– Podstawą do oceny prac zespołów może być tylko dokument, który powstanie w ich wyniku. W tej chwili nie widzę podstaw do opinii o ich fasadowym charakterze – mówi Zbigniew Barciński w kolejnej rozmowie z członkami Zespołów pracujących przy Pełnomocniku Rządu ds. Społeczeństwa Obywatelskiego.
Ignacy Dudkiewicz: – Był pan na kwietniowej konferencji dotyczącej „Nowego otwarcia”, którą zorganizował Pełnomocnik Rządu ds. Społeczeństwa Obywatelskiego?
Zbigniew Barciński, Stowarzyszenie Pedagogów NATAN: – Nie, nie byłem w stanie na nią dotrzeć.
Śledził pan jednak pomysły i propozycje ministra Kaczmarczyka?
Z.B.: – Tak, oczywiście.
I jak wrażenia?
Z.B.: – Przyglądam się działaniom ministra z zainteresowaniem. Jestem ciekaw, ile z deklaracji i planów uda się zrealizować. Ale nie mam póki co konkretnych oczekiwań. Jestem cierpliwy.
Ale również aktywny. Jak ocenia pan dotychczasowe prace Zespołu, którego jest pan członkiem, a który zajmuje się edukacją obywatelską?
Z.B.: – Póki co wstrzymuję się z oceną. Podstawą do jej wystawienia będzie efekt, czyli to, co uda nam się w ramach tego zespołu wypracować. Znajdujemy się wciąż w fazie wstępnej naszych działań. Kiedy powstanie dokument, który będzie można spokojnie i całościowo przeanalizować, będziemy mogli stwierdzić, czy jest to materiał dobry, czy zły, czy wychodzi naprzeciw potrzebom środowiska organizacji pozarządowych, czy nie.
Czy jednak pozostawanie we wstępnej fazie prac nie jest dla pana pewnym rozczarowaniem? Spotkania miały odbywać się co miesiąc…
Z.B.: – Na pewno prace postępują wolniej, niż zapowiadano. Uznaję to jednak za naturalną korektę wcześniejszych planów, które były – i wciąż są – bardzo ambitne. Już na starcie można było przewidzieć, że trudno będzie osiągnąć wyznaczone cele w tak krótkim czasie. Ale powtórzę – jestem cierpliwy.
Niektórzy formułują zarzut, że spotkania zespołów są nieprzygotowane. Zgadza się pan z tym?
Z.B.: – Dyskusja na pewno dotyczy bardzo różnych tematów, ale, takie jest zwykle prawo pierwszych spotkań, wpływają też na to sami uczestnicy prac zespołu. Nieuporządkowana dyskusja też może doprowadzić do sensownych konkluzji, może pomóc w wyklarowaniu stanowisk. Poczekajmy jednak na kolejne etapy naszych prac.
Czy pracując w zespole przy Pełnomocniku ma pan poczucie wpływu?
Z.B.: – Nasze prace mają charakter doradczy. Ostateczną odpowiedzialność za projekt weźmie na siebie minister Kaczmarczyk. To naturalny układ.
Czy jednak prace pańskiego zespołu nie są specyficzne o tyle, że wchodzą w kompetencje bardzo konkretnego ministerstwa, a więc Ministerstwa Edukacji Narodowej?
To znaczy?
Z.B.: – Szkoła jest ważnym miejscem prowadzenia edukacji obywatelskiej, ale nie jest miejscem jedynym, a być może również wcale nie najistotniejszym. Być może istotniejsze od szkoły są różnego rodzaju ruchy młodzieżowe, w których młodzi uczą się obywatelskiego działania w praktyce.
Niektórzy członkowie zespołów dzielą się także obawą, czy cały proces państwa pracy nie ma charakteru „fasadowego”.
