– Jestem osobą bezrobotną, od kilku miesięcy nie mogę znaleźć pracy. Podczas rozmów kwalifikacyjnych spotykam się z opiniami, że jestem zbyt młoda albo za stara, że brak mi doświadczenia albo wykształcenia. Wiem, że w podobnej sytuacji jest wiele osób. Nadal próbuję, choć przyznam, że efekty rozmów nie są krzepiące. Człowiek zaczyna się zastanawiać, gdzie popełnił błąd. Czy naprawdę jest bezwartościowy i do niczego się nie nadaje? – pyta Barbara.
Trzeba przyznać, że sytuacja bezrobotnych na rynku pracy do najłatwiejszych nie należy. Pracodawcy mają swoje wymagania, to prawda. Trzeba dobrze znać swój potencjał, być pewnym siebie, umieć przekonać do siebie pracodawcę, być komunikatywnym, wiele umieć. Dziś trzeba być jak kawa – 3 w 1. To jedna strona medalu. Druga jest taka, że tak jak nie ma na świecie dwóch takich samych osób, tak i nie ma dwóch takich samych pracodawców. Są ci, na których narzekamy, ze względu na wysoki poziom wymagań w stosunku do pracownika, co w porównaniu z proponowaną płacą jest jednym wielkim nieporozumieniem. Są i ci pracodawcy, którzy zasługują na uznanie i szacunek. O tych ostatnich słychać rzadziej.
– Córka próbowała wielu rzeczy. Była na kilku rozmowach, roznosiła CV, ale odzewu brak. Poszła na kurs, nauczyła się nowego zawodu. Pomogło… na kilka miesięcy. Dostała pracę, ale później szef powiedział, że nie ma pieniędzy na to, by zatrudniać ją legalnie. Została, żeby móc zarobić, ale do lat pracy to się nie liczy, a jak coś się stanie w pracy, to dopiero będzie nieszczęście – mówi Aleksandra, mama Barbary.
Są takie zdarzenia w życiu, które determinują nas, aby podjąć wyzwanie. Czasem są bardzo śmiałe. Przysłowie jednak mówi, że kto nie ryzykuje…
– Może spróbować zrobić coś razem? W pojedynkę bym się nie odważyła, ale razem możemy dać radę. Ja mam trochę przepracowanych lat, umiem robić to i owo, ty też przecież nie masz dwóch lewych rąk. Może się uda? – wpadła na odważny pomysł koleżanka Basi. – Zyskujemy niezależność, nikt już więcej mi nie powie: „Jest pani za stara, za mało doświadczona”.
– Najlepiej być swoim własnym szefem. Ale nie każdy ma umiejętności i wystarczającą odwagę, żeby otworzyć własny biznes – przyznaje Basia. – Dlatego trochę poszperałyśmy, posłuchałyśmy, dowiedziałyśmy się w kilku miejscach o różnych możliwościach i chyba zaryzykujemy. Otworzymy własny biznes – dodaje Zosia.
Nie same, ale w kilka osób. Przynajmniej pięć. Takie jest minimum, aby utworzyć spółdzielnię socjalną. – Wiemy, że osób w podobnej sytuacji jest wiele. Małe szanse, żeby znaleźć pracę i to taką, żeby człowiek był zadowolony i robił to, co lubi. Może uda się stworzyć grupę, która zgodnie będzie pracować na siebie. I to jest właśnie plus. Możemy zadbać o siebie, swoje potrzeby, rozwijać własne umiejętności i zainteresowania poprzez pracę. Łatwo pewnie nie będzie, ale jesteśmy na to przygotowane – zgodnie twierdzą panie.
Istnieją pewne instrumenty, które wspierają tworzenie spółdzielni socjalnych. Można starać się o dotacje na utworzenie spółdzielni socjalnej, refundacje składek ZUS. Są też ośrodki, które wskazują, jaką drogę trzeba przejść, aby spółdzielnia mogła powstać.
Ośrodek Wspierania Inicjatyw Ekonomii Społecznej zaprasza wszystkie osoby zainteresowane zagadnieniem spółdzielni socjalnych. Można tu skorzystać z Infopunktu, biblioteczki ekonomii społecznej oraz dowiedzieć się kto i w jaki sposób może utworzyć spółdzielnię socjalną. Zainteresowane osoby powinny kierować się do siedziby Elbląskiego Stowarzyszenia Wspierania Inicjatyw Pozarządowych, prowadzącego Ośrodek – ul. Zw. Jaszczurczego 17 w Elblągu.
Ośrodek prowadzony jest w ramach projektu „OWIES – Ośrodek Wspierania Inicjatyw Ekonomii Społecznej”. Projekt realizowanego ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.
Źródło: Ośrodek Wspierania Inicjatyw Ekonomii Społecznej