Ordo Iuris: „Wnioski o informację publiczną skierowaliśmy do przykładowych organizacji”. Sprawdziliśmy. To nieprawda
Parę tygodni temu Instytut Ordo Iuris złożył wnioski o dostęp do informacji publicznej do 70 organizacji pozarządowych. Sam Instytut twierdzi, że były to „przykładowe organizacje dysponujące środkami publicznymi”. To jednak nieprawda – ich wybór był zdecydowanie celowy.
Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris to organizacja pozarządowa działająca – jak sama o sobie pisze – w obronie ładu prawnego oraz istniejącego ładu społecznego. W tym celu zajmuje się nie tylko kontrolą działania władz publicznych, występowaniem w procesach sądowych, czy tworzeniem analiz i raportów, ale także kontrolowaniem i prześwietlaniem innych organizacji pozarządowych – zwłaszcza tych, które Instytut uznaje za swoich ideowych oponentów. Tak było w przypadku organizacji korzystających z funduszy norweskich, rozdysponowywanych przez Fundację Batorego, jak i w przypadku organizacji kobiecych i feministycznych.
Obecnie Ordo Iuris prześwietla organizacje równościowe, zwłaszcza działające na rzecz osób LGBT+. I nie bardzo chce się do tego publicznie przyznać.
Ordo Iuris miało prawo złożyć wnioski
O tym, że Ordo Iuris podjęło działania wobec organizacji równościowych, świadczą przynajmniej dwie rzeczy. Po pierwsze, wnioski o dostęp do informacji publicznej złożone do kilkudziesięciu organizacji i analiza tego, kto je otrzymał. Po drugie, informacje, które wysyła Ordo Iuris do swoich sympatyków i darczyńców. Te ostatnie stoją zaś w sprzeczności z odpowiedziami udzielanymi mediom w tej sprawie.
Jak informuje nas Nikodem Bernaciak z Centrum Analiz Ordo Iuris, 17 i 18 lipca 2019 roku wnioski trafiły do 70 organizacji. Zakres wnioskowanej informacji był szeroki. Dotyczył w zasadzie wszystkich informacji związanych z wykonywaniem zadań publicznych i dysponowaniem majątkiem publicznym przez te organizacje. We wniosku poproszono o wyszczególnienie poszczególnych zadań, programów lub projektów, prowadzonych w ramach tych działań – wraz z ich „nazwami, charakterem, założeniami, celami i grupami docelowymi oraz realizatorami”. Wniesiono również o kopie wszystkich „umów, porozumień lub innego rodzaju aktów lub decyzji, na podstawie których Organizacja uczestniczyła w działaniach”. Dalej poproszono o listę wszystkich organów administracji publicznej – centralnej i lokalnej – od których organizacje otrzymywały dotacje, oraz ich konkretnych sum. Ostatni punkt dotyczył dysponowania miejskimi lokalami udostępnianymi na preferencyjnych warunkach.
Początkowo nie było jasne, o informacje z jakiego okresu wnioskuje Ordo Iuris. Na prośbę organizacji czas ten został dookreślony do 5 lat.
Organizacje, które otrzymały wnioski, wyraziły swoje zaniepokojenie tymi działaniami. Według informacji, które udało nam się zdobyć, planują jednak odpowiedzieć na wniosek Ordo Iuris, mimo związanych z tym utrudnień i wyzwań.
Nie ulega wątpliwości, że Instytut miał prawo zapytać o informację publiczną organizacje wykonujące zadania publiczne – podobnie jak każdy obywatel i obywatelka. – Wniosek Ordo Iuris to zwykły wniosek, który może w każdej chwili wpłynąć do organizacji, która dysponowała lub dysponuje publicznymi pieniędzmi. Sam ten wniosek to w gruncie rzeczy pytanie o nasze umowy na realizację zadań publicznych i ewentualnie inne, które prowadzą do korzystania z pieniędzy podatnika: polskiego lub europejskiego – komentuje Katarzyna Batko-Tołuć z Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, organizacji od lat walczącej o dostęp do informacji publicznej, która również otrzymała wniosek z Ordo Iuris. Dodaje jedynie, że być może w przypadku niektórych informacji Ordo Iuris powinno wykazać szczególny interes publiczny, gdyż ich dostarczenie może wymagać dłuższych analiz.
