– Coraz mniej wierzę w to, że można tak nieumiejętnie zorganizować pracę ekspertów. Tak prowadzona nie może do niczego doprowadzić. A jeśli nie jest to kwestia złej organizacji, to trzeba zadać pytanie, czy nie jest to z rozmysłem prowadzone w taki sposób, żeby uzyskać efekt działań pozorowanych, a potem i tak zrobić to, co ma być zrobione – mówi Filip Pazderski w kolejnej rozmowie z członkami Zespołów pracujących przy Pełnomocniku ds. Społeczeństwa Obywatelskiego.
Ignacy Dudkiewicz: – Czym jest system instytucjonalno-prawny III sektora, nad reformą którego zastanawiać się ma Zespół ekspercki przy Pełnomocniku Rządu ds. Społeczeństwa Obywatelskiego, którego jest pan członkiem?
Filip Pazderski: – Dobre pytanie. Póki co – po dwóch spotkaniach zespołu – nie całkiem wiem, czym mamy się tak naprawdę zajmować.
Jak to?
F.P.: – Pierwsze spotkanie, które odbyło się pod koniec kwietnia, miało w zasadzie charakter warsztatu wydobywczego, podczas którego każdy mówił, co mu leży na sercu, co uważa za problem w funkcjonowaniu sektora. Pojawiały się rozmaite pomysły na to, czym zespół powinien się zająć, a wokół nich nie było szerszej dyskusji. Same uwagi były zresztą z bardzo różnych porządków.
To znaczy?
F.P.: – Podejście Pełnomocnika, jak można wnioskować z jego wypowiedzi, zakłada, że wszystkie głosy są równoznaczne. W efekcie, podczas prac nad systemowymi rozwiązaniami ktoś mówi, że należy wspierać przedsiębiorczość wśród młodych ludzi, nie tłumacząc nawet, jak miałoby się to przełożyć na rozwój społeczeństwa obywatelskiego, a inna osoba zwraca uwagę na słabości trybu powierzania realizacji zadań publicznych organizacjom. I oba te głosy są traktowane jako równie uprawnione.
A przecież jeden jest nie na temat, a drugi w samym centrum zainteresowania zespołu…
F.P.: – Otóż to. Ale podejście organizatorów brzmi: wszystkie zdania są ważne. Można cenić takie nastawienie, uznając je za uwzględniające możliwie szerokie spektrum opinii, ale powinno mieć ono swoje granice. I kończyć się na etapie formułowania konkluzji, które muszą nas prowadzić dalej, jeśli mamy gdzieś dotrzeć.
Zamiast tego, pojawiały się zarówno uwagi dotyczące rzeczywiście rozwiązań systemowych, jak i postulaty, które odnosiły się do kwestii będących przedmiotem prac innych zespołów. Porządku na pewno brakowało, co gorsza nie miałem wrażenia, że ktoś ten porządek chce wprowadzić.
Ktoś przecież spotkanie prowadził?
F.P.: – Oczywiście, ale zabrakło nakreślenia ram, w których mamy pracować (poza przywoływaniem na wstępie każdego spotkania napiętego harmonogramu prac). W efekcie padały na przykład pomysły, na które już odpowiedziała nowelizacja ustawy Prawo o stowarzyszeniach. Zgodziliśmy się, że warto byłoby poznać potrzeby i wyzwania, jakie już są załatwiane, oraz zidentyfikować te, którymi dopiero trzeba się zająć. Tyle tylko, że to zadanie dla organizatorów procesu, co do czego zgodzili się oni sami w podsumowaniu pierwszego spotkania.
Mówimy po prostu o diagnozie sytuacji?
F.P.: – Dokładnie tak. Nie wiadomo, jakie główne problemy i zadania widzą przed sobą i nami ci, którzy zaprosili nas do pracy w zespole. A taka refleksja wydaje mi się niezbędna do zorganizowania efektywnego procesu konsultacji z ekspertami. Jej brak można zrozumieć jedynie biorąc pod uwagę to, że było to pierwsze spotkanie, na które niektórzy eksperci przyszli, nie zdążywszy wcześniej nawet przeczytać rozesłanego materiału…
Co to był za materiał?
