„Było warto” – deklarują uczestnicy i uczestniczki Obywatelskich Dni Skupienia. Swoimi wrażeniami ze Zlotu Niepołomickiego dzielą się Weronika Paszewska, Weronika Czyżewska-Waglowska, Katarzyna Batko-Tołuć i Tomasz Esden-Tempski.
„Pracujmy nad tym, jak ze sobą współpracujemy”
To był bardzo ciekawy eksperyment. Nie wiedziałam, jakie mieć oczekiwania wobec Zlotu. Były to dwa dni wielu, bardzo ciekawych spotkań. Myślę, że przede wszystkim czas ten służył wzmocnieniu istniejących relacji i nawiązaniu nowych.
Po tym wyjeździe widzę, że chcę dalej pracować nad tym, jak się w różnych ruchach i organizacjach komunikujemy oraz jak ze sobą współpracujemy. Tu jest wiele do zrobienia. Wydaje mi się to kluczowe w kontekście wyzwań, jakie na nas czekają. Osobiście brakuje mi czasu na spokojniejszą rozmowę, bez pośpiechu i zadań do podzielenia. Kilka takich rozmów udało mi się mieć w Niepołomicach.
„Nie ma nic lepszego niż spotkanie”
Wyjątkowość Zlotu Niepołomickiego polegała na spotkaniu osób, które często o sobie słyszały, ale nigdy się nie spotkały, takich, które się znają i często współdziałają, ale nie mają okazji ani czasu poprzebywać ze sobą i porozmawiać o tym, co w nich. Tu wielkie ukłony i szacunek należą się Kubie Wygnańskiemu (trudno, musisz to jakoś teraz znieść…), dzięki któremu mogliśmy się tam spotkać. I Piotrkowi Frączakowi, który od lat o tożsamości, naszej historii i wartościach pisze i mówi (trudno, Ty też musisz to teraz jakoś przetrwać…). Przez to, że mogłam uczestniczyć także w przygotowaniach do Zlotu, zanim się on rozpoczął, mam różne przemyślenia.
Pierwsze dotyczy samej organizacji. Wydaje mi się, że takich wydarzeń trudno jest nie-organizować. Rzeczywiście, cały Zlot był przygotowany wolontarystycznie, w kilkanaście tygodni, przez kilka osób. Gdyby nie wiara w to, że ma to sens i pójście na pewien żywioł i luz organizacyjny oraz wsparcie instytucji, nie udałoby nam się to w takim kształcie. Niezależnie od tego, jak byśmy nazywali poszczególne miejsca lub ludzi (jak nie-rejestracja czy nie-organizator), jak bardzo byśmy zaklinali rzeczywistość, nie uciekniemy od tego, że te miejsca istniały i pewne czynności, wspólnymi siłami i pewnym kosztem, trzeba było wykonać. Niewątpliwie bez wsparcia instytucji i ich zasobów (osobowych, czasowych, miejscowych, czy rzeczowych), byśmy się tam nie spotkali. Wielkie podziękowania należą się gminie Niepołomice za zaufanie, Fundacji Zamek Królewski w Niepołomicach za piękne miejsce, w którym mogliśmy się czuć swobodnie, Funduszowi Obywatelskiemu (Julii Brykczyńskiej!) i Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych OFOP (zwłaszcza Monice Korczak, która spinała całość, oraz dziewczynom z biura: Beacie Kwiatkowskiej, Karolinie Janeczek i Adeli Gąsiorowskiej, które tworzyły właśnie ową „nie-rejestrację”).
W mojej głowie od powrotu krąży jedna melodia: „Jo cłek wolny i ślebodny…”.
Tą pieśnią zakończyliśmy wtorkowy wieczór. Po do głębi szczerej i wzruszającej rozmowie o Piotrze Szczęsnym, jego śmierci i testamencie, który zostawił. Mam poczucie, że wszystko, co się tam zadziało, jest nieprzypadkowe, cały program, choć przepełniony, był całością, jedno spotkanie wynikało z drugiego. Nawet jeśli uczestniczyło się tylko przez chwilę, ta chwila była nieprzypadkowa. Tak, jak powiedział to Krzysztof Trebunia-Tutka, po wspólnym graniu z prezesem Stępniem (saksofon): „Nie ma nic lepszego jak spotkanie, jak się spotykają muzycy i nie trzeba nic do siebie gadać, ino się gra”.
Osobiście potrzebowałam takiego spotkania, bo przymusiło mnie ono do nie pozostania obojętną.
