– Nie wystarczy, że mamy prawo do głosowania, prawo do wyrażania swych opinii. Musimy wyjść dalej, rugować wykluczenie. „Nie wykluczać” nie tylko w rozumieniu „nie dyskryminować”, ale też włączać w celu realizacji koncepcji różnorodności – z Anną Strzałkowska i Kingą Wysieńską Di Carlo rozmawiamy o Miastach Praw Człowieka, projekcie realizowanym przez Stowarzyszenie Arteria we współpracy ze Związkiem Miast Polskich.
Magda Dobranowska-Wittels, portal ngo.pl: – W klasycznym rozumieniu prawa człowieka odnoszą się do relacji między państwem a jednostką. W Waszym projekcie podejście jest nieco inne. Skąd pomysł na ulokalnianie praw człowieka?
Kinga Wysieńska Di Carlo: – Rzeczywiście, bardzo długo silne było przywiązanie do klasycznego ujęcia praw człowieka jako praw, które określają przede wszystkim granice ingerowania w życie człowieka przez państwo. Mówiąc dokładniej, to podejście sprowadzało rozumienie praw człowieka do zobowiązania ze strony państwa do ich respektowania, czyli powstrzymywania się przed ich naruszaniem oraz ich ochrony, czyli powstrzymywania innych przed ich naruszaniem. W mniejszym stopniu koncentrowano się na działaniach na rzecz ich pozytywnej realizacji lub mainstreamingu praw człowieka, czyli urzeczywistniania praw przy pomocy dostępnych narzędzi i polityk społecznych na wszystkich poziomach administracji państwowej, ale też samorządowej. Kwestie socjalne, w tym ekonomiczne, społeczne i kulturowe traktowane były jako drugorzędne wobec ochrony praw i wolności politycznych.
Takie wyabstrahowanie tych praw od codziennych problemów doprowadziło m.in. do tego, że – gdy spojrzymy na sondaże społeczne z ostatnich lat – większość osób, w tym nawet urzędnicy państwowi i samorządowi, nie potrafią wymienić większości praw człowieka.
Skąd się wzięła idea ulokalniania praw człowieka? De facto, miasta i samorządy lokalne realizowały te prawa od zawsze. Funkcją lokalnych społeczności jest urzeczywistnianie praw, o których zazwyczaj myślimy, kiedy mówimy o prawach człowieka, czyli na przykład prawa do głosowania. To przecież na poziomie samorządu są organizowane komisje obwodowe.
Ale samorządy lokalne i miasta od dziesięcioleci zajmowały się także tym, aby dostarczać, realizować lub stwarzać warunki do urzeczywistniania podstawowych praw, które dotyczą jakości naszego funkcjonowania: mieszkania, dostępu do wody, do kultury, do rozrywki, do przestrzeni zielonych itd.
Miasta robiły to zawsze, tylko nie myślano o tym w kategoriach praw człowieka. Nie łączono tej działalności z tym, co jest zapisane zarówno w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, jak i w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, czy Europejskiej Karcie Społecznej. Nasza inicjatywa służy właśnie temu, aby spojrzeć na prawa człowieka szerzej niż w klasyczny, tradycjonalistyczny sposób. Aby zobaczyć, że to są nie tylko prawa, które określają relacje państwo–obywatel, obywatelka, ale też obowiązek państwa i instytucji lokalnych do realizacji pewnych warunków koniecznych dla osiągania godnego życia przez każdą osobę.
Takie spojrzenie jest obecne w dyskursie publicznym od końca XX wieku. Wyszło z ruchów miejskich, oddolnych. Dzięki nim zaczęto coraz głośniej mówić, że sprawiedliwość społeczna jest prawem nas wszystkich i że przestrzeń miejska powinna być wykorzystywana w sposób uwzględniający godność i potrzeby każdej osoby z niej korzystającej.
Każda osoba żyjąca w mieście ma pewne prawa, które powinny być realizowane na zasadzie zrównoważonej i z poszanowaniem sprawiedliwości społecznej i różnorodności.
Gdzie to się zaczęło?
Kinga Wysieńska Di Carlo: – Chociaż Europa ma dużo zasług, jeśli chodzi o idee sprawiedliwości społecznej, to akurat idee dotyczące praw człowieka w miastach zaczęły się w Ameryce Południowej. Tam pojawiło się pierwsze Miasto Praw Człowieka, a później to myślenie rozprzestrzeniło się na Europę, Azję i Stany Zjednoczone.