Z.B.: – Podstawą do formułowania ocen w tej kwestii może być tylko dokument, który powstanie w wyniku prac zespołu. Kiedy będziemy mieli go w ręce, to zobaczymy, w jakim stopniu zostały w nim uwzględnione głosy i postulaty, które padały podczas prac zespołów. Jeśli tak będzie, to będzie znaczyło, że nasza praca miała realny wpływ na kształt Narodowego Programu Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Jeśli zaś zapis rozmów prowadzonych w zespołach będzie zupełnie inny od Programu, wtedy będzie podstawa do oceny, o której pan wspomniał. W tej chwili nie widzę żadnych podstaw do opinii o fasadowym charakterze prac zespołów. Trzeba też mieć przy tym świadomość, że nie wszystkie propozycje formułowane podczas pracy zespołów mogą zostać uwzględnione, bo niektóre mogą się wzajemnie wykluczać.
Proszę o przykład.
Z.B.: – Kluczowa jest kwestia sprecyzowania ideału obywatela. Chcąc zajmować się edukacją obywatelską, powinniśmy przede wszystkim sprecyzować, ku czemu miałaby ona prowadzić. A model obywatela, określenie tego, co jest istotą postawy obywatelskiej, z pewnością jest kwestią sporną. Jedni łączą pojęcie „obywatelskości” z patriotyzmem, wzorcami osobowymi obecnymi w historii narodu i państwa polskiego, inni wręcz przeciwnie – z odejściem od patriotyzmu, historii czy odejściem od tożsamości narodowej.
A pan?
Z.B.: – Moim zdaniem pojęcie „obywatel” należy powiązać z pojęciem „patriota”. Pojęcie „obywatel” powinno być zakorzenione w konkretnym narodzie i społeczności. Odłączanie go od historii danego kraju i od patriotyzmu jest według mnie błędną drogą. Edukacja obywatelska powinna się mocno łączyć z edukacją patriotyczną i historyczną, bo dzięki temu nie jest pozbawiona swego fundamentu.
Czy dyskusja na ten temat podczas posiedzenia zespołu była gorąca?
Z.B.: – Mam wrażenie, że wszyscy zgodzili się co do tego, że kwestia ustalenia owego ideału czy wzorca obywatela jest kluczowa. Dyskusja była spokojna – pewnie również dlatego, że nie przeszliśmy jeszcze do fazy wyrażania konkretnych stanowisk w tym względzie. Spodziewam się jednak, że spór się pojawi.
To pewnie dobrze dla prac zespołu?
Z.B.: – Spotkanie z innym sposobem myślenia zawsze jest impulsem do przemyślenia swojego stanowiska, a tym samym do rozwoju. Dobrze, że w zespole reprezentowane są różne spojrzenia na edukację obywatelską.
Chciałbym jednak na marginesie zaznaczyć – nie w odniesieniu do prac zespołu, ale w odniesieniu do ogólnej sytuacji wśród organizacji pozarządowych – że warunkiem owocnej dyskusji jest otwarte i zgodne z prawdą przedstawianie w debacie publicznej swoich wartości i celów. A z tym bywa różnie. Są takie organizacje pozarządowe, które w swoich publikacjach wprost deklarują jako cel destrukcję i destabilizację obecnego systemu społecznego, kultury, obowiązujących norm moralnych. Swoich celów i zamierzeń nie poddają szerokiej i otwartej debacie publicznej, nie pytają, co sądzą o tych projektach obywatele. Publicznie w mediach mówią o swych celach zupełnie inaczej niż w publikacjach. Takie działania uważam za zagrożenie dla demokracji, zagrożenie dla podmiotowości obywateli, zagrożenie dla edukacji obywatelskiej.
Może pan sprecyzować, do kogo odnoszą się pańskie zarzuty?
Z.B.: – Jeśli weźmie pan do ręki publikacje organizacji, które walczą o prawa osób LGBTQ, to znajdzie pan w nich cytaty, które są jawną deklaracją chęci zburzenia dotychczasowego ładu społecznego, przeobrażenia całej kultury i zmiany wszelkich norm społecznych.