F.P.: – Ten sam, który był rozdawany podczas marcowej konferencji (lub niewiele od niego odbiegający). Nie jest to jednak rzetelna diagnoza, ale raczej zbiór postulatów zgłaszanych na spotkaniach o zróżnicowanym charakterze przez rozmaite osoby. Nie wiadomo, które z tych propozycji Pełnomocnik i jego zespół uznają za priorytetowe, a przede wszystkim, w jaki sposób są one wzajemnie powiązane. W notatce panował chaos: pojawiały się i sprawy fundamentalne (jak reforma mechanizmu 1%), i bardzo szczegółowe, a także takie, które w zasadzie nie wiadomo, dlaczego miałyby być przedmiotem naszych prac – jak ochrona sygnalistów (abstrahuję tutaj od faktu, iż niezaprzeczalnie potrzebujemy w Polsce uwzględniającej tę kwestię ustawy).
Z jaką reakcją się to spotykało?
F.P.: – Padały za sali prośby o to, by przedstawić materiał bardziej pogłębiony, odnoszący się do obszernych danych na temat kondycji społeczeństwa obywatelskiego w Polsce, które przecież są dostępne. Na ich podstawie można stworzyć wizję tego, w jakim kierunku miałby iść Narodowy Program Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Na zakończenie tego posiedzenia Pełnomocnik obiecał nam, że taka analiza zostanie opracowana w jego zespole i przesłana ekspertom.
Po pierwszym spotkaniu nastąpiła przerwa w komunikacji. Po miesiącu dostaliśmy zrobioną z niego notatkę do zaopiniowania.
Sprawozdanie przebiegu rozmowy?
F.P.: – Tak – zbiór wypowiedzi różnych osób bez szerszego omówienia. Moja wypowiedź została zresztą mocno okrojona, nie pojawiły się w opracowaniu sprawy, które moim zdaniem były w niej najistotniejsze. Trzeba jednak powiedzieć, że uwagi, jakie zgłosiłem do tego dokumentu, zostały uwzględnione.
Niecały tydzień przed drugim spotkaniem otrzymaliśmy materiał, który miał być tą wyczekiwaną przez nas diagnozą.
Nie był?
F.P.: – W moim odczuciu nie. Był raczej trochę poszerzonym pierwotnym materiałem, do którego dodano parę pomysłów z pierwszego spotkania. Wciąż bez uporządkowania. Pamiętajmy też, że drugie spotkanie odbyło się 22 czerwca, czyli dwa miesiące po pierwszym. A mieliśmy spotykać się co miesiąc.
A harmonogram jest napięty…
F.P.: – Już podczas konferencji budziło to moje – i nie tylko moje – zdziwienie. Ale ze spotkania na spotkanie terminy stopniowo się wydłużają. Na pierwszym posiedzeniu usłyszeliśmy, że warto, byśmy wypracowali coś do wakacji. Dlatego mieliśmy spotykać się częściej (nawet parę razy w miesiącu, jeśli będzie taka potrzeba), podzielić na grupy robocze. A po miesiącu jedyne, co dostaliśmy, to kilka stron sprawozdawczej notatki.
Na drugim spotkaniu terminy były już inne?
F.P.: – Wakacje okazały się nierealne, więc zaczęto mówić o wrześniu jako o momencie, kiedy będzie można przedstawić pierwszy wynik prac zespołów. Tylko że to zakładało dalszą pracę ekspertów w miesiącach letnich i potrzebę poczynienia jakichś ustaleń na zebraniu 22 czerwca.
Ale podczas tego spotkania znów nie rozmawialiśmy zbyt wiele o merytoryce, a więcej o tym, czy przedstawiony nam materiał jest diagnozą, czy nie, oraz o samym procesie – o tym, czy dzielić się na grupy robocze i w jaki sposób. Padły konkretne propozycje, pozwalające na pewne uporządkowanie pracy, ale ciągle pozostawiające przestrzeń na decyzję ze strony gospodarza całego procesu. Konkluzja ze strony Pełnomocnika i jego doradczyni zakładała, że wszystkie nasze sugestie dotyczące dalszej pracy zostaną przeanalizowane przez zespół Pełnomocnika i w ciągu kilku dni dostaniemy informację na temat podziału zespołu eksperckiego na grupy i sposobu dalszych prac. To się wciąż nie wydarzyło, chociaż mijają kolejne tygodnie bezczynności naszego zespołu.
Po czterech miesiącach pracy jesteście wciąż na etapie kształtowania formuły działania?
F.P.: – Tak. Bo szczegółową diagnozą miały się zająć poszczególne podgrupy robocze, które wciąż nie powstały i nie zostały określone obszary tematyczne, w których miałyby podjąć pracę. W tej chwili nawet nie wiem, czy jesteśmy w procesie i dokąd zmierzamy.