Organizacje mają prawo się obawiać
Oprócz aspektu prawnego, istotny jest jednak również aspekt psychologiczny, na który także zwraca uwagę Batko-Tołuć. – Istnieje przekonanie, że raport z zebranych informacji będzie nierzetelny. Może tak być. Środowisko Ordo Iuris, z którym związana jest wnioskodawczyni, zasłynęło już wieloma manipulacjami. Ale to tu leży problem, a nie w tym, że ktoś pyta. Opinii publicznej należy się od nas rzetelna informacja o tym, jak skorzystaliśmy z pieniędzy podatnika – komentuje.
– Mam poczucie, że organizacje, które otrzymały wniosek, ostatecznie zdadzą egzamin z przejrzystości i wysokich standardów w życiu publicznym. Sporo już odpowiedziało, część pewnie przedłużyła termin, bo gdy nie ma się pracowników i biura, dużo trudniej jest sprawnie zeskanować i zanonimizować dokumenty.
– Ponieważ zaoferowaliśmy pomoc prawną w ramach poradnictwa Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, dostaliśmy kilka odpowiedzi do wglądu. Były solidnie przygotowanymi, rzetelnymi dokumentami – dodaje.
Jasnym jest, że Instytut mógł o te informacje poprosić. Kluczowe jednak jest pytanie, do czego mu one posłużą. Postanowiliśmy o to zapytać u źródła.
I tu zaczęły się schody.
O czym Ordo Iuris milczy?
Do Ordo Iuris wysłaliśmy szereg pytań, między innymi o cel pozyskiwania tych informacji od organizacji. Zapytaliśmy także, czy posłużą do opracowania raportu lub publikacji. Nikodem Bernaciak odpowiedział: – Informacja publiczna jest pozyskiwana i gromadzona w ramach ogólnego, prowadzonego na bieżąco monitoringu efektywności wydatkowania środków publicznych na cele istotne społecznie, w tym związane z przeciwdziałaniem dyskryminacji.
Przyznał, że dotąd podobne zestawienia były publikowane „przy różnych okazjach również przez Fundację Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris”. Niestety, na wprost zadane pytanie o cel zbierania tych akurat informacji od tych konkretnych 70 organizacji nie odpowiedział – podobnie jak na pytanie, czy posłużą one stworzeniu raportu. Nie otrzymaliśmy również odpowiedzi na pytanie o to, czy uważa, że działania Ordo Iuris są adekwatne do celu. W tym wypadku dowiedzieliśmy się jedynie, że Instytut określił czas, o informacje z którego wnioskuje od organizacji. Nie znając zaś celu działań, trudno będzie ocenić ich adekwatność także opinii publicznej.
Warto jednocześnie zauważyć, że ów „ogólny, prowadzony na bieżąco monitoring efektywności wydatkowania środków publicznych” dotąd był monitoringiem punktowym: dotyczył przede wszystkimi ideowych oponentów Ordo Iuris. Tym istotniejsze wydaje się kolejne pytanie, które zadaliśmy Instytutowi: według jakiego kryterium były wybierane organizacje, do których został skierowany wniosek o udostępnienie informacji publicznej?
– Organizacje, do których został skierowany wniosek, były przykładowymi organizacjami pozarządowymi, co do których można było domniemywać na podstawie informacji dostępnych publicznie, że w ostatnich latach dysponowały środkami publicznymi przekazanymi im przez organy administracji publicznej – twierdzi Bernaciak.
Jego odpowiedź – sugerująca, że wybór organizacji był niemalże przypadkowy – budzi jednak bardzo poważne wątpliwości.