Wybór, czy być lisem, czy lwem – jak to ujął profesor Adam Strzembosz w długiej rozmowie, jaka miała miejsce także tam – pozostaje już teraz moim codziennym świadomym wyborem.
Niezależnie, co zrobimy dalej z tym, co się zadziało (to nasza wspólna odpowiedzialność, bo przecież nie było tam organizatora), jestem wdzięczna, że mogłam być częścią Zlotu, tak jak każdy, kto się tam zjawił. To było niepowtarzalne. Po prostu być i słuchać.
„Moje pokolenie za długo czeka na bunt”
Niepołomice były dla mnie przełomowe.
Chyba dojrzałam w nich jako część pokolenia, które powinno się zbuntować. Uważam ogólnie, że jesteśmy za grzeczni (albo sama jestem za grzeczna i potrzebne mi były Niepołomice, by to moje „dobre wychowanie” odrzucić). Szanujemy starszych, spokojnie słuchamy, co mają do powiedzenia i dajemy się upupić ich doświadczeniem.
A w rzeczywistości to my – młodsi – musimy zmierzyć się z wyzwaniami współczesności.
Część tych wyzwań utrwalały poprzednie pokolenia, z częścią nie walczyły dostatecznie żarliwie, a część związana jest ze zmieniającym się światem. Te wyzwania to nepotyczne i klientelistyczne państwo i jego instytucje, brak równości płci i lekceważenie molestowania seksualnego, wyzwania związane z kryzysem uchodźczym, polityka społeczna. Ale także zmienianie się Polski w bardziej zróżnicowaną kulturowo, media społecznościowe i fałszywe informacje, zaśmiecanie świata.
To są tematy, które nas obchodzą i z którymi to my i nasze dzieci będziemy się borykać. Wiem, że pryncypia demokratyczne są ważne, ale podczas Zlotu raziło mnie nurzanie się w przeszłości, bólu, żalu. Po raz kolejny czułam, że z naszymi „mniej istotnymi” sprawami trzeba poczekać, bo są rzeczy ważniejsze. Słyszę to od piętnastu lat.
I chyba dopiero Niepołomice dały mi poczucie, że moje i młodsze pokolenie wcale nie chce czekać. Ba, czekaliśmy za długo.
„Zobaczmy cały obrazek”
Czy było warto przejechać 500 kilometrów, żeby znaleźć się w królewskim mieście, jakim są Niepołomice, na Obywatelskich Dniach Skupienia? Z perspektywy wiem, że tak. Kwintesencją tego spotkania są dla mnie słowa Jacka Jakubowskiego: „ludzie zmieniają się od słuchania, a nie od przekonywania, a to, co tu się wydarzyło, to było dużo słuchania siebie nawzajem”. Ewidentnie potrzebne są nam „przestrzenie dialogu – gdzie ludzie mogą się zatrzymać i posłuchać siebie nawzajem”.
Byłem na Zlocie częścią ekipy ostródzkiego Stowarzyszenia RzeczJasna, rejestrującej to wydarzenie w postaci nagrań. Dzięki temu mam możliwość opowiedzieć o nim także słowami innych uczestniczek i uczestników. Dlaczego w ten sposób? Ponieważ odmienne perspektywy i próba ich zrozumienia dają nam pełniejszy obraz Polski. Niepołomice, Ostróda, Sejny, warszawka Praga – działamy lokalnie w całej Polsce. Z drugiej strony niektórzy z nas zaangażowani są w ogólnopolskich organizacjach czy projektach.
Ktoś mówił: „wiem, że w Warszawie są ludzie, którzy myślą podobnie i działają wspólnie”, a obok tego padały słowa: „jestem z Nowego Sącza, dla mnie to była wielka rzecz, żeby się spotkać osobiście z całą masą ludzi. A nie mam siły, nie mam czasu, żeby pojechać do Warszawy”.
Choć słyszałem w Niepołomicach: „jesteśmy homogenicznym środowiskiem”, to dla mnie było różnorodnie. Słyszałem: „jestem poza Kościołem i jestem absolutnym fanem Tischnera”. Mogliśmy usłyszeć profesora z Warszawy: „spotkałem tu wiele osób nie tylko zaangażowanych, ale także profesjonalnych w swoim zaangażowaniu”, a z drugiej strony panią, która mówi: „mieszkam tutaj i pracuję tutaj. Nie miałam pojęcia, że tyle osób w kraju rozmawia tak, jak ja rozmawiam z dziećmi o odpowiedzialności, o wolności, o szacunku, o patriotyzmie. I jestem ciekawa, co z tego dalej wyniknie”. Jedna z młodych uczestniczek mówiła: „wielu młodych ludzi na słowa refleksja i skupienie trochę rezygnuje, bo się tego boi”, ale padały też słowa z drugiego bieguna: „pojawia się coraz więcej młodych ludzi i to jest fantastyczne”.
