Premierze Gliński, Polska to nie tylko Warszawa. I jest kontrola do załatwienia
Kiedy portal NGO.pl podrzucił prośbę o skomentowanie wypowiedzi premiera Glińskiego, który stwierdził – nieco tylko skracając i upraszczając – że antysmogowi działacze „wzmożoną” funkcję kontrolną wobec rządu zaczęli realizować po przejęciu władzy przez PiS, pomyślałem sobie: „nie, bo ile można udowadniać, że nie jest się wielbłądem”. Na oko widać przecież, że człowiek nie ma garbu. Ale coś by jednak wypadało premierowi Glińskiemu powiedzieć, bo gubi się jak jego poprzednicy, a poza tym w kwestii kontroli – bo o niej mówił – jest pewna sprawa do załatwienia.
Z okazji wypada więc skorzystać. A zatem: Szanowny Panie Ministrze Piotrze Gliński, Polska nie ogranicza się do Warszawy. Nie dostrzegali tego Pana poprzednicy. Być może nie dostrzega tego też Pan. Zanim dowiedział się Pan, zresztą dzięki pracy ludzi z Polskiego Alarmu Smogowego, o tym, że w Warszawie powietrze czasami da się gryźć równie skutecznie jak w Krakowie, ich kampania trwała między innymi w tym ostatnim, w całej Małopolsce – w tym na Podhalu, na Dolnym Śląsku, Śląsku, w łódzkim, a także w samorządowej Warszawie.
Wszystkie te regiony, nawiasem mówiąc, łączy jedno. To, że nie rządził w nich PiS i funkcja kontrolna była realizowana wobec kogo innego.
Co robił Krakowski Alarm Smogowy?
Pozwolę sobie na krótkie wyliczenie tego, czym zajmowali się – zajmowali, bo ja dołączyłem do nich nieco później, w połowie 2016 roku, więc wtedy obserwowałem jeszcze wszystko z boku i kibicowałem im jako przyduszony krakus – wcześniej i wobec kogo realizowali funkcję kontrolną ludzie pracujący w Krakowskim Alarmie Smogowym, bo ten znam zdecydowanie najlepiej.
Zatem:
W 2011 roku w Krakowie wszyscy kaszleli, ale prawie nikt nie wiedział, dlaczego tak jest, więc lekarze zapisywali antybiotyki na kilogramy. Nie wiedział „prawie” nikt, ale byli tacy, którzy wiedzieli. Postanowili więc ogłosić alarm smogowy. Ten rozpoczął się w 2012 roku od billboardów.
Na początku ludzie kręcili głową z niedowierzaniem, a decydenci [zaznaczam, że nie chodziło o miasto, w którym rządzi PiS] mówili, żeby być ciszej, bo turyści nie przyjadą, a turyści są w Krakowie co najmniej tak ważni jak jego mieszkańcy. Ludzie szybko jednak zorientowali się, że coś jest na rzeczy i są dni, kiedy miasta po prostu nie widać. W 2013 roku wraz z krakowskimi artystami zorganizowali więc Pogrzeb Czystego Powietrza. Ten był w istocie wielotysięcznym marszem, który pod siedzibę urzędu marszałkowskiego [nie rządził w nim PiS] zaniósł trumnę.
W tym samym roku sejmik przyjął pierwszą uchwałę antysmogową dla Krakowa. Pierwszą, bo politycy zrobili w niej błędy i ta upadła w sądzie. Potrzebowała też zmian w prawie, które wprowadzono w 2015 roku. W następnym roku poprawiono ją i przegłosowano po raz drugi – zacznie obowiązywać od września. Jednak wtedy było już jasne, że rozwiązanie problemu na poziomie jednego miasta nie jest możliwe. Trzeba zmian na poziomie regionów oraz kraju. Na tym skupiły się działania alarmów smogowych. Pierwsza uchwała dla regionu przeszła w 2017 roku.
W Warszawie, między innymi za sprawą bardzo wielu oddolnych działań różnych ludzi, zorientowano się, że jest problem dosłownie chwilę wcześniej i w styczniu 2017 roku sprawę dostrzeżono na poziomie rządowym. Beata Szydło zadeklarowała wtedy rozpoczęcie walki ze smogiem.
Tylko wie Pan, Panie Premierze, jak to jest z obietnicami polityków. Ci zdecydowanie zbyt często dużo mówią, ale mało robią. Wkrótce więc okazało się, że deklaracje deklaracjami, a realne działania zostają jednak daleko w tyle. Co oznacza tyle, że trzeba te prace kontrolować i sprawdzać, czy to co się mówi, później się robi. Tak jak wcześniej trzeba było to robić w Krakowie rządzonym przez Jacka Majchrowskiego. I województwie małopolskim rządzonym przez PO i PSL.
Jest sprawa do załatwienia
Jak sam Pan widzi, to nie jest tak, że w tej dziedzinie rzecz z kontrolą sprawowaną przez społeczeństwo obywatelskie zaczęła się, kiedy objęliście Państwo władzę. Po prostu dopiero wtedy udało wam się ją dostrzec, bo zaczęła dotyczyć was. Z czasem zresztą zaczęło to przynosić efekty i wprawdzie w bólach, ale załatwia się sprawy, które wcześniej nie miały szansy zostać zrealizowane.
I jak już jesteśmy przy funkcjach kontrolnych oraz sprawach, których od lat „nie da się rozwiązać”, a mówił Pan przecież także, że rzecz jest ważna i pozytywna, to jest jedna sprawa do załatwienia.
Otóż okazało się niedawno, że w 80% zbadanych przez Krakowski Alarm Smogowy gmin można ogrzewać dom śmieciami, zupełnie nie obawiając się, że ktokolwiek cokolwiek z tym zrobi. Zaniedbanie jest dużo starsze niż Państwa rządy, bo prawo zakazujące wkładania do pieca plastikowych butelek ma jakieś 20 lat. Co oznacza, że w życie nie potrafili go wprowadzić politycy AWS i UW, SLD i PSL, PiS, PO i ponownie PiS. Wypadałoby to w końcu zrobić. Ludzie się skarżą.
A poza tym słyszałem, że Polska ma wreszcie nie być z dykty.
Tomasz Borejza – redaktor SmogLab.pl. Dziennikarz i publicysta. Pisze m.in. dla tygodnika „Przegląd”. Publikował w Onet.pl, „Przekroju”, „Polityce”, „Coolturze” i czasopismach fachowych. Należy do Polskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Naukowych.
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.