Już czwarty raz ma miejsce w Warszawie letnia akcja "Joga w parku". W jej ramach w każdą niedeszczową sobotę i niedzielę do 28 sierpnia można przyjść na darmowe zajęcia jogi.
Zajęcia odbywają się w soboty o godz. 10.15 w Parku Skaryszewskim (polana naprzeciwko Ogrodu Różanego) i w niedziele godz.10.15 na Polu Mokotowskim (polana koło Małych Stawów).
Nogi do nieba
Przychodzę na 10.15 do Parku Skaryszewskiego. Bałam się, że nie będę mogła znaleźć polanki naprzeciwko Ogrodu Różanego, ale o nic nie muszę pytać, podążam tylko za rowerzystami i pieszymi z matami. Zaraz przedstawiona zostaje nam prowadząca (co tydzień jest to instruktor z innej warszawskiej szkoły jogi) i zaczynamy. Słońce grzeje nas w twarze gdy leżymy w pozycji relaksującej - kilka uczestniczek ćwiczy nawet w bikini, żeby się opalić. Ćwiczenia są nietrudne - pani instruktorka mówi, że ze względu na osoby początkujące nie włączy do programu żadnych zaawansowanych pozycji. Jest nas około 50 osób - przeważają kobiety, ale jest też ze 20 panów. Są starsi i młodsi. Ci, którzy nie mają mat, ćwiczą na kocykach, a pod koniec sesji trzy osoby dostają maty i książki w prezencie. Za to pani instruktorka co chwila się myli: "I wyciągamy się do sufitu. Ojej, do nieba!" - poprawia się zaraz.
Następnego ranka na Polu Mokotowskim jest nas już chyba setka. Tym razem łatwo nie jest - wszyscy śmieją się, gdy prowadząca prezentuje pozycje godne gimnastyczki i prosi nas o powtórzenie. "To jest możliwe!" - tłumaczy niedowiarkom i miejskim leniuchom. Ale poziom wydaje mi się być za wysoki - starsza pani z przodu już nawet nie próbuje powtarzać skrętów, z którymi nie dają sobie rady młodzi, tylko siedzi i patrzy. Ćwiczące obok mnie napakowane osiłki stękają z wysiłku i usiłują opanować drżenie mięśni. Wreszcie sesja kończy się zasłużoną relaksacją. Niektórzy zostają posiedzieć na trawie, pogadać. Ptaki śpiewają. Jest naprawdę miło.
Tylko po przyjściu do domu trzeba uprać matę. Cóż, nawyk sprzątania po naszych pupilach jeszcze nie wszystkim się utrwalił…
Czasem ciężko, zwykle przyjemnie
Gdy zjawiam się kolejny raz, ponownie w Parku Skaryszewskim, z podziwem stwierdzam, że mimo pełnego zachmurzenia jest tu ponownie ponad 50 osób. Niestety, po około 5 minutach zaczyna kropić. Co odważniejsi zostają na trawie. - Przecież nie jesteśmy z cukru - śmieją się. Jednak kiedy zaczyna mocniej padać, wszyscy uciekamy pod drzewo. Niektórzy idą do domu, lecz większość zostaje. I słusznie - po 10 minutach po deszczu nie ma śladu, a my ćwiczymy na wilgotnej trawie aż do południa. Filip, student fizyki, jest na jodze w parku pierwszy raz. - Jogę ćwiczę na poważnie od roku, ale nigdy wcześniej nie robiłem w parku - uśmiecha się. - Chodzę na jogę regularnie od kilku lat - mówi mi jedna z ćwiczących dziewczyn, ale na sali gimnastycznej to nie to samo co w parku. Tu jest inna atmosfera, trawa, drzewa, ptaki. Jej zdaniem tylko około 10 procent zajęć nie odbywa się z powodu deszczu. - Zazwyczaj jest bardzo fajnie, czasem zdarza się, że jest zbyt intensywnie, za szybko - mówi jedna ze starszych uczestniczek. Z jogą ma do czynienia pierwszy raz, ale jest bardzo zadowolona. Pochodzi, wypróbuje różnych instruktorów, wybierze szkołę i jesienią się zapisze. Jeden z panów przychodzi i w soboty i w niedziele - to jego drugie doświadczenie z jogą - pierwszy raz próbował ćwiczyć sam.
"Z tłumu płynie siła"
Na koniec rozmawiam z instruktorką. Mówi, że bardzo lubi prowadzić zajęcia na dworze, w naturze, pod gołym niebem. - Przede wszystkim przychodzi więcej ludzi, normalnie prowadzę zajęcia dla około 15 osób, a tu potrafi przyjść ponad 100! I ludzie są otwarci, pozytywnie nastawieni i z tego płynie wielka siła - opowiada.
Zdarzyło się też w ostatnia niedzielę, że instruktor nie dojechał, lecz zajęcia odbyły się i tak. Poprowadziły je, mimo onieśmielenia, cztery panie ćwiczące jogę od jakiegoś czasu. Gratulujemy odwagi i zapału!
Źródło: gazeta.pl Warszawa