DYMEK: Problem stał się o wiele bardziej widoczny, ponieważ niektórzy przedstawiciele władz uznali (z nie do końca jasnych powodów) część III sektora za swoich przeciwników politycznych.
Ataki na NGO się nasilają
Wielokrotnie spotykałem się z sytuacją, kiedy jakieś organizacje lub ich działacze byli niesprawiedliwe atakowani w różny sposób – przez pojedyncze osoby (werbalnie lub nawet fizycznie) bądź przez szeroko rozumiany aparat państwowy: poprzez publiczną dyskredytację lub w sposób bardziej wyrafinowany, to znaczy za pomocą uciążliwych kontroli o niejasnych motywach.
Podkreślam, że dotyczyło to różnych okresów i rządów. Ostatnio problem stał się niestety o wiele bardziej widoczny, ponieważ niektórzy przedstawiciele władz uznali (z nie do końca jasnych powodów) część III sektora za swoich przeciwników politycznych. A stosunek części polityków sprawujących ważne urzędy państwowe do poszczególnych organizacji zaczął być mierzony nie efektami pracy tych instytucji, a prawdziwymi bądź wyimaginowanymi sympatiami ideologicznymi ich liderów. Dla jasności dodam, że problem ten istniał także za poprzednich rządów – część organizacja czuła się dyskryminowana. Moim zdaniem nie ulega jednak wątpliwości, że ostatnio znacznie się nasilił. Takiej wrogości wobec niektórych osób i organizacji przy, w najlepszym wypadku, milczącej obojętności władzy, w III RP nie było.
Mamy problem ze współpracą
Solidarności w III sektorze brakuje. Ostatnie wypadki nie są tego jedynym przykładem. Wielokrotnie spotykałem się z sytuacją, w których federacjom organizacji nie udało się wystosować nawet oficjalnego komunikatu w obronie jednego z ewidentnie niesłusznie atakowanych członków. Problem solidarności jest jednak szerszy, niż tylko obrona atakowanych organizacji. Czasem wiąże się także z brakiem wzajemnego zaufania i rezerwą do podejmowania współpracy.
Osobiście doświadczyłem tego, jak ciężko jest budować realne „koalicje” organizacji na rzecz rozwiązania problemu mieszczącego się w misji tych instytucji. Zdarza się, że niektórzy rozgrywają przede wszystkim swój krótkowzroczny interes. Można oczywiście powiedzieć, że działamy na konkurencyjnym rynku i nie ma w tym nic niestosownego. Z drugiej strony działamy jednak w organizacjach, które z definicji mają misje prospołeczne, a nie nastawienie na zysk. Od organizacji pozarządowych oczekiwałoby się więc większej skłonności do współpracy, niż na przykład od firm komercyjnych. Ponadto mam subiektywne wrażenie, że czasem także organizacje pracodawców, korporacji czy pracowników są lepiej zorganizowane dla realizowania wspólnych celów niż sektor pozarządowy. Federacje organizacji pozarządowych nie są wystarczająco silne i mocne – zwłaszcza w stosunku do potrzeb i oczekiwań. Podkreślam, że to zarzut niekoniecznie do samych federacji, jako bytów formalno-prawnych, ale także do członków, którzy nie dostrzegają perspektywy korzyści w angażowanie się we wspólne sprawy. Solidarność z niesłusznie atakowanymi organizacjami a wewnątrzsektorowa zdolność do współpracy to tylko pozornie oddzielne sprawy. Jeżeli nie będzie chęci do współpracy, trudno, aby była chęć do angażowania się w obronie innych.
Dbajmy o wizerunek NGO
Oddzielną kwestią jest strategia obrony organizacji. Jest to związane z szerszym wizerunkiem III sektora w społeczeństwie, nie zawsze satysfakcjonującym. Tabloidyzacja i spłycenie przekazu informacji spowodowały, że nagłośnienie jednej informacji (prawdziwej bądź zmyślonej), że jakaś fundacja „x” pieniądze przeznaczone na żywienie głodnych dzieci przeznaczyła na coś innego, powoduje, że znacznej części osób wszystkie fundacje zaczynają się kojarzyć z czymś podejrzanym. Obrona konkretnych organizacji jest więc częścią szerszej konieczności obrony wizerunku całego sektora.
Wielu z nas podejmuje wysiłki na rzecz jawności czy transparentności, na przykład publikując obszerne sprawozdania, także z podaniem źródeł finansowania. Uważam jednak, że to nie wystarczy. Tym bardziej, że dane te są często używane w wybiórczy sposób i służą wtedy wręcz jako podparcie tabloidowych poszlak. A zdecydowana większość opinii publicznej nie będzie nigdy tych informacji szczegółowo analizować. Oprócz transparentności i publikowania wszelakich danych (czego wagi nie umniejszam), III sektor powinien wspólnym wysiłkiem zadbać o swój wizerunek w sposób zrozumiały i przyjazny dla przeciętnego odbiorcy. I nie chodzi absolutnie o manipulację, ale o pokazanie pozytywnych przykładów naszej działalności, celów, problemów w taki sposób, aby pobudzały one także emocje, a nie stanowiły jedynie zlepek teoretycznie merytorycznej informacji.
Reasumując, uważam, że potrzebujemy w III sektorze więcej współpracy i więcej solidarności. I to wcale nie dla obrony partykularnych interesów, ale z troski o całe nasze otoczenie.
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
Takiej wrogości wobec niektórych osób i organizacji przy, w najlepszym wypadku, milczącej obojętności władzy, w III RP nie było.