Mechanizm dyskryminacji jest zawsze taki sam. To sprawia, że wspólne działania są potrzebne, powinniśmy się wzajemnie wspierać i popierać. Dzięki temu nasze działania mogą nie być postrzegane jako pojedyncze akty, ale jako spójna narracja tworzona przez środowisko równościowe. Musimy stać jedni za drugimi – mówi Karolina Kędziora, wiceprezeska Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego.
Ignacy Dudkiewicz: – Atmosfera na Forum Różnorodności, które pani organizowała, pewnie nie była zbyt dobra?
Karolina Kędziora, Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego: – Dlaczego tak pan sądzi?
Rzeczywistość chyba nie sprzyja waszym działaniom.
K.K.: – Nasze Forum nie było skoncentrowane na trudnościach, problemach czy wyzwaniach związanych z wykluczaniem konkretnych grup społecznych. Mieliśmy inny cel.
Jaki?
K.K.: – Poniekąd chcieliśmy się „zaopiekować” osobami, które działają w organizacjach antydyskryminacyjnych na terenie całego kraju – a więc także samymi sobą. Skoncentrowaliśmy się na tym, by wzajemnie się wspierać, wysłuchać, wymienić różnego rodzaju doświadczenia, ale też frustracje, porozmawiać o tym, jak się czujemy, w jakim miejscu jesteśmy, jak oceniamy nasz dotychczasowy dorobek. A także o tym, jak patrzymy w przyszłość i czego się spodziewamy.
Zwykle spotykamy się, żeby rozmawiać o konkretnych trudnościach, problemach, szukać rozwiązań, dyskutować, wymieniać się wiedzą. Tym razem, zależało na tym, żebyśmy poczuli się wzmocnieni, by sprawić sobie przyjemność. Między innymi, wzmocnieniu służyła wizyta na Forum profesora Mirosława Wyrzykowskiego, profesor Moniki Płatek czy zastępcy Rzecznika Praw Obywatelskich, pułkownika Krzysztofa Olkowicza, którzy podziękowali zgromadzonym za pracę na rzecz równości i przeciwdziałania dyskryminacji.
Z czego wynika ta potrzeba wsparcia?
K.K.: – Specyfika naszej pracy polega na tym, że na jej efekty zwykle trzeba długo czekać – sam pan wspomniał o otaczającej nas rzeczywistości. Rzadko można szybko zauważyć rezultat naszych działań, rzadko możemy mówić o sukcesie. Jasne, czasami nam się coś udaje. Bardzo się cieszymy, kiedy temat naszych działań podejmują media czy kiedy spotykamy się z odzewem ze strony społeczeństwa. Ale prawda jest taka, że pracując na postawach i świadomości ludzkiej, trzeba uzbroić się w cierpliwość.
I grubą skórę…
K.K.: – Zdarzają się momenty trudniejsze niż zwykle, kiedy na przykład mamy wrażenie, że jedna wypowiedź polityka cofa nas w debacie publicznej o wiele lat. To zawsze trudne doświadczenie, bo stoi w sprzeczności z tym, na co ciężko przez lata pracujemy. Tak, jakbyśmy nie mówili przez lata społeczeństwu o tym, czym jest tolerancja, jak bardzo istotne jest, żeby doceniać różnorodność, jaką rolę w mechanizmie dyskryminacji odgrywają stereotypy, uprzedzenia, dlaczego warto podejmować na ten temat refleksję – szczególnie mając władzę.
Co się udało?
K.K.: – Intensywnie zajmuję się przeciwdziałaniem dyskryminacji od 2006 roku. Od tego czasu wiele się w Polsce zmieniło. Podniósł się poziom debaty publicznej, pojawiło się w szerszym zakresie – głównie ze względu na wstąpienie do Unii Europejskiej – prawo antydyskryminacyjne. Mamy wiele do zrobienia, ale jestem w stanie zobaczyć postęp. Tyle tylko, że w codziennej pracy stykamy się z konkretnymi sprawami, niekiedy bardzo drastycznymi, które świadczą o tym, jak wiele wciąż przed nami. To niekończąca się praca, zwłaszcza gdy człowiek angażuje się w sprawy sądowe, które ciągną się latami. Rzadko kiedy można odetchnąć i przyznać, że coś się udało. Myślę, że z innymi osobami ze środowiska jest podobnie. W ferworze codziennej pracy na rzecz innych, zapominamy zająć się sobą. Dlatego stworzenie podczas Forum przestrzeni do udzielenia i otrzymania wsparcia było tak ważne.
