O szczepionkach na odporność, MMS-ach, plecaku ewakuacyjnym i lesie, czyli co ze mną zostało po dorocznej konferencji NIW [komentarz]
Jesteśmy po kolejnej dorocznej konferencji Narodowego Instytutu Wolności. Tym razem odbyła się ona pod hasłem „Silne organizacje, odporne społeczeństwo”. Nie trudno więc się domyśleć, że słowa takie jak „odporność”, „zagrożenie”, „bezpieczeństwo” były odmieniane przez wszystkie przypadki i różne okoliczności. Ze mną zostało kilka innych słów.
Bardzo przemówiło do mnie przyrównanie budowania odporności społecznej do prac nad szczepionkami. Tę metaforę zastosował minister Jakub Stefaniak, zastępca szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. To właściwie bardzo proste i trafne skojarzenie: szczepimy się, by zyskać odporność. Jeśli jednak przyjrzeć się temu baczniej, to metafora nabiera znacznie głębszego znaczenia. I wcale nie jestem pewna, czy pan minister, jak i inni uczestnicy i uczestniczki panelu otwierającego konferencję mają tego świadomość.
Szczepionka na odporność
Dość powszechna jest już wiedza (szczególnie po doświadczeniu pandemii covid-19), że prace nad wynalezieniem dobrej szczepionki – czyli skutecznie chroniącej przez określoną chorobą i bezpiecznej dla osoby, która ją przyjmuje – trwają latami i są dość kosztowne. Ponad to, nie wystarczy jednorazowe podanie preparatu. Potrzebne są dawki przypominające, odpowiadające na zmutowane wersje chorobotwórczych drobnoustrojów.
Podobnie jest z odpornością społeczną. Jej zbudowanie, wykształcenie w organizmie jakim jest społeczeństwo wymaga czasu i pieniędzy. Jest to proces rozłożony na lata, w którym potrzebna jest uważność na zmieniające się warunki lokalnie i globalnie, i elastyczne reagowanie na nie.
Jednym z głównych składników odporności społecznej (nie jedynym, ale bardzo istotnym) jest zaufanie. Słusznie zwróciła na to zresztą uwagę ministra Adriana Porowska, także w czasie panelu otwierającego konferencję. Problem jednak w tym, że zaufania nie zbuduje się w ciągu kilku miesięcy, nie zdobędzie się podczas pikniku czy szkolenia i nie kupi się za jeden ani nawet za dwa granty.
Czy uda się wykorzystać potencjał MMS?
Słychać to było bardzo dobrze podczas jednego z ostatnich paneli konferencyjnych, poświęconego programowi Moc Małych Społeczności.
Panel poprzedziło pięć prezentacji organizacji, które wzięły udział w programie MMS, zdobyły pieniądze i zrealizowały rzeczywiście mądre działania: szkolenia survivalowe lub z bezpieczeństwa cyfrowego dla lokalnych społeczności, zakupiły sprzęt, który posłuży w razie sytuacji kryzysowej, zorganizowały wydarzenia, które zintegrowały mieszkańców ich miejscowości. Przyjemnie się tego słuchało. Organizacje, lokalni liderzy i liderki stanęli na wysokości zadania. Jak zwykle. Czy te projekty budują odporność społeczną? W jakimś stopniu zapewne tak. A przynajmniej mają taki potencjał. Czy on zostanie wykorzystany? Jak zostanie podtrzymany?
Osobiście dość krytycznie podchodziłam do nowego programu, gdy trwały nad nim prace i gdy był ogłaszany. Nie ja jedna. Obecnie mój krytycyzm nieco zelżał – częściowo pod wpływem tego, co zobaczyłam i usłyszałam od organizacji realizujących dofinansowane projekty, ale także dzięki temu, co powiedziały mi osoby, pełniące rolę regionalnych koordynatorek i koordynatorów. To, że wiele ze zgłoszonych projektów otrzymało dofinansowanie i zrealizowało działania – to w dużej mierze zasługa i ciężka praca tych ludzi (a także pracowników NIW), znacznie wykraczająca poza ustalony wymiar godzin. Jeśli więc ich zdaniem większość dofinansowanych projektów miała sens, a pieniądze nie poszły na marne – ja im wierzę.
Pytanie jednak, czy ta jedna dawka szczepionki na odporność wystarczy? Czy i kiedy można się spodziewać dawek przypominających? Tego się w zasadzie nie dowiedzieliśmy:
poza mglistą obietnicą, że program MMS będzie kontynuowany, nie usłyszeliśmy ani w jakiej wysokości środki zostaną na niego przeznaczone, ani kiedy ruszą jakieś prace nad kolejną edycją programu.
Moc społeczności. Czy tylko małych?
Nie usłyszeliśmy także prawie nic o wykorzystaniu zasobów już istniejących w trzecim sektorze. O wsparciu organizacji, które od lat zdobywają doświadczenie w sytuacjach kryzysowych, o wykorzystaniu ich wiedzy i know-how.
