Przedsiębiorcy społeczni walczą z koronawirusem. Pomóżmy tym, którzy na co dzień ratują innych
Nie ma w naszej współczesnej historii precedensu, do którego można by porównać obecną sytuację związaną z epidemią koronawirusa SARS-CoV-2. Tracimy wszyscy. W biznesie najtrudniej mają małe przedsiębiorstwa. Do tej grupy należą też przedsiębiorstwa społeczne.
Na pierwszy rzut oka nie różnią się od innych, komercyjnych. Gdy przyjrzymy się bliżej, dostrzeżemy jednak cechy, które czynią je szczególnymi: zatrudniają długotrwale bezrobotnych, osoby z niepełnosprawnościami, po życiowych zawirowaniach. Jak teraz wesprzeć tych, którzy na co dzień ratują innych?
Idea solidarności społecznej, budowania wspólnoty i rozwijania przedsiębiorczości społecznej ma w Polsce długą tradycję, która sięga lat 20. XX wieku.
Do dawnych tradycji nawiązują współczesne działania ekonomii społecznej – ekonomii, w której zarabiane pieniądze nie trafiają do kieszeni pojedynczych osób, akcjonariuszy czy zarządów, ale są inwestowane w całości w rozwój przedsiębiorstw, pracowników i tworzenie miejsc pracy.
Czy przedsiębiorcy społeczni splajtują?
Przedsiębiorstwa społeczne oferują pracę osobom, które potrzebują odrobinę szczególnej troski, by stanąć na nogi. Dzięki nim osoby z niepełnosprawnościami, od wielu lat bezrobotne, z niskimi kwalifikacjami, które w życiu zazwyczaj mają pod górkę, zyskują nie tylko źródło utrzymania, ale dużo więcej – samodzielność i godność.
Dlatego, jeśli teraz przedsiębiorstwa społeczne zaczną plajtować – a zaczną, jeśli im nie pomożemy – w ich przypadku będzie to oznaczało nie tylko likwidację firmy i kilku czy kilkunastu miejsc pracy. Poza wymiarem czysto finansowym w tym przypadku mamy też do czynienia z istotnym wymiarem społecznym.
Zwalniani pracownicy utracą „normalność”, którą z takim trudem wypracowali. Będzie im bardzo trudno podnieść się po kolejnym nokaucie. A ponieważ lepiej „zapobiegać niż leczyć”, rozsądniej jest teraz wyciągnąć pomocną dłoń do tych przedsiębiorstw, niż później rozpoczynać ich budowanie od nowa. Tym bardziej że naprawdę nie potrzeba wiele.
Co się dzieje?
Jak łatwo zgadnąć, jest źle. Jak bardzo? Sprawdziliśmy to w województwie łódzkim i w Łodzi. Podłódzkie przedsiębiorstwo prowadzące wypożyczalnię sprzętu medycznego i usługi opiekuńcze już zawiesiło działalność. Ludzie nie pożyczają sprzętu. Pracuje jeszcze tylko kilka opiekunek. Chodzą na pojedyncze wizyty do samotnych starszych osób, które o to poprosiły. Sytuacja jest trudna, więc trzeba pomóc.
Prezeska przedsiębiorstwa zgłosiła się jako wolontariuszka do pomocy w miejscowym szpitalu (ma ku temu kwalifikacje). Pech chciał, że miała kontakt z pacjentem z koronawirusem i trafiła na kwarantannę. Co dalej z przedsiębiorstwem?
Inna opowieść z regionu. Zajmują się niszczeniem dokumentów. Pozostaną w pracy jeszcze kilka dni, dopóki nie przerobią na makulaturę tego, co mają w magazynie. Często są to ważne pisma i dokumenty z danymi osobowymi. Muszą zostać zniszczone. Co dalej? Mają pomysł na przebranżowienie i produkowanie papieru toaletowego lub segregatorów. Wymaga to jednak pozyskania innych maszyn, a zatem funduszy i szybkiej reakcji. Szukają pożyczki na sfinansowanie pomysłu. Dysponują powierzchnią magazynową i kilkoma samochodami dostawczymi z kierowcami. Przy dużych oszczędnościach pociągną jeszcze miesiąc, może dwa.
