Chcesz, żeby ludziom w Warszawie żyło się lepiej? Masz pomysł na działania społeczno-kulturalne? Zgłoś się do Laboratorium Animatorni. Na pomysły czekamy do końca lutego – zachęca Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę”. Jednym z efektów poprzedniego naboru jest świetnie rozwijający się projekt Marty Pawlaczek.
– Laboratorium Animatorni to odpowiedź na maile, które od lat do nas napływają. Pięć dziesięć tygodniowo – tłumaczy Marta Białek, koordynatorka projektu. Ludzie piszą: „Mam pomysł. Jak się zabrać do realizacji?”. Nie zawsze wysłana mailem porada wystarcza.– Teraz mam fajnie, bo informuję, że na stronie jest formularz i trzeba złożyć krótki opis projektu.
Inicjatywa przypomina wcześniejszy projekt „ę” – Młodzi Menadżerowie Kultury, tyle, że realizowana jest dla Warszawy, a młodość rozciąga się do 75. roku życia. Autorzy wybranych projektów otrzymują środki finansowe, miejsce, potrzebny sprzęt i, co najważniejsze, pomoc doświadczonych animatorów. Marta Białek, która jest w tym projekcie coachem podchodzi do tego zadania bardzo indywidualnie.
– Słucham, co mają do powiedzenia i staram się, by projekt rozwijał się w taki sposób, aby byli w stanie go unieść, a jednocześnie pozwalał na ryzyko, nawet błąd, jeśli dzięki temu będą mogli się czegoś nauczyć.
Chodzi nie tylko o to, by doprowadzić projekt do szczęśliwego końca. Raczej o to, by rozwijał się nawet po oficjalnym finale.
– Dla mnie udany projekt to taki, z którego wyrastają kolejne, który przyciąga następne pomysły. Wtedy mam największe poczucie satysfakcji – wyjaśnia Marta.
Tak właśnie jest z dotychczasowymi laboratoryjnymi inicjatywami. Autorki Makulatura Film Studio otrzymały z kilku miejsc propozycje prowadzenia zajęć. Świetnie rozwija się PROJEKT szabloNOWY. Jego autorka, Basia Czyżewska szuka dodatkowych sponsorów. Miała też spotkanie z firmą odzieżową, która zainteresowała się jej pomysłami. Istnieją plany rozwoju inicjatywy przez Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę”.
Ę-kontynuację znajdzie też projekt Pogotowie Filozoficzne.
Mieć potrzebę
Marta Pawlaczek znalazła informację o Laboratorium Animatorni na stronie „ę”. Akurat zastanawiała się, co zrobić ze swoim wykształceniem filozoficznym. Wiedziała, że nie interesuje jej działalność stricte teoretyczna. Zawsze miała potrzebę kontaktu z ludźmi i chciała spożytkować filozoficzne zainteresowania w sposób praktyczny. Już wcześniej dotarły do niej informacje o działających na Zachodzie poradniach filozoficznych. Znalazła stronę Beaty Maćkowiak-Serazetdinow, która realizuje tę ideę w Polsce w Instytucie Terapii Filozoficznej. Pomyślała, że pójdzie w tę właśnie stronę. Inicjatywa „ę” pomogła skonkretyzować plany. Marta wymyśliła cykl spotkań z filozofią. Wysłała zgłoszenie i dostała z „ę” zaproszenie na rozmowę.
Znaleźć swoją grupę docelową
– Myślałam, że moja propozycja mogłoby trafić do młodzieży. I na pewno tak jest. Natomiast po rozmowie z Martą Białek o tym z kim najlepiej mogę się komunikować, komu dać najwięcej na obecnym etapie swojego życia, doszłam do wniosku, że są to ludzie dorośli.
Stąd pomysł, by projekt adresować do osób po pięćdziesiątce.
Nadać imię
Specjalnością „ę” są dobre nazwy. Przyciągają uwagę i dają wyobrażenie, co się za projektem kryje. Nazwa inicjatywy Marty Pawlaczek z pewnością do takich należy.
– Przedstawiłam kilka nazw, a animatorzy z „ę” je modyfikowali. Mówili: to zbyt pesymistyczne, a to za bardzo kojarzy się z jesienią życia. I w pewnym momencie wymyśliłam „Pogotowie Filozoficzne”. Do tego logo przypominające karetkę.Generalnie podejście do tematu z humorem – uśmiecha się Marta. – Poprosiłam dobrą znajomą o zaprojektowanie ulotek i zaczęłam je roznosić.
Dotrzeć do ludzi
Tu przydały się namiary do miejsc, w których „ę” już podejmowało inicjatywy dla seniorów, kontakty do osób z projektu Seniorzy w Akcji, kontakt do Haliny Kowalskiej, związanej z akcją 50+.