To akcja skierowana w organizacje równościowe
Ordo Iuris – mimo ponawianej prośby – nie przesłało nam pełnej listy 70 organizacji, do których skierowało swoje wnioski. Dotarliśmy jednak do nazw 45 z nich (niemal 65% wszystkich). Analiza ich działalności stawia pod dużym znakiem zapytania rzekomą „przykładowość” ich wyboru. I wyjaśnia niechęć Instytutu do pokazania pełnej listy. Bo organizacje, które otrzymały wniosek, w żadnej mierze nie są „przykładowe”. Zostały wybrane z konkretnego klucza.
Wśród 45 organizacji, o których wiemy, 43 można uznać za działające na rzecz poszanowania praw człowieka. Wśród nich znajdziemy aż 20 organizacji działających na rzecz osób LGBT+, 7 organizacji feministycznych, 9 – nazwijmy to – ogólno-prawoczłowieczych, 4 zajmujące się edukacją antydyskryminacyjną, obywatelską i seksualną, 2 działające na rzecz migrantów i wielokulturowości oraz 1 antyfaszystowską. Dwie pozostałe to jedna organizacja stricte strażnicza, druga zaś – kulturalna organizująca festiwale filmów dokumentalnych.
Dla porównania warto spojrzeć na udział organizacji zajmujących się szeroko pojętymi prawami człowieka i wspieraniem mniejszości w całym sektorze organizacji społecznych. Według danych Stowarzyszenia Klon/Jawor takich NGO jest w sektorze… mniej niż 1%. Załóżmy, że wszystkie organizacje, o których nie udało nam się dowiedzieć, nie mieszczą się w tej kategorii (co jest założeniem mało uzasadnionym, o czym dalej). Nawet wówczas organizacje równościowe i prawoczłowiecze stanowią przynajmniej 61% wszystkich adresatów wniosków skierowanych przez Ordo Iuris.
Jeszcze mniejszą część sektora stanowią organizacje wspierające konkretnie i przede wszystkim osoby LGBT+. Wśród tych, do których Instytut skierował swoje wnioski, stanowią one jednak minimum 28% wszystkich (znów: zakładając, że wśród pozostałych 25 nie ma kolejnych tego typu NGO).
Ponadto również wiele innych organizacji na liście wspiera osoby LGBT+ w różnym stopniu.
Wreszcie: wiemy, że wnioski zostały wysłane także do grup nieformalnych wspierających osoby LGBT+, które to grupy nie mają podmiotowości prawnej. To tym mocniej potwierdza wniosek, że wybór był nieprzypadkowy i że nie chodziło nawet o organizacje jako takie.
W obliczu tych danych trudno poważnie traktować wypowiedź Bernaciaka, który w odpowiedzi na nasze pytania napisał: „Wśród organizacji, do których zostały złożone wnioski, znajdują się, obok wielu innych, także przykładowe organizacje, których program lub działalność zakłada lub dopuszcza współpracę z szeroko rozumianym ruchem ideologicznym LGBT” (podkreślenie od redakcji). Przyjmując tak szeroką definicję (zaproponowaną przez samo Ordo Iuris), warto zauważyć, że spełnia ją – na podstawie działań, statutów, deklaracji i przyjmując zachowawcze kryteria – przynajmniej 36 z 45 organizacji, o których wiemy, że został do nich skierowany wniosek o udostępnienie informacji publicznej.
Prezes OI mówi jasno: „Monitorujemy organizacje LGBT”
To, że wybór tych organizacji był dalece nieprzypadkowy, potwierdza również list – podpisany przez prezesa Ordo Iuris, Jerzego Kwaśniewskiego – wysłany do osób wspierających Instytut. Kwaśniewski pisze w nim między innymi: „zaangażowanie ogromnego budżetu Warszawy w takie przedsięwzięcia to nie wszystko, za całym politycznym ruchem LGBT stoją liczne i dotąd nieujawnione źródła finansowania. Sprawdzamy finansowanie organizacji LGBT z publicznych pieniędzy i zagranicznych źródeł. Dlatego rozpoczęliśmy szeroko zakrojony monitoring działalności organizacji LGBT w Polsce. Do każdej z nich wysłaliśmy wiążące wnioski o dostęp do informacji publicznej, zadając szereg precyzyjnych pytań o źródła finansowania i prowadzoną działalność. Jednocześnie nasi eksperci przystąpili do badania sprawozdań finansowych i merytorycznych każdej z tych organizacji” (podkreślenia od redakcji).