Przede wszystkim zapamiętam jednak dwie rzeczy – spotkanie i rozmowę z Ewą Negrusz-Szczęsną oraz Wandę Traczyk-Stawską mówiącą na zakończenie w środę:
„Chciałam wam dziękować. Niełatwo się wzruszam, ale w tej chwili jestem bardzo wzruszona, bo jesteście moją nadzieją. Moi Przyjaciele z Powstania dzwonią do mnie i płaczą, że ciężko nam odchodzić, zostawiając kraj w takiej sytuacji. Wracam do nich z wiadomością, że mają przestać beczeć, bo jest nadzieja. W was” – takiej dumy, a jednocześnie odpowiedzialności za to, co robię, nie czułem dawno.
W kontekście Zlotu w Niepołomicach coraz ważniejszy wydaje mi się także wątek, którym od kilku lat zajmujemy się w Stowarzyszeniu RzeczJasna, a mianowicie rola mediów (tak tradycyjnych, jak internetowych) we współczesnym świecie. Ich wpływ na rozwój lokalnej wspólnoty, przenikanie się roli informacyjnej z edukacyjną. Ciekawy był głos wieloletniego pracownika mediów publicznych: „już pierwsze spotkanie, w którym uczestniczyłem, pokazało mi, jak bardzo jesteśmy pogrążeni w żalu, że nie udało nam się tak wiele rzeczy, że zmarnowaliśmy mnóstwo czasu, że zmarnowaliśmy ponad ćwierć wieku. Ale może to jest punkt zwrotny, rzeczywiście ten czas przełomu i trzeba myśleć o tym, co będzie. Jedna obawa mi się włącza: że cały czas jesteśmy w bańkach pozamykani. Próbujemy z nich wyjść i mamy tego świadomość, że trzeba zmienić język, że trzeba próbować rozmawiać”. Obecnie informacja, opisując rzeczywistość, niejednokrotnie jednocześnie ją kreuje – dlatego ma tak kluczową rolę w życiu społecznym. Media pełnią coraz częściej rolę skarbnicy wiedzy – stając się dla wielu ludzi jedynym jej źródłem. Dziś szczególnie istotne staje się dostarczanie informacji rzetelnej i pochodzącej z wielu perspektyw – organizacje, a także poszczególni obywatele mogą i powinni odgrywać w tym procesie istotną rolę – tworząc i prowadząc media obywatelskie. Dzięki nim możemy zobaczyć „cały obrazek” złożonej i różnorodnej codzienności – szczególnie w wymiarze lokalnym. Może to także być sposób na budowę Wspólnej Niepodległej.
Wiele osób wspominało na ostatnim, porannym spotkaniu, że na kolejne rozmowy i zajęcia po prostu zabrakło im czasu – a wykazujący się poczuciem humoru podawali pomysły na obywatelskie kolonie czy wspólny spływ Wisłą. Na koniec dobitnie zabrzmiało, że to wydarzenie było bardzo potrzebne: „Spotykajmy się – także lokalnie i w mniejszych gronach, grupach problemowych. Twórzmy wspólne nowe inicjatywy – mamy wszelkie narzędzia. Ten Zlot może być ku temu zaczynem”. I jeszcze jedno zdanie: „Otwartość ma duże znaczenie i trzeba to utrzymywać, żebyśmy nie stali się zamkniętym kręgiem ludzi, do którego jest bardzo trudno wejść. Tego rodzaju impreza ma też przełożenie na miejsce, w którym się znajdujemy i może warto promieniować w innych miejscach”.
Także ja mam nadzieję na kolejne spotkania – i te realizujące konkretne projekty, i te w formule I Zlotu z Niepołomic w kolejnych miejscach Polski – także w Ostródzie. Dziękuję wszystkim, którzy zlot przygotowywali i w nim uczestniczyli. Było warto.
Dowiedz się, co wydarzyło się w III sektorze. Śledź wydarzenia ważne dla NGO, przeczytaj wiadomości dla organizacji pozarządowych.
Odwiedź serwis wiadomosci.ngo.pl.
Wybór, czy być lisem, czy lwem – jak to ujął profesor Adam Strzembosz – pozostaje już teraz moim codziennym świadomym wyborem.