W Komisji Dialogu Społecznego ds. Warszawskiej Wisły jest niemal od początku. Od dziecka każde wakacje spędzał na kajakach, najbardziej ceni aktywny wypoczynek. Dziś Piotr Kaliszek przypomina warszawiakom, że Wisła to wymarzone miejsce do rekreacji.
– Wydaje mi się, że miasto dość szybko nauczyło się wtedy, jak nie działać na szkodę natury i robić z niej atut – podkreśla Kaliszek. – Od tamtej pory obserwuję inne KDS-y i mam wrażenie, może mylne, że jesteśmy jednym z przykładów na konstruktywny dialog z miastem. Nie znaczy to, że jest różowo. Kłócimy się, czasem w KDS-ie ogarnia nas frustracja, kiedy pewne oczywiste z naszego punktu widzenia rozwiązania trafiają na opór lub ścianę nie do przebicia – dodaje.
Powrót do Wisły
– To są dosyć długie i wąskie, a jednocześnie stabilne łódki wiosłowe. Ojciec opowiadał mi, że na taką łódkę brało się dziewczynę albo przyjaciół i płynęło w górę lub w dół rzeki na piknik. To ważne, że dawało się na niej płynąć pod prąd – wspomina Kaliszek. W latach 60., jak podkreśla, zdarzyły się dwie rzeczy, kluczowe dla upadku tego rodzaju aktywności: Zalew Zegrzyński i zanieczyszczenie Wisły. Ten pierwszy przyciągnął żeglarzy, dla których Wisła była zawsze trudną i niewdzięczną rzeką, to drugie przybliżyło pływanie po Wiśle do sportów ekstremalnych, przynajmniej pod względem doznań węchowych i estetycznych.
– Trochę się mocujemy z RZGW. Oni oczekują, że miasto zafunduje boje czy wyznaczy szlak nocnego pływania, czyli zrobi za nich robotę. Zgłaszamy te pomysły do Budżetu Partycypacyjnego, na razie się nie udało. Chcemy stworzyć na pomostach punkty informacji i animacji, wyjść poza wąskie grono wodniaków i otworzyć się na pozostałych mieszkańców – zaznacza Kaliszek.
Pomost
– Warszawskie Tramwaje to spółka miejska o działaniu quasi-urzędniczym – opowiada Kaliszek. – Doświadczenie pracy tam pozwala mi lepiej zrozumieć różne ograniczenia, przed jakimi stoją urzędnicy miejscy. Moich kolegów i koleżanki z KDS-u jakieś procedury doprowadzają do szewskiej pasji, a ja – choć równie zirytowany – rozumiem i przyjmuję fakt, że coś wymaga piętnastu parafek i decyzji opornego prawnika. Urzędnika nie pogania konieczność osiągania biznesowego wyniku, ma też często ograniczone pole do rozwoju, awansu, nie do końca dziwi mnie więc, że często chce mieć święty spokój – dodaje.
Ryszard Romanowski to prezes Fundacji Pro Bono PL. Piotr jest w świecie NGO rzadkim zjawiskiem – mówi. – To człowiek, który łączy w sobie pasję i zaangażowanie, z niezwykłym uporządkowaniem i myśleniem analitycznym. To dzięki tym cechom wiślany KDS tak efektywnie i konstruktywnie działa – zaznacza Romanowski.
– Piotr potrafi też być wybuchowy, zdenerwować się i trzymać swoich przekonań – twierdzi Romanowski. – To dlatego, że on swoje zadania traktuje niezwykle poważnie i dzięki temu jest tak dobry w tym, co robi. Jest też doskonałym pomostem między NGO a urzędnikami – dodaje.
Ważna lekcja
– Już tak mam, że jak się w coś angażuję, to wchodzę w to do końca. Czasem zazdroszczę ludziom, którzy wychodzą z pracy i wyłączają się, zostawiają wszystko za drzwiami, ja tak nie potrafię – tłumaczy Kaliszek. – Jednocześnie uczę się, jak oddawać pole innym. Nie muszę sam robić wszystkiego: taką lekcję wyciągnąłem lata temu i wciąż o niej pamiętam. Organizowałem piknik kajakowy i chciałem wszystko zrobić sam, w młodości nie nauczono mnie współdziałania. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że właśnie powinienem być w dwóch miejscach naraz i to natychmiast. Sparaliżowało mnie. Od tamtej pory staram się dzielić zadaniami – opowiada.
To działa w dwie strony. Kiedy jako KDS wyszli do miasta z pomysłem na projekt „Dzielnica Wisła”, Urząd właściwie w całości go od nich przejął i zrealizował jako swój. Część przedstawicieli NGO miała o to pretensje, Kaliszek podkreślał zalety tego rozwiązania: projekt się toczy, Wisła na tym zyskała.
Współpraca z miastem jest wyzwaniem, ale Kaliszek ma wrażenie, że udaje się prowadzić z nim faktyczny dialog. – Mamy wrażenie, że miasto miewa wobec nas wygórowane oczekiwania. To nam z jednej strony działa na ambicję i motywuje do rozwoju, z drugiej znamy nasze ograniczenia. Są wśród nas mikro-organizacje, tymczasem miasto oczekuje od nas czasem spektakularnych wyników. Warszawa to piekielnie trudny teren do działania. Jeśli robisz coś, co nie jest „Wiankami nad Wisłą”, to przepada, nikt o tym nie słyszy – zaznacza Kaliszek.
Przystań Warszawa
2017 rok został ogłoszony Rokiem Rzeki Wisły. To oni o to zawalczyli. Na początku miasto nie było zbyt entuzjastyczne, ale z czasem bardzo się zaangażowało. Dla środowiska skupionego w KDS-ie to okazja do rozwoju, choć nie brakuje im obaw, czy sprostają temu zadaniu.
Zresztą okazji do rozwoju w najbliższym czasie nie zabraknie. W lipcu 2017 roku ma ruszyć Przystań Warszawa, obecnie ukochane wiślane dziecko Piotra Kaliszka. Miasto buduje obiekt, które będzie w sobie łączyć potencjał wodniacki z animacyjno-społecznym. U nasady Cypla Czerniakowskiego powstanie miejsce skupiające miłośników wiślanej rekreacji, jednocześnie nie będzie skoncentrowane wyłącznie na celach wyczynowo-sportowych.
Co to oznacza w praktyce? Fakt, iż pośród organizacji ze środowiska tego KDS-u znalazło się kilkanaście, które ufa sobie na tyle i na tyle chce współpracować, że wspólnie będzie zarządzać tym miejscem. – Jestem z tego bardzo dumny i wierzę, że znajdziemy sposób na sprawne zarządzanie – podkreśla Kaliszek.
Poznaj ludzi sektora pozarządowego, dowiedz się, kto jest kim w NGO. Odwiedź serwis ludziesektora.ngo.pl.
Warszawiacy wrócili już nad rzekę, czasem nawet myślę, że trochę nas tam za dużo. Teraz, kiedy z czystością Wisły jest już lepiej, czas wrócić na jej wody.
Źródło: Inf. własna [warszawa.ngo.pl]
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23