– Miałam dużo szczęścia z grupą – cieszy się Marta Pawlaczek. – Część z pań była z projektu Kobiety z Muranowa, część z Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Prócz tego zostawiałam ulotki w miejscach publicznych np. bibliotekach. Chciałam, by trafiły do mnie również osoby, które potrzebują takiego wsparcia, ale nie angażowały się dotychczas w tego typu działalność.
Samodzielność i wsparcie
– Fajne było to, że miałam wolną rękę. Było dużo sugestii i rad – od czego zacząć, jak liczna powinna być grupa, żeby warsztaty miały sens. Ważne były kontakty do osób z Animatorni. Gdy miałam pytania, zawsze mogłam się do nich zwrócić, załatwić kwestie formalne, wydrukować materiały. Poza tym co tydzień odbywały się spotkania. Ale to była pomoc organizacyjno-logistyczna, nie ingerowano w zamysł. To ja wybierałam gości, przygotowywałam program, zapraszałam ludzi.
Poznać potrzeby
Już na początku Marta wypytała uczestników o nastawienie, z którym przyszli na warsztaty. Odpowiedzi były różne: ciekawość – zarówno programu, jak i samej filozofii; chęć, aby w sposób interesujący spędzić czas. Znalazły się też osoby, które sprowadziła potrzeba określenia na nowo życiowych priorytetów, odszukania sensu w życiu, a także informacja o terapeutycznym działaniu filozofii.
To dla nich Marta zatroszczyła się o psychologiczne bezpieczeństwo i przeprowadziła prywatne konsultacje z profesjonalnym terapeutą, który zapewnił ją, że bardzo trudno zaszkodzić człowiekowi rozmową. Jeśli nawet nie pomoże, na pewno nie zaszkodzi. Z perspektywy czasu widać, że raczej to pierwsze, zwłaszcza, że Marta gotowa była wsłuchać się w potrzeby uczestników.
Być uważnym
– Już po pierwszych zajęciach wiedziałam, że nie wszystko będzie tak, jak sobie wymyśliłam. Przygotowałam wiele elementów urozmaicających zajęcia, natomiast wszystko skupiło się na dyskusji. Uświadomiłam sobie, że muszę reagować na potrzeby grupy.
Stąd prowadzona na bieżąco weryfikacja tematów, co nie oznacza bynajmniej rezygnacji z wyznaczonych wcześniej celów.
– Przerabialiśmy też klasyczne teksty. Na przykład Schopenhauera. Chciałam pokazać, że w filozofii zawsze można znaleźć coś dla siebie. Nawet jeśli język wydaje się nieprzystępny, to – analizując zdanie po zdaniu – docieramy wreszcie do sensu.
Filozofia w działaniu
Jednym z celów Pogotowia było zmierzenie się ze stereotypem filozofii jako dziedziny nieprzystępnej, czysto teoretycznej, napisanej hermetycznym językiem, odległej od rzeczywistości i nie dającej odpowiedzi na życiowe problemy.
– Każdy początkujący student filozofii szuka odpowiedzi na interesujące go zagadnienia – przyznaje Marta Pawlaczek. – Natomiast największym darem, który te studia dają jest uświadomienie sobie, że nie ma jednej odpowiedzi.
To, co z naszego punktu widzenia wydaje się życiową klęską, z punktu widzenia któregoś z systemów filozoficznych może okazać się wartością.
– O tym właśnie mówiła Beata Maćkowiak-Serazetdinow na pierwszym spotkaniu – wspomina Marta Pawlaczek. – W terapii filozoficznej najważniejsze jest to, że człowiek nie ucieka od rzeczywistości, tylko stara się uzyskać do niej zdrowy dystans we własnym umyśle.
Za największy sukces Marta uważa spotkanie, podczas którego kilka osób się otworzyło, zaczęło mówić o swoich problemach. A wszystko to po lekturze tekstu „Wolność a odpowiedzialność” Tadeusza Gadacza.
– Po tych zajęciach wyszłam najszczęśliwsza na świecie.
Co dalej, czyli filozoficzny telefon zaufania
W tej chwili Marta czeka na kolejną dotację. Zajęcia miałyby wystartować od marca. Chciałaby, jednak, żeby coś działo się w międzyczasie, ponieważ uczestnikom bardzo na tym zależy. Myśli, żeby w projekt włączyć inne grupy wiekowe. Ma pomysły na urozmaicenie warsztatów.
– Marzy mi się linia telefoniczna Pogotowia Filozoficznego. Ktoś dzwoni z problem, a osoba po drugiej stronie umie mu zaproponować tekst filozoficzny. Nawet jeśli to nie rozwiąże problemu, to przynajmniej pozwoli spojrzeć na niego z innej strony.
Źródło: inf. własna