Do tej pory mówiło się raczej o ochronie praw człowieka. Miasta Praw Człowieka zmieniają to podejście…
Kinga Wysieńska Di Carlo:
– Obecnie trudno mówić o prawach człowieka bez poruszania kwestii związanych z jakością życia. To prawda, do tej pory, jak wspomniałyśmy, mówiono przede wszystkim o ochronie praw człowieka, a teraz mówimy o realizacji tych praw w kontekście nierówności społecznych.
Na przykład o realizacji prawa do miasta rozumianego jako zespół praw społeczno-ekonomicznych. Jest to także związane z celami zrównoważonego rozwoju ONZ. Nie wystarczy, że mamy prawo do głosowania, prawo do wyrażania swych opinii. Musimy wyjść dalej, rugować wykluczenie. „Nie wykluczać” nie tylko w rozumieniu „nie dyskryminować”, ale też włączać w celu realizacji koncepcji różnorodności.
Dlaczego w miastach?
Kinga Wysieńska Di Carlo: – Większość naszych potrzeb jest realizowana na poziomie lokalnym. Większość osób żyje obecnie w miastach. Dlatego miasta stały się tak ważne. Ponadto, patrząc z perspektywy sprawiedliwości społecznej zauważono, że to w miastach właśnie jest najwięcej rozwarstwienia, nierówności. To w miastach mówimy o największych różnicach dochodowych, o nierównym dostępie do edukacji, służby zdrowia itd. Większość tych nierówności jest generowana i reprodukowana w miastach. Te nierówności mocno wpływają na nasze rozmaite szanse życiowe i jakość życia, na rozwój, na realizację różnych potrzeb.
Prawo do miasta sprawiedliwego, zrównoważonego, włączającego jest prawem każdego mieszkańca lub mieszkanki, każdej osoby. I wszelkie działania miast, samorządów lokalnych muszą być skoncentrowane na tym, żeby to prawo realizować. Nie tylko nas chronić, ale stwarzać warunki do tego, żeby to się stało.
Anna Strzałkowska: – Z polskiego podwórka dodałabym tylko, że od kilku lat mamy największy kryzys praw człowieka od czasów transformacji. Nie działają instytucje rządowe, nie funkcjonują rządowe gwarancje dotyczące praw człowieka, wypowiadane są konwencje, które dotychczas zabezpieczały standardy realizacji praw człowieka. Nie działa Pełnomocniczka do spraw Równego Traktowania, która nie przyjmuje Krajowego Programu na rzecz Równego Traktowania, którego nie mamy od 2016 roku. Od dwóch lat nasze pozarządowe społeczności równościowe konsultują Krajowy Program i nic z tego nie wynika. Nie wiemy też, co się dzieje z Pełnomocnikami i Pełnomocniczkami do spraw Równego Traktowania, którzy lub które powinni działać w każdym województwie, ale na stronach niektórych urzędów wojewódzkich nawet nie są wyszczególnieni. Przy takiej indolencji na poziomie krajowym prezydenci i prezydentki, burmistrzowie i burmistrzynie miast i gmin czują odpowiedzialność za realizację zasad równego traktowania i myślenia o prawach człowieka na poziomie lokalnym.
Jak ta odpowiedzialność przekłada się na realne działania?
Anna Strzałkowska: – To się dzieje poprzez budowanie różnych polityk równościowych. Warszawa na przykład przyjęła Politykę różnorodności społecznej. W miastach, które są progresywne przyjmuje się tego rodzaju polityki, wypracowuje się oddolnie modele na rzecz równego traktowania. Przyjmuje się Europejską Kartę Równości Kobiet i Mężczyzn w Życiu Lokalnym. W Polsce nigdy jeszcze w zakresie działania samorządów nie było takiej aktywności prorównościowej.
