Z pomysłem organizacji letniego wypoczynku dla dzieci wystąpił w roku 1879 warszawski higienista, dr Stanisław Markiewicz. Wcześniej nie tylko podobne inicjatywy nie były organizowane, ale nawet ich sobie nie wyobrażano. Na ziemiach polskich ideę „kolonii” dla dzieci podjęło i rozpropagowało warszawskie Towarzystwo Kolonii Letnich.
Koniec miasta ogrodu
Jeszcze w latach 60. XIX w. śródmieście Warszawy w kierunku południowym przedstawiało widok na wskroś wiejski: „cała dzielnica mało zabudowana była jakby wielkim miastem-ogrodem (…) od pobliskiego rogu ul. Szpitalnej i Zgoda ciągnął się prawie bez przerwy szereg domków parterowych, a dalej tu i ówdzie parkany z szarych desek placach pustych, na których zieleniły się bujne ziemniaki, kapusta, a nawet kawałki obsiane jęczmieniem i owsem na paszę dla koni i krów hodowanych dość mnogo w mieście”.
Na przełomie XIX/ XX w. taki obrazek należy już do przeszłości.
Potrzeba organizacji letniego wypoczynku dzieci poza miastem była następstwem zmian cywilizacyjnych, jakie się wówczas w Warszawie dokonywały. Rozbudowa miasta, zanikanie wolnych przestrzeni, wysoka zachorowalność i śmiertelność, związane z chorobami zakaźnymi (tyfus, cholera) spowodowanymi brakiem higieny sprawiły, że zaczęto się interesować pozamiejskimi formami wypoczynku.
Dr Stanisław Markiewicz
Twórcą Towarzystwa Kolonii Letnich i jego wieloletnim prezesem był Stanisław Markiewicz (1839-1911), lekarz, higienista, działacz społeczny. Wychowanek Szkoły Głównej, był w całej swojej działalności wierny ideałom pozytywizmu wyniesionym z uczelni. Po krótkim epizodzie powstańczym, zakończonym uwięzieniem w Cytadeli, został zatrudniony jako lekarz w papierni Epsteinów (gdzie m.in. założył ambulatorium, szpitalik, łaźnie fabryczne oraz bibliotekę i czytelnię dla robotników).
Jego publikacje z dziedziny higieny sprawiły, że został zaangażowany przez prezydenta Warszawy Sokratesa Starynkiewicza w realizację wielkich inwestycji sanitarnych w mieście (budowę wodociągów i kanalizacji) oraz w prace Komitetu Opieki nad Plantacjami Warszawy (który podjął się uporządkowania miejskich parków i skwerów).
Był prekursorem nowoczesnego sanepidu, „kąpieli ludowych”, czyli tanich lub bezpłatnych łaźni publicznych, wspierał liczne inicjatywy społeczne (m.in. budowę „tanich mieszkań” dla robotników fundacji Wawelbergów, Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, propagował wprowadzanie higieny do szkół).
Najsilniej jednak nazwisko dr. Markiewicza wiąże się koloniami letnimi, dla których poświęcał czas całkowicie społecznie. Dla upamiętnienia licznych zasług doktora władze miejskie po I wojnie śwatowej nadały jego imię wiaduktowi, który zbiega z ul. Karowej – tuż przy obecnej siedzibie Polskiego Towarzystwa Higienicznego, a towarzystwo zmieniło nazwę na: Towarzystwo Kolonii Letnich im. dr. Markiewicza.
Żyrardów, Łódź, Warszawa – wspólna sprawa!
Konieczność niesienia pomocy dzieciom potrzebującym była w końcu XIX w. równie bezdyskusyjna, jak dzisiaj. I podobnie jak dziś idea ta łączyła ludzi z najróżniejszych środowisk. Organizację kolonii dla dzieci, w założonym przez dr. Markiewicza Towarzystwie, wspierali zarówno katolicy, ewangelicy, jak i postępowi Żydzi, a tkże przedstawicie inteligencji, burżuazji przemysłowej i arystokracji. Organizację wspierały również przedsiębiorstwa, m.in.: żyrardowska fabryka „Hielle i Dietrich”, łódzka fabryka Izraela Poznańskiego, warszawska fabryka „Wulkan” oraz fabryka „Wedla”.
Pozytywna rywalizacja
Na początku XX w. Towarzystwo posiadało już pięć własnych ośrodków zwanych „koloniami”. Wszystkie zostały sfinansowane przez prywatnych donorów. Dwie pierwsze – tzw. Wilhelmówkę i Zofiówkę (obie w guberni łomżyńskiej) – ufundowali spadkobiercy niemieckiego przedsiębiorcy W. E. Rau’a. Po wybudowaniu tych ośrodków Towarzystwo uznało za niezbędne powołanie specjalnej kolonii dla dzieci żydowskich – tak powstała tzw. Michałówka (również w guberni łomżyńskiej), sfinansowana przez spadkobierców Michała Endelmana.
W następnych latach powstały kolejne dwa ośrodki - w Ciechocinku (wzniesiony kosztem Hipolita Wawelberga) oraz w Lesznie (sfinansowane przez małżeństwo Bersonów), z których korzystały zarówno dzieci chrześcijańskie, jak i żydowskie.
Wszystkie te obiekty zostały zaprojektowane jako eleganckie budynki mieszkalne o charakterze letniskowym, z sypialniami, pomieszczeniami gospodarczymi, obszernymi drewnianymi werandami. Budowano je zgodnie z wymaganiami higieny oraz z myślą o wygodzie i potrzebach dzieci. Przyjmowały w sezonie 3-4 miesięczne turnusy, łącznie – 2362 dzieci. Towarzystwo wysyłało dzieci również w inne miejsca, często korzystając z darmowej gościny właścicieli majątków. Dwa ośrodki były w całości utrzymywane przez rodziny – Natansonów (Sanniki) oraz Dziewulskich (Ojrzanów).
