Rzeczpospolita, w artykule 'Ja, obywatel z wartburga', opisała niecodzienny przypadek osoby niemającej domu, która zupełnie nie pasuje do znanego schematu bezdomnego, wędrującego od noclegowni do noclegowni lub szukającego schronienia w przypadkowych miejscach. Wrocławski bezdomny od pięciu lat mieszka we własnym samochodzie, studiuje w bibliotece akty prawne, walczy z urzędami i planuje założyć stowarzyszenie. W 1999 skończyła mu się benzyna - samochód stanął obok hotelu Wrocław. Pan Marian wozu nie zatankował do dziś.
Bezdomni mieszkają w noclegowniach, schroniskach i domach dla
bezdomnych. W placówkach tych znajdą miejsce jeśli przestrzegają zasad - jedną z najważniejszych
jest powstrzymanie się od spożywania alkoholu. "Niepokorni" nocują na działkach, w
tunelach ciepłowniczych, koczują w pustostanach, szukają schronienia na klatkach. Pan Marian wybrał
samochód. Jednak nie dlatego, że w noclegowni musiałby przestrzegać regulaminu. Noclegowni się
brzydzi.
Bohater artykułu skonfliktowany jest z instytucjami udzielającymi
wsparcia. Nie jest zadowolony z przyznawanej mu pomocy. Szykuje swoją drugą skargę do Strasburga
(jedną już wysłał). Zamierza założyć stowarzyszenie, które broniłoby interesów ludzi znajdujących
się w podobnej jak on sytuacji.