Nasz projekt jest skierowany do samorządów, które chcą to robić. Z naszej inicjatywy w Związku Miast Polskich powstała Komisja do spraw Praw Człowieka i Równego Traktowania. Zgłosiło się do niej ponad pięćdziesięciu burmistrzów, prezydentek miast, czyli ponad pięćdziesiąt miast wyraziło chęć, wolę i determinację, aby zajmować się prawami człowieka. Moim zdaniem dlatego właśnie, że prawa człowieka, w tym równe traktowanie, nie są implementowane na poziomie krajowym i że tutaj powstała bardzo duża luka, a wyzwań jest coraz więcej. Jeszcze kilka lat temu, budując w Gdańsku model na rzecz równego traktowania, nie wyobrażaliśmy i nie wyobrażałyśmy sobie, że będą strefy wolne od LGBT, nie wyobrażaliśmy i wyobrażałyśmy sobie sytuacji na granicy białoruskiej, nie wyobrażaliśmy i wyobrażałyśmy sobie sytuacji związanej z konsekwencjami wojny w Ukrainie. Nasz gdański model jest już po prostu nieadekwatny, nie wystarcza na obecne czasy i przykłady łamania praw człowieka.
Kinga Wysieńska Di Carlo: – Dodam tylko, że
cała idea nie powstała w opozycji do rządu. Nasz projekt nie ma charakteru politycznego, ma charakter prawno-człowieczy, czyli jest ogólny, dotyczy każdej osoby. Chodzi nam o to, aby przenieść ciężar z tradycyjnego myślenia o prawach człowieka na podejście bardziej adekwatne do obecnych czasów.
Z Dominiką Sadowską prawie dziesięć lat temu przygotowałyśmy jeden z pierwszych dokumentów mających charakter strategii dotyczącej realizacji prawa do niedyskryminacji i poszanowania różnorodności pod tytułem „Warszawa różnorodna”. Niektóre zawarte w nim pomysły zostały wdrożone, ale jako całość dokument nie został przyjęty. Ale Warszawa rzeczywiście dawno temu miała taki pomysł. Podobnie później Gdańsk wprowadzał model równego traktowania. Potem Poznań, który wciąż pracuje nad lokalnym planem działania.
Kiedy zastanawiałyśmy się, dlaczego „Warszawa różnorodna” nigdy nie została wcielona, to wyszło nam, że zaważyły na tym między innymi dwie rzeczy.
Po pierwsze, nie korzystamy wzajemnie z własnych doświadczeń, nie mówiąc już o doświadczeniach europejskich. Musimy stworzyć platformę wymiany doświadczeń.
A po drugie, grupy, które angażowały się w prace nad „Warszawą różnorodną”, w konsultacje i wypracowanie priorytetów, działały początkowo „przesłankowo”, skupiając się na potrzebach poszczególnych grup, np. kobiet, seniorów itd. Takie myślenie okazało się nie być dobre ze względu na ideę praw człowieka i spójności społecznej. Czy prawa jednej grupy są ważniejsze od innych? Takie myślenie jest bezowocne. Lepiej się koncentrować na określonych prawach i ich realizacji w rozmaitych sferach życia, w określonych przestrzeniach itd. W przypadku prac nad dokumentem „Warszawa różnorodna”, mimo iż ostatecznie dotyczył różnych sfer funkcjonowania w przestrzeni miejskiej, zabrakło nam wiedzy i doświadczenia, żeby włączyć wypracowane postulaty w konkretne polityki miejskie.
Jednak realizacja praw człowieka nie może być uzależniona od przyjęcia polityk różnorodności, Kart Różnorodności, czy innych dokumentów. Musi opierać się na przeniesieniu ciężaru z myślenia o potrzebie ochrony poszczególnych grup i skupieniu się na realizacji wspólnie z nimi praw wszystkich osób żyjących w danym mieście.
To nam wyszło w Warszawie i w Gdańsku. To jest myślenie, które może łączyć. Dlatego w naszym projekcie idziemy w tym kierunku. Pokazujemy, zarówno na przykładach miast z Europy, jak i z Polski, że ta metodologia działania musi być wbudowana w miejską strukturę. Nie w Kartę Różnorodności czy jakikolwiek inny dokument, tylko w politykę każdego z wydziałów. Każdą politykę: mieszkaniową, rodzinną, kulturalną, środowiskową – na każdym etapie, w każdym wydziale.
Trzeba przestać myśleć: „Och, przyjmijmy taką politykę”, a zacząć: „Zadeklarujmy, że chcemy być miastem różnorodnym, realizować prawa człowieka i wpiszmy to w każdą miejską politykę”. Karta Różnorodności czy polityka różnorodności nie przełożą się na realne zmiany, ponieważ nie dotykają określonych sfer działania. Aczkolwiek są to oczywiście ważne dokumenty i potrzebne. Jest to element dochodzenia do punktu przełomowego, kiedy zmienia się sposób myślenia.