Matczyska obozują na Oboźnej
W pierwszej kolejności – aż do wprowadzenia odpłatności dla dzieci z rodzin średnio lub dobrze sytuowanych – wysyłano w zasadzie wyłącznie dzieci chorowite, słabe, z najbiedniejszych rodzin, potrzebujące pilnej pomocy: „Dr. Fritsche bierze w obroty dziecię, panie matkę. Skrofuliczna, bardzo skrofuliczna – orzeka doktór – siłomierz wykazuje parę funtów zaledwie. Proszę przy nazwisku dopisać B, duże B. Poczciwy doktór radby pisać owe B (bardzo potrzebuje wyjazdu) przy każdej pozycji. Niestety, więcej jest potrzebujących, niż ofiarodawców…”.
Z czasem badania przyjęły sformalizowany charakter – w styczniu i lutym w biurze Towarzystwa odbywały się zapisy, a w marcu i kwietniu – rodzice z dziećmi, indywidualnie zgłaszali się na badania.
Razem z rzeką czeka las…
Wyjazd wakacyjny służył przede wszystkim poprawie stanu zdrowia dzieci. Porównywano wyniki badań przed kolonią i pod koniec wakacyjnego pobytu dziecka. Według danych Towarzystwa z 1907 r. : „94% wysyłanych na Kolonie dzieci osiąga poprawę zdrowia rzeczywistą, wyrażającą się przybytkiem na wadze, przyrostem miar długości, szerokości i grubości ciała, zwiększeniem: bystrości wzroku, siły mięśniowej rąk, pojemności płuc, pogłębieniem i zwolnieniem oddechu, zwolnieniem tętna…”.
Czy były to dane obiektywne, czy może miały służyć przekonaniu przeciwników idei kolonii – trudno zgadnąć.
Wyjazdy miały też, co podkreślano, charakter wychowawczy dla dzieci: „Uczą się tam one porządku, przyzwoitego wysławiania się, przywykają do posłuszeństwa, do systematycznego życia, a wreszcie samo zetknięcie się z naturą i jej wspaniałemi widokami oddziaływa na inteligencyą dziecka, które od urodzenia zamykała ciasna izdebka, wązka zacieśniona ulica”.
Warszawo ty moja za… cztery litery…
Towarzystwo przez cały czas swego istnienia było ściśle uzależnione od ofiarności społecznej. Część przychodów pochodziła z kapitału „żelaznego” (zwanego również „nienaruszalnym”), który przed I wojną św. przynosił rocznie ok. 14 tys. rubli (od kapitału 245 tys. rubli), ze składek członkowskich (liczba członków w różnych latach była różna dochodząc do prawie 900), z imprez (organizowano m.in. tzw. sprzedaże „rabatowe” – cały zysk ze sprzedaży w danym dniu przekazywano na potrzeby Towarzystwa oraz tzw. uroczystości „polnej róży” – 28 kwietnia odbywała się kolekta połączona z wręczaniem przechodniom kwiatków), z darowizn, zapisów, a w końcu też z czynszu i subsydiów państwowych. Z roku na rok Towarzystwo pozyskiwało coraz więcej środków, wysyłało też coraz więcej dzieci.
Kolonie powszednieją
Towarzystwo Kolonii Letnich rozpowszechniło w Polsce ideę zorganizowanego wypoczynku dla dzieci. Jako pierwsze także organizowało kolonie lecznicze (dla dzieci zagrożonych gruźlicą), półkolonie dla dzieci i kolonie dla młodzieży szkół średnich. Pomysły, które w latach 80. XIX w. wydawały się czymś nowatorskim, szybko znalazły naśladowców. Początkowo organizacje społeczne – w pocz. XX w. dzięki nim na wakacje wyjeżdżały dzieci z Lublina, Kalisza, Łodzi, Płocka, Częstochowy, Radomia, Lwowa, Krakowa i Poznania. Po I wojnie św. w organizację letniego wypoczynku dla dzieci zaangażowały się również instytucje państwowe (m.in. Ministerstwo Opieki Społecznej oraz Ministerstwo Spraw Wewnętrznych).
W Warszawie lat 30., oprócz Towarzystwa Kolonii Letnich, letnim wypoczynkiem dla dzieci zajmowały się m.in. Stołeczny Komitet Pomocy Dzieciom, Towarzystwo Ogrodów Jordanowskich, Towarzystwo „Osiedle”, Miejski Ośrodek Zdrowia. W 1936 r. z „kolonii” i „półkolonii” skorzystało łącznie ok. 17 tys. warszawskich dzieci. Natomiast w całym kraju istniało wtedy już ponad 1000 placówek wypoczynkowych dla dzieci, z których korzystało rocznie ponad 130 tys. dzieci i młodzieży.
Bibliografia
Bluszcz, 1885, nr 18
Kurier Warszawski, 1888, nr 165
Kurier Warszawski, 1921, nr 126
Kurier Warszawski, 1932, nr 117
Rzeczpospolita, 1921, nr 240
Broszura z instrukcjami Towarzystwa Kolonii Letnich w Warszawie, Warszawa, 1901
Dr Klemens Łazarowicz, „25 lat działalności Towarzystwa Kolonii Letnich w m. Warszawie”, Warszawa 1907
Dr A. Puławski, O koloniach letnich dla ubogich dzieci i o ich twórcy u nas ś.p. doktorze Stanisławie Markiewiczu, Warszawa, 1912
Maciej Demel, Wysoko jak król Zygmunt, Warszawa 1977
Źródło: inf. własna