Mieliście kontakt z kancelarią od czasu drugiego spotkania?
F.P.: – Po czterech tygodniach dostaliśmy znów notatkę sprawozdawczą z prośbą o uwagi. W wersji, którą otrzymaliśmy, a która nie pojawiła się na stronie, znalazło się zapewnienie, że w ciągu kilku dni od spotkania grupy robocze mogłyby zacząć pracę, co – biorąc pod uwagę, że notatkę otrzymaliśmy po miesiącu – było lekko niepoważne.
Odniósł się pan do tego?
F.P.: – Teoretycznie możliwość odniesienia się została ograniczona tylko do zgłaszania uwag do swoich własnych słów, a nie do ogólnego wywodu notatki i narracji, jaką ona tworzy. Ale niektórzy eksperci (także z innych zespołów) postanowili jednak skomentować także całość. Bo notatka przedstawiała nieprawdziwy obraz spotkania – wynikało z niej, że było dobrze merytorycznie przygotowane, a w jego trakcie odbyły się poważne dyskusje zakończone konkluzją. Żaden z tych elementów nie miał miejsca.
Proszę o przykład.
F.P.: – W notatce padają słowa o tym, że podstawą przygotowania materiałów była „analiza dostępnych badań, prowadzonych dyskusji i efektów wypracowanych stanowisk w trakcie konferencji poświęconych przedmiotowej tematyce”. W moim odczuciu charakter i treść udostępnionego nam materiału zupełnie tego nie odzwierciedla (jak mówiłem, to jest raczej zbiór luźno zebranych pomysłów pochodzących od różnych środowisk, pozbawionych głębszej analizy). Padło również zdanie o szerokim omówieniu problemu dotyczącego prac nad ustawą o przedsiębiorczości społecznej. W ostatecznej wersji notatki padają już słowa, że zagadnienie to zostało „wspomniane”. I to jest znacznie bliższe prawdzie, bo na ten temat doradczyni Pełnomocnika powiedziała jedno zdanie.
Wygląda, jakby te uwagi przyniosły pewien skutek…
F.P.: – Tak. Muszę przyznać, że tego dotyczyła właśnie jedna ze zgłoszonych przeze mnie uwag do notatki. Doceniam, że mimo początkowego uniemożliwienia ekspertom szerszego odniesienia się do podsumowania z drugiego spotkania, ostatecznie członkowie zespołu Pełnomocnika odeszli od tej zasady. Uwzględniono prawie wszystkie moje uwagi. Usunięto określenie o „szczegółowej” analizie, jaka miała stać się podstawą do przygotowania przedstawionych nam materiałów, „omówienie” problemu „1 procenta” zamieniono na „nawiązanie” do niego, „omówienie działań dotyczących prac nad projektem ustawy o Narodowym Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego” zamieniono na „wyjaśnienie, na jakim etapie są obecnie prace”. O tym, że usunięto obecny w pierwszej wersji notatki fragment wypowiedzi Ministra, iż „wstępna praca grup roboczych w ramach Zespołu może się rozpocząć tuż po posiedzeniu Zespołu tak, aby na początku września można było przedstawić raport z prac”, już wspominałem.
Poza tymi uwagami napisaliśmy w cztery osoby uczestniczące w pracach tego zespołu mail, który wysłaliśmy do Biura Pełnomocnika, w którym wyraziliśmy swoje niezrozumienie dla kształtu tej notatki, braku jasnego harmonogramu prac oraz milczenia w sprawie sposobu ich dalszego prowadzenia. Niestety, wciąż nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi ani nawet informacji o przyjęciu naszych uwag do wiadomości…
Ten mail to wynik frustracji?
F.P.: – Trochę tak. Zacząłem się zastanawiać nad tym, w czym uczestniczymy. Czy w czymś, co jest po prostu źle prowadzone? Coraz mniej wierzę w to, że można tak nieumiejętnie zorganizować proces pracy eksperckiej. To nie jest aż tak skomplikowane, żeby sensownie ukierunkować pracę wybranych i zaproszonych przez siebie do współpracy ludzi. A przecież wszyscy jesteśmy w tych zespołach wolontariuszami. Jeden z uczestników stwierdził nawet lekko ironicznie, że on co prawda bardzo chętnie popracuje społecznie na rzecz Rady Ministrów, ale chciałby przynajmniej wiedzieć, czemu ma to służyć, bo ma poza tym co robić. Oczywiście, każdy z nas przychodzi tam z poczuciem misji, chcąc zrobić coś pożytecznego, za dobrą monetę uznając złożone przez Pełnomocnika deklaracje dotyczące celu jego pracy. Przecież nie dla przyjemności – zwłaszcza latem można znaleźć ciekawsze rozrywki.