Czy jesteśmy, w związku z kryzysem uchodźczym, w jednym z tych trudnych dla środowiska równościowego momentów?
K.K.: – Anna Rozicka, która otwierała Forum z ramienia Fundacji Batorego, powiedziała, że po prostu musimy pracować dalej. Są trudności, ale im jest ich więcej, tym bardziej naszej pracy nie może zabraknąć. Kiedy w przestrzeni publicznej pojawiają się wypowiedzi bulwersujące, kluczowe jest to, jak zachowa się społeczeństwo obywatelskie. A my jesteśmy tego społeczeństwa obywatelskiego częścią. I w takich chwilach jesteśmy bardziej zmobilizowani do tego, żeby z jeszcze większą starannością przypominać o tym, jakie wartości są dla nas najważniejsze.
Wie pan, Forum odbyło się w kilka dni po zamachach w Paryżu. Wielu uczestników i uczestniczek spekulowało, w jaki sposób mogą one zostać wykorzystane do szerzenia postaw, które wzmocnią stereotypy związane z religią czy narodowością osób, które już w Polsce przebywają, i tych, które mogą do Polski przyjechać. Musimy się na to przygotować, bo takie instrumentalne wykorzystywanie tej tragedii już się odbywa.
W przestrzeni publicznej pojawiają się wypowiedzi, które jeszcze niedawno uważane były za niedopuszczalne…
K.K.: – Postawy pełne nienawiści czy uprzedzeń na ogół pojawiają się w sytuacji braku wiedzy. Jeżeli kogoś nie znamy, a w mediach słyszymy, że jest dla nas zagrożeniem, to konsekwentna kampania negatywna wobec określonej grupy, podparta sensacjami, wywołuje postawę strachu. A to na strachu najłatwiej budować nienawiść. Dlatego tak ważna jest edukacja – i to od przedszkolaków do osób dorosłych. Musimy edukować ludzi, bo inaczej, gdy w naszym wciąż jeszcze bardzo homogenicznym społeczeństwie pojawi się większa grupa osób innej narodowości czy religii, może się to źle skończyć. Już zresztą mamy do czynienia z nasileniem naruszeń prawa na tle etnicznym.
Kto powinien tę edukację prowadzić?
K.K.: – Organizacje pozarządowe dysponują zapleczem, grupą ekspertów, którzy mają odpowiednią wiedzę, wrażliwość i kompetencje. Ale zawsze pojawia się problem skali: czy organizacje są w stanie wykonać tak wielką pracę bez udziału państwa? Niestety, nie widzę żadnych ruchów ze strony władzy, żeby wykorzystać potencjał organizacji. Pracę dotyczącą przeciwdziałania dyskryminacji w Polsce od lat wykonują przede wszystkim NGO – i to niezależnie od tego, kto akurat rządzi.
Wróćmy do Forum. W jaki sposób „opiekowaliście się sami sobą”?
K.K.: – Zaczęliśmy od przygotowania książki o ruchu równościowym w Polsce.
Książki? W jeden dzień?
K.K.: – W zasadzie w pół dnia. Zaangażowany w to był sztab redaktorów, którzy cały czas pracowali, by już na wieczornym bankiecie gotowych było kilkanaście egzemplarzy. Rysowniczka opracowywała ilustracje na bieżąco. Oczywiście, nasz „Równy dziennik. Zapiski o ruchu”, bo tak nazwaliśmy książkę, jest bardzo subiektywnym obrazem tego, jak ruch równościowy i jego historię widzą uczestnicy Forum. W ramach publikacji, powstał tekst hymnu ruchu, który później odśpiewaliśmy wspólnie z chórem LGBT, napisaliśmy rozdziały o demonstracjach, działaniu w przestrzeni publicznej, sukcesach, porażkach, ikonach równości, wypaleniu zawodowym, przyszłości, perspektywie innych krajów – bo mieliśmy też gości z Węgier, Słowacji i Rumunii. Ostatecznie powstało 160 stron publikacji, której egzemplarze uczestnicy dostali już następnego dnia, a którą można również znaleźć na
naszej stronie internetowej w wersji elektronicznej.
Pisanie tej książki było rzeczywiście elementem budującym? Dużo się udało osiągnąć przez te lata?