W Warszawie myślenie o różnorodności i zapewnieniu praw różnym grupom mieszkańców wynika z miejskiej strategii. Polityka różnorodności społecznej jest tego konsekwencją. Ale porozmawiajmy o konkretach. Jak w zasadzie takie Miasto Praw Człowieka powinno wyglądać? Czy są wzorce, z których można korzystać?
Kinga Wysieńska Di Carlo: – Przygotowując się do naszej rozmowy, sprawdziłam w Internecie, jakie jest najlepsze miasto do życia. Po raz kolejny w rankingach zwycięża Wiedeń. To jest dobry przykład. Chociaż takich przykładów, w samej Austrii, jest więcej.
Anna Strzałkowska: – Wiedeń definiuje swoją wizję Miasta Praw Człowieka jako zapewnienie wysokiej jakości życia każdej osobie, każdemu mieszkańcowi i każdej mieszkance. To jest niezwykłe, ponieważ na każdym kroku pokazuje każdej osobie korzyści płynące z bycia Miastem Praw Człowieka. Nikogo nie zostawiamy z tyłu, bez względu na tożsamość. To jest szalenie ważne, że każde działanie w Mieście Praw Człowieka wiążemy z polityką sektorową. Co to oznacza? Nie wypuszczamy żadnej usługi, żadnej polityki miejskiej, bez sprawdzenia, czy wszyscy są na pokładzie, czy wszyscy mają jednakowy wpływa na przyjęcie danej polityki i dostęp do danej usługi. I ten dostęp, i wpływ instytucje miejskie monitorują. W polskich miastach zazwyczaj nie zbiera się takich danych. A jak już, to raz na dziesięć lat przygotowuje się diagnozę, np. „Gdańska starość”.
Kluczem jest odejście od tzw. polityki tożsamości na rzecz zapewnienia wysokiej jakości życia dlatego, że jesteś naszym mieszkańcem, mieszkanką. Tylko i aż dlatego. Bez względu na jakąkolwiek twoją cechę.
Gdy w Gdańsku zaczynaliśmy prace nad naszym modelem na rzecz równego traktowania, to na pierwszym spotkaniu inauguracyjnym, na potrzeby przygotowania diagnozy status quo, podzieliliśmy uczestników na stoliki dotyczące każdej przesłanki. I wszyscy się pokłócili. Od tego zaczął się gdański model. Jestem wielką zwolenniczką myślenia ponad tożsamością. W Polsce jeszcze nie jesteśmy na to gotowi, z różnych względów, ale w naszym projekcie chcemy wyprzedzać czas.
Kinga Wysieńska Di Carlo: – Nie zgadzam się, że nie jesteśmy gotowi. To jest takie przekonanie narzucane nam przez osoby, które bardzo chcą utrzymać myślenie „przesłankowe”, politykę tożsamości. Jest bardzo dużo ruchów oddolnych, miejskich, które pokazują, że jesteśmy gotowi. Osoby potrafią dojść do porozumienia, gdy przechodzimy na poziom praw i potrzeb. Nie ma znaczenia, kim lub jaki ktoś jest. Znaczenie ma to, że mamy te same prawa, bardzo podobne potrzeby i sposoby realizacji tych potrzeb.
A wracając do oryginalnego pytania, to nawet nie Wiedeń był pierwszy w Europie. Pierwszy był Graz. Oni pierwsi przyjęli deklarację, że chcą być Miastem Praw Człowieka. Później stworzono pewne procedury i sposoby działania, mające włączać różne grupy w podejmowanie decyzji, kontrolowanie tego, co się dzieje. Przy burmistrzu Grazu powołano organy doradcze, ale nie takie, jakie są często u nas: rada konsultacyjna, która nie ma żadnego przełożenia ani na decyzje, ani na kontrolowanie. W Grazu postanowiono, że nie zostanie przyjęte żadne sprawozdanie, żaden dokument bez opinii określonych ciał, które tam stworzono.
Wiedeń zaczął swoje działania na rzecz praw człowieka od planowania projektowania przestrzeni. Gdy tworzono nowe osiedla, zrozumiano, że projektowanie przestrzeni musi uwzględniać różnorodne potrzeby osób. Inne potrzeby będzie miała matka z małym dzieckiem, inne – osoba starsza, a jeszcze inne – młody chłopak. I w każdej przestrzeni miejskiej zaczęto analizować dane z uwzględnieniem tych potrzeb. Diagnozowano potrzeby, uwzględniając różnorodność osób mieszkających w danej przestrzeni. Zbieranie i korzystanie z danych, w tym między innymi zbieranie danych dotyczących oceny jakości usług miejskich, może wyglądać różnie. W Warszawie jest np. Omnibus Warszawski. Mam bardzo krytyczną opinię na temat tego badania. Ono niewiele daje, jeśli chodzi o rzeczywiste diagnozowanie różnorodnych potrzeb.