Ale te słowa się w notatce nie znalazły.
Ma pan poczucie traconego czasu?
F.P.: – Częściowo tak. Tak prowadzony proces nie może doprowadzić do niczego. A jeśli nie jest to kwestia złej organizacji, to trzeba zadać pytanie, czy nie jest to z rozmysłem prowadzone w taki sposób, żeby uzyskać efekt działań pozorowanych, a potem i tak zrobić to, co ma być zrobione.
Tak źle i tak niedobrze…
F.P.: – Czekamy również na wieści dotyczące projektu ustawy o Narodowym Centrum Wspierania Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Najpierw mieliśmy je otrzymać krótko po pierwszym spotkaniu, potem okazało się, że procedury wewnątrz rządu na to nie pozwalają, więc musimy czekać. I tak czekamy do dziś, bez żadnej informacji o stanie tych prac. Pytaliśmy o to zresztą również we wspomnianym mailu. Ale ten pozostał bez odpowiedzi.
A wydaje się, że to kluczowy element namysłu nad „systemem instytucjonalno-prawnym III sektora”…
F.P.: – Zdecydowanie. Zresztą, jeżeli chce się iść w stronę centralizacji i budowania jednej kluczowej instytucji, która miałaby zajmować się sprawami dotyczącymi społeczeństwa obywatelskiego, a potem zaprasza się ekspertów do wspólnego namysłu, to dobrze byłoby porozmawiać także o tym, czy ma to sens i jakie niesie ze sobą zagrożenia lub korzyści. Ale to chyba akurat nie podlega dyskusji. A szkoda, bo w naszym zespole są zapewne różne zdania na ten temat – warto byłoby je skonfrontować.
Akurat różnorodność w składach zespołów to na pewno duży plus naszych prac.
Czy uwidaczniają się spory i różnice między wami?
F.P.: – Bardzo o to trudno, jeśli nie prowadzi się merytorycznej dyskusji. Dlatego również osoby, których dotąd nie widywałem na spotkaniach z administracją państwową, głównie wypowiadają się na temat sposobu dalszych prac. Może i one nic więcej na ich temat nie wiedzą?
Wszyscy, niezależnie od poglądów, chcieliby już wreszcie zacząć dyskutować o konkretach?
F.P.: – Jeśli o mnie chodzi, to tak. Ale wciąż nie było okazji, by się pochylić nad konkretną sprawą. Nikt nie postawił przed nami konkretnego zadania. W efekcie działamy trochę po omacku – mimo obecności organizatorów procesu na sali.
Pełnomocnik zapowiadał, że okazją do merytorycznych rozmów będą również konferencje tematyczne. Pierwsza z nich, która miała odbyć się w czerwcu, miała dotyczyć 1 procenta, czyli sprawy z obszaru zainteresowania zespołu, w którym pan uczestniczy. Poproszono państwa o wsparcie w przygotowaniu jej założeń?
F.P.: – Nie. Ten pomysł wciąż się przewija, tylko zmienia się zapowiadany termin jego realizacji – podobnie jak to dzieje się z wszystkimi innymi zapowiedziami. Podczas ostatniego spotkania dowiedzieliśmy się, że taka konferencja podobno ma odbyć się we wrześniu.
A może po prostu jest tak, że Pełnomocnik i jego zespół postawili sobie zbyt ambitne cele? Reforma całego systemu instytucjonalno-prawnego, w tym społecznie istotnego mechanizmu 1 procenta, poprawa prowadzenia edukacji obywatelskiej (podczas gdy właśnie rozkręca się reforma oświaty), zmiany w prawie, wielki projekt wsparcia wolontariatu, zmiany w mediach publicznych, reforma finansowania działań organizacji, a do tego stworzenie zupełnie nowej instytucji, jaką miałoby być NCRSO. Tym wszystkim zajmuje się pan minister i kilku jego doradców.
F.P.: – Mam dokładnie takie samo wrażenie. Ten program jest zbyt ambitny jak na możliwości wykonujących go ludzi. Zwłaszcza że wiele tych spraw wchodzi w kompetencje innych resortów – Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej czy Ministerstwa Edukacji Narodowej, potrzeba też uzgodnień z Ministerstwem Finansów. A mamy do czynienia z Polską resortową, w ramach której każde ministerstwo broni swoich kompetencji.
