej formalizacji.
Barierą dla zaangażowania się samorządu jest często strach przed naruszeniem dyscypliny finansów publicznych (czy szerzej przed naruszeniem norm prawnych). Samorządowcy wybierają rozwiązania bezpieczne. Np. w zamówieniach publicznych rządzi kryterium ceny. Decyzja, że wybrana została oferta spółdzielni socjalnej ze względu na korzyści społeczne, jakie przyniesie przekazanie danego zadania temu podmiotowi, jest znacznie trudniejsza do uzasadnienia niż wskazanie, że wybraliśmy najtańszą ofertę. Samorządowcy boją się stosowania innych korzystnych rozwiązań jak mniejsze czynsze, preferencyjne formy wynajmu, ponieważ są to rozwiązania arbitralne - mogą zostać posądzeni o sprzyjanie "komuś", niegospodarność, uznaniowość, czy nawet korupcję. Tzw. klauzule społeczne wprowadzane są z dużymi oporami. Warto zaznaczyć, że w tej materii decydującą sprawą nie wydaje się kształt regulacji, a raczej kultura ich stosowania.
Warszawa - winne wysokie czynsze?
Dwie warszawskie spółdzielnie, założone przez kobiety, upadają. Jako przyczynę podaje się wysokie czynsze, które należy płacić miastu. Sytuację opisał Marek Władyka w artykule "Spółdzielnie socjalne potrzebują miejskiego wsparcia". W niuanse lokalnego prawa, które jednym (organizacjom) pozwala obniżyć czynsz, a innym (spółdzielniom) nie pozwala, nie ma po co wchodzić. Liczy się zła lub dobra wola - ta dobra pozwoliłaby czynsz obniżyć (zmieniając regulację). Czy wysoki czynsz jest jedynym powodem kłopotów warszawskich spółdzielczyń? Czy brak zrozumienia - nieelastyczne zachowanie włodarzy miasta, nie jest np. dowodem na złe zakorzenienie inicjatywy? Samorządowcy są obojętni lub wrodzy, bo najwidoczniej zabrakło ich przy powoływaniu do życia spółdzielni. Nie zafunkcjonował społeczny lobbing - spółdzielnia nie zdobyła sojuszników po stronie samorządowej (albo sojusz był pozorny). Czy szukała ich wsparcia, czy odczuwała jego potrzebę? Może wręcz jej unikała, obawiając się, że "lobbing", forsowanie swojego pomysłu, to działanie nieuczciwe, naganne (korupcyjne?).
Nie wiadomo, kto jest odpowiedzialny za brak lokalnego zakorzenienia spółdzielni, niezbudowania wokół niej struktury wsparcia, grupy sojuszników, mniej lub bardziej formalnego klastra. Obojętna postawa urzędników świadczy o tym, że tego czegoś tu zabrakło. Urzędnicy mówią "nie da się, bo prawo zabrania", a tak naprawdę myślą „nie ma po co ryzykować”, bo nie widzą społecznych korzyści działania PES. Warszawska Komisja Dialogu Społecznego ds. Ekonomii Społecznej pracuje nad interpretacją, pozwalającą spółdzielcom płacić mniejsze czynsze. Ale czy chodzi tylko o to? Może równie ważnym krokiem jest przekonanie ich do korzyści, jakie przynosi w sferze społecznej samo istnienie takich podmiotów, jak powstające oddolnie spółdzielnie socjalne? Bo przedsiębiorstwo społeczne to nie tylko sprawa jego założycieli i uczestników.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.