A jak to jest robione na przykład w Wiedniu?
Kinga Wysieńska Di Carlo: – W Wiedniu urząd miasta bada, kto korzysta z jakich zasobów, dlaczego i jakie są bariery instytucjonalne. Czyli jakie prawa i potrzeby i w jaki sposób są jak realizowane? Dlaczego ktoś z nich nie korzysta? Zastanawiają się wspólnie z osobami mieszkającymi w różnych dzielnicach, jak można sprawić, że ktoś będzie z nich korzystał. Na podstawie tego wprowadzają zmiany. Poczynając od bardzo prostych, jak np. postawienie ławeczek na Mariahilfer Strasse, a kończąc na tym, jak są organizowane na przykład boiska albo przestrzenie dla młodych osób. Młode dziewczyny bały się chodzić na boiska albo do parku. To były przestrzenie zdominowane przez mężczyzn. Na takie rzeczy zwracano uwagę.
Dane są tam zbierane regularnie i na bieżąco się na nie reaguje. Diagnoza nie powinna być robiona raz na dziesięć lat, tylko w cyklach rocznych, dwu- lub trzyletnich. To po pierwsze. Po drugie, te dane powinny być dezagregowane. Osoby nie są tylko albo starsze, albo młodsze, albo kobietami, albo mężczyznami, albo sprawne albo z niepełnosprawnościami, z dziećmi albo bez dzieci itd. Zazwyczaj mamy wiele cech na raz. Dlatego te wszystkie dane muszą być analizowane tak, żeby rzeczywiście uwzględnić wszystkie kolory potrzeb, które występują.
Polskie samorządy nie zbierają takich danych?
Kinga Wysieńska Di Carlo: – My te dane często zbieramy, ale nie analizujemy ich odpowiednio. I nie korzystamy z nich.
Większość samorządów miejskich, zwłaszcza dużych, ma dostęp do instytucji badawczych, w których potrafią to zrobić. Gdy patrzę na strategie miejskie, Warszawy czy Poznania na przykład, na te różne wskaźniki, współczynniki i tak dalej, to widzę, że miasta biorą je z GUS-u i nie do końca wykorzystują bogactwo informacji, które w tych danych jest.
Chciałyśmy stworzyć w ramach naszego projektu indeks Miast Praw Człowieka. Zrobiłyśmy kwestionariusz, w którym zadawałyśmy bardzo dużo szczegółowych pytań. Na przykład: ile osób mieszka do 500 metrów do przystanku transportu miejskiego i powyżej 500 metrów, z podziałem na razie tylko na płeć. I wielkie zdziwienie: „Ale jak to? Z podziałem na płeć?”. No, z podziałem na płeć. Bez szczegółowych informacji nic nam ogólne dane nie dają. Niewiele nam to mówi na temat realizacji potrzeb różnych osób. Planowanie polityki realizacji praw człowieka z uwzględnieniem potrzeb jest niemożliwe, jeśli nie znamy potrzeb.
Miasta, o których mówimy, Graz, Wiedeń, Paryż, Londyn, Nowy York – tak właśnie badają potrzeby. Co więcej, w analizę tych potrzeb zaczęły te miasta włączać też osoby nowo przyjezdne, migrantów, migrantki. Aby z tą ofertą wyjść także do osób, których często się nie słyszy.
A jak to działa u nas, widać na przykładzie chociażby budżetów partycypacyjnych i konsultacji online. Budżety partycypacyjne robione online to jest bardzo wykluczający sposób konsultacji. Wiadomo, że będą one uwzględniały głównie potrzeby osób, które mają najwięcej czasu i zasobów. I zamyka się koło, bo realizujemy w kółko potrzeby osób niewykluczonych, zamiast realizować potrzeby osób wykluczonych.
