Wielka akcja z zerowym budżetem? Proszę bardzo. Da się zrobić. Polityka? W tej sprawie ma dużo do powiedzenia. Namówić do udziału w wyborach? Też potrafi. Dlaczego? Bo jej się chce. Jej - czyli Marcie Poślad.
Lekcja przedsiębiorczości
– Pierwsze działanie? Ostatnia klasa liceum na Mokotowskiej. Mieliśmy przygotować projekt quasi biznesowy. Dochód z tego projektu przeznaczaliśmy na cele charytatywne. Teraz, jak o tym myślę, to wydaje mi się to bardzo odległe. Nic wielkiego, ale zobaczyłam, że można bez większego nakładu finansowego zrobić coś naprawdę ważnego – wspomina Marta Poślad.
Do szkolnego projektu realizowanego z grupą znajomych zaprasza Polską Akcję Humanitarną. W nieistniejącej już warszawskiej Galerii Off organizują akcję pod nazwą Musaade (co, po arabsku oznacza pomoc). Do udziału w przedsięwzięciu namawia ją Maxa Cegielskiego związanego z Masala Sound System i flagowego fotokorespondenta GW z Iraku - Krzysztofa Millera. Robią koncert i pokaz slajdów. Dochód z imprezy przeznaczają na Centrum Młodzieży w Al Hillah. Sygnał: Martę obchodzi wojna w Iraku i to, co dzieje się na świecie.
Współpracuje przez chwilę z portalem kultury niezależnej Independent.pl i zaczyna organizować spotkania młodzieżówek politycznych Politykoff w klubie Le Madame. - Denerwowało mnie, że politycy nie mówią i nie uwzględniają młodych ludzi w swoich działaniach. Spotkania robiłam na początku zupełnie sama. Chciałam pokazać, że młody człowiek nie zawsze musi być biernym słuchaczem, że też może aktywnie uczestniczyć w życiu politycznym.
Moda na mądrego obywatela
Spotyka Kasię Szajewską i Marynię Thun, które przygotowują kampanię profrekwencyjną w ramach akcji Wybieram.pl: – Jak do nich trafiłam, to poczułam, że to jest to! W ich działaniach była niesamowita świeżość. W pewien sposób wyprzedzały czas. Kampania z 2005 roku, była w jakimś stopniu zrywem. Inicjatywą grupy ludzi. Akcją zupełnie oddolną. Od samego początku wiedziałam, że to coś dla mnie – wspomina Marta.
Zakładają stowarzyszenie. Robią spot filmowy z udziałem gwiazd, które mówią dlaczego warto głosować. Budżet mają liczony w umiejętnościach: wkład własny, niefinansowy. Do akcji zapraszają kolejnych znajomych i ludzi, którzy zwykle pracują komercyjnie, a teraz mają chęć zrobić coś dla idei. Dostają studio nagraniowe i profesjonalną ekipę filmową: - Ludzie wkładali w te działania gigantyczną pracę. Ktoś wymyślał hasło, ktoś inny je projektował graficznie, a jeszcze ktoś inny pomógł wydrukować ulotki i plakaty. Wszyscy, którzy z nami współpracowali stawali się częścią zespołu Wybieram.pl. To była niesamowita energia ludzi pracujących na rzecz wspólnej sprawy.
Po wyborach Marynia Thun wyjeżdża zagranicę. Na pokładzie zostaje Kasia Szajewska i Marta Poślad i zespół zgranych ludzi. Kampania profrekwencyjna skończyła się. Pojawia się pytanie: co dalej?: - Chcemy wykreować modę na mądrego obywatela. Pójście na wybory, to dopiero pierwszy krok. Chcemy pokazać, że warto orientować się i mieć własne zdanie. O tym, jak będzie nam się żyło decydujemy częściej niż raz na kilka lat oddając głos na swojego kandydata – Marta wyjaśnia ideę działań.
Latająca organizacja
Nie mają siedziby i spotykają się w kawiarniach. Z komputerem pod pachą, stertą papierów i głową pełną pomysłów: - Taka latająca organizacja. Siedziałyśmy godzinami na Chłodnej 25 i gadałyśmy z ludźmi o tym, co jeszcze i jak można zrobić, żeby tematem mądrej obywatelskości zarazić innych – wspomina Marta.