K.K.: – Wiele się wydarzyło. Ale w ferworze codzienności, w bieganinie związanej z realizacją poszczególnych projektów, rzadko mamy okazję, żeby się zatrzymać i to zobaczyć. Dlatego tak ważne było, by spojrzeć, gdzie jesteśmy, ile się udało, kto z nami jest, jak różnorodne osoby zostały wytypowane jako ikony równości. Oczywiście, nie robimy tych podsumowań po to, by coś kończyć. Wręcz przeciwnie. Chodzi o to, żeby z nową siłą kontynuować naszą pracę. Żeby przypomnieć sobie, że mimo trudności czy nowych wyzwań, mamy zasoby, z których możemy korzystać.
A podstawowym zasobem jest to, że mamy siebie nawzajem.
Tworzycie wspólnotę?
K.K.: – Staramy się. To bardzo istotne, by zauważyć, że choć praca przez nas wykonywana może się różnić, bo jedni zajmują się prawami kobiet, drudzy przeciwdziałają wykluczeniu osób niepełnosprawnych, a jeszcze inni działają w społeczności romskiej, to jednak mechanizm dyskryminacji jest tak naprawdę zawsze taki sam. To sprawia, że wspólne działania są potrzebne, że powinniśmy się wzajemnie wspierać i popierać. Dzięki temu nasze działania mogą nie być postrzegane jako pojedyncze akty, ale jako spójna narracja tworzona przez środowisko równościowe. Musimy stać jedni za drugimi.
Do tego musicie się też znać.
K.K.: – Oczywiście był też podczas Forum czas na prezentację swoich działań. Zorganizowaliśmy też flash mob przed Pałacem Kultury. Uczestniczyliśmy również w wykładzie doktora Szymona Chrząstowskiego, który opowiadał o pojęciu systemu.
W jakim celu?
K.K.: – Byśmy mogli zastanowić się nad tym, jaką mamy możliwość wpływania na to, żeby ten system się zmieniał, jak szukać metod dialogu z przedstawicielami władzy – również z tymi, którzy, wydawałoby się, mają zupełnie odmienne od nas stanowisko czy światopogląd.
Pojawiły się jakieś wnioski?
K.K.: – Takie same: trzeba działać razem. Parę lat temu jako PTPA zainicjowaliśmy powstanie Koalicji Równych Szans, nieformalnej grupy organizacji – obecnie ponad sześćdziesięciu z całej Polski – które działają na rzecz różnych grup wykluczonych. Dzięki temu możemy skuteczniej komunikować się z systemem, zabierając wspólnie głos, przede wszystkim w sprawach poziomu ochrony prawnej przed dyskryminacją. Jako jedna organizacja nie mielibyśmy takiej siły przebicia: zaistnieliśmy w debacie publicznej, zostaliśmy dostrzeżeni przez media, co ułatwia nam kontakt ze społeczeństwem. Formułujemy ekspertyzy, opinie, spotykamy się też w swoim gronie, wymieniając się opiniami, szukając wspólnie rozwiązań i pomysłów na dalsze działania.
Jak się to przekłada na dialog z władzą?
K.K.: – Dużym wyzwaniem jest to, żeby wśród decydentów nie szukać wyłącznie przeciwników, żeby nie ustawiać się po drugiej stronie barykady, tylko żeby próbować szukać tego, co umożliwi nawiązanie dialogu. Wymaga to dużej dojrzałości, uważności i rzeczywistej ciekawości tego, co ma do powiedzenia druga strona. Staramy się to robić, bez względu na to, kto obecnie sprawuje władzę.
A czy władza jest ciekawa tego, co wy macie do powiedzenia?
K.K.: – Jasne, że w relacji z przedstawicielami władzy jesteśmy zawsze na słabszej pozycji. Dlatego trzeba szukać osób, które wyciągną do nas rękę. Każda władza tworzy różnorodny organizm, w którym znajdują się osoby o różnych poglądach. Przekonanie, że wśród rządzących nie ma osób zainteresowanych przeciwdziałaniem dyskryminacji, też jest stereotypizacją. A przecież uczymy innych, żeby nie kierowali się stereotypami. I dlatego szukamy takich osób. Oczywiście, nie zawsze jest to możliwe. Czasem trzeba wyjść na ulicę.
Karolina Kędziora – jest wiceprezeską Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego. Radczyni prawna, certyfikowana trenerka antydyskryminacyjna. Certyfikowana trenerka Programu HELP (Human Rights Education for Legal Professionals) Rady Europy (2015). Autorka wielu publikacji na temat różnych aspektów dyskryminacji. Nominowana do nagrody Profesjonaliści Forbesa 2013, w kategorii radca prawny.
Kędziora: Pracę dotyczącą przeciwdziałania dyskryminacji od lat wykonują głównie NGO – niezależnie od tego, kto akurat rządzi.