Pytam o tę różnorodność, ponieważ niektórzy przekonują, że do prac nad Narodowym Programem Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego dopuszczone zostały środowiska, które wcześniej były wykluczone z dialogu z władzą. Czy podziela pan tę opinię?
Z.B.: – Jest w tej ocenie coś znaczącego i wartego uwagi. Trudno jednak określić skalę tego zjawiska. Z perspektywy ochrony konstytucyjnych praw rodziny – a tymi sprawami się między innymi zajmuję – mogę powiedzieć, że poprzedni rząd faworyzował organizacje, z którymi osobiście mi nie po drodze.
Mówi pan właśnie o organizacjach zabiegających o prawa dla osób LGBTQ?
Z.B.: – Tak. Przykładowo: poprzednie władze MEN znajdowały czas na spotkania z organizacjami walczącymi o prawa osób LGBTQ, a nie miały kiedy spotkać się z działaczami organizacji prorodzinnych, które miały inne stanowisko na przykład w sporze o edukację seksualną. W moim przekonaniu poprzednie władze sprzyjały organizacjom lewicowym i ignorowały organizacje prorodzinne. Jako przedstawiciel Koalicji Obywatelskiej dla Rodziny, która skupia ponad czterdzieści stowarzyszeń, fundacji i zorganizowanych grup rodziców, widziałem to bardzo wyraźnie.
Obecnie jest według pana inaczej?
Z.B.: – Na pewno mamy więcej możliwości rozmowy z przedstawicielami obecnego rządu. Ale chciałbym podkreślić, że organizacje pozarządowe powinny realizować swoje cele i bronić spraw uznanych za ważne niezależnie od tego, kto akurat jest u władzy. Jako koalicja organizacji prorodzinnych domagamy się tego samego od każdego rządu – zapewnienia rodzinie konstytucyjnie przynależnej jej ochrony. Dlatego krytycznie oceniam nie tylko konkretne działania poprzedniego rządu, ale również konkretne posunięcia obecnej władzy.
To znaczy?
Z.B.: – Uważam na przykład, że podpisanie przez obecny rząd konkluzji Rady Europy w sprawie równouprawnienia osób LGBT, nie powinno mieć miejsca. Takie działania uderzają w konstytucyjne rozumienie rodziny. Polska powinna się wycofać z popierania tego dokumentu. Z drugiej strony, obecny rząd podjął konkretne działania na rzecz rodziny. Według mnie krokiem w dobrym kierunku jest też powołanie przy ministrze Kaczmarczyku zespołu do spraw dyskryminacji rodzin. Z perspektywy naszej Koalicji jest ważne, aby władze działały na rzecz rodziny, aby prowadziły politykę „family mainstreaming” – bez względu na to, jaka partia jest w danym momencie u władzy.
Dotyczy to również działań ministra Kaczmarczyka, jak rozumiem?
Z.B.: – Oczywiście. Jeszcze przed rozpoczęciem prac nad NPRSO spotykaliśmy się z panem ministrem i przekonywaliśmy go o potrzebie działania w zgodzie z zasadą „family mainstreaming”, która nakazuje aktywność polityczną oceniać pod kątem dobra i interesów rodziny. Mam wrażenie, że w pewnej mierze zostało to przez ministra Kaczmarczyka przyjęte. Mam nadzieję, że będzie to impulsem do myślenia w tych kategoriach także na innych szczeblach władzy.
Zbigniew Barciński – Prezes Stowarzyszenia Pedagogów NATAN, Koordynator programowy Koalicji Obywatelskiej DLA RODZINY skupiającej ponad 40 stowarzyszeń, fundacji i zorganizowanych grup rodziców.
Organizacje pozarządowe powinny realizować swoje cele i bronić spraw uznanych za ważne niezależnie od tego, kto akurat jest u władzy.