Od lutego Wybieram.pl ma biuro. Koszykowa 10/5. Marta i Kasia administrują stowarzyszeniem. Podejmują nowe kampanie i pracują nad długofalowymi działaniami. Marta koordynuje projekt serwisu dla polskiej społeczności emigracyjnej: – Projekt nauczył mnie cierpliwości i planowania. To jest duże wyzwanie. Bardzo bym chciała, żeby serwis wypalił. Wierzę, że jest potrzebny. Emigracja do krajów Unii Europejskiej, to najbardziej znaczące zjawisko po 89 roku. Nie chodzi przecież o to, że ktoś wyjechał na chwilę w celach zarobkowych i po prostu wróci. Uruchomił się ogromny proces, który już ma wpływ na styl życia młodych ludzi. Polacy doświadczają zachodnich wzorców zachowań. Znajdują się nagle w wielokulturowym środowisku i otwierają na inne style życia. Zależy mi, żeby serwis był narzędziem, które pozwoli młodym mieszkającym głównie w Wielkiej Brytanii, czy Irlandii promować fajną, nowoczesną polskość. W Wybieram nie chcemy dawać prostych rozwiązań: wracajcie, albo asymilujcie się. Chcemy pokazać, że warto interesować się rzeczywistością w kraju. Zależy nam na tym, żeby młody Polak na Wyspach, był ciągle dobrym obywatelem. W końcu emigranci głosują na nasz okręg wyborczy! – śmieje się Marta.
A co, jak mi się nie podoba?
Najbardziej cieszy się, że w Polsce pojawiło się miejsce na poważną debatę dotyczącą zaangażowania obywateli. Kiedy zaczynała, podpatrywała ze znajomymi Stany Zjednoczone - kolebkę działań profrekwencyjnych i zastanawiała się, jak proponowane tam rozwiązania przyjmą się u nas: - Jest coraz więcej akcji, kampanii profrekwencyjnych i informacyjnych. Ludzie pytają, jak się z tym czuję - że mi tak konkurencja rośnie. A ja się cieszę i uważam to, za nasz największy sukces, że w końcu zaczęto się takimi sprawami interesować - wyjaśnia.
Kampanie profrekwencyjne już jej nie wystarczają. Teraz chce wejść w obywatelskość trochę głębiej. Realizuje projekty, które zmuszają ludzi do myślenia, podejmowania decyzji. Nakłaniają do refleksji obywatelskiej: - Przecież żyjemy w określonej społeczności. Powinniśmy pytać samych siebie: co to jest państwo, jaki mam realnie wpływ na jego kształt? Co mogę zrobić, kiedy coś mi się nie podoba? I czy tylko rządzący ponoszą odpowiedzialność za to, jak jest? Czy jak nie ma kładki dla pieszych w miejscu, w którym powinna być, to jest to tylko wina władz samorządowych? Co mogę zrobić, żeby powstała? Często powtarzam znajomym, że polityk powinien czuć oddech obywatela na swoich plecach!
Wolny elektron
Marta studiuje prawo i nauki polityczne jednocześnie. Powoli przyzwyczaja się, że Wybieram to jej praca - chociaż nie lubi tego określenia. Nie potrafi zliczyć godzin, które poświęca dla stowarzyszenia. Codziennie jakieś krótkie akcje, telefony, wizyty na poczcie i siedzenie z księgową. Od trzech lat nie ma dnia, żeby było całkiem spokojnie. Zawsze jest coś do zrobienia. Jak przeprowadza kampanię, to pracuje non-stop. Wtedy jest tylko to. Reszta na jakiś czas schodzi na dalszy plan. Musi poczekać.
– Nie do końca czuję się jak pozarządowiec. Wiem, że formalizacja działań w ramach stowarzyszenia pomaga zachować dobre standardy. Złoszczę się po prostu, że coraz więcej czasu muszę poświęcać na sprawy administracyjne: rozliczanie projektu, księgowanie, KRS… Zamiast tego wolałabym być na spotkaniu merytorycznym – wyznaje. – Charakter pracy w trzecim sektorze nie do końca mnie pociąga. Jestem na takim etapie, że myślę o szukaniu innych rozwiązań. Nie chcę zatracić w sobie tej radości i energii, która zadziałała na początku. Dlatego zawodowo chcę realizować się poza stowarzyszeniem.
Zbyt ciekawie, żeby spać
Czuje, że mam wpływ na swoje otoczenie. Lubi to, co robi i w tym znajduje siłę: - Bawię się i rozwijam. Zdobywam nowe umiejętności w różnych dziedzinach. Spędzam czas z ciekawymi, wartościowymi ludźmi. Niemal codziennie spotykam kogoś nowego. Przede wszystkim jednak, wierzę, że to, co robię ma sens, że rzeczywiście może być lepiej.
Żyje intensywnie. Wolne chwile – pod warunkiem, że je ma – spędza w ciszy i spokoju. Idzie do biblioteki, albo siada z kubkiem herbaty i dobrą książką w domu. Zazwyczaj śpi po cztery godzinny dziennie. Stara się na to nie narzekać. Nawet jak jest zmęczona, wychodzi z domu: – Znajomi, kino, koncert, ciągle coś się dzieje. Życie jest zbyt ciekawe, żeby spać! Wiem, że w jakiejś skali jestem dewiantem aktywności obywatelskiej – śmieje się. – Nie potrafię inaczej – dodaje po chwili.
Źródło: inf. własna