To kolejny dowód na manipulację, jakich dopuściło się Ordo Iuris w odpowiedzi na nasze pytania.
W korespondencji do swoich sympatyków i darczyńców prezes Ordo Iuris stawia sprawę jasno i klarownie. W komunikacji z dziennikarzami te same działania są rozmywane. Tam chociażby, gdzie prezes Kwaśniewski pisze „każdej organizacji LGBT”, Bernaciak dziennikarzom odpowiada: „przykładowe organizacje”. Kolejny tego typu przykład to kwestia celu zbierania tych informacji. Mimo wprost zadanego pytania o to, czy efektem tych działań będzie powstanie raportu, nie otrzymaliśmy – jak już wspomniano wyżej – wiążącej odpowiedzi. Tymczasem w rzeczonym liście prezesa Kwaśniewskiego czytamy wprost: „Zjawisko utrzymywania ruchu LGBT ze środków publicznych opiszemy niebawem w dokładnym raporcie” (podkreślenie od redakcji).
Na pytanie, skąd biorą się te rozbieżności w informacjach przekazywanych mediom (czyli opinii publicznej) oraz sympatykom, Filip Bator z działu Komunikacji Ordo Iuris nie umiał, niestety, odpowiedzieć.
Komentarz NGO.pl
W sprawie wniosków o dostęp do informacji publicznej złożonych przez Instytut Ordo Iuris do szeregu organizacji społecznych jasne są trzy rzeczy.
Po pierwsze, Ordo Iuris – jak każdy obywatel i obywatelka – miał prawo złożyć takie wnioski i oczekiwać informacji na temat działań podejmowanych przez organizacje z pieniędzy publicznych. Szczegółowej analizie podlega oczywiście to, które z tych wniosków dotyczyły informacji przetworzonych i podlegały innym obostrzeniom, niemniej samo prawo jest jasne i klarowne. Wygląda zresztą na to, że wnioskowane informacje Instytut otrzyma.
Po drugie, Ordo Iuris złożyło te wnioski w jasnym i określonym celu – prześwietlenia organizacji działających na rzecz praw człowieka, równości oraz praw mniejszości, zwłaszcza zaś osób LGBT+ w Polsce. Z listu prezesa Kwaśniewskiego jasno wynika, że wybór był celowy. I znów – Ordo Iuris ma do tego prawo. Nie ma wszak obowiązku ani środków, by w ten sposób sprawdzać wszystkie organizacje społeczne w Polsce. To oczywiste, że podejmuje działania zgodne ze swoją – nawet jeśli radykalną – linią programową.
Po trzecie, tym dziwniejsze jest zachowanie Instytutu Ordo Iuris przy odpowiadaniu na pytania dziennikarzy. Kluczenie, niejasne wypowiedzi, manipulacje niezgodne z prawdą oraz z deklaracjami prezesa samego Ordo Iuris składanymi sympatykom Instytutu.
Organizacje, do których Ordo Iuris skierował swoje wnioski, stoją przed egzaminem. Część z nich już go zdała. Na razie jednak pod względem przejrzystości działań i ich komunikowania opinii publicznej najgorzej wypada… odpytujący.
A wystarczyłoby przecież wprost powiedzieć, jak, po co i dlaczego się działa. I nie traktować zadających pytania dziennikarzy jak idiotów, którzy nie ustalą podstawowych faktów. Przecież chcecie jawności i przejrzystości, prawda?
Bo na razie to jednak trochę wstyd.
Ignacy Dudkiewicz – redaktor naczelny Publicystyki w portalu ngo.pl, redaktor naczelny Magazynu „Kontakt”.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.