Są przedsiębiorstwa świadczące usługi specjalistyczne jak księgowość. Klienci jednego z nich to m.in.: przedszkole, gabinet kosmetyczny, przychodnia rehabilitacyjna, artysta grafficiarz, producent opakowań, czy firma oferująca usługi instalacji paneli fotowoltaicznych. Większość z nich zawiesiła działalność. Obawiają się, że szybko utracą płynność finansową.
Niektórzy jeszcze sobie radzą.Prezes podłódzkiej spółdzielni socjalnej wypiekającej pieczywo według tradycyjnych receptur stara się, aby wszystko funkcjonowało w normalnym trybie. Mają zapasy do produkcji. Najbardziej brakuje im płynów do dezynfekcji, wiec próbują się porozumieć z Orlenem w sprawie dostaw. Pracownicy są zdrowi, pracują. Zamówione zostały przepierzenia do sklepu, oddzielające klientów od pracowników, co spowodowało dodatkowe koszty. Jednak szef uznaje, że to koszt niezbędny ze względu na troskę o personel. Na tę chwilę najbardziej martwi się o tzw. czynnik ludzki. Zwłaszcza kierowcy są narażeni na kontakt z wirusem.
W Łodzi jest podobnie. Przedsiębiorstwo społeczne prowadzące dzienny dom pobytu dla seniorów dotkniętych chorobą Alzheimera już rozpoczęło procedurę likwidacji. Na przybycie seniorów do ośrodka nie mają co liczyć. Powrót do działalności będzie bardzo trudny, ponieważ w przypadku ich seniorów zaprzestanie działań pomocowych nawet na krótki czas niweczy to, co już zostało wypracowane.
Pamiętajmy również, że część pracowników przedsiębiorstw społecznych, o których piszemy – a niekiedy i osoby prowadzące takie firmy – to osoby, które borykają się np. z kilkoma różnymi schorzeniami. Z tego powodu zaliczają się do grup podwyższonego ryzyka. W związku z tym powinni jak najdokładniej przestrzegać zasad izolacji lub pracować w ciągłym lęku. I tak czasem się dzieje.
O co tyle hałasu – każdy ma ciężko!
Tak może powiedzieć i z pewnością powie wiele osób. Każdy ma teraz ciężko! Zgoda. Jednak dużemu i wielkiemu przedsiębiorstwu będzie albo łatwiej się podźwignąć (ewentualne rezerwy finansowe; dla wielu możliwość w miarę szybkiego powrotu do działalności), albo łatwiej wynegocjować kredyt, czy odroczenie płatności. Czy „maluchy” będą traktowane w podobny sposób?
W biznesie niezwykle istotna jest płynność finansowa. Tak twierdzą specjaliści. Małe przedsiębiorstwa, w tym społeczne, działając w sytuacji bez kataklizmów, zazwyczaj wiążą koniec z końcem – inaczej nie mogłyby istnieć. Nie mają jednak oszczędności, a teraz trudno im znaleźć chętnych do negocjowania kredytów.
Dla wielu pracowników przedsiębiorstw społecznych praca ma też właściwości terapeutyczne. Do tego zarabiają na siebie, umacniają swoje miejsce w społeczeństwie. Jeśli kwarantanna ma chronić najsłabszych, to w wymiarze przedsiębiorstw społecznych to słowo nabiera szczególnie głębokiego znaczenia. Po upadku firm, w których pracują, będzie im bardzo ciężko konkurować na otwartym rynku pracy. A jeśli dojdzie do dużego kryzysu to nie tylko im.
Co zrobić?