A są w Polsce społeczności, które już zyskały swoją odporność, także (a może nawet przede wszystkim) dzięki organizacjom społecznym. Mówiła o tym m.in. Gabriela Figura, prezeska Fundacji Fundusz Lokalny Ziemi Biłgorajskiej. Ale to się nie wydarzyło z dnia na dzień. Ani z miesiąca na miesiąc. Ani nawet z roku na rok. Na to organizacje, liderki i liderzy lokalnych społeczności pracowali latami. Efekty znamy, chociażby działania na terenach dotkniętych powodzią w 2024 roku, czy odpowiedź społeczności na wschodzie Polski na napływ uchodźców i uchodźczyń z Ukrainy w 2022 roku i w latach kolejnych.
To te bardziej spektakularne, ale społeczności, które mają potencjał do zorganizowania się w momencie kryzysowym jest w Polsce znacznie więcej. Czy wystarczająco, by odpowiedzieć na zagrożenia wynikające z toczącej się wojny hybrydowej, to już inna historia. W każdym razie – trzeba o nie zadbać.
Jak? Wyposażyć w plecak ewakuacyjny.
Plecak ewakuacyjny
To kolejne pojęcie, które ze mną zostało po konferencji NIW. Paweł Mateńczuk ps. Naval, niegdyś żołnierz GROM-u, obecnie Pełnomocnik Ministra Obrony Narodowej ds. warunków służby wojskowej zachęcał uczestników i uczestniczki konferencji, by zadbali o swoje plecaki ewakuacyjne. Co powinno się w nim znaleźć? W skrócie: to, co pomoże zachować osobie podstawowy komfort w razie kryzysowej sytuacji oraz odtworzyć najważniejsze dane i dokumenty w razie zniszczenia mienia.
Czym będzie plecak ewakuacyjny w przypadku organizacji społecznych? Co pozwoli im utrzymać swoje zdolności do działania w sytuacji kryzysowej? Stabilne finansowanie.
Słowa o konieczności budowania stałego systemu finansowania działań na rzecz odporności w trybie wieloletnim padły z ust Magdaleny Roguskiej, sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. Niestety, nie do końca jestem przekonana, że pani ministra miała na myśli stabilne finansowanie dla szeroko rozumianych organizacji społecznych, a nie tylko tych tradycyjnie (i obecnie ustawowo) kojarzonych z zadaniami pojawiającymi się w kryzysie.
Sceptycyzm mój źródło ma w odpowiedzi, której ta sama ministra udzieliła na pytanie o wsparcie dla „organizacji-kotwic”, czyli tych właśnie, które – chociaż nie zostały wprost wpisane do ustawy o ochronie ludności i obronie cywilnej – mają już obecnie nie lada doświadczenie i kompetencje w podejmowaniu działań w sytuacjach kryzysowych. Pani ministra przyznała, że to kierunek, którego brakuje w rządowym myśleniu. Czy się pojawi i jakie owoce przyniesie? Optymizmem nie napawają informacje o tym, że pieniądze przewidziane w rządowym Programie ochrony ludności i obrony cywilnej nie będą podlegały ustawie o działalności pożytku publicznego.
Las
Jeszcze jedno słowo zostało ze mną po dorocznej konferencji Narodowego Instytutu Wolności: las.
O lesie, jako najlepszym miejscu do ewakuacji w razie zagrożenia mówił Naval. O lesie mówił także prof. Marcin Napiórkowski, dyrektor Muzeum Historii Polski. Las prof. Napiórkowskiego to symbol systemu odpornego na kryzysy. Odpornego, bo różnorodnego. W prawdziwym, naturalnym lesie każde drzewo, krzak, grzyb, każdy organizm stanowi nie tylko o pięknie tego ekosystemu, ale także ma swoją rolę do odegrania. Różnorodność w lesie jest bronią przeciw atakom szkodników, jest narzędziem budowania odporności.
Podobnie jest wśród ludzi. Jak dowodził dyrektor MHP na podstawie dostępnych badań i wyników eksperymentów społecznych: tylko różnorodne grupy potrafią dojść do poprawnego rozwiązania zadanego problemu. Grupy, składające się z osób podobnie myślących, w podobnym wieku, o podobnym wykształceniu itd., czyli możliwie jednorodne pracują szybciej, sprawniej, zgodniej, ale ostatecznie – dochodzą do błędnych rozwiązań. Praca zespołów, w których była chociaż jedna osoba różniąca się od pozostałych, przebiegała o wiele wolniej, w mniej przyjaznej atmosferze, ale kończyła się sukcesem, poprawnym rozwiązaniem problemu. Bo ten „inny" zadawał pytania, podważał utarte ścieżki myślenia, pokazywał inną perspektywę.
Organizacje społeczne są różnorodne. I to jest wartość, także dla budowania odporności społecznej. Nie powiedziałabym, że podczas konferencji Narodowego Instytutu Wolności tę wartość kwestionowano, ale też jej szczególnie nie doceniono.
Źródło: informacja własna ngo.pl