Miasta oczywiście nie rozwiążą wszystkich problemów. Jeżeli na poziomie centralnym mamy sprzeciw i brak ochrony na przykład osób LGBT+, to miasta rzeczywistości prawnej nie zmienią. Ale mogą zrobić wiele zgodnie z prawem, żeby realizować potrzeby tych osób w rozmaitych sferach.
Przykłady różnych miast na świecie pokazują, że jeżeli przejdziemy od tradycyjnego myślenia o prawach człowieka do realizacji poszczególnych polityk, praw i potrzeb, to się okaże, że możemy zrobić bardzo wiele. Tylko musi być wola autentycznego zaangażowania i zrównoważenia potrzeb wszystkich osób, dotychczas wykluczonych albo narażonych na wykluczenie.
Anna Strzałkowska: – Lepiej bym tego nie ujęła. Szerzę defetyzm, chociaż jestem niepoprawną optymistką i bardzo wierzę w to nasze podejście. Myślałam raczej o braku edukacji. O tym, że
Miasta Praw Człowieka to jest kompletna zmiana sposobu myślenia o relacjach między administracją lokalną a osobami posiadającymi prawa. To jest wywrócenie do góry nogami dotychczasowego podejścia, które obrazuje na przykład takie stwierdzenie, które usłyszałam ostatnio od burmistrzyni jednego z miast: „Jestem włodarzem miasta”.
Do projektu, który prowadzicie razem ze Związkiem Miast Polskich przystąpiło 50 miast. Czy osoby reprezentujące samorządy z tych miast już przyjęły ten inny sposób myślenia o prawach człowieka? O ich realizacji w kontekście potrzeb różnych grup mieszkańców?
Kinga Wysieńska Di Carlo: – Od czasu ustanowienia Komisji ds. Praw Człowieka w ZMP, prawa człowieka są stale obecne w rozmowach i działaniach tych miast. Weryfikowana jest na przykład Strategia Miasta Gdańska i przy dokonywaniu zmian w dokumencie postanowiono odwołać się do idei realizacji praw człowieka na poziomie lokalnym. Jest to ważny krok w kontekście ram zobowiązań Miasta Praw Człowieka.
Niektóre miasta, na przykład Gdańsk i Sopot, wzięły też udział we wspólnych akcjach antydyskryminacyjnych, które wypracowane zostały na forum Komisji i Zespołu Praw Człowieka ZMP. Mamy tu na myśli akcje w Dniu Tolerancji, która prowadzona była z Fundacją Dajemy Dzieciom Siłę, nagranie i promowanie wspólnego filmu na Dzień Praw Człowieka, czy w końcu ważny akt podpisania Europejskiej Karty Równości Kobiet i Mężczyzn w Życiu Lokalnym przez Sopot.
Dodatkowo, w ramach zawiązanej trakcie projektu współpracy z Agencją Praw Podstawowych UE, Gdańsk i Sopot złożyły wspólny z innymi miastami Europy projekt, którego celem jest przetestowanie w tych miastach niektórych rozwiązań dotyczących realizacji praw człowieka na poziomie samorządu. Samo wypracowywanie projektu z wieloma innymi europejskimi miastami było ogromnie angażującym procesem, który pokazał radykalną zmianę nastawienia przedstawicielek tych gmin do kwestii wdrażania standardu praw człowieka w samorządzie.
Podsumowując, samorządy, z którymi współpracujemy, włączyły się w wiele inicjatyw prawno-człowieczych. Zarówno Komisja, jak i Zespół ds. Praw Człowieka ZMP obecnie aktywnie pracują nad wcielaniem różnych działań wypracowanych w ramach projektu. Podkreślić też należy zaangażowanie miast w integrację osób z Ukrainy uciekających przed niczym nieusprawiedliwioną inwazją ze strony Rosji.
Wspomniały panie, że uchwalenie czy przyjęcie samej polityki równości czy różnorodności nie wystarcza, aby móc nazwać dane miasto Miastem Praw Człowieka. Jakie zatem narzędzia – w praktyce – powinno lub może mieć miasto, samorząd, aby mądrze zarządzać różnorodnością na swoim terenie, uwzględniać potrzeby różnych mieszkańców i realizować ich prawa człowieka?
Kinga Wysieńska Di Carlo: – Nasze publikacje i działania koncentrują się na pokazaniu, w jaki sposób wbudować w tkankę miejską mechanizmy, które pozwolą nie tyle może na „zarządzanie” różnorodnością, ale na aktywizację, słuchanie, współdecydowanie i monitorowanie, aby wszystkie osoby poznały swoje prawa i miały realny wpływ na ich realizację, a decyzje były podejmowane w sposób transparenty i uwzględniający prawa człowieka i cele zrównoważonego rozwoju w miastach.