– Doradcy naszego Ośrodka Wsparcia Ekonomii Społecznej (OWES) są w stałym kontakcie z przedsiębiorcami, których wspieramy. Razem z nimi cieszymy się z ich sukcesów i razem z nimi przeżywamy trudności. Jesteśmy po to, by ich wspierać, a teraz tego wsparcia potrzebują najbardziej – mówi Ilona Pietrzak, wiceprezes Instytutu Spraw Obywatelskich, prowadzącego OWES Centrum KLUCZ w Łodzi. – Przez wiele lat wbijało się ludziom do głów, że motorem gospodarki są małe firmy i jednoosobowe działalności gospodarcze. To one miały stanowić jej siłę napędową. Wirus może je nie tylko osłabić, ale nawet zabić. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by te podmioty ratować.
Sposobów na ratunek jest, wbrew pozorom, wiele. Najważniejsze dla przedsiębiorców to utrzymać płynność finansową. Firmy nie upadają z braku zysku. Upadają, bo tracą płynność. Jak ją utrzymać?
– Po pierwsze ustalić priorytety – radzi ekspert biznesowy Piotr J. Wypych – i zobaczyć, co jest teraz niezbędne do przetrwania. Załóżmy, że prowadzisz e-sklep. Żeby przeżyć, musisz opłacić na pewno Internet, wszystko inne możesz odłożyć na potem.
Odłożyć, znaczy również, radykalnie ograniczyć wydatki. Wszędzie, gdzie to możliwe, przedsiębiorcy powinni składać wnioski o odroczenia płatności – czynszów, płatności ZUS, podatków, rat kredytów, pożyczek. Firmy posiadające sklepy w galeriach handlowych już teraz występują o trzymiesięczne odraczanie płatności za czynsze. Z drugiej strony, niektóre samorządy już wychodzą z inicjatywą i umożliwiają odłożenie płatności na lepsze czasy. Ktoś powie – łatwo odroczyć, tylko skąd wziąć pieniądze, żeby za trzy miesiące spłacić potrójne zobowiązania? Pewne szanse wyjścia z impasu daje procedura umorzenia spłat. Warto powalczyć. Nawet częściowe umorzenie będzie pomocne.
Przesunięcia i spiętrzenia płatności będą dotyczyły olbrzymiej liczby podmiotów. Dlatego decydując się na podjęcie starań o odroczenie płatności, warto gromadzić dokumenty potwierdzające takie starania. Procedury ułatwiające funkcjonowanie biznesu są uruchamiane przez rząd, ale trudno przewidzieć, jak zachowają się instytucje otoczenia biznesu, kiedy kryzys minie.
W sytuacji chaosu informacyjnego, pozyskując informacje od urzędników, warto sporządzać notatki z rozmów, aby po każdej rozmowie pozostał jakiś ślad. Różnice w interpretacji przepisów są problemem nawet w czasach „stabilnych”, a tym bardziej w sytuacji kryzysu.
– Firmy powinny również skupić się na pozbywaniu zapasów, które generują koszty. Mogą rozpocząć wyprzedaż produktów i tak pozyskać środki niezbędne do zachowania płynności finansowej – radzi Patrycja Kołomańska-Denys, szefowa spółki not for profit Grupa INSPRO.
Firmy społeczne już podejmują wiele starań: sprzedają vouchery na swoje produkty i usługi z długim terminem realizacji, planują zmiany w profilu działalności.
Można zrobić wiele, by zadbać o swój biznes. Jednak poza działaniem liczy się także czas. Trzeba działać szybko, bo szczególnie dla małych przedsiębiorstw społecznych ten kryzys może oznaczać być albo nie być. A trudno wyobrazić sobie polską rzeczywistość bez nich.
Dowiedz się więcej o możliwościach ratowania biznesu społecznego w okresie epidemii na stronie Ośrodka Wsparcia Ekonomii Społecznej Centrum KLUCZ
Zapraszamy też do śledzenia serii „Biznes w czasach zarazy” na Facebooku Ośrodka Wsparcia Ekonomii Społecznej Centrum KLUCZ.
Źródło: Instytut Spraw Obywatelskich