Obywatelska Inicjatywa Ustawodawcza do poprawki? Obywatele nie są równo traktowani
JARASZEK: Wygenerowany przez zbieranie podpisów pod OIU zapał zostaje mocno przygaszony przez to, w jaki sposób traktowane są projekty obywatelskie. Większość z nich odpada w pierwszym czytaniu.
Obywatelska Inicjatywa Ustawodawcza (OIU) została stworzona, aby umożliwić Polakom decydowanie w ważnych dla nich sprawach. Teoretycznie stawia obywateli na równi z posłami, Senatem, Prezydentem i Radą Ministrów (art. 118 Konstytucji RP). Ale czy tak jest w rzeczywistości?
Wszystko do kosza?
Każdy z tych podmiotów może wnieść swój projekt ustawy pod obrady Sejmu, oczywiście po spełnieniu określonych wymogów. Kwestią dyskusyjną jest to, czy wymogi w odniesieniu do OIU nie są za wysokie, a tym samym trudne do spełnienia. Pojawiają się głosy, że zebranie 100 tysięcy podpisów w trzy miesiące jest niemożliwe dla mniejszych, nieformalnych grup, że taką liczbę podpisów mogą zebrać instytucje z dużą infrastrukturą i siatką kontaktów. Jednak, jak pokazał 2015 rok, to nie zbiórka podpisów i wymogi formalne stwarzają największe problemy dla projektów obywatelskich. Polacy w zeszłym roku wykazali energię i chęć do działania. Nie dość, że był to rok wyborczy i masowo zbierane były podpisy pod listami kandydatów i komitetów wyborczych, to jeszcze ludzie podpisywali się na listach poparcia dla siedmiu projektów obywatelskich.
Niestety, ten wygenerowany zapał został mocno przygaszony przez to, w jaki sposób traktowane były przez polityków wszystkie projekty obywatelskie, również te z poprzednich lat. Większość z nich odpadła w pierwszym czytaniu, czyli zostały odrzucone bez procedowania ich w pracach komisyjnych. Część z nich, po pierwszym czytaniu nie doczekała się już kolejnego, to znaczy, że prace w komisjach były na tyle powolne lub rozległe, że nie udało się zakończyć procesu legislacyjnego. Pamiętam, gdy informowałam na prowadzonym przeze mnie fanpage’u „Obywatele decydują” o tym, co dzieje się w Sejmie z poszczególnymi projektami ustaw, przeważająca część fanów komentowało to z dużą dozą pesymizmu i zniechęcenia pisząc, że: „nie ma to sensu, bo i tak wyrzucą wszystko do kosza”.
Wzmocnijmy obywateli
W tym miejscu wracam do pytania o to, czy projekty obywatelskie są równe z projektami innych uprawnionych podmiotów. Oczywiście, że nie są. Podstawowa różnica polega na poziomie znajomości prawa i dostępie do instytucji ustawodawczych. Wszyscy, to jest posłowie, Senat, Prezydent i Rada Ministrów, oprócz obywateli, mają bezpośredni dostęp do posłów i posłanek decydujących o tym, czy dana ustawa przejdzie, czy nie. Znają ich, mogą się z nim spotykać, rozmawiać, negocjować, właściwie bez żadnych trudności. Wszyscy, poza obywatelami, nie ponosząc dodatkowych kosztów, mają dostęp do prawników i doradców, specjalizujących się w pisaniu ustaw i procesie legislacyjnym. W końcu wszyscy, z wyjątkiem obywateli, znają bardzo dobrze specyfikę pracy w Sejmie.
Ukłon w stronę obywateli
Wciąż uczymy się demokracji, interesowania się swoim państwem, angażowania w pracę nad nim. To długotrwały proces i bez zachęty czy impulsu nie pójdziemy do przodu. Patrząc na to, co działo się z obywatelską inicjatywą ustawodawczą na przestrzeni tych prawie siedemnastu lat jej funkcjonowania, myślę, że rządzący powinni zrobić ukłon w stronę obywateli i pomóc im zaangażować się w budowanie kraju. Bo przecież o to w demokracji chodzi, prawda?
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
To nie zbiórka podpisów i wymogi formalne stwarzają największe problemy dla projektów obywatelskich.