I konkuruje z innymi.
F.P.: – Bardzo często tak. Jeśli dodamy do tego tak ambitne ramy czasowe, o jakich mówiliśmy, to trudno było się spodziewać, że to się uda.
Może byłoby to realne, gdyby skorzystać z tego, co już się w sektorze zadziało, czyli na przykład z dorobku Strategicznej Mapy Drogowej Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego? Po co wymyślać proch od nowa?
F.P.: – Oczywiście. Tyle tylko, że obecna ekipa rządowa, której Pełnomocnik jest częścią, w dużej mierze działa w oparciu o odmowę prawidłowości i prawomocności wszystkim działaniom, które miały miejsce przed jej dojściem do władzy. Odrzuca się wszystko to, co zostało już zrobione, podważa się postawione diagnozy, obserwacje, zmienia się wyznaczone kierunki. Obserwujemy próbę zrobienia wszystkiego po swojemu albo przynajmniej zrealizowania całego procesu od nowa, nawet jeśli miałoby to poskutkować na koniec dojściem do de facto podobnych wniosków.
Tę logikę łatwo zrozumieć w przypadku odrzucania dorobku poprzedniego rządu czy prezydenta. Ale dlaczego nie skorzystać z tego, co wypracował III sektor oddolnie? SDM to nie dzieło poprzedniej władzy. Wśród osób, które ją firmują, są ludzie o najróżniejszych poglądach politycznych.
F.P.: – Na tym niestety polega paradoks, że Pełnomocnik ds. społeczeństwa obywatelskiego zdaje się ignorować oddolny dorobek tegoż społeczeństwa, mimo że jednoznacznie deklaruje zainteresowanie zapisami Strategicznej Mapy Drogowej. Od początku przekonuję, że trzeba wykorzystać to, co już jest zrobione. Tym bardziej, że Strategiczna Mapa Drogowa to efekt prac bardzo partycypacyjnych, z udziałem organizacji naprawdę z całej Polski. Można się przecież nie ograniczać tylko do efektów jej wysiłku, ale dołączyć także analizy i dorobek innych instytucji, organizacji i inicjatyw. Dlaczego nie? To mogłoby bardzo przyspieszyć prace nad NPRSO.
Powiedział pan, że jest sfrustrowany…
F.P.: – Przyjąłem zaproszenie do zespołu z dobrą wiarą, że to będzie czemuś służyło. A póki co tego nie widzę. I mam z tyłu głowy poczucie, że możemy być wykorzystani do załatwiania czyichś interesów. Że potem pokaże się, że spotkania się odbyły, była prowadzona merytoryczna praca – opisana przecież w notatkach – a eksperci nic nie wypracowali. Skoro tak, to albo odwołujemy się do innych ekspertów, albo proponujemy coś sami.
Ma pan nadzieję, że jeszcze coś z tego będzie?
F.P.: – Dobre zarządzanie polega nie tylko na tym, żeby podejmować działania, ale również żeby umieć je weryfikować i jeśli coś nie działa, zrobić krok w tył i pójść w innym kierunku. Oczywiście, trudno się przyznać do błędu, szczególnie w panującej atmosferze tak agresywnej walki politycznej. Ale nie powinno to powodować brnięcia w ślepy zaułek. Możemy stworzyć rodzaj bezpiecznej przestrzeni dla Pełnomocnika. Wspólnie zgodzić się na to, że ten proces nie idzie w tym kierunku, w którym powinien i w związku z tym umówić się na poprawki – bez krytyki, żalu i pretensji. Nie musimy tego opowiadać w kategoriach porażki – moglibyśmy to uznać za przejaw refleksyjnego administrowania. Jeszcze nie jest za późno.
Filip Pazderski – prawnik i socjolog, absolwent European Master's Degree in Human Rights and Democratisation (E.MA) w Wenecji, analityk w Programie Społeczeństwa i Demokracji Instytutu Spraw Publicznych, gdzie kieruje projektami dotyczącymi edukacji i aktywizacji obywatelskiej, partycypacji publicznej oraz praw obywatelskich, doktorant w Szkole Nauk Społecznych Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, od 2003 roku zaangażowany w działalność w sektorze pozarządowym, jeden z autorów przygotowanego w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej dokumentu Długofalowej polityki rozwoju wolontariatu w Polsce.
Pazderski: Na tym polega paradoks, że Pełnomocnik ds. społeczeństwa obywatelskiego zdaje się ignorować oddolny dorobek tegoż społeczeństwa.