Co do narzędzi –
podstawowe narzędzia diagnozowania luk w realizacji praw człowieka nie różnią się od typowych narzędzi diagnozy socjologicznej. To przede wszystkim narzędzia ewaluacji i podejmowania decyzji się różnią. Zakładają one prymat partycypacji, konsensualnego podejmowania decyzji i włączanie w proces decyzyjny zwłaszcza społeczności marginalizowanych lub dotychczas bez wpływu na politykę miasta, np. dzieci i młodzież.
Czy we wprowadzaniu tej idei w samorządach przewidujecie udział organizacji pozarządowych? Jaka jest lub może być ich rola w Mieście Praw Człowieka?
Kinga Wysieńska-Di Carlo: – Organizacje pozarządowe są głosem społeczności lokalnych. Mają więc uczestniczyć w kształtowaniu polityk lokalnych, ale nie są odpowiedzialne za ich realizację. W naszych materiałach dużo piszemy o roli instytucji społeczeństwa obywatelskiego w procesie budowania Miast Praw Człowieka, widząc ich rolę przede wszystkim w procesie diagnozowania luk w realizacji praw, aktywizowania grup marginalizowanych, konsultowaniu i monitorowaniu realizacji polityk miejskich.
Publikacja „Miasta Praw Człowieka. Inspiracje, narzędzia, dobre praktyki.” >
Jaki ma być efekt Waszego projektu? Do czego dążycie?
Kinga Wysieńska Di Carlo: – Początkowo ideą projektu było przede wszystkim zebranie istniejących doświadczeń dotyczących działań na rzecz praw człowieka na poziomie lokalnym i podzielenie się nimi z polskimi samorządami. Pod wpływem sygnałów ze strony współpracujących samorządów postanowiłyśmy dodatkowo stworzyć platformę wsparcia i wymiany doświadczeń pomiędzy radami ds. równego traktowania, miejskimi pełnomocniczkami i pełnomocnikami ds. równego traktowania i praw człowieka itd., żeby idea i metodologia Miast Praw Człowieka była dalej rozwijana po zakończeniu projektu. Wydaje nam się, że ten cel w dużej mierze osiągamy.
Projekt Miasta Praw Człowieka realizowany jest przez Stowarzyszenie Arteria w partnerstwie ze Związkiem Miast Polskich. Projekt ma na celu wsparcie samorządów w pracach nad budową i wdrażaniem polityk i strategii równościowych, uwzględniających godność człowieka jako źródło wszelkich indywidualnych praw i wolności.
Projekt realizowany z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy, finansowanego przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię w ramach Funduszy EOG.
Więcej informacji można znaleźć na stronie: https://www.miastaprawczlowieka.org.pl/
dr Anna Strzałkowska – kierowniczka merytoryczna projektu. Z zawodu psycholożka i socjolożka, nauczycielka akademicka, działaczka na rzecz praw człowieka. Współprzewodnicząca pierwszej kadencji Gdańskiej Rady ds. Równego Traktowania przy Prezydencie Gdańska. W latach 2015 – 2018 koordynowała prace nad politykami równości w Gdańsku (Gdańskim Modelem Integracji Imigrantów i Gdańskim Modelem na rzecz Równego Traktowania).
dr Kinga Wysieńska Di Carlo – ekspertka projektu. Socjolożka, członkini zespołu Divercity+ (eksperckiej organizacji specjalizującej się we wdrażaniu polityk i strategii D&I). Współpracuje także z zespołem CONSIRT (Cross-National Studies: Interdisciplinary Research and Training Program) stanowiącym wspólne przedsięwzięcie IFiS PAN i the Ohio State University oraz innymi organizacjami badawczymi i biznesowymi w Stanach Zjednoczonych i w Polsce. Badaczka, której zainteresowania obejmują procesy związane nierównościami społecznymi i dyskryminacją. Ostatnio koncentruje się są wokół problemów tzw. kary za macierzyństwo i nierówności płacowych. Autorka wielu publikacji na temat wykluczenia i dyskryminacji. Współtwórczyni warszawskiej strategii promowania i zarządzania różnorodnością „Warszawa Różnorodna”.
Źródło: inf. własna warszawa.ngo.pl
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23